Wyobraźmy sobie, że oto zostaliśmy zaproszeni na uroczystą kolację wydawaną na okoliczność zwycięstwa prezydenta w kolejnych wyborach. Wybierając się wszakże do prezydenckiej rezydencji nie skupiamy się na tym, jak moglibyśmy uczcić tam jego osiągnięcia. Nie idziemy, żeby sprawić przyjemność prezydentowi zanosząc mu jakiś miły prezent. Nie planujemy wygłaszać tam choćby kilku słów pochwały dla jego osiągnięć i zasług. Każdy z nas myśli o tym, żeby coś tam ugrać dla siebie. Wiemy oczywiście, że kolacja zadedykowana jest prezydentowi. Lecz on nie będzie w centrum naszej uwagi. Weźmiemy udział w tej imprezie dlatego, że stanowi ona dla nas dobrą okazję do załatwienia własnych interesów. Pytam: Czy coś takiego jest w porządku w stosunku do prezydenta?
Przez całą kadencję prezydent urzędował. Codziennie załatwiał ludzkie sprawy. Można było umówić się na spotkanie z nim i przedłożyć mu swoje problemy. Dowolnego dnia w tygodniu można było do niego zadzwonić i opowiedzieć mu o sobie. Można też było prosić innych współpracowników prezydenta, aby wstawili się za nami i pomogli nam do niego dotrzeć, Uroczysta kolacja na cześć prezydenta nie jest miejscem do załatwiania swoich prywatnych spraw.
Nabożeństwo chrześcijańskie odbywa się ku chwale i czci naszego Zbawiciela i Pana, Jezusa Chrystusa. Lud Boży co siódmy dzień zgromadza się, aby złożyć hołd Bogu i oddać Mu chwałę. Chrystus Pan jest w centrum uwagi! Już na kilka dni przed nabożeństwem chrześcijanie mają to na uwadze, aby jak najlepiej włączyć się w uwielbianie Boga. Zgromadzeni ludzie myślą tylko o tym, żeby powiedzieć Panu Jezusowi coś miłego. Żeby docenić i uwypuklić Jego osiągnięcia. Podziękować Bogu za miniony tydzień, pełen Jego łaski. Czy tak? Czy Bóg godzien jest tego, aby Jego lud ten jeden dzień w tygodniu w całości poświęcił Jemu?
Lecz oto idący na nabożeństwo chrześcijanie myślą o sobie. Idą, bo chcą tam osobiście skorzystać i coś z niego wynieść. Decydują się na udział w zgromadzeniu, bo oczekują, że ktoś będzie ich budował, chwalił, pocieszał, motywował i ogólnie poprawiał im samopoczucie. Najlepiej by było, żeby podczas nabożeństwa ktoś imiennie się o nich pomodlił. Po to przecież poświęcają swój czas w niedzielę. Owszem, gotowi są śpiewać i słuchać, ale tylko wówczas, gdy odnoszą z tego jakąś korzyść osobistą. Pytam: Czy coś takiego jest w porządku w stosunku do Boga?
Każdego dnia Pan dźwiga nasze ciężary. Codziennie mamy dostęp do Niego, aby przedkładać Mu nasze sprawy. W każdy powszedni dzień możemy przystępować z ufną odwagą do Jego tronu łaski. Możemy też w modlitwie bez ograniczeń wstawiać się za siebie nawzajem. Niedziela natomiast jest dniem poświęconym Panu!
Oto, co mówi Biblia na ten temat: Jeżeli powstrzymasz swoją nogę od bezczeszczenia sabatu, aby załatwiać swoje sprawy w moim świętym dniu, i będziesz nazywał sabat rozkoszą, a dzień poświęcony Panu godnym czci, i uczcisz go nie odbywając w nim podróży, nie załatwiając swoich spraw i nie prowadząc pustej rozmowy, wtedy będziesz się rozkoszował Panem, a Ja sprawię, że wzniesiesz się ponad wyżyny ziemi, i nakarmię cię dziedzictwem twojego ojca, Jakuba, bo usta Pana to przyrzekły [Iz 58,13-14].
Na niedzielne nabożeństwo idziemy czcić, wychwalać i uwielbiać naszego Boga i Pana, Jezusa Chrystusa. Nastawiamy się na słuchanie Słowa Bożego. Całą uwagę skupiamy na Nim, a nie na sobie. Liczy się nie to, co my z nabożeństwa będziemy mieli, lecz to co z naszego zgromadzenia będzie miał Bóg! Weźmy to - proszę - pod uwagę, idąc jutro na nabożeństwo.
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
27 października, 2018
19 października, 2018
Jak zyskać względy u Boga?
W tych dniach codziennie ktoś stara się nam przypodobać i zyskać nasz głos w wyborach samorządowych. Tymczasem trwają wybory o niebo ważniejsze. Każdego dnia Bóg wybiera sobie ludzi, których ostatecznie chce mieć w Królestwie Bożym. Nie wy mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was, abyście szli i owoc wydawali i aby owoc wasz był trwały, by to, o cokolwiek byście prosili Ojca w imieniu moim, dał wam [J 15,16]. Być w drużynie Syna Bożego - to prawdziwy zaszczyt i wieczna chwała. Jak więc zyskać względy u Boga i być Jego wybrańcem?
Absolutnie elementarnym i koniecznym warunkiem podobania się Bogu jest wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Tylko w Jezusie i poprzez Jezusa możemy znaleźć upodobanie w oczach Bożych. Bez całkowitego oddania serca Chrystusowi Panu nic się u Boga nie liczy. Żaden nasz trud, żadne osiągnięcia, nic nie będzie miało znaczenia, jeśli nie jest powiązane z wiarą w Jezusa Chrystusa. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [J 3,36]. Bóg wybiera sobie ludzi tylko w ten jeden sposób. Gdy zaś już w Jezusa Chrystusa uwierzymy i On jest naszym Zbawicielem i Panem, to z tej wiary wynika wielka potrzeba serca, aby podobać się Bogu praktycznie i na co dzień. Oto krótki przegląd postaw gwarantujących upodobanie w Bożych oczach:
1. Posłuszeństwo Słowu Bożemu. Od zawsze ludzie myślą, że można przypodobać się Bogu poprzez złożenie Mu jakiejś ofiary. Tymczasem Biblia mówi: Czy takie ma Pan upodobanie w całopaleniach i w rzeźnych ofiarach, co w posłuszeństwie dla głosu Pana? Oto: Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie lepsze niż tłuszcz barani [1Sm 15,22].
2. Miłosierdzie, prawość i sprawiedliwość. Nie ma lepszego sposobu na zyskanie względów u Boga, ponad to, ażeby być podobnym do Niego. Wiem też, o Boże mój, że Ty badasz serce i masz upodobanie w prawości [1Kn 29,17]. Lecz kto chce się chlubić, niech się chlubi tym, że jest rozumny i wie o mnie, iż Ja, Pan, czynię miłosierdzie, prawo i sprawiedliwość na ziemi, gdyż w nich mam upodobanie - mówi Pan [Jr 9,23].
3. Bojaźń Boża i zaufanie do Boga. Pan ma upodobanie w tych, którzy się go boją, którzy ufają łasce jego [ Ps 147,11]. Bog patrzy na serce człowieka. Gdy widzi w nim respekt i cześć dla Niego, to wspiera takiego człowieka. Nigdy nie zostawia na lodzie nikogo, w kim zauważą szczerą bojaźń i zaufanie do Boga. Wspiera tego, którego droga mu się podoba [Ps 37,23].
4. Nawrócenie do Boga. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo zgrzeszyli, gdy tylko zaczynamy wstawać, gdy przepraszamy Boga i żałujemy swoich grzechów, zyskujemy upodobanie w Jego oczach. Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył? [Ez 18,23].
5. Wspieranie służby Bożej. Zbór w Filippi, wspierając materialnie apostoła Pawła, spodobał się Bogu. Poświadczam zaś, że odebrałem wszystko, nawet więcej niż mi potrzeba; mam wszystkiego pod dostatkiem, otrzymawszy od Epafrodyta wasz dar, przyjemną wonność, ofiarę mile widzianą, w której Bóg ma upodobanie [ Flp 4,18]. Zasadniczo rzecz biorąc, w okresie Nowego Przymierza Bóg działa poprzez zbory Boże. Potrzebują one ofiarności swoich członków, aby ośrodki pracy Pańskiej były należycie zaopatrzone.
