Zadziwiam się dzisiaj i buduję nadnaturalną wiedzą młodziutkiego proroka Daniela. Władca, na którego dworze Daniel służył jako niewolnik, miał niepokojący sen. Czytałem rankiem, że zażądał jego wyjaśnienia, ale bez wcześniejszego zapoznawania nadwornych mędrców z treścią swego snu. Na to mędrcy chaldejscy odezwali się w te słowa: Nie ma na ziemi człowieka, który byłby w stanie spełnić życzenie króla. A też nigdy żaden król, jakkolwiek wielki i potężny, o taką rzecz, jak ta, nie prosił żadnego wróżbity, czarownika czy innego mędrca. Rzecz, której król się domaga, jest trudna. Nie ma nikogo, kto wyłożyłby ją królowi - oprócz bogów, ale ci przecież nie mieszkają między śmiertelnymi [Dn 2,10-11].
A jednak znalazł się człowiek, który i opowiedział królowi, co mu się przyśniło, i następnie dokładnie wyjaśnił znaczenie całego snu. Gdy razem z przyjaciółmi uprosili Boga niebios o miłosierdzie z powodu tej tajemnicy, tak, by nie stracono ani jego, Daniela, ani jego przyjaciół wraz z pozostałymi mędrcami babilońskimi. Wtedy, w nocnym widzeniu, została Danielowi objawiona tajemnica [Dn 2,18-19] snu władcy Babilonu. Sen jest prawdziwy, a jego wykład pewny [Dn 2,45] podsumował Daniel swoje spotkanie z królem. Niesamowite. Pogański władca skłonił głowę przed Bogiem. Oddał Mu chwałę i wielce uhonorował sługę Bożego.
Jak do odczytanej dziś historii biblijnej ma się poziom wiedzy współczesnych przywódców chrześcijańskich? Nasz Pan nie potrzebował świadectwa o człowieku. Sam bowiem rozpoznawał, co się w każdym kryje [Jn 2,25]. Pełen Ducha Świętego Apostoł Piotr przejrzał tajną zmowę Ananiasza i Safiry [Dz 5] a Szymonowi w Samarii przy pierwszym spotkaniu oznajmił: widzę, że jesteś pogrążony w gorzkiej żółci i zniewolony przez nieprawość [Dz 8,23]. Apostoł Paweł w obecności prokonsula Sergiusza Pawła śmiało zdemaskował proroka Elymasa [Dz 13] i nie zgodził się, by pewna dziewczyna w Filippi mówiła o nim dobre rzeczy. Miał bowiem poznanie, że jej słowa nie pochodzą od Boga [Dz 16]. Tak było. Raz po raz pierwsi naśladowcy Jezusa mieli objawienia i odczuwali niezwykłe kierownictwo Ducha Świętego. Wiedzieli jak prowadzić zbór, dokąd iść, gdzie głosić i jak głosić Sowo Boże.
A my? Jak do biblijnego wzorca mają się nasze dzisiejsze konferencje szkoleniowe dla liderów, rosnąca w chrześcijańskich kręgach moda na coaching czy też posiłkowanie się w pracy duchowej osiągnięciami świeckiej psychologii? Czemuż to dzisiejszy pastor - twierdzący, że ma Ducha Bożego - nie miałby korzystać z Jego bezpośredniego kierownictwa? Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo wiedzy. Drugi w podobny sposób otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić różnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę tak, jak chce [1Ko 12,8-11]. Napełnienie Duchem Świętym całkowicie wystarcza. Zbór nie potrzebuje świeckich porad ani sposobów działania.
Młody prorok Daniel pozytywnie mnie dzisiaj zawstydził i zachęcił do bliższej społeczności z Duchem Świętym.
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
30 września, 2016
27 września, 2016
Mamy przyjaciół i na Dolnym Śląsku!
Po wczorajszej opowieści o niezwykłym błogosławieństwie w zakupie kotła do centralnego ogrzewania dzisiaj nadszedł czas, by wyrazić Bogu wdzięczność za kolejny akt wparcia, tym razem ze strony przyjaciół z Dolnego Śląska.
Po jednym z nabożeństw na Olszynce wiosną 2016 roku podszedł do mnie - w tym czasie odwiedzający nasz zbór - brat z południa Polski i zagadnął, jak planujemy rozwiązać kwestię miejsc do siedzenia w nowopowstającej sali nabożeństw? Od dawna miałem marzenie, aby z jednej strony mieć możliwość rozmaitej aranżacji audytorium, a z drugiej, ażeby przy tym łatwo zachowywać w sali nabożeństw stosowny ład. Takie możliwości dają krzesła ze stałymi łącznikami, które kiedyś podpatrzyłem w którymś ze zborów na Zachodzie. Opowiedziałem o tym mojemu przyjacielowi, a on w końcu tej rozmowy poprosił, abym, gdy sprawa nabierze już rumieńców, skontaktował się z nim, bowiem chciałby pokryć koszty zakupu nowych krzeseł.
W sierpniu przyszedł czas, aby na dobre zająć się tym tematem. Okazało się, że nabycie krzeseł ze stałymi łącznikami w Polsce wcale nie jest takie proste. Na szczęście w sprawę zaangażowała się moja synowa, która pomogła wyszukać odpowiednie miejsce. Po parodniowych negocjacjach, które pozwoliły osiągnąć cenę około 80 złotych za jedno krzesło, złożyliśmy zamówienie. Mimo wszystko, obawiałem się nieco podawania naszym przyjaciołom finalnej kwoty, bowiem za 150 krzeseł ISO ze stelażem w kolorze alu i stałymi łącznikami, należało zapłacić aż 12 315,38 złotych. Okazało się jednak, że - pragnące pozostać anonimowym - małżeństwo ze Dolnego Śląska wpłaciło od razu całą potrzebna kwotę, a na dodatek postanowili sfinansować też zakup potrzebnych nam wykładzin, co okazało się wydatkiem dodatkowych 6 900 złotych.
