17 czerwca, 2025

Odwiedziny miejsc posługi Słowem - trip 19

Po nocnym odpoczynku w gościnnym domu Darka i Eli Adamczyków w Sobinie k. Polkowic, wyruszyłem moim motocyklem w dalszą drogę do miejsc, gdzie niegdyś, przynajmniej jeden raz miałem ten zaszczyt, aby nauczać Słowa Bożego. Wczoraj większość drogi jechałem w deszczu, lecz  dzisiaj od rana przez cały dzień cieszyłem się piękną pogodą. 

Przypominam, że w czasie tych wypadów motocyklowych mój fokus jest ustawiony na lokalne zbory Kościoła oraz inne miejsca mojej posługi w latach: 1979 - 2024. Staram się je odnaleźć, zobaczyć czy nadal istnieją, jak są utrzymywane i jak wiele się zmieniły od czasu, gdy w nich usługiwałem Słowem Bożym. 

120. Bytom Odrzański. Kościół Zielonoświątkowy

Zbór w Bytomiu Odrzańskim prowadzi mój kolega ze Szkoły Biblijnej, pastor Leszek Śmiglewski. Wspólnota nosi nazwę: "Zbór Świętego Ducha" i posiada własny, pięknie odremontowany budynek. Samo miasteczko również urzeka nie tylko architekturą ale też porządkiem i zadbaną zielenią. Jeden jedyny raz głosiłem tu Słowo Boże w niedzielę 14 stycznia 2024 roku. Wygłosiłem kazanie pt. Okazujmy współczucie.

121. Nowa Sól. Kościół Zielonoświątkowy

Zbór w Nowej Soli kilkakrotnie stał się miejscem mojej posługi Słowem Bożym za sprawą Romana Szkimby, założyciela internetowego Radia Pielgrzym. Zetknęliśmy się kiedyś na jednym z Kongresów Kościoła Zielonoświątkowego i nasze dusze na tyle przylgnęły do siebie, że brat Roman namówił swego pastora, by zaprosił mnie do Nowej Soli. Pierwszy raz miało to miejsce w dniach: 12-13 maja 2007 roku. Ponownie nauczałem  Słowa Bożego w tutejszym zborze 11 i 12 października 2008 roku. Obecnie zbór nowosolski przyjął nazwę "Wyspa Odnowa", a jego pastorem jest Bartosz Mackiewicz.

122. Zielona Góra. Kościół Zielonoświątkowy

W zborze zielonoświątkowym w Zielonej Górze miałem możliwość dzielić się Słowem Bożym za czasów, gdy jego pastorem był brat Stanisław Krawiec. W sobotę 15 kwietnia 1989 roku wygłosiłem tutaj kazanie pt. "Wpuść Jezusa do łodzi twojego życia", a w niedzielę 16 kwietnia 1989 roku nauczałem, że "Bóg daje nam moc do czynienia tego, co zapowiadamy". 

123. Gubin. Kościół Zielonoświątkowy

W czasach mojej służby w Gorzowie Wlkp. kilkakrotnie odwiedzałem zbór Betel w Gubinie z posługą Słowem Bożym. Najpierw, na zaproszenie pastora Jana Tomaszewskiego, w październiku 1998 roku. Później, 10 sierpnia 1991 roku byłem tu z całą grupą z Gorzowa, aby podczas zaślubin członka naszego zboru, Arka Sagana z tutejszą siostrą Dorotą z d. Krawiec, wygłosić kazanie pt. "Możesz należeć do tych, których Pan znalazł i otoczył miłością!". Następnie, 14 grudnia 1991 roku  – głosiłem: "Jeśli chcesz zwyciężać, nie wdawaj się w walkę". Siedziba zboru gubińskiego mieści się przy ul. Paderewskiego 13.

124. Bolesławiec. Kościół Zielonoświątkowy

Nie pamiętam już okoliczności zapoznania się z pastorem Stefanem Skirpanem, ale to na jego zaproszenie w dniach: 9-10 lutego 2008 roku po raz pierwszy miałem zaszczyt dzielenia się Słowem Bożym z bolesławieckim zborem. Zbór ten odwiedziłem także latem 2013 roku z dużą grupą z C.C. NOWE ŻYCIE, na okoliczność naszych wczasów zborowych w Zamku Płakowice. Ostatnio głosiłem Słowo Boże w Bolesławcu już za czasów nowego pastora, Daniela Skirpana, w dniach 16 i 17 lutego 2019 roku. Miałem tu wówczas kazania pt. "Oddziel światło od ciemności" i "Znormalizowani". Zbór w Bolesławcu ma swoją siedzibę przy ul. Tyrankiewiczów 1. Nabożeństwa niedzielne odbywają się o godz. 10.

