20 stycznia, 2021

Poprzez zbory Kościoła

Bóg działa na ziemi poprzez lokalne zbory Kościoła. Wszystko zaczęło się od zboru w Jerozolimie. Utworzyli go pierwsi naśladowcy Chrystusa, napełnieni Duchem Świętym i trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42]. Gdy ewangelia docierała do nowych miejscowości, zawiązywały się tam lokalne zbory. Czytamy, że nadzorujący ten proces apostołowie przez wkładanie rąk wyznaczyli im w każdym zborze starszych, wśród modlitw i postów poruczyli ich Panu, w którego uwierzyli [Dz 14,23]. Z nauki apostolskiej wynika, że niezależnie od lokalizacji poszczególnych społeczności, obowiązywało w nich jednakowe podejście do kwestii praktycznych i ta sama doktryna, bo żadne proroctwo Pisma nie powstaje z prywatnej wypowiedzi [2Pt 1,20 BPK]. 

Apostoł Paweł w natchnieniu Ducha Świętego nauczając któryś z konkretnych zborów, nie wahał się tego samego oczekiwać od innych wspólnot Kościoła. A gdy ten list będzie u was odczytany, postarajcie się o to, aby został odczytany także w zborze Laodycejczyków, a ten, który jest z Laodycei, i wy też przeczytajcie [Kol 4,16]. Tak też zarządzam we wszystkich zborach [1Ko 7,17] - pisał i wzywał: Zaklinam was na Pana, aby ten list był odczytany wszystkim braciom [1Ts 5,27].

Słowo Boże wzywa do jednomyślności i wzajemnej uległości członków zboru. Sprzeciwia się niesubordynacji i samowoli wierzących. A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże [1Ko 11,16]. Zachęca do uporządkowanej służby. Wszystko niech się odbywa godnie i w porządku [1Ko 14,40]. A jeśli ktoś jest nieposłuszny słowu naszemu, w tym liście wypowiedzianemu, baczcie na niego i nie przestawajcie z nim, aby się zawstydził [2Ts 3,14].

Tak daleko idąca apostolska troska o jedność i wysoki poziom duchowy zborów, wynikała z przekonania, że zbory reprezentują Chrystusa na ziemi i są narzędziami, a zarazem ośrodkami Jego zbawczego działania. Znakomita większość pism Nowego Przymierza nie widzi chrześcijanina żyjącego w oderwaniu od społeczności świętych. Zawsze umieszcza go w zborze. Jezus Chrystus, jako Głowa Kościoła, siedmiokrotnie powiedział: Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów [Obj 2,7], a całe biblijne objawienie kończy się słowami: Ja, Jezus, wysłałem anioła mego, by poświadczył wam to w zborach [Obj 22,16]. 

Obserwując zjawiska i procesy zachodzące we współczesnym Kościele z całym naciskiem podkreślam, że Bóg w działaniu na ziemi przede wszystkim posługuje się swoimi zborami. Normalny, wielopokoleniowy zbór chrześcijański ma bowiem wszystkie cechy i narzędzia niezbędne do ratowania dusz ludzkich i do wzajemnego umacniania się w wierze. W służbie Bożej nie powinno być miejsca dla  samozwańczych, domorosłych misjonarzy, którzy jak 'wolne elektrony' krążą między zborami, a nierzadko z ewangelii próbują ciągnąć też jakieś zyski. Mnogość jednoosobowych inicjatyw, fundacji rodzinnych i parakościelnych organizacji, świadczy nie tyle o rzeczywistej, wyznaczonej im przez Boga misji, co bardziej o rosnącej modzie na niezależność i niechęć do podporządkowywania się duchowym autorytetom. 

Jeżeli Bóg zamierza dokonać czegoś nowego w okolicy, to przeważnie przychodzi z tym do miejscowego zboru. Żaden prawdziwy apostoł, prorok, nauczyciel, duszpasterz czy ewangelista nie żyje dziś ani nie działa w oderwaniu od wspólnoty świętych. Każdy z nich przynależy do lokalnej cząstki Kościoła, jaką jest zbór. Żyjąc na co dzień wpośród wierzących na bieżąco jest przez nich obserwowany i zyskuje duchowy autorytet do sprawowania służby. Gdy Duch Święty stawia przed zborem Bożym jakieś nowe zadanie, wówczas wiadomo, kogo do tego wyznacza. Co równie ważne, podejmując się nowej misji taki pracownik Boży ma w swoim zborze rzeczywistą bazę i oparcie. Nie musi zbierać pieniędzy po ludziach, ani szukać dla siebie zagranicznych mentorów.

Biblijnym, wręcz klasycznym przykładem działania poprzez zbór jest wyprawa misyjna zboru antiocheńskiego. W Antiochii, w tamtejszym zborze, byli prorokami i nauczycielami: Barnaba i Symeon, zwany Niger, i Lucjusz Cyrenejczyk, i Manaen, który się wychowywał razem z Herodem tetrarchą, i Saul. A gdy oni odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy, po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli na nich ręce i wyprawili ich [Dz 13,1-3]. Proszę zauważyć, że faktycznie to zbór wysłał Pawła i Barnabę w tzw. pierwszą podróż misyjną. 

Ktoś mógłby pomyśleć, że święty Paweł działał samodzielnie, że nie był członkiem żadnego zboru i nie podlegał żadnym autorytetom. Powyższa relacja z Antiochii wskazuje, że jednak pełnił służbę w konkretnym zborze, a więc do niego przynależał. Pomijając fakt, że gnany pragnieniem zaniesienia ewangelii na krańce świata, potem zakładał wciąż nowe zbory i siłą rzeczy nie mógł przez lata pozostawać w jednym miejscu, ciągle odczuwał potrzebę konsultowania swej posługi z innymi braćmi. Potem po czternastu latach udałem się z Barnabą znowu do Jerozolimy, zabrawszy z sobą i Tytusa; a udałem się tam na skutek objawienia i wyłożyłem im na osobności, zwłaszcza znaczniejszym, ewangelię, którą zwiastuję między poganami, żeby się czasem nie okazało, że daremnie biegnę czy biegłem [Ga 2,1-2]. 

Paweł jako apostoł Chrystusa był człowiekiem Kościoła składającego się z poszczególnych zborów. Pisma Nowego Testamentu ustanawiają tu następujący porządek rzeczy: Kościół tworzą lokalne zbory ludzi odrodzonych duchowo, a pojedynczy chrześcijanie odczuwają potrzebę przynależności do miejscowej wspólnoty Kościoła. Duch Święty przemawia do zgrupowanych w zborze wierzących, podnosi poziom ich poznania PANA, we wspólnocie kształtuje ich charaktery i hartuje ich duchowo, aby stawali się gotowi do pełnienia służby. W ten sposób lokalny zbór jest narzędziem w ręku Boga do wykonania każdego zadania. 

Oczywiste, że grupa zborów może we wzajemnym porozumieniu podjąć się wspólnej inicjatywy i realizować projekty międzyzborowe. W świetle Biblii nie do zaakceptowania natomiast jest sytuacja, gdy ktoś działający na własną rękę wymyśla na boku jakiś 'autorski' projekt i sam nie należąc do żadnego zboru, zaczyna wciągać w tę swoją działalność ludzi przynależących do zboru. Moim zdaniem nie ma potrzeby, aby jakoś specjalnie z takimi ludźmi walczyć. Wystarczy, że będziemy trzymać się swojego domu duchowego, wszystkie osobiste talenty i możliwości włączając w miejscową pracę duchową i w jej rozwój. Wtedy okaże się, że nasz niewielki nawet zbór, będzie o wiele bardziej i to pod każdym względem zdolny do wielu nowych projektów, także o charakterze misyjnym.