Dzisiaj w południe nadszedł szczęśliwy finał. Parę dni wcześniej odebraliśmy dostawę wykładzin z Rzeszowa, a teraz na dziedziniec zboru wjechała ciężarówka z ładunkiem nadanym na Śląsku. Sto pięćdziesiąt nowiutkich krzeseł jest już w na miejscu. Wkrótce je rozpakujemy i rozstawimy. Tymczasem zaś pragnę serdecznie podziękować Bogu za naszych kochanych Darczyńców. Chcę również oddać chwałę Bogu, bo przecież to On inspiruje ludzi do takich niezwykłych gestów. Dziękuję Ci, Panie Jezu, za przyjaciół, którzy wspierają działalność Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE i to nie z tego, co im zbywa, lecz poświęcając na to zbierane przez lata oszczędności.
Przyjmując z rąk małżeństwa emerytów tak wspaniałomyślny dar, przyjemną wonność, ofiarę mile widzianą, w której Bóg ma upodobanie, nie mogę nie dodać za apostołem Pawłem następujących słów: A Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie. Bogu zaś i Ojcu naszemu niechaj będzie chwała na wieki wieków. Amen. [Flp 4,18-20].
Po jednym z nabożeństw na Olszynce wiosną 2016 roku podszedł do mnie - w tym czasie odwiedzający nasz zbór - brat z południa Polski i zagadnął, jak planujemy rozwiązać kwestię miejsc do siedzenia w nowopowstającej sali nabożeństw? Od dawna miałem marzenie, aby z jednej strony mieć możliwość rozmaitej aranżacji audytorium, a z drugiej, ażeby przy tym łatwo zachowywać w sali nabożeństw stosowny ład. Takie możliwości dają krzesła ze stałymi łącznikami, które kiedyś podpatrzyłem w którymś ze zborów na Zachodzie. Opowiedziałem o tym mojemu przyjacielowi, a on w końcu tej rozmowy poprosił, abym, gdy sprawa nabierze już rumieńców, skontaktował się z nim, bowiem chciałby pokryć koszty zakupu nowych krzeseł.
W sierpniu przyszedł czas, aby na dobre zająć się tym tematem. Okazało się, że nabycie krzeseł ze stałymi łącznikami w Polsce wcale nie jest takie proste. Na szczęście w sprawę zaangażowała się moja synowa, która pomogła wyszukać odpowiednie miejsce. Po parodniowych negocjacjach, które pozwoliły osiągnąć cenę około 80 złotych za jedno krzesło, złożyliśmy zamówienie. Mimo wszystko, obawiałem się nieco podawania naszym przyjaciołom finalnej kwoty, bowiem za 150 krzeseł ISO ze stelażem w kolorze alu i stałymi łącznikami, należało zapłacić aż 12 315,38 złotych. Okazało się jednak, że - pragnące pozostać anonimowym - małżeństwo ze Dolnego Śląska wpłaciło od razu całą potrzebna kwotę, a na dodatek postanowili sfinansować też zakup potrzebnych nam wykładzin, co okazało się wydatkiem dodatkowych 6 900 złotych.
Dzisiaj w południe nadszedł szczęśliwy finał. Parę dni wcześniej odebraliśmy dostawę wykładzin z Rzeszowa, a teraz na dziedziniec zboru wjechała ciężarówka z ładunkiem nadanym na Śląsku. Sto pięćdziesiąt nowiutkich krzeseł jest już w na miejscu. Wkrótce je rozpakujemy i rozstawimy. Tymczasem zaś pragnę serdecznie podziękować Bogu za naszych kochanych Darczyńców. Chcę również oddać chwałę Bogu, bo przecież to On inspiruje ludzi do takich niezwykłych gestów. Dziękuję Ci, Panie Jezu, za przyjaciół, którzy wspierają działalność Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE i to nie z tego, co im zbywa, lecz poświęcając na to zbierane przez lata oszczędności.
Przyjmując z rąk małżeństwa emerytów tak wspaniałomyślny dar, przyjemną wonność, ofiarę mile widzianą, w której Bóg ma upodobanie, nie mogę nie dodać za apostołem Pawłem następujących słów: A Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie. Bogu zaś i Ojcu naszemu niechaj będzie chwała na wieki wieków. Amen. [Flp 4,18-20].
26 września, 2016
Oni nas naprawdę miłują
Prowadząc budowę sali spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku stanąłem w tych dniach w obliczu bardzo poważnego wydatku. Nadszedł czas zakupu kotła gazowego do centralnego ogrzewania. W rzeczy samej chodzi o dwa kotły o mocy 75kW każdy, które będą pracować w kaskadzie i dostarczać ciepło do obydwu naszych budynków na Olszynce. Jest to wydatek 31500 złotych, nie licząc kosztów montażu i budowy systemu odprowadzania spalin.
Zachęceni Słowem Bożym: Ufaj Mu, Jego ludu, zawsze i we wszystkim [Ps 62,9] pierwszego września 2016 roku pomodliliśmy się o to do naszego Pana, Jezusa Chrystusa, spodziewając się cudu. Parę dni później napisałem o tym kilka słów i wraz z fotografią dostarczonych nam już kotłów przedstawiłem tę potrzebę na FB. Niemal od razu zareagowały na mój wpis dwie osoby wpłacając po tysiąc złotych. W niedzielę, 4 września wieczorem otrzymałem od naszych przyjaciół sms zawierający m.in. takie słowa: Daj mi 5 dni wcześniej znać ile wam będzie brakować do pieca, a my na wspaniały cel dołożymy tyle, ile będzie brakować. Podziękowałem za ich wspaniałomyślność, po cichu licząc na to, że brakująca kwota nie będzie zbyt duża.