6. Posłuszeństwo rodzicom. Względy u Boga możemy zyskać już od najwcześniejszych lat życia. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim; albowiem Pan ma w tym upodobanie [Kol 3,20]. Posłuszeństwo ojcu i matce, chociaż dotyczy lat dziecięcych, ma skutki na całe życie. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci sie dobrze działo i abyś długo żył na ziemi [Ef 6,2-3].
7. Zawarcie związku małżeńskiego. Kto znalazł żonę, znalazł coś dobrego i zyskał upodobanie u Pana [Prz 18,22]. Jak to rozumieć? Biblia mówi, że sam Bóg wziął sobie Izraela za małżonkę. Chrystus Pan jest Oblubieńcem Kościoła, za który oddał swoje życie. Wielu mężczyzn nie chce się żenić, bo to wymaga poświęcenia i ustawicznego zapierania się samego siebie. Mężczyzna, który bierze na siebie odpowiedzialność za żonę i zakłada rodzinę, zyskuje upodobanie w oczach Bożych, bo jest w tym pierwiastek Chrystusowej miłości i oddania.
Podsumowując powyższe wskazówki Słowa Bożego, chcę wskazać trzy główne kierunki zyskiwania względów u Boga.
Po pierwsze, wierz w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i miłuj Go z całego serca. Bóg Ojciec miłuje Syna. Każdy więc, u kogo Ojciec zobaczy podobne nastawienie serca do Jezusa, zyskuje względy u Boga. Miłuj Pana Jezusa. Zabiegaj o pełnię Ducha, który Go objawia. Rozsławiaj Jezusa. Czyń wszystko dla chwały Bożej! Na pewno znajdziesz w ten sposób upodobanie w oczach Bożych.
Po drugie, miłuj zbór Pański. Respektuj zbór jako Ciało Chrystusowe. Dbaj o dobre imię zboru. Broń zboru i trwaj wiernie w jego społeczności. Wspieraj zbór swoją obecnością, zaangażowaniem serca i rąk, modlitwą i finansowo. Czyniąc tak stajesz się jak Chrystus w Jego trosce o Kościół. Bez wątpienia podobasz się Bogu.
Po trzecie, nastaw życie na Królestwo Boże. W ten sposób będziesz mieć taką samą, co Bóg, wizję przyszłości. Będziesz praktycznie wyrażać wiarę w Jezusa Chrystusa, który przyjdzie powtórnie na ziemię, aby osądzić ten świat i ustanowić tu Królestwo, któremu nie będzie końca. Szukając przede wszystkim Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, zyskasz upodobanie w oczach Bożych.
Absolutnie elementarnym i koniecznym warunkiem podobania się Bogu jest wiara w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Tylko w Jezusie i poprzez Jezusa możemy znaleźć upodobanie w oczach Bożych. Bez całkowitego oddania serca Chrystusowi Panu nic się u Boga nie liczy. Żaden nasz trud, żadne osiągnięcia, nic nie będzie miało znaczenia, jeśli nie jest powiązane z wiarą w Jezusa Chrystusa. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [J 3,36]. Bóg wybiera sobie ludzi tylko w ten jeden sposób. Gdy zaś już w Jezusa Chrystusa uwierzymy i On jest naszym Zbawicielem i Panem, to z tej wiary wynika wielka potrzeba serca, aby podobać się Bogu praktycznie i na co dzień. Oto krótki przegląd postaw gwarantujących upodobanie w Bożych oczach:
1. Posłuszeństwo Słowu Bożemu. Od zawsze ludzie myślą, że można przypodobać się Bogu poprzez złożenie Mu jakiejś ofiary. Tymczasem Biblia mówi: Czy takie ma Pan upodobanie w całopaleniach i w rzeźnych ofiarach, co w posłuszeństwie dla głosu Pana? Oto: Posłuszeństwo lepsze jest niż ofiara, a uważne słuchanie lepsze niż tłuszcz barani [1Sm 15,22].
2. Miłosierdzie, prawość i sprawiedliwość. Nie ma lepszego sposobu na zyskanie względów u Boga, ponad to, ażeby być podobnym do Niego. Wiem też, o Boże mój, że Ty badasz serce i masz upodobanie w prawości [1Kn 29,17]. Lecz kto chce się chlubić, niech się chlubi tym, że jest rozumny i wie o mnie, iż Ja, Pan, czynię miłosierdzie, prawo i sprawiedliwość na ziemi, gdyż w nich mam upodobanie - mówi Pan [Jr 9,23].
3. Bojaźń Boża i zaufanie do Boga. Pan ma upodobanie w tych, którzy się go boją, którzy ufają łasce jego [ Ps 147,11]. Bog patrzy na serce człowieka. Gdy widzi w nim respekt i cześć dla Niego, to wspiera takiego człowieka. Nigdy nie zostawia na lodzie nikogo, w kim zauważą szczerą bojaźń i zaufanie do Boga. Wspiera tego, którego droga mu się podoba [Ps 37,23].
4. Nawrócenie do Boga. Choćbyśmy nie wiem jak bardzo zgrzeszyli, gdy tylko zaczynamy wstawać, gdy przepraszamy Boga i żałujemy swoich grzechów, zyskujemy upodobanie w Jego oczach. Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył? [Ez 18,23].
5. Wspieranie służby Bożej. Zbór w Filippi, wspierając materialnie apostoła Pawła, spodobał się Bogu. Poświadczam zaś, że odebrałem wszystko, nawet więcej niż mi potrzeba; mam wszystkiego pod dostatkiem, otrzymawszy od Epafrodyta wasz dar, przyjemną wonność, ofiarę mile widzianą, w której Bóg ma upodobanie [ Flp 4,18]. Zasadniczo rzecz biorąc, w okresie Nowego Przymierza Bóg działa poprzez zbory Boże. Potrzebują one ofiarności swoich członków, aby ośrodki pracy Pańskiej były należycie zaopatrzone.
6. Posłuszeństwo rodzicom. Względy u Boga możemy zyskać już od najwcześniejszych lat życia. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom we wszystkim; albowiem Pan ma w tym upodobanie [Kol 3,20]. Posłuszeństwo ojcu i matce, chociaż dotyczy lat dziecięcych, ma skutki na całe życie. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci sie dobrze działo i abyś długo żył na ziemi [Ef 6,2-3].
7. Zawarcie związku małżeńskiego. Kto znalazł żonę, znalazł coś dobrego i zyskał upodobanie u Pana [Prz 18,22]. Jak to rozumieć? Biblia mówi, że sam Bóg wziął sobie Izraela za małżonkę. Chrystus Pan jest Oblubieńcem Kościoła, za który oddał swoje życie. Wielu mężczyzn nie chce się żenić, bo to wymaga poświęcenia i ustawicznego zapierania się samego siebie. Mężczyzna, który bierze na siebie odpowiedzialność za żonę i zakłada rodzinę, zyskuje upodobanie w oczach Bożych, bo jest w tym pierwiastek Chrystusowej miłości i oddania.
Podsumowując powyższe wskazówki Słowa Bożego, chcę wskazać trzy główne kierunki zyskiwania względów u Boga.
Po pierwsze, wierz w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa i miłuj Go z całego serca. Bóg Ojciec miłuje Syna. Każdy więc, u kogo Ojciec zobaczy podobne nastawienie serca do Jezusa, zyskuje względy u Boga. Miłuj Pana Jezusa. Zabiegaj o pełnię Ducha, który Go objawia. Rozsławiaj Jezusa. Czyń wszystko dla chwały Bożej! Na pewno znajdziesz w ten sposób upodobanie w oczach Bożych.
Po drugie, miłuj zbór Pański. Respektuj zbór jako Ciało Chrystusowe. Dbaj o dobre imię zboru. Broń zboru i trwaj wiernie w jego społeczności. Wspieraj zbór swoją obecnością, zaangażowaniem serca i rąk, modlitwą i finansowo. Czyniąc tak stajesz się jak Chrystus w Jego trosce o Kościół. Bez wątpienia podobasz się Bogu.