Powtarzam: Bóg działa poprzez zbory Kościoła. Masz pragnienie służby? Masz jakiś pomysł? Marzysz o nowych przedsięwzięciach ewangelizacyjnych? Chciałbyś zaangażować się w jakąś działalność misyjną? Idź z tym pragnieniem do swojego zboru. Przedstaw je braciom i siostrom. Bóg posłuży się tobą i w zborze rozkwitnie praca Pańska na chwałę Bogu. Angażując się poza zborem, uszczuplasz zasoby i możliwości swojej wspólnoty. Nie daj się wciągać ludziom, którzy nikomu nie podlegając, żerują na gorliwości szczerych, prostolinijnych chrześcijan pociągając ich za sobą. Amen.

19 stycznia, 2021

Zobaczymy!

Księga Rodzaju pełna jest niezwykłych historii, wydarzeń i stwierdzeń. Ponieważ jej treść w pełni została natchniona przez Ducha Świętego, od zawsze jest ona źródłem mądrości Bożej i licznych obrazów ilustrujących najróżniejsze aspekty życia duchowego. Dzisiaj mocno zabrzmiały mi w uszach słowa braci Józefa: I zobaczymy, co będzie z jego snów [1Mo 37,20b]. 

Bracia źle myśleli o Jozefie. Nabrali do niego niechęci nie tylko dlatego, że ich ojciec, Jakub, go faworyzował. Znienawidzili go głównie z powodu paru jego snów, które szczery i prostolinijnie myślący brat im opowiedział. Całą duszą byli przeciwni spełnieniu się snów Józefa. Zasadzili się więc na jego życie z intencją całkowitego odwrócenia zapowiadanego w snach scenariusza, całą sprawę kwitując następująco: i ujrzymy, że bez znaczenia są jego sny [w przekładzie KUL]. 

Tymczasem sam Bóg czuwał nad losami sprzedanego do Egiptu brata. A Pan był z Józefem, tak że wiodło mu się dobrze [1Mo 39,2]. Dane mu przez Boga sny powoli zaczęły się urzeczywistniać. Bracia Józefa przekonali się o tym na własnej skórze. A gdy przyszli bracia Józefa, oddali mu głęboki pokłon aż do ziemi [1Mo 42,6b]. Potem cała ich siedemdziesięcioosobowa rodzina z ojcem, Jakubem, na czele, przybyła i zdała się na łaskę Józefa, jako zarządcy Egiptu. Wy wprawdzie knuliście zło przeciwko mnie, ale Bóg obrócił to w dobro, chcąc uczynić to, co się dziś dzieje [1Mo 50,20]. Bracia Józefa jakby "wyprorokowali" to sobie i w końcu zobaczyli to, co wyszło z jego snów.

Jako chrześcijanie śnimy o powtórnym przyjściu Jezusa Chrystusa. Dzisiaj znowu obudziłem się z tymi myślami. Na podstawie Pisma Świętego wierzymy, że nasz Zbawiciel i Pan powróci na ziemię, aby osądzić bezbożny świat, zaprowadzić sprawiedliwość i na wieki wieków ustanowić Królestwo Niebios, a jego królestwu nie będzie końca [Łk 1,33]. Ludzie bezbożni i różnej maści sceptycy kpią sobie z naszej nadziei. Czy stać się może coś takiego, aby na imię Jezusa zginało się wszelkie kolano na niebie i na ziemi, i pod ziemią i aby wszelki język wyznawał, że Jezus Chrystus jest Panem, ku chwale Boga Ojca [Flp 2,10-11]?

Marana tha! Oto przychodzi wśród obłoków, i ujrzy go wszelkie oko, a także ci, którzy go przebili, i będą biadać nad nim wszystkie plemiona ziemi. Tak jest! Amen [Obj 1,7]. Podobnie jak Józef opowiadał braciom swoje sny, tak Kościół ogłasza zbliżające się zmiany. Biblia mówi, że nadchodzi całkowite odwrócenie obecnego porządku i układu sił. I oto ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi [Łk 13,30]. 

Kto o tej wielkiej nadziei Kościoła - w duchu wypowiedzi braci Józefa - mówi: Zobaczymy, co wyjdzie z jego snów, niech zważy, że 'prorokuje' o swojej przyszłości. Wszyscy to zobaczymy. Jedni wszakże - kłaniając się PANU - zobaczą to jako chwalebny akt ich ostatecznego wybawienia. Inni natomiast zobaczą zagniewanego PANA, który przyszedł ich sądzić.

Czy powracający Jezus Chrystus dokona wśród ludzi aż takiego podziału? Zobaczymy.

15 stycznia, 2021

Na straży dobrego imienia Zboru i Kościoła

Widziałem wczoraj film dokumentalny pt. "Wąż z Alabamy". Opowiada on tragiczną historię z 1991 roku, kiedy to - mieniący się pastorem zielonoświątkowym - niejaki Glenn Summerford, został oskarżony o próbę zamordowania swojej żony przy pomocy grzechotnika. Bulwersujący, koszmarny dokument. Co gorsza, łączący zielonoświątkowców z szaloną praktyką poskramiania węży i z demonami. 

Nie wdając się w szczegóły obejrzanego obrazu, przyznaję, że poruszył on mocno już napiętą we mnie strunę. Od lat z drżeniem serca obserwuję, jak łatwo jest dzisiaj uzyskać tytuł pastora. Wystarczy, że ktoś, nie wiadomo skąd, zbierze kilka osób i zacznie się z nimi spotykać, a już zwie się pastorem. Gdy zaś rozpocznie regularne transmisje w Internecie i pozyska dla swej domorosłej twórczości wielu odbiorców, to szybko staje się uznanym "autorytetem", cytowanym i udostępnianym na lewo i na prawo.

Od czterdziestu lat przynależę do wspólnoty zborów zwanej w Polsce Kościołem Zielonoświątkowym. Nauczono mnie bojaźni Bożej, szacunku dla starszych i respektu dla służby Bożej. A wszystko niech się odbywa godnie i w porządku [1Ko 14,40] - głęboko zapadło mi w serce wezwanie apostolskie. Wiem, że posługę duchową podczas nabożeństw mogą sprawować wyłącznie ci, którzy żyją nienagannie. Każda, nawet pomocnicza służba w Kościele, wymaga poważnego podejścia. Ważny jest nie tylko schludny wygląd osób usługujących, ale także ich poglądy i przekonania. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10]. Prowadzenie uroczystości zborowych, takich jak chrzty, śluby, pogrzeby czy Wieczerza Pańska, należy powierzać sprawdzonym, ordynowanym braciom. 

Z bólem serca patrzę na to, jak wiele dzisiejszych zborów odchodzi od apostolskich wzorców sprawowania służby Bożej. Wystrój miejsca zgromadzeń zboru, ubiór osób sprawujących służbę, klubowa atmosfera, dowolność w doborze osób do posługi, minimalizowanie praktycznego udziału zgromadzonych na sali ludzi na rzecz błyszczących na scenie liderów, głośnej muzyki i multimedialnych projekcji - to wszystko zaczyna prowadzić do pytania, czy coś takiego można jeszcze nazywać chrześcijańskim nabożeństwem? 

Inną - a przecież najważniejszą w niedzielę - kwestią jest kazanie Słowa Bożego. Apostolska zasada, że Słowo Boże ma być poważnie i wiernie głoszone, w wielu społecznościach w ogóle nie jest brana pod uwagę. Mówcy niedzielni prześcigają się dziś w pomysłach na najbardziej nowatorską 'inspirację'. Wierne i bezkompromisowe głoszenie ewangelii Chrystusowej w niektórych zborach przestało być mile widziane. Nauczaniem, czy raczej, motywowaniem zboru zajmują się ludzie świeżo nawróceni, głoszący idee, poglądy i pomysły bardziej zaczerpnięte z Internetu, aniżeli zdobyte na kolanach i z Biblią w ręku. 