Kolejne dni września upływały mi przy budowie tak intensywnie, że nawet nie pilnowałem terminu ponownego kontaktu z naszymi przyjaciółmi. Oni sami jednak się odezwali 20 września z zapytaniem, jak przebiega zbiórka pieniędzy na piec? Z drżeniem serca wyznałem, że wciąż - jak do tej pory - wpłynęły jedynie wspomniane już dwa tysiące. Pozostało wszakże jeszcze dziesięć dni do terminu płatności i w każdej chwili może się pojawić jakaś kolejna wpłata - powiedziałem. To, co usłyszałem w odpowiedzi, poruszyło mnie dogłębnie: To bardzo dobrze, bo dzięki temu my w większym stopniu będziemy się mogli dołożyć. Dzisiaj w południe, opłacając jakąś fakturę, oniemiałem. Na rachunku zborowym pojawiła się wpłata trzydzieści jeden tysięcy złotych ze wskazaniem: na piec gazowy. Natychmiast zrobiłem przelew regulując należność. Dwa kotły gazowe CGB-75 firmy WOLF wraz z trzystulitrowym podgrzewaczem wody są nasze! Alleluja!
Od południa próbuję znaleźć słowa odpowiednie do poziomu mojej wdzięczności Bogu i temu kochanemu małżeństwu naszych przyjaciół. Coś takiego nie zdarza się powszechnie. Jak wytłumaczyć tak oszałamiającą ofiarność, zwłaszcza, że nie pierwszy raz spotyka nas ona z ich strony? Pod wieczór coraz wyraźniej dociera do mnie prawda, że to musi być miłość. Biblia mówi: Miłość rozpoznaliśmy po tym, że On oddał za nas swoje życie. My też powinniśmy oddawać życie za braci. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,16-18]. Dobrze jest być cząstką Kościoła - Ciała Chrystusowego, sięgającego poza granice ludzkich nazw i ugrupowań. Nawiasem mówiąc, w naszym przypadku tak się składa, że najczęściej i najwięcej pomocy otrzymujemy od braci i sióstr spoza naszej denominacji. Jak widać, jedność wiary w Jezusa Chrystusa czyni nas prawdziwymi braćmi, choćbyśmy żyli na dwóch przeciwległych krańcach świata i należeli do różnych kościołów.
Dzisiaj - osobiście, jako osoba odpowiedzialna za budowę sali nabożeństw w Gdańsku, ale też jako cała wspólnota kościelna - doświadczyliśmy braterskiej miłości. Z jednej strony jest to wielki powód do okazania wdzięczności Bogu za tak wspaniałomyślnych darczyńców. Przecież to Duch Święty rozlał Bożą miłość w ich sercach. Z drugiej strony jest to także silny bodziec dla każdego z nas, abyśmy i my - na miarę danych nam przez Boga możliwości - podawali pomocną dłoń i praktycznie miłowali braci i siostry w Chrystusie. Otarliśmy się dziś o miłość, która przynagla nas do pójścia w jej ślady.
Zachęceni Słowem Bożym: Ufaj Mu, Jego ludu, zawsze i we wszystkim [Ps 62,9] pierwszego września 2016 roku pomodliliśmy się o to do naszego Pana, Jezusa Chrystusa, spodziewając się cudu. Parę dni później napisałem o tym kilka słów i wraz z fotografią dostarczonych nam już kotłów przedstawiłem tę potrzebę na FB. Niemal od razu zareagowały na mój wpis dwie osoby wpłacając po tysiąc złotych. W niedzielę, 4 września wieczorem otrzymałem od naszych przyjaciół sms zawierający m.in. takie słowa: Daj mi 5 dni wcześniej znać ile wam będzie brakować do pieca, a my na wspaniały cel dołożymy tyle, ile będzie brakować. Podziękowałem za ich wspaniałomyślność, po cichu licząc na to, że brakująca kwota nie będzie zbyt duża.
Kolejne dni września upływały mi przy budowie tak intensywnie, że nawet nie pilnowałem terminu ponownego kontaktu z naszymi przyjaciółmi. Oni sami jednak się odezwali 20 września z zapytaniem, jak przebiega zbiórka pieniędzy na piec? Z drżeniem serca wyznałem, że wciąż - jak do tej pory - wpłynęły jedynie wspomniane już dwa tysiące. Pozostało wszakże jeszcze dziesięć dni do terminu płatności i w każdej chwili może się pojawić jakaś kolejna wpłata - powiedziałem. To, co usłyszałem w odpowiedzi, poruszyło mnie dogłębnie: To bardzo dobrze, bo dzięki temu my w większym stopniu będziemy się mogli dołożyć. Dzisiaj w południe, opłacając jakąś fakturę, oniemiałem. Na rachunku zborowym pojawiła się wpłata trzydzieści jeden tysięcy złotych ze wskazaniem: na piec gazowy. Natychmiast zrobiłem przelew regulując należność. Dwa kotły gazowe CGB-75 firmy WOLF wraz z trzystulitrowym podgrzewaczem wody są nasze! Alleluja!
Od południa próbuję znaleźć słowa odpowiednie do poziomu mojej wdzięczności Bogu i temu kochanemu małżeństwu naszych przyjaciół. Coś takiego nie zdarza się powszechnie. Jak wytłumaczyć tak oszałamiającą ofiarność, zwłaszcza, że nie pierwszy raz spotyka nas ona z ich strony? Pod wieczór coraz wyraźniej dociera do mnie prawda, że to musi być miłość. Biblia mówi: Miłość rozpoznaliśmy po tym, że On oddał za nas swoje życie. My też powinniśmy oddawać życie za braci. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,16-18]. Dobrze jest być cząstką Kościoła - Ciała Chrystusowego, sięgającego poza granice ludzkich nazw i ugrupowań. Nawiasem mówiąc, w naszym przypadku tak się składa, że najczęściej i najwięcej pomocy otrzymujemy od braci i sióstr spoza naszej denominacji. Jak widać, jedność wiary w Jezusa Chrystusa czyni nas prawdziwymi braćmi, choćbyśmy żyli na dwóch przeciwległych krańcach świata i należeli do różnych kościołów.