Po trzecie, nastaw życie na Królestwo Boże. W ten sposób będziesz mieć taką samą, co Bóg, wizję przyszłości. Będziesz praktycznie wyrażać wiarę w Jezusa Chrystusa, który przyjdzie powtórnie na ziemię, aby osądzić ten świat i ustanowić tu Królestwo, któremu nie będzie końca. Szukając przede wszystkim Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, zyskasz upodobanie w oczach Bożych.
07 października, 2018
Za co w tym roku dziękuję Bogu?
Od wielu już lat w pierwszą niedzielę października wraz z członkami i przyjaciółmi Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE stajemy przed Bogiem, aby w uroczysty sposób wyrazić wdzięczność Bogu za plony polskiej ziemi i za wszystkie dobrodziejstwa, którymi nas Bóg w tym roku obdarował.
Tym razem, po pierwsze - jako ojciec - szczególnie dziękuję Bogu za to, że mój syn postanowił całkowicie poświęcić się służbie duchowej. Od lat w miarę możliwości angażował się w posługę w zborze, ale teraz pozostawił karierę menadżerską w IKEA i bez żadnych warunków wstępnych w pełni postawił się do dyspozycji naszego zboru. Cieszę się, że jak niegdyś Paweł apostoł do Tymoteusza, tak dzisiaj ja, jako ojciec, mogę powiedzieć do mojego syna: Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą... [2Tm 3,10]. Jest super. Pod każdym względem mam w nim zaufanego i dobrego współpracownika.
Po drugie - jako sługa Słowa Bożego - jestem wdzięczny Bogu za kilku nowych braci, którzy w ostatnich miesiącach dołączyli do grona mężczyzn usługujących Słowem Bożym w naszym zborze. W myśl Słowa Bożego: A co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,2] od jakiegoś czasu prowadzimy w zborze warsztaty kaznodziejskie. Dzięki temu za naszą kazalnicą staje już co najmniej sześciu miejscowych braci. Jest więc komu nie tylko mnie zastąpić na wypadek wyjazdu lub choroby ale także karmić zbór coraz treściwszym pokarmem duchowym. Dziękuję Bogu za nich tym bardziej, że niektóre społeczności zmagają się z niedoborem kaznodziejów i desperacko zaczynają zapraszać do tej posługi kobiety.
Po trzecie - jako założyciel zboru - od samego początku istnienia naszej społeczności starałem się o własną, dostatecznie dużą nieruchomość, umożliwiającą zborowi nieskrępowaną i stabilną działalność w mieście. W głowie wciąż dźwięczały mi słowa: Nie użyczę snu swoim oczom i nie dam się zdrzemnąć powiekom, póki nie znajdę miejsca dla PANA... [Ps 132,4-5] Osiemnaście lat przeżyliśmy w wynajmowanych lokalach. W końcu trafiliśmy na Olszynkę. Użytkując od kilku lat dwór olszyński wciąż wyczekiwałem na tę chwilę, gdy nabędziemy go na własność. Nareszcie się doczekałem. 4 kwietnia 2018 roku zbór Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku został właścicielem całej nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37 w Gdańsku. Alleluja! Zalewa mnie fala wdzięczności Bogu i ludziom, którzy mnie wspomogli.
Zgodnie z wezwaniem Pisma Świętego - Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was [1Ts 5,18] - z sercem przepełnionym wdzięcznością dziękuję Bogu za powyższe i inne tegoroczne dobrodziejstwa.
Tym razem, po pierwsze - jako ojciec - szczególnie dziękuję Bogu za to, że mój syn postanowił całkowicie poświęcić się służbie duchowej. Od lat w miarę możliwości angażował się w posługę w zborze, ale teraz pozostawił karierę menadżerską w IKEA i bez żadnych warunków wstępnych w pełni postawił się do dyspozycji naszego zboru. Cieszę się, że jak niegdyś Paweł apostoł do Tymoteusza, tak dzisiaj ja, jako ojciec, mogę powiedzieć do mojego syna: Lecz ty poszedłeś za moją nauką, za moim sposobem życia, za moimi dążnościami, za moją wiarą... [2Tm 3,10]. Jest super. Pod każdym względem mam w nim zaufanego i dobrego współpracownika.
Po drugie - jako sługa Słowa Bożego - jestem wdzięczny Bogu za kilku nowych braci, którzy w ostatnich miesiącach dołączyli do grona mężczyzn usługujących Słowem Bożym w naszym zborze. W myśl Słowa Bożego: A co słyszałeś ode mnie wobec wielu świadków, to przekaż ludziom godnym zaufania, którzy będą zdolni i innych nauczać [2Tm 2,2] od jakiegoś czasu prowadzimy w zborze warsztaty kaznodziejskie. Dzięki temu za naszą kazalnicą staje już co najmniej sześciu miejscowych braci. Jest więc komu nie tylko mnie zastąpić na wypadek wyjazdu lub choroby ale także karmić zbór coraz treściwszym pokarmem duchowym. Dziękuję Bogu za nich tym bardziej, że niektóre społeczności zmagają się z niedoborem kaznodziejów i desperacko zaczynają zapraszać do tej posługi kobiety.
Po trzecie - jako założyciel zboru - od samego początku istnienia naszej społeczności starałem się o własną, dostatecznie dużą nieruchomość, umożliwiającą zborowi nieskrępowaną i stabilną działalność w mieście. W głowie wciąż dźwięczały mi słowa: Nie użyczę snu swoim oczom i nie dam się zdrzemnąć powiekom, póki nie znajdę miejsca dla PANA... [Ps 132,4-5] Osiemnaście lat przeżyliśmy w wynajmowanych lokalach. W końcu trafiliśmy na Olszynkę. Użytkując od kilku lat dwór olszyński wciąż wyczekiwałem na tę chwilę, gdy nabędziemy go na własność. Nareszcie się doczekałem. 4 kwietnia 2018 roku zbór Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE w Gdańsku został właścicielem całej nieruchomości przy ul. Olszyńskiej 37 w Gdańsku. Alleluja! Zalewa mnie fala wdzięczności Bogu i ludziom, którzy mnie wspomogli.
Zgodnie z wezwaniem Pisma Świętego - Za wszystko dziękujcie; taka jest bowiem wola Boża w Chrystusie Jezusie względem was [1Ts 5,18] - z sercem przepełnionym wdzięcznością dziękuję Bogu za powyższe i inne tegoroczne dobrodziejstwa.
05 października, 2018
Rozmawiajmy na bieżąco
Modlitwa dla niejednego chrześcijanina może stanowić poważny problem. Od samego początku jest on bowiem nauczany, że koniecznie powinien się modlić. Mówią mu, że bez modlitwy jego chrześcijańskie życie nie ma szans powodzenia. Z każdej strony słyszy o konieczności "cichego czasu" z Bogiem, o rozpoczynaniu dnia z modlitwą, o modlitwie przed snem i o potrzebie wcześniejszego "przemodlenia" każdej ważnej sprawy. Bombardowany jest świadectwami wielkich "modlicieli", modlącymi się całymi godzinami oraz radami, że im więcej ma do zrobienia, tym więcej powinien się modlić.
Tymczasem poranna gonitwa, praca i dojazd do niej, przedłużający się powrót z zakupami po drodze, zajęcia z dziećmi, opieka nad babcią, wizyty u lekarzy, utrzymywanie kontaktów z krewnymi i przyjaciółmi, zaangażowanie społeczne, służba w zborze, przygotowanie posiłków, sprzątanie mieszkania, wieczorne zmęczenie – to wszystko czyni modlitwę w potocznym ujęciu ciężarem bardzo trudnym do udźwignięcia. Jak znaleźć czas na modlitwę, jeśli nie jest się emerytem lub mnichem? Jak można ułożyć swoje życie modlitewne tak, aby na co dzień nie mieć w związku z nim wyrzutów sumienia?