Gdy do tego wszystkiego dodać niski poziom przygotowania niektórych liderów do pełnionej służby od strony merytorycznej, przy ich silnym pragnieniu wyrobienia sobie w środowisku opinii człowieka wyjątkowo obdarowanego i ważnego, to jesteśmy już tylko krok od kompromitacji. Niestabilność poglądów, nielojalność i brak podporządkowania starszym oraz nastawienie na szybki sukces, musi źle się skończyć. 

W czasach tak łatwego przekazu informacji, gdy każdy swoim telefonem może nagrać i całemu światu pokazać, co się w danej grupie mówi i robi, dbałość o dobre imię Kościoła nabiera wielkiego znaczenia. Albowiem z waszej winy, jak napisano, poganie bluźnią imieniu Bożemu [Rz 2,24]. Gdy ludzie zobaczą coś tak szalonego, jak w filmie "Wąż z Alabamy", lub tak miernego bądź luzackiego, jak to bywa w wielu dzisiejszych społecznościach, to w żaden sposób nie skojarzą tego z prawdziwym Kościołem Chrystusowym. Któż w takiej sytuacji upadłszy na twarz, odda pokłon Bogu i wyzna: Prawdziwie Bóg jest pośród was [1Ko 14,25]?

Biblia wzywa chrześcijan do godnego i przykładnego postępowania, aby Słowu Bożemu ujmy nie przynoszono [Tt 2,5]. Stójmy na straży dobrego imienia swojego Zboru i całego Kościoła. Przede wszystkim zadbajmy o dobre świadectwo własnego życia, ale też miejmy odwagę przeciwstawiać się zjawiskom, które - jeśli dalej tak pójdzie - za jakiś czas doprowadzą do całkowitej utraty poparcia i obecności Ducha Świętego w naszych zborach. Owszem, jak najbardziej ludzie będą się świetnie czuć i bawić, ale przestanie to być zgromadzenie prawdziwych chrześcijan.

Nie wolno nam utracić charakterystyki kościoła czasów apostolskich, o którym czytamy, że budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Zadbajmy o należyty poziom służby, którą sprawujemy. Doskonalmy ją. Trzymajmy się nowotestamentowych zasad doboru osób do posługi świętym. Nie dopuszczajmy do niej ludzi przypadkowych, dopiero co nawróconych i jeszcze nie wypróbowanych. 

Jeżeli będziemy trzymać się tych elementarnych zasad, jeżeli zadbamy o należytą powagę i wysoki poziom duchowy naszych zgromadzeń, to nawet jeśli ktoś wpadnie z ukrytą kamerą na nabożeństwo i będzie chciał nas skompromitować, nie zarejestruje niczego takiego, jak twórcy wspomnianego filmu. Prowadźcie wśród pogan życie nienaganne, aby ci, którzy was obmawiają jako złoczyńców, przypatrując się bliżej dobrym uczynkom, wysławiali Boga w dzień nawiedzenia [1Pt 2,12].

Kościól Zielonoświątkowy w Polsce to wspólnota różnorodnych zborów. To mój Kościół, w którym przez cztery pełne dekady nieprzerwanie służę Bogu. To duchowe dziedzictwo wypracowane przez naszych poprzedników w służbie i przekazane nam w nadziei, że należycie o nie zadbamy i - jeśli Pan wcześniej nie powróci - przekażemy je, niesplamione światem, następnemu pokoleniu. Niech w naszym Kościele będzie wiadome, że każdego z was, niczym ojciec dzieci swoje, napominaliśmy i zachęcali, i zaklinali, abyście prowadzili życie godne Boga, który was powołuje do swego Królestwa i chwały [1Ts 2,11-12].

14 stycznia, 2021

Nieodwracalne konsekwencje

Rozważam dziś fragment Księgi Rodzaju opisujący życiowy dramat Ezawa. Ledwie Izaak pobłogosławił Jakuba i ledwie Jakub od niego wyszedł, z łowów wrócił jego brat, Ezaw. Również on przyrządził potrawę i przyniósł swemu ojcu: Niech mój ojciec wstanie - zaprosił - i niech skosztuje z łowów swego syna, aby potem mógł mi błogosławić. Kim ty jesteś? - zapytał Izaak. To ja, Ezaw - usłyszał - twój syn pierworodny! Izaak zadrżał. Kim więc był ten - zapytał - który był tu przed tobą? Przyniósł mi potrawę z tego, co upolował, ja to zjadłem i pobłogosławiłem go. I będzie on błogosławiony! 

Gdy Ezaw usłyszał słowa ojca, wydał z siebie gorzki krzyk rozpaczy. Potem jęknął: Mnie też pobłogosław, mój ojcze! Ojciec powiedział: Twój brat przyszedł podstępnie i przejął twe błogosławieństwo. Słusznie nazwano go Jakub - zawołał Ezaw. - Podszedł mnie już dwukrotnie. Wziął moje pierworództwo, a teraz - błogosławieństwo. I zapytał: Czy nie zachowałeś błogosławieństwa również dla mnie? Wtedy Izaak powiedział do Ezawa: Ustanowiłem go panem nad tobą. Dałem mu za sługi wszystkich jego braci, wsparłem go zbożem i winem, co więc mogę zrobić dla ciebie, mój synu? Czy masz tylko jedno błogosławieństwo, mój ojcze? - nie ustawał Ezaw. - Mnie też pobłogosław, mój ojcze! I po chwili Ezaw wybuchł głośnym płaczem [1Mo 27,30-38 w przekładzie Biblii Ewangelicznej].

Tę gorzką w życiu Ezawa chwilę poprzedził pozornie drobny incydent między braćmi. Ot, zwykła sytuacja, jakich zdarza się wiele. Pewnego razu Jakub przyrządził posiłek. Ezaw akurat przyszedł z pola zmęczony. Poprosił Jakuba: Daj mi się najeść tej twojej czerwonej zupy, bo padam ze zmęczenia. Dlatego nazwano go Edom. Najpierw sprzedaj mi pierworództwo - odpowiedział Jakub. Posłuchaj - wyrzucił z siebie Ezaw - ja umieram! Co mi po pierworództwie?! Jakub nie ustępował: Więc najpierw mi przysięgnij. I Ezaw przysiągł. Sprzedał swe pierworództwo Jakubowi. Wtedy Jakub podał Ezawowi chleb oraz potrawę z soczewicy - ten zaś jadł i pił, i wstał, i poszedł. I tak pogardził Ezaw pierworództwem [1Mo 25,29-34].

Pierworództwo w czasach patriarchów było tak szczególne i ważne, że może obrazować zbawienie w Jezusie Chrystusie. On wybrał nas w Nim przed założeniem świata, abyśmy wobec Niego byli święci, nienaganni i żyli w miłości. Przeznaczył nas, abyśmy przez Jezusa Chrystusa stali się Jego dziećmi zgodnie z życzeniem Jego woli, dla tym większej chwały Jego łaski, którą obdarzył nas w Ukochanym. W Nim mamy odkupienie przez Jego krew, przebaczenie upadków według ogromu Jego łaski [Ef 1,4-7]. Usynowieni przez Boga, dzięki wierze w Syna Bożego, otrzymaliśmy prawo współdziedziczenia wraz z Chrystusem. On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale go za nas wszystkich wydał, jakżeby nie miał z Nim darować nam wszystkiego? [Rz 8,32]. Nie bój się, mała trzódko! Gdyż waszemu Ojcu spodobało się dać wam Królestwo [Łk 12,32] - powiedział Jezus do swoich uczniów. 