Dzisiaj - osobiście, jako osoba odpowiedzialna za budowę sali nabożeństw w Gdańsku, ale też jako cała wspólnota kościelna - doświadczyliśmy braterskiej miłości. Z jednej strony jest to wielki powód do okazania wdzięczności Bogu za tak wspaniałomyślnych darczyńców. Przecież to Duch Święty rozlał Bożą miłość w ich sercach. Z drugiej strony jest to także silny bodziec dla każdego z nas, abyśmy i my - na miarę danych nam przez Boga możliwości - podawali pomocną dłoń i praktycznie miłowali braci i siostry w Chrystusie. Otarliśmy się dziś o miłość, która przynagla nas do pójścia w jej ślady.
25 września, 2016
21 września, 2016
Wzajemne zasilanie
Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, jak ważną rolę odgrywają rozmaite systemy zasilania. Układ zasilania w samochodzie, system gwarantowanego zasilania energetycznego, zasilanie awaryjne – to normalna konieczność, z którą mamy do czynienia na co dzień. A kościół? Czy również potrzebuje zasilania?
Biblia kilkakrotnie porusza tę sprawę. Oto jeden z fragmentów nauki apostolskiej opisujący swego rodzaju fenomen w dziedzinie zasilania, któremu dzisiaj poświęcimy chwilę uwagi. Z Niego czerpie całe ciało. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości [Ef 4,16].
Jak działa system zasilania kościoła? Przede wszystkim należy tu podkreślić znaczenie osobistej społeczności z Panem Jezusem Chrystusem jako Głową Kościoła. On jest tajemnicą cudownego działania całego organizmu Ciała Chrystusowego. Jest Chlebem, Wodą i Winem. Od Niego płyną soki odżywiające cały Kościół. Wszyscy poszczególni członkowie Kościoła mają być i są bezpośrednio połączeni z Chrystusem. W tej relacji nie ma potrzeby pośrednictwa kogokolwiek z grona żywych lub zmarłych. Gdyż jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5].
Następnie zwróćmy uwagę na podwójny poziom wewnętrznych połączeń pomiędzy członkami Kościoła. W interlinearnym grecko-polskim wydaniu Nowego Testamentu widzimy całe Ciało spajane i zespalane przez każde zetknięcie. Pierwsze z użytych tu greckich słów mówi o złożeniu razem członków kościoła. Niegdyś sobie obcy i bardzo niejednakowi, a teraz do siebie przylegamy. Postronni obserwatorzy postrzegają zbór jako jedno ciało. Jest to ciało - wg Biblii Gdańskiej - przystojnie złożone. Nie jest to więc towarzyska „paczka” kumpli spotykających się na grilla, grę w piłkę, czy wypad poza miasto. Członkowie zboru to społeczność świętych o wyjątkowo podniosłym charakterze. Są to obdarzający się wzajemnym szacunkiem bracia i siostry w Chrystusie.
Drugie greckie słowo, z którym mamy w naszym tekście do czynienia, odkrywa głębszy poziom relacji wewnątrz zborowych. Zbór nie jest jak martwy model złożony z klocków lego, którego poszczególne elementy wprawdzie mocno do siebie przylegają, ale brak im wewnętrznych połączeń. Dzięki osobistej więzi każdego członka zboru z Jezusem Chrystusem, złożone za sprawą Ducha Świętego w jedną całość, poszczególne, żywe cząstki Kościoła głębiej łączą się ze sobą, tworząc sieć wielokierunkowych połączeń. W myśl gr. symbibadzo następuje proces wzajemnego godzenia i spajania członków zboru. Każdy nowo przyłączający się członek zboru jest przecież na początku nieprzystosowany do ścisłego współdziałania z innymi. Przyszedł z bagażem nawyków i doświadczeń życiowych, które różnią się od reszty. Owszem, jako uczestnik zgromadzenia wizualnie pasuje do innych, tworzy z nimi jedną całość, ale przynależność do zboru nie polega na zajęciu miejsca obok innych chrześcijan podczas niedzielnego zgromadzenia. Jak każdy nowy moduł przyłączany do komputera trzeba zainstalować i „nauczyć” go działania w danym systemie operacyjnym, tak też każdy nowy członek po przyłączeniu się do zboru uczy się środowiska, w którym się znalazł. Zdarzają się w tym na początku rozmaite perturbacje ale z czasem usuwa się błędy w połączeniach i wszystko zaczyna działać prawidłowo. W rezultacie tego procesu wszyscy członkowie zboru nie tylko są połączeni z Chrystusem, ale również są połączeni ze sobą wzajemnie.
Powoli staje się jasne, jak w pełni działa system wzajemnego zasilania w Ciele Chrystusowym. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila. A więc każda część ciała coś wnosi w życie innej części. Odbywa się to proporcjonalnie do miary każdej jednej części – jak mówi interlinearne wyd. NT – lecz jest to zasilanie obukierunkowe. Wg Biblii Gdańskiej - jeden członek drugiemu posiłku dodaje. Wiadomo, że każdy z nas bezpośrednio karmi się Chrystusem. Z Niego czerpiemy soki do życia duchowego, natomiast w połączeniu z innymi braćmi i siostrami otrzymujemy dodatkową dawkę wzmacniającą nas, zwłaszcza w chwilach kryzysu, bo gr. epichoregia oznacza dodatkowe zaopatrzenie, pomoc i podtrzymanie.
Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że wzajemne zasilanie w zborze odbywa się na trzech poziomach. Zacznijmy od poziomu materialnego. Cała rzesza tych, którzy uwierzyli, miała jakby jedno serce i jedną duszę. Nikt też nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. […] Nikt między nimi nie cierpiał niedostatku [Dz 4,32 i 34]. Nauka apostolska nie widzi alternatywy dla tego rodzaju braterstwa. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,17-18].