Posłużmy się obrazem ze sfery kontaktów międzyludzkich. Kiedy relacje z niektórymi osobami są dla nas trudne, pełne pretensji i napięć? Wtedy, gdy spotkanie z nimi wymaga wcześniejszych uzgodnień i utrafienia w ich dobry humor. Gdy musimy wszystko odłożyć na bok, a i tak czujemy, że mierzą czas spędzany z nimi, aby nam potem wytknąć, jak mało go dla nich poświęcamy. Siłą rzeczy kontakt z takimi osobami jest rzadki i coraz trudniejszy... Atmosfera relacji jest zupełnie inna, gdy z kimś jesteśmy w bieżącym kontakcie. Odzywając się do siebie wzajemnie wielokrotnie w ciągu dnia, sygnalizując problemy, ciesząc się osiągnięciami i dzieląc się doświadczeniem – tworzymy zdrową, szczerą i serdeczną więź, która nie tylko nie jest dodatkowym obciążeniem naszego życia, ale która nas wręcz w tym życiu uskrzydla.
Proponuję podobne podejście do kwestii modlitwy. Bądźmy z naszym umiłowanym Zbawicielem i Panem, Jezusem Chrystusem, w kontakcie on-line. Przy każdej zmianie okoliczności odzywajmy się natychmiast, nie czekając na jakąś wyznaczoną porę. Dziesiątki razy w ciągu dnia mówmy Mu co się z nami dzieje, co myślimy i co odczuwamy. Oczywiście, mamy specjalny czas modlitwy, gdy zaszywamy się gdzieś, aby omówić z Bogiem coś ważnego i trudnego albo gdy gromadzimy się na nabożeństwie zborowym. Ażeby jednak spełniać apostolski postulat "Nieustannie się módlcie" [1Ts 5,17] trzeba nam bieżącego kontaktu z naszym Panem. Dzięki Duchowi Świętemu jest to możliwe zawsze i w każdych okolicznościach. Przy takim podejściu do modlitwy, możemy rozmawiać z Bogiem pod prysznicem lub w kuchni, w tramwaju lub za kierownicą, przy biurku lub przy taśmie produkcyjnej, robiąc zakupy czy leżąc już w łóżku. W ten sposób, nie licząc czasu modlitwy, trwamy w nieustannej modlitwie. Od razu mówimy i słuchamy, a żadna kwestia nie odkłada się na potem.
Rozmawiając na bieżąco z Bogiem nigdy nie czujemy się modlitwą obciążeni. Wręcz przeciwnie. Tak praktykowana modlitwa, wplatając się w naszą codzienną aktywność, w znaczącym stopniu poprawia nasze morale. Cieszymy się tą myślą, że On od razu wie, co przeżywamy. Jednocześnie Duch Święty udziela nam rad zgodnych z myślą Chrystusową. Dzięki temu nawet w największej burzy jesteśmy spokojni. Stajemy się ludźmi radosnymi. Nie odczuwamy osamotnienia. Nie mamy wyrzutów sumienia z powodu braku modlitwy. Jednym słowem, kontakt on-line z naszym Panem – to wspaniały sposób na modlitwę.
Tymczasem poranna gonitwa, praca i dojazd do niej, przedłużający się powrót z zakupami po drodze, zajęcia z dziećmi, opieka nad babcią, wizyty u lekarzy, utrzymywanie kontaktów z krewnymi i przyjaciółmi, zaangażowanie społeczne, służba w zborze, przygotowanie posiłków, sprzątanie mieszkania, wieczorne zmęczenie – to wszystko czyni modlitwę w potocznym ujęciu ciężarem bardzo trudnym do udźwignięcia. Jak znaleźć czas na modlitwę, jeśli nie jest się emerytem lub mnichem? Jak można ułożyć swoje życie modlitewne tak, aby na co dzień nie mieć w związku z nim wyrzutów sumienia?
Posłużmy się obrazem ze sfery kontaktów międzyludzkich. Kiedy relacje z niektórymi osobami są dla nas trudne, pełne pretensji i napięć? Wtedy, gdy spotkanie z nimi wymaga wcześniejszych uzgodnień i utrafienia w ich dobry humor. Gdy musimy wszystko odłożyć na bok, a i tak czujemy, że mierzą czas spędzany z nimi, aby nam potem wytknąć, jak mało go dla nich poświęcamy. Siłą rzeczy kontakt z takimi osobami jest rzadki i coraz trudniejszy... Atmosfera relacji jest zupełnie inna, gdy z kimś jesteśmy w bieżącym kontakcie. Odzywając się do siebie wzajemnie wielokrotnie w ciągu dnia, sygnalizując problemy, ciesząc się osiągnięciami i dzieląc się doświadczeniem – tworzymy zdrową, szczerą i serdeczną więź, która nie tylko nie jest dodatkowym obciążeniem naszego życia, ale która nas wręcz w tym życiu uskrzydla.
Proponuję podobne podejście do kwestii modlitwy. Bądźmy z naszym umiłowanym Zbawicielem i Panem, Jezusem Chrystusem, w kontakcie on-line. Przy każdej zmianie okoliczności odzywajmy się natychmiast, nie czekając na jakąś wyznaczoną porę. Dziesiątki razy w ciągu dnia mówmy Mu co się z nami dzieje, co myślimy i co odczuwamy. Oczywiście, mamy specjalny czas modlitwy, gdy zaszywamy się gdzieś, aby omówić z Bogiem coś ważnego i trudnego albo gdy gromadzimy się na nabożeństwie zborowym. Ażeby jednak spełniać apostolski postulat "Nieustannie się módlcie" [1Ts 5,17] trzeba nam bieżącego kontaktu z naszym Panem. Dzięki Duchowi Świętemu jest to możliwe zawsze i w każdych okolicznościach. Przy takim podejściu do modlitwy, możemy rozmawiać z Bogiem pod prysznicem lub w kuchni, w tramwaju lub za kierownicą, przy biurku lub przy taśmie produkcyjnej, robiąc zakupy czy leżąc już w łóżku. W ten sposób, nie licząc czasu modlitwy, trwamy w nieustannej modlitwie. Od razu mówimy i słuchamy, a żadna kwestia nie odkłada się na potem.
Rozmawiając na bieżąco z Bogiem nigdy nie czujemy się modlitwą obciążeni. Wręcz przeciwnie. Tak praktykowana modlitwa, wplatając się w naszą codzienną aktywność, w znaczącym stopniu poprawia nasze morale. Cieszymy się tą myślą, że On od razu wie, co przeżywamy. Jednocześnie Duch Święty udziela nam rad zgodnych z myślą Chrystusową. Dzięki temu nawet w największej burzy jesteśmy spokojni. Stajemy się ludźmi radosnymi. Nie odczuwamy osamotnienia. Nie mamy wyrzutów sumienia z powodu braku modlitwy. Jednym słowem, kontakt on-line z naszym Panem – to wspaniały sposób na modlitwę.
03 października, 2018
Męska odpowiedzialność za kobiety
Nie jesteśmy w stanie zatrzymać zmian cywilizacyjnych. Jedną z nich jest równouprawnienie płci. Kobiety sięgnęły po wszystko. No, może jeszcze nie rwą się do czyszczenia szamba i póki co tę rolę zostawiają mężczyznom. Jednakowoż niemal w każdej sferze życia chcą mieć dostęp do wszystkich ról. Nie potrzebują już aprobaty mężczyzn. Zagwarantowały to im świeckie prawa. Nawet w niektórych kościołach głosami mężczyzn uprawomocnione zostały już wszystkie kobiece aspiracje.
A przecież zbór chrześcijański winien być w tym świecie enklawą, gdzie panują nie ludzkie, a Boże prawa. Przecież chrześcijanie nie są z tego świata. Nie obowiązują nas trendy społeczne ani zmiany kulturowe. Nie podporządkowujemy się wzorcom tego wieku [Rz 12,2]. Nikt z nas przecież dla samego siebie nie żyje ani nie umiera. Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy, i jeśli umieramy, dla Pana umieramy. Czy więc żyjemy, czy umieramy, należymy do Niego [Rz 14,7-8]. Jako tacy całkowicie podlegamy władzy naszego Pana, Jezusa Chrystusa i w pełni jesteśmy do Jego dyspozycji. Żadne świeckie obyczaje, nawet te z pierwszego wieku po Chrystusie, nie mają prawa rozmiękczać nas w posłusznym trzymaniu się nauki Chrystusowej. Z tego oczywistego powodu niezmiennie obowiązują nas również biblijne zapisy o zachowaniu i roli kobiet w zborze.