Zbawienie jest największym aktem wspaniałomyślności Boga w stosunku do nawracających się grzeszników. Ciążył na nas wyrok wiecznego potępienia, a Syn Boży wykupił nas z tego drogocenną krwią swoją. Oczyścił nas od wszelkich zarzutów i usprawiedliwił. Przeniósł nas ze śmierci do życia, powołał z ciemności do cudownej swojej światłości [1Pt 2,9]. Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto Weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny [Jn 3,16]. Dar zbawienia to dar dany nam jeden raz w życiu. Raz na zawsze. 

Biblia mówi, że wiara nie jest rzeczą wszystkich [2Ts 3,2]. Gdy Bóg nas nawiedza, gdy objawia nam Siebie i wskazuje nam drogę zbawienia, to oznacza, że zostaliśmy przez Niego wybrani. Dar życia wiecznego to największy nasz skarb. Nie ma prawa nigdy nam spowszednieć. Nie wolno nam go zaniedbywać. Z drżeniem serca każdego dnia powinniśmy dziękować Bogu za zmiłowanie i to zbawienie z najwyższą starannością sprawować. Ciesząc się zbawieniem, powinniśmy trzymać się z dala od wszelkiego rodzaju zła i wystrzegać się każdego ryzykownego kroku, poprzez który moglibyśmy Bogu dać do zrozumienia, że przestaliśmy doceniać okazaną nam łaskę.

Dramat Ezawa powinien wielce dać nam do myślenia. Ten lekkomyślny człowiek zaprzepaścił daną mu z urodzenia możliwość i wartość. Zaspokojenie doraźnej potrzeby ciała wzięło w nim górę nad błogosławieństwem pierworództwa. Wystarczyło, że chwilowo 'umierał z głodu', a duchowe wartości poszły w kąt. Zachował się, jak zwierzak. Poniósł więc nieodwracalne konsekwencje, jak napisano: Jakuba umiłowałem, a Ezawem wzgardziłem [Rz 9,13]. Jeden fałszywy, samowolny krok, a losy Ezawa od tamtej chwili potoczyły się zupełnie inaczej, niż miały i mogłyby wyglądać. Jedną, niegodną decyzją Ananiasz i Safira stracili nie tylko dobre imię hojnych darczyńców w jerozolimskim zborze.

Biblia wzywa nas do życia w bojaźni Bożej. Owszem, każdy z nas ma wolną wolę i może postępować po swojemu. Uważajmy jednak, ażeby nasz Pan i Zbawiciel, Jezus Chrystus, który każdego dnia widzi nas jak na dłoni, nie zobaczył w nas czegoś podobnego do postawy Ezawa. Dopilnujcie, aby nikt nie był rozwiązły lub bezbożny jak Ezaw, który za jeden posiłek oddał prawa swego pierworództwa. A wiecie, że potem, gdy chciał otrzymać błogosławieństwo, został odrzucony. Nie mógł już skorzystać z możliwości opamiętania, chociaż zabiegał o to ze łzami [Hbr 12,16-17].

12 stycznia, 2021

Niech was nie zwodzą wasi prorocy

Kto czyta Biblię ten wie, jak poważną przeszkodę w prawidłowym rozumieniu woli Bożej mogą stanowić niektórzy prorocy. Z natury rzeczy powinni ogłaszać i wyjaśniać ludziom poselstwo od Boga. Tymczasem bywa, że ich proroctwa wprowadzają ogromne zamieszanie i dezorientację. Z lektury Biblii wiadomo, że nieraz wpośród ludu Bożego dochodziło do swoistego dwugłosu prorockiego. Większość zgodnie przepowiadała to, co ludzie pragnęli słyszeć. Rzeczy miały się zupełnie inaczej, gdy odzywał się prawdziwy prorok PANA. Klasycznym przykładem takiej sytuacji było pytanie o wolę Bożą przed wspólną wyprawą wojenną Izraela i Judy.

Król izraelski zgromadził więc proroków w liczbie około czterystu mężów i zapytał ich: Czy mam wyruszać na wojnę pod Ramot Gileadzkie, czy też mam tego zaniechać? A oni odpowiedzieli: Wyrusz, a Pan wyda je w rękę króla. Lecz Jehoszafat zapytał: Czy nie ma tutaj jeszcze jakiegoś proroka Pana, abyśmy i jego zapytali? Król izraelski odpowiedział Jehoszafatowi: Jest jeszcze jeden mąż, przez którego moglibyśmy zapytać się Pana, lecz ja go nienawidzę, gdyż nie zwiastuje mi nigdy nic dobrego, a tylko zło. Jest to Micheasz, syn Jimli. A Jehoszafat rzekł: Niech król tak nie mówi. Wtedy król izraelski zawołał jednego z dworzan i rzekł: Sprowadź tu szybko Micheasza, syna Jimli. Król izraelski zaś i Jehoszafat, król judzki, siedzieli na swoich tronach przyodziani w szaty uroczyste na placu, naprzeciwko bramy wjazdowej do Samarii, a wszyscy prorocy prorokowali przed nimi. Jeden z nich, Sedekiasz, syn Kenaany, sporządził sobie żelazne rogi i mówił: Tak mówi Pan: Nimi będziesz bódł Aramejczyków, dopóki ich zupełnie nie wytępisz.Wszyscy też prorocy tak samo prorokowali, mówiąc: Wyrusz do Ramot Gileadzkiego, a poszczęści ci się i Pan wyda je w ręce króla.

A posłaniec, który poszedł aby przywołać Micheasza, rzekł do niego tak: Oto wszystkie wypowiedzi proroków są jednakowo pomyślnie dla króla; oby i twoje słowa były jak słowa każdego z nich: przepowiadaj dobrze. A Micheasz odpowiedział: Jako żyje Pan, że będę mówił tylko to, co mi powie Pan. A gdy przyszedł do króla, król rzekł do niego: Micheaszu, czy mamy ruszyć przeciwko Ramot Gileadzkiemu na wojnę, czy też tego zaniechać? A on odpowiedział: Wyrusz, a poszczęści ci się i Pan wyda je w ręce króla. Tedy rzekł król do niego: Ileż razy mam cię zaklinać, abyś mi nie mówił nic innego, jak tylko prawdę w imieniu Pana? Wtedy rzekł: Widziałem całego Izraela rozproszonego po górach Jak owce, które nie mają pasterza. Pan zaś rzekł: Ci nie mają pana, Niechaj każdy wraca do swego domu w pokoju.

Wtedy król izraelski rzekł do Jehoszafata: Czy nie mówiłem ci, że ten nie zwiastuje mi nic dobrego, a tylko złe? On zaś rzekł: Słuchaj przeto słowa Pańskiego: Widziałem Pana siedzącego na swoim tronie, a cały zastęp niebieski stał przy nim, po jego prawicy i po lewicy. A Pan rzekł: Kto zwiedzie Achaba, aby wyruszył i poległ w Ramot Gileadzkim? I jeden mówił to, a drugi owo. Wtedy wystąpił Duch i stanął przed Panem, i rzekł: Ja go zwiodę. A Pan rzekł do niego: W jaki sposób? A on odpowiedział: Wyjdę i stanę się duchem kłamliwym w ustach wszystkich jego proroków. Wtedy On rzekł: Tak, ty go zwiedziesz, ty to potrafisz. Idź więc i uczyń tak! Otóż teraz włożył Pan ducha kłamliwego w usta tych wszystkich twoich proroków; Pan zapowiedział tobie nieszczęście. Wtedy przystąpił Sedekiasz, syn Kenaana, i uderzył Micheasza w policzek, mówiąc: Jak to? Więc Duch Pana odszedł ode mnie, aby mówić przez ciebie? A Micheasz rzekł: Przekonasz się o tym w tym dniu, kiedy będziesz biegał z izby do izby, aby się ukryć.