Nie mniej wzajemności potrzebujemy na poziomie psychologicznym. Każdego dnia życie pokazuje, jak ogromne potrzeby ludzie mają w tym zakresie. Świadczą o tym wyrastające na mieście, jak grzyby po deszczu, gabinety psychologiczne i psychiatryczne. Pod tym względem członkowie zboru są prawdziwymi szczęśliwcami. Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi [Rz 12,15] – poucza Słowo Boże. Usprawiedliwieni z wiary w Jezusa Chrystusa pokój mamy z Bogiem i tym pokojem dzielimy się wzajemnie. Uspokajają się skołatane i wzburzone dusze. Bracia i siostry stanowią dla siebie nawzajem stosowną grupę wsparcia. Jedni drugich otaczają takim szacunkiem, że nawet napominanie staje się chwilą chwalebną i budującą.
Nie trzeba dodawać, że inspirację do wzajemnego zasilania na wymienionych już poziomach otrzymujemy od braci i sióstr na poziomie duchowym. On też uczynił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, jeszcze innych duszpasterzami i nauczycielami. Uczynił to po to, by wyposażyć świętych do spełniania właściwych im zadań, do budowania Ciała Chrystusa [Ef 4,11-12]. Zasilani przez szczególnie powołanych do tego braci, sami stajemy się zdolni do posługiwania innym. W każdym zaś dla wspólnej korzyści, w jakiś sposób przejawia się Duch. Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo mądrości. Drugi, w podobny sposób, otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić rożnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę, tak jak chce [1Ko 12,7-11].
Tak działa system wzajemnego zasilania w środowisku ludzi wierzących. Pytam więc, czy jesteś połączony z Głową – tj. z Chrystusem? Czy się rozwijasz i coraz bardziej swoim zachowaniem przypominasz Chrystusa? Czy we właściwy sobie sposób łączysz się z innymi? Czy nawiązujesz i pielęgnujesz relacje? Czy gościsz u siebie braci i siostry, aby nie tylko fizycznie mieli gdzie się posilić? Czy spotykasz się z innymi na rozważanie Słowa Bożego i modlitwę? Jednym słowem, czy bierzesz czynny udział we wzajemnym zasilaniu? Czy dla innych pożytkiem twe życie...?- pyta stary hymn chrześcijański.
Wszyscy potrzebujemy miłości. Niech wśród nas ta potrzeba będzie coraz lepiej zaspokojona. Zbór – to najpewniejsze na świecie środowisko bezinteresownej miłości. Nie może wszakże być tak, że tylko jedni zasilają innych, a drudzy co najwyżej się podłączają i wciąż oczekują przepływu zasilania w jedną stronę. Biblia poucza, że to zasilanie ma przepływać w obydwu kierunkach. Żadna cząstka Kościoła nie czuje się wówczas wykorzystywana. Każda czuje się potrzebna, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości. Twórzmy razem taki niezwykły system wzajemnego zasilania!
Biblia kilkakrotnie porusza tę sprawę. Oto jeden z fragmentów nauki apostolskiej opisujący swego rodzaju fenomen w dziedzinie zasilania, któremu dzisiaj poświęcimy chwilę uwagi. Z Niego czerpie całe ciało. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości [Ef 4,16].
Jak działa system zasilania kościoła? Przede wszystkim należy tu podkreślić znaczenie osobistej społeczności z Panem Jezusem Chrystusem jako Głową Kościoła. On jest tajemnicą cudownego działania całego organizmu Ciała Chrystusowego. Jest Chlebem, Wodą i Winem. Od Niego płyną soki odżywiające cały Kościół. Wszyscy poszczególni członkowie Kościoła mają być i są bezpośrednio połączeni z Chrystusem. W tej relacji nie ma potrzeby pośrednictwa kogokolwiek z grona żywych lub zmarłych. Gdyż jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5].
Następnie zwróćmy uwagę na podwójny poziom wewnętrznych połączeń pomiędzy członkami Kościoła. W interlinearnym grecko-polskim wydaniu Nowego Testamentu widzimy całe Ciało spajane i zespalane przez każde zetknięcie. Pierwsze z użytych tu greckich słów mówi o złożeniu razem członków kościoła. Niegdyś sobie obcy i bardzo niejednakowi, a teraz do siebie przylegamy. Postronni obserwatorzy postrzegają zbór jako jedno ciało. Jest to ciało - wg Biblii Gdańskiej - przystojnie złożone. Nie jest to więc towarzyska „paczka” kumpli spotykających się na grilla, grę w piłkę, czy wypad poza miasto. Członkowie zboru to społeczność świętych o wyjątkowo podniosłym charakterze. Są to obdarzający się wzajemnym szacunkiem bracia i siostry w Chrystusie.
Drugie greckie słowo, z którym mamy w naszym tekście do czynienia, odkrywa głębszy poziom relacji wewnątrz zborowych. Zbór nie jest jak martwy model złożony z klocków lego, którego poszczególne elementy wprawdzie mocno do siebie przylegają, ale brak im wewnętrznych połączeń. Dzięki osobistej więzi każdego członka zboru z Jezusem Chrystusem, złożone za sprawą Ducha Świętego w jedną całość, poszczególne, żywe cząstki Kościoła głębiej łączą się ze sobą, tworząc sieć wielokierunkowych połączeń. W myśl gr. symbibadzo następuje proces wzajemnego godzenia i spajania członków zboru. Każdy nowo przyłączający się członek zboru jest przecież na początku nieprzystosowany do ścisłego współdziałania z innymi. Przyszedł z bagażem nawyków i doświadczeń życiowych, które różnią się od reszty. Owszem, jako uczestnik zgromadzenia wizualnie pasuje do innych, tworzy z nimi jedną całość, ale przynależność do zboru nie polega na zajęciu miejsca obok innych chrześcijan podczas niedzielnego zgromadzenia. Jak każdy nowy moduł przyłączany do komputera trzeba zainstalować i „nauczyć” go działania w danym systemie operacyjnym, tak też każdy nowy członek po przyłączeniu się do zboru uczy się środowiska, w którym się znalazł. Zdarzają się w tym na początku rozmaite perturbacje ale z czasem usuwa się błędy w połączeniach i wszystko zaczyna działać prawidłowo. W rezultacie tego procesu wszyscy członkowie zboru nie tylko są połączeni z Chrystusem, ale również są połączeni ze sobą wzajemnie.