Zacznijmy od niewiast z najbliższego otoczenia Jezusa. I stało się potem, że chodził po miastach i wioskach, zwiastując dobrą nowinę o Królestwie Bożym, a dwunastu z nim i kilka kobiet, które On uleczył od złych duchów i od chorób, Maria zwana Magdaleną, z której wyszło siedem demonów, i Joanna, żona Chuzy, zarządcy dóbr Heroda, i Zuzanna, i wiele innych, które służyły im majętnościami swymi [Łk 8,1-3]. Jezus nie odtrącał kobiet. Miały do Niego dostęp. Mogły i były Mu użyteczne. A było tam wiele niewiast, które z daleka się przypatrywały; przyszły one za Jezusem od Galilei i posługiwały mu. Wśród nich była Maria Magdalena i Maria, matka Jakuba i Józefa, i matka synów Zebedeuszowych [Mt 27,55-56]. Żadnej z nich Pan nie powołał jednak do grona Dwunastu. Nawet o Marii, matce Jezusa, nigdzie w Biblii nie czytamy, żeby miała w jerozolimskim prazborze jakąś kierowniczą funkcję.
Również w zborach powstających z dala od ziemi izraelskiej, kobiety wyraźnie podlegały przywództwu mężczyzn. Nie ma w Biblii ani jednego polecenia apostolskiego jednoznacznie świadczącego o powołaniu kobiety do prowadzenia zboru lub do nauczania. Tworzenie w oparciu o listę końcowych pozdrowień z Listu do Rzymian wybujałych biogramów wzmiankowanych tam kobiet nie znajduje uzasadnienia w całości świętych tekstów Nowego Przymierza. Na podstawie ówczesnych obyczajów można oczywiście różnych rzeczy się domyślać, lecz czy święte niewiasty tamtych czasów wzorowały się postępowaniem świeckich kobiet? Nie sądzę. Nawet w tak osobistych sprawach jak modlitwa, liczyło się to, co głosili apostołowie i prorocy w autorytecie samego Chrystusa Pana. Osądźcie sami: Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga? Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę? Gdyż włosy są jej dane jako okrycie. A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże [1Ko 11,13-16].
Ponieważ najwyraźniej już w pierwszym wieku niektóre przedstawicielki płci żeńskiej starały się dojść do głosu, nauka apostolska zabrzmiała nader wyraziście w tej kwestii. Kobiety niech w czasie zgromadzeń nie zabierają głosu — nie pozwala się im mówić. Niech raczej będą poddane, tak jak mówi Prawo. Natomiast jeśli chcą się czegoś nauczyć, niech w domu pytają swoich mężów, gdyż kobiecie nie wypada zabierać głosu w kościele. Czy Słowo Boże od was wyszło, albo czy tylko do was dotarło? Jeśli ktoś uważa, że jest prorokiem albo człowiekiem duchowym, to niech weźmie pod uwagę, że to, co wam piszę, jest nakazem Pana. Jeśli ktoś tego nie chce uznać, to sam już stracił uznanie [1Ko 14,34-38].
Bardzo interesująco przedstawia się też instrukcja dla mężów i żon, wzorowana na związku Chrystusa z Kościołem. Żony, ulegajcie swym mężom jak Panu. Bo mąż jest głową żony, tak jak Chrystus Głową Kościoła — On jest Zbawcą Ciała. Toteż jak Kościół ulega Chrystusowi, żony niech to czynią względem mężów, we wszystkim. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Podobnie mężowie niech kochają swoje żony — tak, jak własne ciała. […]. Niech zatem każdy z was kocha swoją żonę jak samego siebie, a żona niech swojego męża ma w poszanowaniu [Ef 5,22-33]. Obrazoburcza i nie do pomyślenia byłaby taka sytuacja, że oto Chrystus siada w ławce, a ktoś z Kościoła Go poucza. O, nie! To Chrystus Pan naucza, a my z należnym respektem Go słuchamy. Jakże więc mielibyśmy odwracać ten porządek rzeczy w granicach Jego Kościoła i ustanawiać w nim własne zasady?!
Najwidoczniej i w innych kręgach chrześcijańskich ówczesnego świata niektóre kobiety próbowały w posłudze kościelnej zrównać się z mężczyznami, skoro Biblia mówi: Kobiety — podobnie. Niech się zdobią skromnie i ze smakiem, bez przesady w uczesaniu, złocie, perłach, drogich strojach. Jak przystało na kobiety przyznające się do pobożności, niech się zdobią w dobre czyny. Kobieta niech się uczy w ciszy i z całą uległością. Nie pozwalam zaś kobiecie pouczać ani kierować mężem. Niech pozostaje w ciszy. Bo najpierw został ukształtowany Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy uległa zwiedzeniu, dopuściła się przestępstwa. Niech raczej spełnia się w macierzyństwie, pozostając w wierze, w miłości i w rozważnym poświęceniu [1Tm 2,9-15]. Ta argumentacja apostolska zostałaby dziś z pewnością uznana za cios poniżej pasa. Zamiast się jednak oburzać, postarajmy się wejść w jej głębię i uznać słuszność biblijnego dowodu. Kobiety mają w kościele naprawdę rozległe możliwości. Niech trzymają się z dala od pouczania, bo nawet mężczyznom Słowo Boże zaleca powściągliwość w tym zakresie. Przestańcie, drodzy bracia, tak garnąć się do nauczania. Wiedzcie, że dla nas, nauczycieli, wyrok będzie surowszy [Jk 3,1].
Skupienie się na aktywności zgodnej z nauką apostolską z pewnością lepiej kobietom wyjdzie na zdrowie. Dla przykładu, oto jak Pismo Święte nakreśla zachowanie chrześcijanek żyjących we wdowieństwie. Pokładają one nadzieję w Bogu, trwają w modlitwie i nienagannie się prowadzą. Wdowa, której wdowieństwo jest trwałe i która jest przy tym samotna, pokłada nadzieję w Bogu. Potrafi ona dzień i noc trwać w błaganiach i modlitwach. Ta natomiast, której w głowie przyjemnostki, żyje wprawdzie, lecz jest martwa. Zwracaj im też uwagę, aby były nienaganne [1Tm 5,5-7]. Każda wierząca kobieta ma tak dużo do zrobienia, że – aby zabrać się za jakąś męską rolę w kościele – musiałaby zaniedbać się i przez to utracić uprawnienia do zasiłku na stare lata. Bo na listę wdów można wpisać kobietę, która liczy co najmniej sześćdziesiąt lat, żonę jednego męża, taką, której można wystawić piękne świadectwo: że wychowała dzieci, że udzielała gościny, umiała umyć świętym nogi, niosła ulgę prześladowanym i podejmowała się wszystkich innych, dobrych dzieł [1Tm 5,9-10]. Proszę zauważyć, że wśród wymienionych tu osiągnięć i walorów dojrzałych kobiet, nie ma nawet wzmianki o posłudze Słowem Bożym. Skoro w nauczaniu apostolskim jest wskazówka, że ci, którzy są wspaniałymi przywódcami, godni są podwójnego uznania, zwłaszcza ci, którzy trudnią się głoszeniem Słowa i nauczaniem [1Tm 5,17], to z pewnością na liście zasług kobiet, uprawniających je do opieki ze strony zboru, znalazłoby się głoszenie Słowa i nauczanie, gdyby kobiety w pierwotnym Kościele rzeczywiście były do tego powoływane.
Najwidoczniej zachowanie części kobiet odbiegało od wskazań apostolskich również na Krecie. Ty natomiast głoś to, co odpowiada zdrowej nauce. Mianowicie, że starsi mężczyźni mają być trzeźwi, godni szacunku, rozsądni, zdrowi w wierze, miłości i cierpliwości. Podobnie starsze kobiety: powinny postępować w sposób budzący uznanie, nie oczerniać innych, nie nadużywać wina i być przykładem tego, co szlachetne. Niech doradzają młodszym, jak kochać mężów, dzieci, jak zachować umiar, czystość moralną, jak prowadzić dom, być dobrymi i uległymi własnym mężom — żeby Słowu Bożemu nie uwłaczano [Tt 2,1-5].