Wtedy król izraelski rzekł: Zabierz Micheasza i zaprowadź go z powrotem do Amona, dowódcy miasta, i do Joasza, syna królewskiego, i powiedz im: Tak mówi król: Osadźcie go w więzieniu i żywcie go skąpo chlebem i wodą, dopóki nie wrócę szczęśliwie. Micheasz zaś rzekł: Jeżeli ty szczęśliwie powrócisz, to Pan nie mówił przeze mnie. I dodał jeszcze: Słuchajcie tego wszyscy ludzie! [1Krl 22,6-28].

Z podobnym dwugłosem prorockim spotykamy się w Księdze Jeremiasza, na okoliczność zbliżającej się wówczas niewoli babilońskiej. Bóg zapowiedział tę niewolę, a mimo to wielu proroków głosiło, że do niej nie dojdzie. Tak mówi Pan Zastępów: Nie słuchajcie słów proroków, którzy wam prorokują, oni was tylko mamią, widzenie swojego serca zwiastują, a nie to, co pochodzi z ust Pana! Ustawicznie mówią do tych, którzy gardzą słowem Pana: Pokój mieć będziecie. A do tych wszystkich, którzy kierują się uporem swojego serca, mówią: Nie przyjdzie na was nic złego [Jr 23,16-17]. 

Po uprowadzeniu Judejczyków do Babilonii uaktywnili się prorocy tym razem ogłaszający rychły koniec niewoli, podczas gdy Bóg zapowiedział, że potrwa ona siedemdziesiąt lat. Gdyż tak mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: Niechaj was nie zwodzą wasi prorocy, którzy są wśród was, ani wasi wróżbici, i nie słuchajcie waszych snów, które się wam śnią. Albowiem oni kłamliwie wam prorokują w moim imieniu, nie posłałem ich - mówi Pan [Jr 29,8-9].

Rozmijanie się wielu proroków z prawdą nie dotyczyło wyłącznie czasów Starego Przymierza. Mówi o nich również Nowy Testament. I powstanie wielu fałszywych proroków, i zwiodą wielu [Mt 24,11]. Zjawisko prorockiego dwugłosu to także problem współczesnego Kościoła. Pamiętam proroctwa sprzed lat, ogłaszające przebudzenie duchowe oraz ogromny wpływ niektórych wybranych środowisk i ludzi na sytuację w Polsce. Po kilku dekadach widać jak na dłoni, że nijak mają się one do rzeczywistości. Mało kto wyciąga jednak z tego wnioski, a przecież Biblia udziela wyraźnej wskazówki: A jeśli powiesz w swoim sercu: Po czym poznamy słowo, którego Pan nie wypowiedział? Jeżeli słowo, które wypowiedział prorok nie w imieniu Pana, nie spełni się i nie nastąpi, jest ono słowem, którego Pan nie wypowiedział, lecz w zuchwalstwie wypowiedział je prorok; więc nie bój się go [5Mo 18,21-22]. Nie trać też już czasu na ponowne słuchanie takiego proroka - chciałoby się dopowiedzieć.

Ostatni rok stał się sceną najświeższej aktywności rozmaitych proroków. Część z nich zapowiada koniec pandemii, powrót do tzw. normalności i wspaniałe czasy nowych możliwości dla ludu Bożego na ziemi. Inni ogłaszają, że już rozpoczęła się era antychrysta. Wzywają, aby nie przyjmować szczepionki i nie podporządkowywać się rozporządzeniom władzy, gdyż nie pochodzi ona od Boga. Nie ufam ani jednym, ani drugim. Nie będę karmił się złudzeniami optymistycznych wizji przyszłości. Nie poddam się też przepowiedniom czarnowidzów. Jestem i pragnę pozostać człowiekiem Biblii. A jaką przyszłość ona mi ogłasza?

Biblia tj. Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu dobitnie świadczy, że zarówno losy całego świata, jak i każdego poszczególnego człowieka, są w rękach Wszechmogącego Boga. Na bezbożny świat nieuchronnie nadchodzi sąd Boży. Kto chce być zbawiony, ten powinien uwierzyć w Syna Bożego i całkowicie podporządkować się wezwaniom ewangelii Chrystusowej. 

Jak powinienem - jako chrześcijanin - ukierunkować moją aktywność w tych dniach? Jezus powiedział: Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi. Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je przestrzegać wszystkiego, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata [Mt 28,18-20]. 

Do zbawienia nie jest potrzebne zrozumienie wszystkiego, co dzieje się na świecie. Nie wasza to rzecz znać czasy i chwile, które Ojciec w moc y swojej ustanowił, ale weźmiecie moc Ducha Świętego, kiedy zstąpi na was, i będziecie mi świadkami w Jerozolimie i w całej Judei, i w Samarii, i aż po krańce ziemi [Dz 1,7-8]. Potrzebne jest oddanie serca Jezusowi Chrystusowi. Konieczne jest nowe narodzenie, opamiętanie z grzechów, chrzest, napełnienie Duchem Świętym i życie w posłuszeństwie Słowu Bożemu.

Znam swoje miejsce w szeregu. Trzeba mi trwać w społeczności z Bogiem poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa. Mam pielęgnować społeczność z Panem Jezusem i codziennie chodzić w Duchu Świętym. Trzeba mi uświęcać moje własne życie ale też składać innym ludziom świadectwo o Jezusie, aby ich przyprowadzić do posłuszeństwa ewangelii Chrystusowej. Nic na świecie i w moim osobistym życiu nie stanie się bez woli Bożej lub bez Jego przyzwolenia. Gdy jestem pojednany z Bogiem i trwam w posłuszeństwie Słowu Bożemu, to jestem bezpieczny. Mogę spać spokojnie.

Większość współczesnych proroków zdaje się koncentrować uwagę wierzących na utrzymaniu zdrowia i życia doczesnego oraz na wyjaśnianiu tego, co obecnie dzieje się na świecie. Tymczasem Biblia podkreśla potrzebę i wyższość troski o życie wieczne. Jezus powiedział: Kto stara się zachować życie swoje, straci je, a kto straci życie swoje dla mnie, znajdzie je [Mt 10,39]. Pochwałą ludzi wierzących w niebie jest to, że nie pokochali też swego życia na tyle, by cofnąć się w obliczu śmierci [Obj 12,11]. 

Zborowi w Filadelfii Chrystus Pan powiedział: Ponieważ zachowałeś nakaz mój, by przy mnie wytrwać, przeto i Ja zachowam cię w godzinie próby, jaka przyjdzie na cały świat, by doświadczyć mieszkańców ziemi [Obj 3,10]. Widać zatem, że Pan potrafi uchronić pobożnych w czasie próby, a bezbożnych zachować dla ukarania w dniu sądu [1Pt 2,9].

Dzięki niech będą Bogu za Biblię. Gdy ją czytamy i rozważamy z modlitwą, nie potrzebujemy gorączkowego przeszukiwania Internetu w celu poznania woli Bożej dla naszego życia. Nie szukamy pociechy ani oparcia w pozabiblijnych objawieniach. Wystarcza nam Słowo Boże, które trwa na wieki.

09 stycznia, 2021

Czas wydorośleć!

Każdego nawracającego się do Boga człowieka w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE nauczamy, że rozpoczyna się w nim proces duchowego wzrostu. Stwarzając wszystkim możliwość trwania w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42] zachęcamy: Jako nowo narodzone niemowlęta zapragnijcie niesfałszowanego, duchowego mleka. Dzięki niemu będziecie mogli rozwijać się dla zbawienia [1Pt 2,2]. Wskazujemy przy tym, że podstawowymi warunkami prawidłowego rozwoju duchowego jest codzienne czytanie Biblii, modlitwa, regularne uczestnictwo w nabożeństwach i składanie świadectwa o Jezusie.