Powoli staje się jasne, jak w pełni działa system wzajemnego zasilania w Ciele Chrystusowym. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila. A więc każda część ciała coś wnosi w życie innej części. Odbywa się to proporcjonalnie do miary każdej jednej części – jak mówi interlinearne wyd. NT – lecz jest to zasilanie obukierunkowe. Wg Biblii Gdańskiej - jeden członek drugiemu posiłku dodaje. Wiadomo, że każdy z nas bezpośrednio karmi się Chrystusem. Z Niego czerpiemy soki do życia duchowego, natomiast w połączeniu z innymi braćmi i siostrami otrzymujemy dodatkową dawkę wzmacniającą nas, zwłaszcza w chwilach kryzysu, bo gr. epichoregia oznacza dodatkowe zaopatrzenie, pomoc i podtrzymanie.
Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że wzajemne zasilanie w zborze odbywa się na trzech poziomach. Zacznijmy od poziomu materialnego. Cała rzesza tych, którzy uwierzyli, miała jakby jedno serce i jedną duszę. Nikt też nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. […] Nikt między nimi nie cierpiał niedostatku [Dz 4,32 i 34]. Nauka apostolska nie widzi alternatywy dla tego rodzaju braterstwa. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,17-18].
Nie mniej wzajemności potrzebujemy na poziomie psychologicznym. Każdego dnia życie pokazuje, jak ogromne potrzeby ludzie mają w tym zakresie. Świadczą o tym wyrastające na mieście, jak grzyby po deszczu, gabinety psychologiczne i psychiatryczne. Pod tym względem członkowie zboru są prawdziwymi szczęśliwcami. Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi [Rz 12,15] – poucza Słowo Boże. Usprawiedliwieni z wiary w Jezusa Chrystusa pokój mamy z Bogiem i tym pokojem dzielimy się wzajemnie. Uspokajają się skołatane i wzburzone dusze. Bracia i siostry stanowią dla siebie nawzajem stosowną grupę wsparcia. Jedni drugich otaczają takim szacunkiem, że nawet napominanie staje się chwilą chwalebną i budującą.
Nie trzeba dodawać, że inspirację do wzajemnego zasilania na wymienionych już poziomach otrzymujemy od braci i sióstr na poziomie duchowym. On też uczynił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, jeszcze innych duszpasterzami i nauczycielami. Uczynił to po to, by wyposażyć świętych do spełniania właściwych im zadań, do budowania Ciała Chrystusa [Ef 4,11-12]. Zasilani przez szczególnie powołanych do tego braci, sami stajemy się zdolni do posługiwania innym. W każdym zaś dla wspólnej korzyści, w jakiś sposób przejawia się Duch. Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo mądrości. Drugi, w podobny sposób, otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić rożnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę, tak jak chce [1Ko 12,7-11].
Tak działa system wzajemnego zasilania w środowisku ludzi wierzących. Pytam więc, czy jesteś połączony z Głową – tj. z Chrystusem? Czy się rozwijasz i coraz bardziej swoim zachowaniem przypominasz Chrystusa? Czy we właściwy sobie sposób łączysz się z innymi? Czy nawiązujesz i pielęgnujesz relacje? Czy gościsz u siebie braci i siostry, aby nie tylko fizycznie mieli gdzie się posilić? Czy spotykasz się z innymi na rozważanie Słowa Bożego i modlitwę? Jednym słowem, czy bierzesz czynny udział we wzajemnym zasilaniu? Czy dla innych pożytkiem twe życie...?- pyta stary hymn chrześcijański.
Wszyscy potrzebujemy miłości. Niech wśród nas ta potrzeba będzie coraz lepiej zaspokojona. Zbór – to najpewniejsze na świecie środowisko bezinteresownej miłości. Nie może wszakże być tak, że tylko jedni zasilają innych, a drudzy co najwyżej się podłączają i wciąż oczekują przepływu zasilania w jedną stronę. Biblia poucza, że to zasilanie ma przepływać w obydwu kierunkach. Żadna cząstka Kościoła nie czuje się wówczas wykorzystywana. Każda czuje się potrzebna, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości. Twórzmy razem taki niezwykły system wzajemnego zasilania!
17 września, 2016
15 września, 2016
Postarajmy się razem!
Pozwólcie, że dziś przywołam fragment Bożej instrukcji dla Judejczyków uprowadzonych do niewoli babilońskiej. Chociaż z prorockiej zapowiedzi było wiadomo, że ich pobyt w Babilonie trwać będzie siedemdziesiąt lat, to jednak nie mieli biernie przeczekiwać tego okresu. Bóg zalecił im aktywne i pozytywne podejście do miejsca ich przesiedlenia. A starajcie się o pomyślność miasta, do którego skazałem was na wygnanie, i módlcie się za nie do Pana, bo od jego pomyślności zależy wasza pomyślność! [Jr 29,7]. Mieli więc budować domy, sadzić winnice, jednym słowem - ulepszać warunki tymczasowego życia w Babilonie.