W jaki sposób kobiety mogą dobrze przysłużyć się sprawie Królestwa Bożego? Poprzez swoje postępowanie. Prowadząc czyste, bogobojne życie. Podobnie żony, bądźcie uległe swoim mężom. Niech przez to nawet ci, którzy są nieposłuszni Słowu, bez słowa zostaną pozyskani, widząc wasze postępowanie na co dzień — życie czyste, naznaczone odpowiedzialnością wobec Boga. Waszą ozdobą niech nie będzie to, co zewnętrzne: wymyślne uczesanie, złote klejnoty czy okazałe szaty, lecz osobowość wielkiego serca, niezniszczalnej łagodności i pokoju ducha, który jest tak cenny przed obliczem Boga. W ten sposób niegdyś zdobiły się święte kobiety, pokładające nadzieję w Bogu i uległe swoim mężom. W ten sposób Sara była posłuszna Abrahamowi, nazywając go panem. Jesteście jej córkami, jeśli czynicie dobrze i nie dajecie się niczym zastraszyć [1Pt 3,1-6].
Przywódcom chrześcijańskim bagatelizującym wyżej wymienione wskazówki Pisma Świętego, proponuję spojrzeć na biblijne przykłady tego, że kobiety – będące nawet w dobrym towarzystwie i miejscu – dość łatwo ulegają okolicznościom danej chwili. Pomijając już Ewę z ogrodu Eden, zgodnie z poleceniem Pana wspomnijmy żonę Lota. Za miastem jeden z aniołów przynaglił: Teraz ratuj życie! Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się, dopóki nie opuścisz tego okręgu! Uchodź w góry, abyś nie zginął! […] A żona Lota obejrzała się za siebie i stała się słupem soli [1Mo 19,17-26]. Żona Lota nie przetrwała należycie nawet jednej podróży.
A rada żony Hioba? Nawet żona powiedziała do niego: Cóż ty tak trwasz w tej swojej nienaganności?! Złorzecz Bogu i umrzyj! Mówisz jak jedna z tych nierozumnych, bezbożnych kobiet — odpowiedział jej Job. — Czy tylko to, co dobre, mamy przyjmować od Boga, a tego, co przykre, już nie? Mimo tego wszystkiego, co go spotkało, Job nie zgrzeszył swoimi ustami [Jb 2,9-10]. Zawiodły też skądinąd pobożne kobiety w Antiochii Pizydyjskiej, bo czytamy: Wówczas Żydzi podburzyli pobożne, wpływowe kobiety oraz ważniejsze osobistości w mieście i wywołali prześladowanie skierowane przeciwko Pawłowi i Barnabie. Tak doprowadzili do ich wypędzenia ze swoich granic [Dz 13,50].
Właśnie ze względu na emocjonalną kruchość kobiet padło apostolskie polecenie: Młodszych wdów nie wpisuj, bo gdy ich pragnienie mężczyzny okaże się większe od poświęcenia Chrystusowi, chcą wyjść za mąż. Wtedy też obciąża je zarzut, że nie dochowały przyrzeczonej wierności. Ponadto nie mając co robić, uczą się chodzić po domach i mało, że bezczynne, potrafią być również gadatliwe i wścibskie, a przy tym mówić, czego nie trzeba. Chcę zatem, aby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, zarządzały domem i nie dawały przeciwnikowi powodu do obmowy. Bo już niektóre zboczyły i poszły za szatanem [1Tm 5,11-15].
Z Biblii jasno wynika, że odpowiedzialność za złe zachowania kobiet ponoszą mężczyźni – przywódcy. Odejście kapłanów od Słowa Bożego w Izraelu wpłynęło na demoralizację ich córek. Mój lud jest wystawiany na zgubę z powodu braku poznania, ponieważ ty odrzuciłeś poznanie! Odrzucę cię! Nie będziesz mi kapłanem, a ponieważ zapomniałeś o Prawie swego Boga, Ja też zapomnę o twych dzieciach. Im więcej kapłanów, tym więcej Mi grzeszą, swą chwałę zamienili w hańbę. Żyją z grzechu mego ludu i ku ich winie kierują swe pragnienia. […] Na szczytach gór składają ofiary i na pagórkach spalają kadzidła, pod dębem, pod topolą i pod terebintem — bo przyjemny jest ich cień — dlatego wasze córki uprawiają nierząd, a wasze synowe cudzołożą. Trudno karać wasze córki za to, że uprawiają nierząd, albo synowe za to, że cudzołożą, skoro oni sami odchodzą na bok z nierządnicami i z kapłankami składają ofiary, a lud, nie rozumiejąc niczego, upada [Oz 4,6-14].
Przywołany już wcześniej fragment Pisma Świętego poucza, że mężczyźni – na wzór Chrystusa i Kościoła - są odpowiedzialni za duchowe formowanie kobiet w taki sposób, aby należycie podlegały one Panu. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany [Ef 5, 25-27]. To mąż odpowiada za to, jaką z upływem czasu będzie mieć żonę. To pastor i starsi zboru mają zadbać o to, aby kobietom przynależącym do ich zboru chciało się służyć Bogu wyłącznie w zgodzie z wolą Bożą, objawioną w Piśmie Świętym.
Również mężczyzna, przywódca z Tiatyry, odpowiadał przed Głową Kościoła za nauczanie kobiety w tamtejszym zborze i złe skutki jej działalności. A do anioła kościoła w Tiatyrze napisz: Oto, co mówi Syn Boży, Ten, który ma oczy jak płomień ognia i stopy podobne do mosiądzu. Wiem o twoich czynach, o miłości, wierze i służbie. Wiem też o twojej wytrwałości i o twoich ostatnich czynach, lepszych od początkowych. Lecz mam przeciwko tobie to, że pobłażasz tej kobiecie Jezabel, która się podaje za prorokinię, naucza i zwodzi moje sługi [Obj 2,18-20].
W świetle Biblii widać, że żaden pastor ani inny przywódca chrześcijański nie może się tłumaczyć, że dopuścił kobiety do przywództwa i nauczania w zborze, bo one tak chciały. Gdziekolwiek ma to miejsce, to najpierw mężczyźni bagatelizują niektóre fragmenty nauki apostolskiej lub dokonują takiej ich reinterpretacji, że i kobiety zaczynają odczuwać przyzwolenie na realizację własnych pomysłów na życie i służbę.
Mogłoby się wydawać, że tam, gdzie kobiety już wygłaszają w niedzielę kazania, dzieje się dobrze i wszyscy są zadowoleni. Czy jednak zadowolony jest Pan? Czyż On ustami swoich apostołów jasno nie wypowiedział się na ten temat? Bracia, za każdą samowolną, niezgodną ze Słowem Bożym praktykę w zborze będziemy musieli kiedyś zdać sprawę przed Bogiem. Nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć: To kobiety, które nam dałeś, aby były z nami w zborze, to one tak chciały, więc się zgodziłem. Bądźmy tego świadomi.
PS. Uwaga! Tekst napisany w kontekście zmian aktualnie dyskutowanych w moim Kościele. Nie uwzględnia wielu aspektów sprawy. Jak na bloga jest i tak zbyt długim wpisem ;)
A przecież zbór chrześcijański winien być w tym świecie enklawą, gdzie panują nie ludzkie, a Boże prawa. Przecież chrześcijanie nie są z tego świata. Nie obowiązują nas trendy społeczne ani zmiany kulturowe. Nie podporządkowujemy się wzorcom tego wieku [Rz 12,2]. Nikt z nas przecież dla samego siebie nie żyje ani nie umiera. Bo jeśli żyjemy, dla Pana żyjemy, i jeśli umieramy, dla Pana umieramy. Czy więc żyjemy, czy umieramy, należymy do Niego [Rz 14,7-8]. Jako tacy całkowicie podlegamy władzy naszego Pana, Jezusa Chrystusa i w pełni jesteśmy do Jego dyspozycji. Żadne świeckie obyczaje, nawet te z pierwszego wieku po Chrystusie, nie mają prawa rozmiękczać nas w posłusznym trzymaniu się nauki Chrystusowej. Z tego oczywistego powodu niezmiennie obowiązują nas również biblijne zapisy o zachowaniu i roli kobiet w zborze.