Trzeba tu dodać, że każdy chrześcijanin osobiście odpowiada przed Bogiem za to, jak wzrasta duchowo. W świetle nauki apostolskiej, która mówi: z bojaźnią i ze drżeniem zbawienie swoje sprawujcie. Albowiem Bóg to według upodobania sprawia w was i chcenie, i wykonanie [Flp 2,12-13] widzimy, że zbawienie jest darem od Boga do zastosowania przez człowieka. Bezpośrednio więc przed Bogiem każdy z nas będzie odpowiadać, jak z okazanej nam łaski skorzystał. Skoro dar zbawienia jest nie tylko wspaniałym wyróżnieniem ale także wielkim zadaniem człowieka, to w jaki sposób my ujdziemy cało, lekceważąc tak wyjątkowy dar — zbawienie? [Hbr 2,3], pyta Słowo Boże.

Obserwujemy, że - niestety - z różnym skutkiem ów proces dojrzewania w poszczególnych przypadkach przebiega. Mamy w naszym gronie braci i siostry, którzy naprawdę przejęli się sprawą swojego zbawienia. Troszczą się, w tym trwają, żeby ich postępy były widoczne dla wszystkich [1Tm 4,15]. I tak jest. Inni niestety przez całe lata niby zawsze się uczą, a nigdy do poznania prawdy dojść nie mogą [2Tm 3,7]. Wciąż mają ten sam zestaw pytań i wątpliwości. Obserwując ich zastój duchowy chciałoby się natchnionym tekstem powiedzieć: Biorąc pod uwagę czas, powinniście być nauczycielami, tymczasem znowu potrzeba wam kogoś, kto by was uczył elementarnych zasad, zawartych w wyroczniach Boga. Potrzebujecie mleka, a nie pokarmu stałego [Hbr 5,12].

Zachowując świadomość, że jako sługa Słowa Bożego odpowiedzialny za nauczanie w zborze poniosę surowszy wyrok [Jk 3,1], odczuwam wewnętrzne przynaglenie, aby uprzytomnić każdemu, że nie będę odpowiadać przed Bogiem za niczyje lenistwo duchowe, opieszałość, nieposłuszeństwo i bagatelizowanie sprawy jego wzrostu. Nie będzie też moim zadaniem, aby komukolwiek mówić, co powinien zrobić, gdy stanie w obliczu jakiejś osobistej próby. Czas więc wydorośleć! Żaden ojciec nie idzie z córką lub synem na ich egzamin maturalny. Są chwile, gdy trzeba już samodzielnie odpowiadać na postawione nam pytania. Taki czas szybko nadchodzi dla każdego z nas.

Jeśli chodzi o was, pozostawajcie przy tym, co usłyszeliście na początku. Jeżeli pozostaniecie przy tym, co usłyszeliście na początku, to pozostawać będziecie również w Synu oraz w Ojcu. A łączy się z tym obietnica, którą sam nam złożył — życie wieczne. To wam napisałem na temat tych, którzy próbują was zwieść. Jeśli zaś chodzi o was, to namaszczenie, które otrzymaliście od Niego, pozostaje w was i nie ma potrzeby, aby was ktoś uczył. Jego namaszczenie poucza was o wszystkim. Ono też jest prawdziwe. Nie ma nic wspólnego z kłamstwem. I jak was pouczyło, tak w nim trwajcie. A teraz, dzieci, trwajcie w Nim, abyśmy, gdy się ukaże, mogli śmiało wyjść Mu naprzeciw i w czasie Jego przyjścia nie zostali przez Niego zawstydzeni [1Jn 2,24-28].

Pomyślmy, jakich pytań byśmy się bali, gdyby ktoś nagle postawił je nam dzisiaj? Wyłączmy telewizor, telefon, zniknijmy z Internetu. Weźmy Biblię do ręki i z modlitwą znajdźmy na te pytania prawidłową, pewną odpowiedź. W porę przygotujmy się do osobistego egzaminu. Tak zachowują się ludzie dojrzali duchowo. Duch Święty z pewnością nas wspomoże.

07 stycznia, 2021

Dlaczego jesteśmy tak podzieleni?

Czytanie Biblii w zmieniających się realiach społecznych może być okazją do nowego, szerszego spojrzenia na rozważane treści. Doświadczam tego rozmyślając nad wydarzeniami opisanymi w Księdze Rodzaju. Od wczoraj moją uwagę zajmuje sprawa wieży Babel i myślę, że wnikliwa analiza duchowa fiaska jej budowy może dać wiele do myślenia także członkom chrześcijańskiego zboru. 

Oto ludzie zgrupowali się tam wokół wspólnego celu wybudowania wspaniałego miasta i monumentalnej wieży. Wszyscy ludzie byli jednego języka i jednej mowy. Gdy zaś przyszli ku wschodowi, napotkali równinę w ziemi Sinear i na niej zamieszkali. I powiedzieli do siebie: "Weźmy się do wyrobu i wypalania cegieł". A cegła ta winna im zastąpić kamień, smoła ziemna winna im zastąpić wapno. I powiedzieli jeszcze do siebie: "Zbudujmy miasto i wieżę, której szczyt będzie w niebiosach, i uczyńmy sobie sławę, abyśmy się nie mogli rozproszyć po całej ziemi" [1Mo 11,1-4 KUL].

Obraz wydaje się być dość oczywisty. Jakaś duża, postępowa grupa ludzi przesiedliła się i zapoczątkowała projekt, który miał im zagwarantować sławę i trwały sukces. Byli tak pewni swego, że nawet nie poprosili Boga o błogosławieństwo. Wysokie mniemanie o sobie tych ludzi uniemożliwiło im jednak pełną realizację ich własnego pomysłu. Przecież pyszne serca nie pozwolą na długą i zgodną współpracę. Szybko zaczęli się boczyć jedni na drugich i od siebie separować. Oddzielenie doprowadziło do tego, że przestali się dogadywać. Stracili wspólny język.

Wcześniej byłem gotów myśleć, że powodem ich fiaska była uprzednia ingerencja Boga, który zakłócił im wspaniałą współpracę i popsuł całą robotę. Tak w pierwszym odczuciu to rozumiałem, chociaż czułem, że z tym moim myśleniem coś jest nie tak, bo nie pasowało mi ono do charakteru i całościowego obrazu Boga objawionego w Piśmie Świętym. Dzisiaj dostrzegam nową warstwę znaczeniową natchnionego tekstu:  Jahwe zstąpił, aby zobaczyć miasto i wieżę, którą budowali synowie ludzcy. I rzekł Jahwe: "Oto wszyscy są jednym ludem i mają jedną mowę. Jeśli wykonają to rozpoczęte dzieło, to nic nie będzie później dla nich niemożliwe wykonać, cokolwiek postanowią. Zstąpmy przeto zaraz i pomieszajmy im języki, aby się nie mogli porozumiewać wzajemnie". I rozproszył ich Jahwe po całej ziemi, i zaprzestali budowy miasta [1Mo 11,5-8 KUL].

Stwarzając świat, Bóg jednocześnie uruchomił duchowe prawa nim rządzące. Przesądzają one o wszystkim, co się na świecie dzieje. Biblia mówi, że pycha chodzi przed upadkiem, a wyniosłość ducha przed ruiną [Prz 16,18]. Na zawsze i dla wszystkich Bóg ustanowił to prawem duchowym, działającym w każdych warunkach i w każdych okolicznościach. Gdy czytamy więc, że Bóg się pysznym przeciwstawia, a pokornym łaskę daje [Jk 4,6] nie należy myśleć, że Bóg osobiście monitoruje zachowanie każdego pyszałka i angażuje się w jego upadek. Grzesznicy potykają się w nieszczęściu [Prz 24,16], bo podpadają pod odwieczne prawo ustanowione przez Jahwe. To nie Bóg popsuł budowę wieży Babel. Na niepowodzenie w tym projekcie samych siebie skazali jej budowniczowie. Jak? Przez to, że rozpoczęli ją ze złych pobudek i realizowali w sposób, który wg prawa Bożego musiał skończyć się niepowodzeniem.  