Każdy chrześcijanin dobrze wie z lektury Pisma Świętego, ale także z samej obserwacji życia, że nasz pobyt na ziemi jest krótkotrwały. Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt; a to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy [Ps 90,10]. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje się na krótko, a potem znika [Jk 4,14]. Również miejsce naszego zamieszkania jest nietrwałe. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy [Hbr 13,14]. Nasza dusza tęskni za niebem. Plany na przyszłość wiążemy z Królestwem Bożym, a nie z miejscem doczesnego życia w ciele. Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa [Flp 3,20]. Biorąc powyższe pod uwagę, ktoś mógłby wyciągnąć wniosek, że chrześcijanin nie potrzebuje się troszczyć o miejsce swego tymczasowego pobytu. Nic bardziej błędnego. Dzięki pozytywnemu podejściu do miejsca zamieszkania nie tylko - jak Żydzi w Babilonie - poprawiamy sobie warunki doczesnego życia ale również wydajemy dobre świadectwo o naszej wierze w Pana Jezusa Chrystusa.
Jako Gdańszczanie mamy w tych dniach możliwość praktycznego wpływu na wizerunek naszego miasta. Trwa głosowanie, poprzez które kilkanaście milionów złotych z budżetu miasta mieszkańcy Gdańska skierują na realizację wybranych, najbliższych im projektów. Takim projektem stał się dla mnie ogólnomiejski projekt nr 12. Dotyczy on skrawka Olszynki położonego tuż przed bramą wjazdową do Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE przy ul. Olszyńskiej 37. Jako wspólnota zmieniamy już wizerunek dzielnicy, do której trafiliśmy trzy lata temu. Z poświęceniem i wytrwałością, dzień po dniu pracujemy, aby Olszynka była ładniejsza i bardziej przyjazna zarówno dla samych mieszkańców jak i dla odwiedzających ją gości. Projekt Nr 12 daje nadzieję na to, że również najbliższe otoczenie dworu olszyńskiego wypięknieje i stanie się bardziej funkcjonalne, z czego wszyscy będziemy mogli korzystać.
Zachęcam wszystkich moich Znajomych i Przyjaciół, Was, którzy jesteście mieszkańcami Gdańska, abyście zagłosowali na Projekt Nr 12 z Listy Projektów Ogólnomiejskich. Wystarczy kliknąć tutaj i podążyć za instrukcją. Osoby, które nie mogą zagłosować przez Internet, mogą to zrobić w specjalnych punktach konsultacyjnych. Lista tych punktów dla całego Gdańska.
Do dzieła! Zadbajmy razem o pomyślność skrawka ziemi przylegającej do posesji Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Mamy czas do niedzieli, 25 września 2016 roku.
Każdy chrześcijanin dobrze wie z lektury Pisma Świętego, ale także z samej obserwacji życia, że nasz pobyt na ziemi jest krótkotrwały. Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt; a to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy [Ps 90,10]. Bo czymże jest życie wasze? Parą jesteście, która ukazuje się na krótko, a potem znika [Jk 4,14]. Również miejsce naszego zamieszkania jest nietrwałe. Albowiem nie mamy tu miasta trwałego, ale tego przyszłego szukamy [Hbr 13,14]. Nasza dusza tęskni za niebem. Plany na przyszłość wiążemy z Królestwem Bożym, a nie z miejscem doczesnego życia w ciele. Nasza zaś ojczyzna jest w niebie, skąd też Zbawiciela oczekujemy, Pana Jezusa Chrystusa [Flp 3,20]. Biorąc powyższe pod uwagę, ktoś mógłby wyciągnąć wniosek, że chrześcijanin nie potrzebuje się troszczyć o miejsce swego tymczasowego pobytu. Nic bardziej błędnego. Dzięki pozytywnemu podejściu do miejsca zamieszkania nie tylko - jak Żydzi w Babilonie - poprawiamy sobie warunki doczesnego życia ale również wydajemy dobre świadectwo o naszej wierze w Pana Jezusa Chrystusa.
Jako Gdańszczanie mamy w tych dniach możliwość praktycznego wpływu na wizerunek naszego miasta. Trwa głosowanie, poprzez które kilkanaście milionów złotych z budżetu miasta mieszkańcy Gdańska skierują na realizację wybranych, najbliższych im projektów. Takim projektem stał się dla mnie ogólnomiejski projekt nr 12. Dotyczy on skrawka Olszynki położonego tuż przed bramą wjazdową do Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE przy ul. Olszyńskiej 37. Jako wspólnota zmieniamy już wizerunek dzielnicy, do której trafiliśmy trzy lata temu. Z poświęceniem i wytrwałością, dzień po dniu pracujemy, aby Olszynka była ładniejsza i bardziej przyjazna zarówno dla samych mieszkańców jak i dla odwiedzających ją gości. Projekt Nr 12 daje nadzieję na to, że również najbliższe otoczenie dworu olszyńskiego wypięknieje i stanie się bardziej funkcjonalne, z czego wszyscy będziemy mogli korzystać.
Zachęcam wszystkich moich Znajomych i Przyjaciół, Was, którzy jesteście mieszkańcami Gdańska, abyście zagłosowali na Projekt Nr 12 z Listy Projektów Ogólnomiejskich. Wystarczy kliknąć tutaj i podążyć za instrukcją. Osoby, które nie mogą zagłosować przez Internet, mogą to zrobić w specjalnych punktach konsultacyjnych. Lista tych punktów dla całego Gdańska.
Do dzieła! Zadbajmy razem o pomyślność skrawka ziemi przylegającej do posesji Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Mamy czas do niedzieli, 25 września 2016 roku.
12 września, 2016
Trzecia Rocznica
Dziś mijają dokładnie trzy lata od chwili gdy jako Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE formalnie przejęliśmy w użytkowanie niszczejące założenie dworsko - parkowe Gdańsk Olszynka przy ul. Olszyńskiej 37 w Gdańsku. Już trzy lata pracujemy dla chwały Bożej i ludzkiego pożytku na Olszynce. Trzy lata pełne wrażeń, nowych obserwacji, doświadczeń i radosnego trudu. Dopiero trzy lata mamy "swoje" miejsce na ziemi, a przeżyliśmy tu już tyle cudów i uniesień serca, że moglibyśmy o nich opowiadać całymi godzinami.