Zacznijmy od niewiast z najbliższego otoczenia Jezusa. I stało się potem, że chodził po miastach i wioskach, zwiastując dobrą nowinę o Królestwie Bożym, a dwunastu z nim i kilka kobiet, które On uleczył od złych duchów i od chorób, Maria zwana Magdaleną, z której wyszło siedem demonów, i Joanna, żona Chuzy, zarządcy dóbr Heroda, i Zuzanna, i wiele innych, które służyły im majętnościami swymi [Łk 8,1-3]. Jezus nie odtrącał kobiet. Miały do Niego dostęp. Mogły i były Mu użyteczne. A było tam wiele niewiast, które z daleka się przypatrywały; przyszły one za Jezusem od Galilei i posługiwały mu. Wśród nich była Maria Magdalena i Maria, matka Jakuba i Józefa, i matka synów Zebedeuszowych [Mt 27,55-56]. Żadnej z nich Pan nie powołał jednak do grona Dwunastu. Nawet o Marii, matce Jezusa, nigdzie w Biblii nie czytamy, żeby miała w jerozolimskim prazborze jakąś kierowniczą funkcję.
Również w zborach powstających z dala od ziemi izraelskiej, kobiety wyraźnie podlegały przywództwu mężczyzn. Nie ma w Biblii ani jednego polecenia apostolskiego jednoznacznie świadczącego o powołaniu kobiety do prowadzenia zboru lub do nauczania. Tworzenie w oparciu o listę końcowych pozdrowień z Listu do Rzymian wybujałych biogramów wzmiankowanych tam kobiet nie znajduje uzasadnienia w całości świętych tekstów Nowego Przymierza. Na podstawie ówczesnych obyczajów można oczywiście różnych rzeczy się domyślać, lecz czy święte niewiasty tamtych czasów wzorowały się postępowaniem świeckich kobiet? Nie sądzę. Nawet w tak osobistych sprawach jak modlitwa, liczyło się to, co głosili apostołowie i prorocy w autorytecie samego Chrystusa Pana. Osądźcie sami: Czy przystoi kobiecie bez nakrycia modlić się do Boga? Czyż sama natura nie poucza was, że mężczyźnie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to wstyd, a kobiecie, jeśli zapuszcza włosy, przynosi to chlubę? Gdyż włosy są jej dane jako okrycie. A jeśli się komuś wydaje, że może się upierać przy swoim, niech to robi, ale my takiego zwyczaju nie mamy ani też zbory Boże [1Ko 11,13-16].
Ponieważ najwyraźniej już w pierwszym wieku niektóre przedstawicielki płci żeńskiej starały się dojść do głosu, nauka apostolska zabrzmiała nader wyraziście w tej kwestii. Kobiety niech w czasie zgromadzeń nie zabierają głosu — nie pozwala się im mówić. Niech raczej będą poddane, tak jak mówi Prawo. Natomiast jeśli chcą się czegoś nauczyć, niech w domu pytają swoich mężów, gdyż kobiecie nie wypada zabierać głosu w kościele. Czy Słowo Boże od was wyszło, albo czy tylko do was dotarło? Jeśli ktoś uważa, że jest prorokiem albo człowiekiem duchowym, to niech weźmie pod uwagę, że to, co wam piszę, jest nakazem Pana. Jeśli ktoś tego nie chce uznać, to sam już stracił uznanie [1Ko 14,34-38].
Bardzo interesująco przedstawia się też instrukcja dla mężów i żon, wzorowana na związku Chrystusa z Kościołem. Żony, ulegajcie swym mężom jak Panu. Bo mąż jest głową żony, tak jak Chrystus Głową Kościoła — On jest Zbawcą Ciała. Toteż jak Kościół ulega Chrystusowi, żony niech to czynią względem mężów, we wszystkim. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany. Podobnie mężowie niech kochają swoje żony — tak, jak własne ciała. […]. Niech zatem każdy z was kocha swoją żonę jak samego siebie, a żona niech swojego męża ma w poszanowaniu [Ef 5,22-33]. Obrazoburcza i nie do pomyślenia byłaby taka sytuacja, że oto Chrystus siada w ławce, a ktoś z Kościoła Go poucza. O, nie! To Chrystus Pan naucza, a my z należnym respektem Go słuchamy. Jakże więc mielibyśmy odwracać ten porządek rzeczy w granicach Jego Kościoła i ustanawiać w nim własne zasady?!
Najwidoczniej i w innych kręgach chrześcijańskich ówczesnego świata niektóre kobiety próbowały w posłudze kościelnej zrównać się z mężczyznami, skoro Biblia mówi: Kobiety — podobnie. Niech się zdobią skromnie i ze smakiem, bez przesady w uczesaniu, złocie, perłach, drogich strojach. Jak przystało na kobiety przyznające się do pobożności, niech się zdobią w dobre czyny. Kobieta niech się uczy w ciszy i z całą uległością. Nie pozwalam zaś kobiecie pouczać ani kierować mężem. Niech pozostaje w ciszy. Bo najpierw został ukształtowany Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy uległa zwiedzeniu, dopuściła się przestępstwa. Niech raczej spełnia się w macierzyństwie, pozostając w wierze, w miłości i w rozważnym poświęceniu [1Tm 2,9-15]. Ta argumentacja apostolska zostałaby dziś z pewnością uznana za cios poniżej pasa. Zamiast się jednak oburzać, postarajmy się wejść w jej głębię i uznać słuszność biblijnego dowodu. Kobiety mają w kościele naprawdę rozległe możliwości. Niech trzymają się z dala od pouczania, bo nawet mężczyznom Słowo Boże zaleca powściągliwość w tym zakresie. Przestańcie, drodzy bracia, tak garnąć się do nauczania. Wiedzcie, że dla nas, nauczycieli, wyrok będzie surowszy [Jk 3,1].
Skupienie się na aktywności zgodnej z nauką apostolską z pewnością lepiej kobietom wyjdzie na zdrowie. Dla przykładu, oto jak Pismo Święte nakreśla zachowanie chrześcijanek żyjących we wdowieństwie. Pokładają one nadzieję w Bogu, trwają w modlitwie i nienagannie się prowadzą. Wdowa, której wdowieństwo jest trwałe i która jest przy tym samotna, pokłada nadzieję w Bogu. Potrafi ona dzień i noc trwać w błaganiach i modlitwach. Ta natomiast, której w głowie przyjemnostki, żyje wprawdzie, lecz jest martwa. Zwracaj im też uwagę, aby były nienaganne [1Tm 5,5-7]. Każda wierząca kobieta ma tak dużo do zrobienia, że – aby zabrać się za jakąś męską rolę w kościele – musiałaby zaniedbać się i przez to utracić uprawnienia do zasiłku na stare lata. Bo na listę wdów można wpisać kobietę, która liczy co najmniej sześćdziesiąt lat, żonę jednego męża, taką, której można wystawić piękne świadectwo: że wychowała dzieci, że udzielała gościny, umiała umyć świętym nogi, niosła ulgę prześladowanym i podejmowała się wszystkich innych, dobrych dzieł [1Tm 5,9-10]. Proszę zauważyć, że wśród wymienionych tu osiągnięć i walorów dojrzałych kobiet, nie ma nawet wzmianki o posłudze Słowem Bożym. Skoro w nauczaniu apostolskim jest wskazówka, że ci, którzy są wspaniałymi przywódcami, godni są podwójnego uznania, zwłaszcza ci, którzy trudnią się głoszeniem Słowa i nauczaniem [1Tm 5,17], to z pewnością na liście zasług kobiet, uprawniających je do opieki ze strony zboru, znalazłoby się głoszenie Słowa i nauczanie, gdyby kobiety w pierwotnym Kościele rzeczywiście były do tego powoływane.