Takim samym prawidłom duchowym podlegają też wspólnoty chrześcijańskie. Dlaczego niektórym z nich grozi rozpad? Powstały przecież z myślą o wspaniałych celach i sukcesach. Niestety, wyniosłość ducha i wysokie mniemanie o sobie poszczególnych członków zboru prowadzi do tego, że zaczynają się wzajemnie od siebie oddzielać. Razem obmyślili utworzenie zboru, zgodnie przystąpili do niego, lecz po jakimś czasie coś się im już w braciach i siostrach nie podoba. Zaczynają się więc oddzielać. Zamiast poddać się nauce apostolskiej: młodsi, bądźcie ulegli starszym; wszyscy zaś przyobleczcie się w szatę pokory względem siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5] unikają kontaktu z braćmi i siostrami, którzy im jakoś tam podpadli.

Ludzi napełnionych Duchem Świętym nie da się poróżnić. Ich wspólnota nie bierze się z uzgodnionych projektów, pomysłów i upodobań. Jak pierwsi chrześcijanie trwali w nauce apostolskiej i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,42] tak i oni trzymają się razem zarówno w dniach dobrych, jak i w złych. Tylko wówczas, gdy w szeregi chrześcijańskie wkradała się cielesność, trzeba było apelować: A proszę was, bracia, w imieniu Pana naszego, Jezusa Chrystusa, abyście wszyscy byli jednomyślni i aby nie było między wami rozłamów, lecz abyście byli zespoleni jednością myśli i jednością zdania [1Ko 1,10]. Oddzielanie się od zboru, choćby na krótko, albo świadczy o już istniejącym braku jedności z nim, albo grozi niechybną jej utratą.

Aktualna sytuacja wyjątkowo sprzyja nieobecności na nabożeństwach i oddalaniu się od domowników wiary. W dobie Internetu łatwo przeradza się to w uleganie urokom nauczycieli spoza zboru. W tej sytuacji z miesiąca na miesiąc coraz trudniej jest o wzajemne porozumienie. Szybko się okazuje, że bracia i siostry w wielu kwestiach nie potrafią już znaleźć wspólnego języka. Zaprzestają więc dalszego budowania zboru i się rozpraszają. 

Każda nowa inicjatywa zrodzona w duchu wieży Babel musi upaść. Wszelka roślina, której nie zasadził Ojciec niebieski, wykorzeniona zostanie [Mt 15,13].

05 stycznia, 2021

Jak uniknąć błędu w tych dniach?

Nie mnie oceniać, na ile wzmożona wśród wielu moich znajomych potrzeba ciągłego zabierania głosu na temat pandemii oraz nerwowość ich reakcji na niemal każdy głos od nich odmienny, świadczy o należytym poziomie ich wiedzy o tej chorobie i o duchowych aspektach całej sprawy. Myślę jednak, że takie bicie piany może świadczyć o faktycznej bezradności i niepewności uczestników toczącego się w Internecie sporu. Z wieloletnich obserwacji wiem, że najbardziej szczekają psy płochliwe i niepewne swego losu. Osobniki silne zachowują spokój. Czujnie i po cichu obserwują rozwój sytuacji, aby w stosownym momencie ewentualnie wkroczyć do akcji. 

Bezradność nie jest grzechem. Niejeden chrześcijanin, zwłaszcza w gąszczu sprzecznych informacji, może  popaść w konsternację i poczuć się niepewnie. W zamieszaniu nie powinien się jednak wypowiadać, ferować pochopnych wyroków ani tym bardziej, podejmować działania. Nikt mądry nie oczekuje, że będziemy czym prędzej zajmować stanowisko w sprawie, której dostatecznie nie było jeszcze możliwości należycie rozpoznać. Chęć zyskania prestiżu "proroka Bożego", który jako pierwszy w narodzie wie, co jest grane, już niejednego wyprowadziła w pole i naraziła na śmieszność.   

Gdy w obliczu jakiegoś życiowego wyzwania odczuwamy niemoc i obawiamy się, że sami sobie nie poradzimy, wówczas najmądrzej jest zwrócić się z prośbą o pomoc do kogoś, kto się dobrze zna na sprawie. Z Biblii jasno wynika, że poza widzialnym światem istnieje sfera duchowa i panujące w niej siły mają wpływ na fizyczną stronę życia. Chcąc zyskać właściwy ogląd sprawy musimy więc sięgać głębiej pod powierzchnię, przykładając do duchowych rzeczy duchową miarę [1Ko 2,13]. Nikt w naturalny sposób nie ma dostępu do takiej wiedzy. Zgodnie z nauką apostolską tę zdolność zyskujemy za sprawą Ducha Świętego. Albowiem nam objawił to Bóg przez Ducha; gdyż Duch bada wszystko, nawet głębokości Boże. Bo któż z ludzi wie, kim jest człowiek, prócz ducha ludzkiego, który w nim jest? Tak samo kim jest Bóg, nikt nie poznał, tylko Duch Boży [1Ko 2,10-11].

Wszystkim współwyznawcom Jezusa Chrystusa, moim kochanym Braciom i Siostrom w wierze serdecznie więc radzę, abyśmy wyciszyli się w tych dniach i prosili Boga o nowe napełnienie Duchem Świętym. To jest nasze najważniejsze zabezpieczenie i gwarancja pomocy w tych niepewnych czasach. Bo ci, których Duch Boży prowadzi, są dziećmi Bożymi [Rz 8,14]. Ludzie bez Ducha, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając [2Tm 3,13], stają się przyczyną coraz większego napięcia w naszych szeregach. Owszem, robią wrażenie znawców wiedzy tajemnej, lecz ich rewelacje w żaden sposób nie są nikomu pomocne. 

Na złe czasy potrzebujemy nie tyle większej ilości 'ekspertów', którzy surfując po Internecie zdają się wiedzieć wszystko i o wszystkim, co bardziej potrzeba nam mężczyzn i kobiet pełnych Ducha Świętego! Dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18]. Dzięki Duchowi Świętemu pierwsi chrześcijanie dobrze wiedzieli co i jak należy robić. Ale to namaszczenie, które od niego otrzymaliście, pozostaje w was i nie potrzebujecie, aby was ktoś uczył; lecz jak namaszczenie jego poucza was o wszystkim i jest prawdziwe, a nie jest kłamstwem, i jak was nauczyło, tak w nim trwajcie [1Jn 2,27].

Wspomagani przez Ducha Świętego i pod Jego stałym kierownictwem damy radę stawić czoła każdemu wyzwaniu. Jak podsądny, gdy ma obok siebie dobrego adwokata, nie musi się martwić o to, jak się zachować w sądzie, tak i my pod opieką Ducha Świętego (gr. Parakletos = przywołany na pomoc, Jn 14,26) w każdej sytuacji postąpimy jak trzeba.

03 stycznia, 2021

Duchowa anosmia

Sporo osób na całym świecie w tych miesiącach doznaje objawów anosmii - czyli całkowitej utraty węchu. Nic nam wówczas ani nie pachnie, ani nie śmierdzi. Zarówno woń przyjemna jak i przykra staje się całkowicie obojętna dla naszych zmysłów. Powodów takiego schorzenia bywa wiele. Jedną z popularnych ostatnio przyczyn okresowej niemożności odczuwania zapachów jest wirusowe zakażenie górnych dróg oddechowych.