Obiektem skupiającym w tych pierwszych latach większość naszej uwagi jest budynek dawnej wozowni, który przerabiamy na salę spotkań i nabożeństw. Proces przeobrażeń widać na załączonej fotografii. Już niedługo - jeśli Pan zechce - dokonamy uroczystego otwarcia nowego miejsca zgromadzeń zboru. Tydzień po tygodniu zdarzają się nam kolejne cuda. Oto kilka najnowszych przykładów: Parę dni temu jedno z małżeństw, ludzie, którzy czynnie uczestniczą w życiu naszego zboru również pod względem finansowym, nie żadni biznesmeni, przynieśli ekstra dziesięć tysięcy złotych, aby wspomóc kasę zborową w obliczu wzmożonych wydatków. Przykład drugi. Dyrektor Misji Teen Challenge Polska przysłał nam dzisiaj jednego ze swoich najlepszych pracowników, aby jako wolontariusz przez kilka dni pomagał nam w układaniu gresu. Przykład trzeci. Sędziwy już brat w Chrystusie i przyjaciel spod Warszawy, Jan Wierszyłowski, od wielu lat interesujący się historią polskich mennonitów i przygotowujący się do napisania książki na ich temat, w tych dniach postanowił przekazać mi wszystkie zgromadzone materiały o mennonitach, aby wesprzeć nasze przygotowania do otwarcia Izby Dziedzictwa Kulturowego i Duchowego Mennonitów. Czyż Bóg nie jest dla nas wspaniałomyślny?! Jestem pod wielkim wrażeniem rozlicznej łaski Bożej [1Pt 4,10], z której tu korzystamy.
Nie mam dziś zbyt wiele czasu na zamyślanie się nad trzema latami na Olszynce. Trzeba ogarnąć jeszcze wiele spraw. Proszę o wsparcie w modlitwie. Pamiętamy, że trzy lata temu przyszliśmy na Olszynkę, bynajmniej nie z zamiłowania do ruin. Owszem, pragniemy uratować zabytkowy dwór i odtworzyć jego otoczenie, ale naszym głównym motywem jest miłość do ludzi i pragnienie głoszenia im ewangelii. Dlatego módlcie się przy tym i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla Słowa, w celu rozgłoszenia tajemnicy Chrystusa [Kol 4,3]. Niechby obserwujący nas tutaj ludzie w kolejnych latach coraz wyraźniej widzieli Chrystusa w nas. Niechby poprzez pryzmat widocznych zmian wizerunkowych dworu olszyńskiego coraz wyraźniej przebijał się obraz naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Niechby coraz bardziej stawało się jasne, że to wszystko wzięło się z Niego i dzieje się dla Niego!
Trzy lata minęły... Z nadzieją patrzę w przyszłość.
Obiektem skupiającym w tych pierwszych latach większość naszej uwagi jest budynek dawnej wozowni, który przerabiamy na salę spotkań i nabożeństw. Proces przeobrażeń widać na załączonej fotografii. Już niedługo - jeśli Pan zechce - dokonamy uroczystego otwarcia nowego miejsca zgromadzeń zboru. Tydzień po tygodniu zdarzają się nam kolejne cuda. Oto kilka najnowszych przykładów: Parę dni temu jedno z małżeństw, ludzie, którzy czynnie uczestniczą w życiu naszego zboru również pod względem finansowym, nie żadni biznesmeni, przynieśli ekstra dziesięć tysięcy złotych, aby wspomóc kasę zborową w obliczu wzmożonych wydatków. Przykład drugi. Dyrektor Misji Teen Challenge Polska przysłał nam dzisiaj jednego ze swoich najlepszych pracowników, aby jako wolontariusz przez kilka dni pomagał nam w układaniu gresu. Przykład trzeci. Sędziwy już brat w Chrystusie i przyjaciel spod Warszawy, Jan Wierszyłowski, od wielu lat interesujący się historią polskich mennonitów i przygotowujący się do napisania książki na ich temat, w tych dniach postanowił przekazać mi wszystkie zgromadzone materiały o mennonitach, aby wesprzeć nasze przygotowania do otwarcia Izby Dziedzictwa Kulturowego i Duchowego Mennonitów. Czyż Bóg nie jest dla nas wspaniałomyślny?! Jestem pod wielkim wrażeniem rozlicznej łaski Bożej [1Pt 4,10], z której tu korzystamy.
Nie mam dziś zbyt wiele czasu na zamyślanie się nad trzema latami na Olszynce. Trzeba ogarnąć jeszcze wiele spraw. Proszę o wsparcie w modlitwie. Pamiętamy, że trzy lata temu przyszliśmy na Olszynkę, bynajmniej nie z zamiłowania do ruin. Owszem, pragniemy uratować zabytkowy dwór i odtworzyć jego otoczenie, ale naszym głównym motywem jest miłość do ludzi i pragnienie głoszenia im ewangelii. Dlatego módlcie się przy tym i za nas, aby Bóg otworzył nam drzwi dla Słowa, w celu rozgłoszenia tajemnicy Chrystusa [Kol 4,3]. Niechby obserwujący nas tutaj ludzie w kolejnych latach coraz wyraźniej widzieli Chrystusa w nas. Niechby poprzez pryzmat widocznych zmian wizerunkowych dworu olszyńskiego coraz wyraźniej przebijał się obraz naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Niechby coraz bardziej stawało się jasne, że to wszystko wzięło się z Niego i dzieje się dla Niego!
Trzy lata minęły... Z nadzieją patrzę w przyszłość.
11 września, 2016
04 września, 2016
I takie rzeczy tu miały miejsce?
W rocznicę wprowadzenia "getta ławkowego" na polskich uczelniach wyższych
Subskrybuj:
Posty (Atom)