Najwidoczniej zachowanie części kobiet odbiegało od wskazań apostolskich również na Krecie. Ty natomiast głoś to, co odpowiada zdrowej nauce. Mianowicie, że starsi mężczyźni mają być trzeźwi, godni szacunku, rozsądni, zdrowi w wierze, miłości i cierpliwości. Podobnie starsze kobiety: powinny postępować w sposób budzący uznanie, nie oczerniać innych, nie nadużywać wina i być przykładem tego, co szlachetne. Niech doradzają młodszym, jak kochać mężów, dzieci, jak zachować umiar, czystość moralną, jak prowadzić dom, być dobrymi i uległymi własnym mężom — żeby Słowu Bożemu nie uwłaczano [Tt 2,1-5].
W jaki sposób kobiety mogą dobrze przysłużyć się sprawie Królestwa Bożego? Poprzez swoje postępowanie. Prowadząc czyste, bogobojne życie. Podobnie żony, bądźcie uległe swoim mężom. Niech przez to nawet ci, którzy są nieposłuszni Słowu, bez słowa zostaną pozyskani, widząc wasze postępowanie na co dzień — życie czyste, naznaczone odpowiedzialnością wobec Boga. Waszą ozdobą niech nie będzie to, co zewnętrzne: wymyślne uczesanie, złote klejnoty czy okazałe szaty, lecz osobowość wielkiego serca, niezniszczalnej łagodności i pokoju ducha, który jest tak cenny przed obliczem Boga. W ten sposób niegdyś zdobiły się święte kobiety, pokładające nadzieję w Bogu i uległe swoim mężom. W ten sposób Sara była posłuszna Abrahamowi, nazywając go panem. Jesteście jej córkami, jeśli czynicie dobrze i nie dajecie się niczym zastraszyć [1Pt 3,1-6].
Przywódcom chrześcijańskim bagatelizującym wyżej wymienione wskazówki Pisma Świętego, proponuję spojrzeć na biblijne przykłady tego, że kobiety – będące nawet w dobrym towarzystwie i miejscu – dość łatwo ulegają okolicznościom danej chwili. Pomijając już Ewę z ogrodu Eden, zgodnie z poleceniem Pana wspomnijmy żonę Lota. Za miastem jeden z aniołów przynaglił: Teraz ratuj życie! Nie oglądaj się za siebie i nie zatrzymuj się, dopóki nie opuścisz tego okręgu! Uchodź w góry, abyś nie zginął! […] A żona Lota obejrzała się za siebie i stała się słupem soli [1Mo 19,17-26]. Żona Lota nie przetrwała należycie nawet jednej podróży.
A rada żony Hioba? Nawet żona powiedziała do niego: Cóż ty tak trwasz w tej swojej nienaganności?! Złorzecz Bogu i umrzyj! Mówisz jak jedna z tych nierozumnych, bezbożnych kobiet — odpowiedział jej Job. — Czy tylko to, co dobre, mamy przyjmować od Boga, a tego, co przykre, już nie? Mimo tego wszystkiego, co go spotkało, Job nie zgrzeszył swoimi ustami [Jb 2,9-10]. Zawiodły też skądinąd pobożne kobiety w Antiochii Pizydyjskiej, bo czytamy: Wówczas Żydzi podburzyli pobożne, wpływowe kobiety oraz ważniejsze osobistości w mieście i wywołali prześladowanie skierowane przeciwko Pawłowi i Barnabie. Tak doprowadzili do ich wypędzenia ze swoich granic [Dz 13,50].
Właśnie ze względu na emocjonalną kruchość kobiet padło apostolskie polecenie: Młodszych wdów nie wpisuj, bo gdy ich pragnienie mężczyzny okaże się większe od poświęcenia Chrystusowi, chcą wyjść za mąż. Wtedy też obciąża je zarzut, że nie dochowały przyrzeczonej wierności. Ponadto nie mając co robić, uczą się chodzić po domach i mało, że bezczynne, potrafią być również gadatliwe i wścibskie, a przy tym mówić, czego nie trzeba. Chcę zatem, aby młodsze wychodziły za mąż, rodziły dzieci, zarządzały domem i nie dawały przeciwnikowi powodu do obmowy. Bo już niektóre zboczyły i poszły za szatanem [1Tm 5,11-15].
Z Biblii jasno wynika, że odpowiedzialność za złe zachowania kobiet ponoszą mężczyźni – przywódcy. Odejście kapłanów od Słowa Bożego w Izraelu wpłynęło na demoralizację ich córek. Mój lud jest wystawiany na zgubę z powodu braku poznania, ponieważ ty odrzuciłeś poznanie! Odrzucę cię! Nie będziesz mi kapłanem, a ponieważ zapomniałeś o Prawie swego Boga, Ja też zapomnę o twych dzieciach. Im więcej kapłanów, tym więcej Mi grzeszą, swą chwałę zamienili w hańbę. Żyją z grzechu mego ludu i ku ich winie kierują swe pragnienia. […] Na szczytach gór składają ofiary i na pagórkach spalają kadzidła, pod dębem, pod topolą i pod terebintem — bo przyjemny jest ich cień — dlatego wasze córki uprawiają nierząd, a wasze synowe cudzołożą. Trudno karać wasze córki za to, że uprawiają nierząd, albo synowe za to, że cudzołożą, skoro oni sami odchodzą na bok z nierządnicami i z kapłankami składają ofiary, a lud, nie rozumiejąc niczego, upada [Oz 4,6-14].
Przywołany już wcześniej fragment Pisma Świętego poucza, że mężczyźni – na wzór Chrystusa i Kościoła - są odpowiedzialni za duchowe formowanie kobiet w taki sposób, aby należycie podlegały one Panu. Mężowie natomiast, kochajcie swoje żony, tak jak Chrystus ukochał Kościół. On wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić po oczyszczeniu przez kąpiel wodną w Słowie. Chciał przez to przygotować sobie Kościół godny chwały, bez plam i zmarszczek lub czegoś w tym rodzaju, ale święty, niczym nie skalany [Ef 5, 25-27]. To mąż odpowiada za to, jaką z upływem czasu będzie mieć żonę. To pastor i starsi zboru mają zadbać o to, aby kobietom przynależącym do ich zboru chciało się służyć Bogu wyłącznie w zgodzie z wolą Bożą, objawioną w Piśmie Świętym.
Również mężczyzna, przywódca z Tiatyry, odpowiadał przed Głową Kościoła za nauczanie kobiety w tamtejszym zborze i złe skutki jej działalności. A do anioła kościoła w Tiatyrze napisz: Oto, co mówi Syn Boży, Ten, który ma oczy jak płomień ognia i stopy podobne do mosiądzu. Wiem o twoich czynach, o miłości, wierze i służbie. Wiem też o twojej wytrwałości i o twoich ostatnich czynach, lepszych od początkowych. Lecz mam przeciwko tobie to, że pobłażasz tej kobiecie Jezabel, która się podaje za prorokinię, naucza i zwodzi moje sługi [Obj 2,18-20].
W świetle Biblii widać, że żaden pastor ani inny przywódca chrześcijański nie może się tłumaczyć, że dopuścił kobiety do przywództwa i nauczania w zborze, bo one tak chciały. Gdziekolwiek ma to miejsce, to najpierw mężczyźni bagatelizują niektóre fragmenty nauki apostolskiej lub dokonują takiej ich reinterpretacji, że i kobiety zaczynają odczuwać przyzwolenie na realizację własnych pomysłów na życie i służbę.
Mogłoby się wydawać, że tam, gdzie kobiety już wygłaszają w niedzielę kazania, dzieje się dobrze i wszyscy są zadowoleni. Czy jednak zadowolony jest Pan? Czyż On ustami swoich apostołów jasno nie wypowiedział się na ten temat? Bracia, za każdą samowolną, niezgodną ze Słowem Bożym praktykę w zborze będziemy musieli kiedyś zdać sprawę przed Bogiem. Nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć: To kobiety, które nam dałeś, aby były z nami w zborze, to one tak chciały, więc się zgodziłem. Bądźmy tego świadomi.
PS. Uwaga! Tekst napisany w kontekście zmian aktualnie dyskutowanych w moim Kościele. Nie uwzględnia wielu aspektów sprawy. Jak na bloga jest i tak zbyt długim wpisem ;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)