Zmysł powonienia jest wspaniałym i bardzo potrzebnym narzędziem, w które Bóg wyposażył organizm człowieka. Nie miejsce tu na objaśnianie jego działania. Wystarczy powiedzieć, że dzięki niemu zarówno doznajemy szeregu przyjemnych wrażeń, jak również unikamy wielu niebezpieczeństw. Rozkoszujemy się setkami oszałamiających zapachów ale też wyczuwając np. woń spalenizny lub szkodliwych dla zdrowia chemikaliów, rozpoznajemy zagrożenie i możemy w porę oddalić się z niebezpiecznego miejsca. 

W stwierdzeniu: I stworzył Bóg człowieka na swój obraz, stworzył go na obraz Boga [1Mo 1,27] niewątpliwie chodzi także o cudowną zdolność rozpoznawania zapachów i delektowania się nimi. Gdy po zakończeniu potopu Noe złożył Bogu ofiarę, czytamy, że poczuł Pan miłą woń. Rzekł tedy Pan w sercu swoim: Już nigdy nie będę przeklinał ziemi z powodu człowieka [1Mo 8,21]. Sprawianie Panu miłej woni stało się potem nieodłączną częścią służby ofiarniczej ludu Bożego. Przyjemny zapach ofiar był do tego stopnia ważny, że Bóg polecił ustawić w tym celu specjalny ołtarz w Przybytku, a receptura spalanego na nim kadzidła została ściśle zastrzeżona. A kadzidła, które sporządzisz według tego składu, nie sporządzajcie dla siebie. Dla ciebie będzie to święte, poświęcone tylko dla Pana. Ktokolwiek by takie sporządził i używał jako pachnidła, zostanie wytracony ze swojego ludu [2Mo 30,37-38].

Starotestamentowa służba ofiarnicza w pełni znalazła już swoje spełnienie w jednej, doskonałej ofierze Baranka Bożego, Jezusa Chrystusa. Wonność ofiary Syna Człowieczego wypełniła niebo i całkowicie uśmierzyła gniew Boży w stosunku do osób, które uwierzyły w Jezusa Chrystusa. Dzisiaj prawdziwy Kościół nie spala już Bogu fizycznego kadzidła, bo w ten sposób umniejszałby wystarczalności tej jedynej, złożonej raz na zawsze, ofiary Chrystusa. Teraz przez nas rozchodzi się wonność poznania Bożego po całej ziemi; zaiste, myśmy wonnością Chrystusową dla Boga wśród tych, którzy są zbawieni i tych, którzy są potępieni [2Ko 2,14-15]. Nasze życie w ciele na wzór Syna Bożego stało się przyjemną wonią dla Boga. Najwyraźniej są nią również nasze modlitwy, skoro każda z niebiańskich postaci trzyma tam przed Bogiem złotą czaszę pełną wonności; są to modlitwy świętych [Obj 5,8].

Stworzeni na obraz Boży niemal na każdym kroku korzystamy ze zmysłu powonienia. Dzięki niemu unikamy spożywania niezdrowych dla nas pokarmów i wdychania trujących wyziewów. Zdolność wyczuwania woni ma dla człowieka kapitalne znaczenie także w rozumieniu duchowym. Zdrowy i prawidłowo rozwijający się wewnętrzny człowiek szybko wyczuwa woń 'duchowego wilka', gdy taki pojawi się w stadzie Bożym. Duchowy człowiek nie nałyka się też sfałszowanego i zatrutego pokarmu. Jeśli nawet coś połknie przez nieuwagę, to szybko odrzuci złą naukę. Nabierze do niej 'jadłowstrętu' i całymi latami jej przykrą woń będzie już wyczuwał na kilometr.

A co, gdy chrześcijanin rozchoruje się na duchową anosmię? Wtedy koniecznie powinien trzymać się blisko braci i sióstr zdrowych duchowo. Z powodu braku duchowego węchu może i przez jakiś czas będzie popełniał błędy, ale na pewno ocaleje i wróci do zdrowia. Dlatego każdemu z nas trzeba trwać we wspólnocie Kościoła. 

02 stycznia, 2021

Po co protestować, skoro tak się stać musi

W obecnej sytuacji dość liczne grono kaznodziejów i pastorów skoncentrowało swoją aktywność na wskazywaniu, że wprowadzone rygory sanitarne oraz szczepienia na covid-19 są wynikiem zakulisowej zmowy złych ludzi i szkodzą społeczeństwu. Autorzy i propagatorzy rozmaitych teorii na ten temat wzywają chrześcijan do wyrażenia sprzeciwu wobec ograniczających wolności obywatelskie rozporządzeń rządowych. Słyszę, że niektórzy z nich mają pretensje, że zamiast dołączyć do ich głosu, przemilczamy sprawę. Gotowi są nawet zarzucać nam duchową ślepotę lub tchórzostwo.

Jeżeli rzeczywiście rozpoczynające się szczepienia antycovidowe są wstępną fazą przygotowywania ludności do przyjmowania znaku bestii, bez którego nie można będzie kupować ani sprzedawać, jeżeli w tych dniach świat wchodzi w realia wydarzeń końca świata, przedstawionych w księdze Objawienia św. Jana, to jaki sens ma protestowanie przeciwko tym wydarzeniom? Czyżby wspomniani pastorzy i kaznodzieje chcieli odwrócić losy świata, zapowiedziane przez Słowo Boże? 

Gdy w chwili aresztowania Jezusa, Piotr apostoł w obronie Mistrza sięgnął po miecz, usłyszał: Czy myślisz, że nie mógłbym prosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz więcej niż dwanaście legionów aniołów? Ale jak by wtedy wypełniły się Pisma, że tak się stać musi? [Mt 26,53-54]. Jak protestowanie przeciwko aresztowaniu Jezusa nie miało duchowego sensu, tak i dzisiejsze nawoływanie do sprzeciwu wobec wprowadzonych rygorów - z punktu widzenia Biblii - można porównać do próby zawracania biegu Wisły, bo musi się to stać, ale to jeszcze nie koniec [Mt 24,6]. Owszem, mamy w Biblii parę sytuacji, gdy Boży ludzie poprzez wstawienniczą modlitwę uśmierzali gniew Boży i doprowadzali do tego, że Bóg odstępował od wykonania zamierzonej kary. Sądu nad bezbożnym światem do takich przypadków jednak nie można zaliczać. 

Widzę, co się dzieje na świecie. Jako sługa Słowa Bożego mam w tej sytuacji jasno określone, wyznaczone praktyką apostolską, zadanie: W dniach, które mają się ku końcowi, mam głosić ludziom ewangelię. Podobnie jak apostoł Piotr, który składał świadectwo i napominał ich, mówiąc: Ratujcie się spośród tego pokolenia przewrotnego [Dz 2,40], tak i ja chcę wykorzystać powagę tych dni, aby wskazywać ludziom drogę ratunku przed nadchodzącym gniewem Bożym. Niezależnie od dalszego rozwoju wydarzeń na świecie, każdego dnia tysiące osób kończy swój bieg życia i przechodzi do wieczności. Teraz się rozstrzyga, gdzie ich dusze trafią na wieki wieków.

Niech nikt nie próbuje wciągać mnie w protestowanie przeciwko czemuś, o czym moja Biblii mi mówi, że i tak się stać musi. Raczej zapraszam do zapoznania się po kolei z moimi siedmioma wpisami z grudnia 2020 roku pod wspólnym tytułem: Co robić, aby się uratować? Bo ten, kto narodzi się na nowo i zwiąże swój los z Jezusem Chrystusem, choćby i umarł, żyć będzie [Jn 11,25].