125. Lwówek Śląski. Kościół Zielonoświątkowy

Zbór zielonoświątkowy w Lwówku Śląskim przy ul. Stogryna 2 z posługą Słowem Bożym odwiedziłem dwukrotnie. Ostatnio byłem tutaj w dniach: 25 i 26 listopada 2023 roku. W sobotę wieczorem usłużyłem społeczności międzyzborowej wykładem pt. "Utrzymujmy się na zadanym kursie!", natomiast w niedzielę wygłosiłem kazanie pt. "Z dużej chmury żaden deszcz". 

126. Lwówek Śląski. Zamek Płakowice. 

W tym zabytkowym obiekcie przy ul. Zamkowej 4 w Lwówku Śląskim, w lipcu 2013 roku zorganizowaliśmy wczasy Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. 

127. Janowice Wielkie. Kościół Zielonoświątkowy

W Janowicach Wielkich dane mi było dzielić się Słowem Bożym w lutym 1989 roku. Odbywało się tutaj zimowisko młodzieżowe, na które zostałem zaproszony z wykładami dla uczestników zimowiska. Tak więc 22 lutego 1989 r. nauczałem na temat: (1) Rezultatów zależnych od postawy serca słuchacza, (2) Rzeczywistego układu sił duchowych, (3) Realiów walki z siłami ciemności, (4) Bycia bardziej operatywnymi w dążeniu do celu. Z kolei w dniu 23 lutego 1989 r. tematami moich wykładów były: (1) Pozycja chrześcijanina w duchowym boju, (2) Posłuszeństwo, (3) Biblijne wzorce posłuszeństwa, (4) Patrz na otoczenie w zdrowy sposób. Natomiast 24 lutego 1989 r. omówiłem posłuszeństwo w praktyce.

128. Sobótka. Kościół Zielonoświątkowy

W siedzibie Zboru w Sobótce k. Wrocławia nauczałem Słowa Bożego na letnim obozie młodzieżowym w dniach: 28-30 czerwca 1989 roku. Oto tematy moich wykładów w tamtych dniach: (1) Czynniki warunkujące duchowy wzrost, (2) Znaczenie faktu, że Bóg jest jeden, (3) Pan złamał moc diabła przez kompletne przebaczenie, (4) Rezultaty zależne od postawy serca słuchacza, (5) Dwie ważne granice w relacji „chłopak – dziewczyna”. 

Jest to jedyne miejsce w dniu dzisiejszym, gdy ktoś - na widok mojego zainteresowania kaplicą - wyszedł, aby porozmawiać. Dzięki temu miałem możliwość porozmawiać z bratem tutejszego pastora, zobaczyć odnowioną salę nabożeństw, a ponadto zostałem poczęstowany dorodnymi czereśniami i to prosto z drzewa.

129. Wrocław. Kościół Zielonoświątkowy

Słowo Boże we Wrocławiu głosiłem za czasów, gdy był tutaj tylko jeden zbór zielonoświątkowy, przy ul. Miłej 7/9, a jego pastorem był śp. Tadeusz Gaweł. 10 marca 1989 r. miałem kazanie pt. "Bóg daje z łaski dobry początek". 11 marca 1989 r.  – "Ruszaj w mocy Ducha zbierać plon dla chwały Bożej". 12 marca 1989 r. - "Na końcu czeka nas radosne odpocznienie" Później w zborze "Na Miłej" usługiwałem 20 kwietnia 1990 r. nauczaniem pt. – "Jak utrzymać się na rynku pracy?", 8 czerwca 1990 r. wygłosiłem kazanie pt. – "Co podoba się Bogu", a 10 czerwca 1990 r. – "Ciemności w południe".  Po dłuższej przerwie zostałem zaproszony do Zboru "Na Miłej" ponownie w roku 1998 r. oraz w dniach: 17-18 kwietnia 1999 roku. 

Obecnie ten zbór przyjął nazwę DUNAMIS, a jego pastorem jest Dariusz Osowski. Zgromadzenia tej wspólnoty odbywają się w niedziele o godz. 11.

130. Brzeg. Kościół Zielonoświątkowy

Do Zboru Kościoła Zielonoświątkowego w Brzegu zostałem zaproszony przez jego owoczesnego pastora, Jacka Kosztowniaka. Pamiętam, że podróżowałem do Brzegu samochodem Seicento w strasznym upale, w towarzystwie mojego wnuka Jakuba. Głosiłem tutaj, przy ul. Piastowskiej 2, Słowo Boże w sobotę wieczorem i na niedzielnym nabożeństwie. 

131. Nysa. Kościół Zielonoświątkowy

Do usługi Słowem Bożym w Nysie zostałem zaproszony dwadzieścia lat temu, w jednym z trudnych okresów tej wspólnoty. W sobotę 12 marca 2005 r. dzieliłem się Słowem Bożym na spotkaniu dla małżeństw, a w niedzielę, 13 marca miałem kazanie podczas nabożeństwa. 

132. Czarkowice k. Nysy. 

W miejscu dzisiejszego gospodarstwa agroturystycznego Czarkowice Młyn, Kępnica 97, przed laty mieścił się ośrodek wypoczynkowy nyskiego zboru zielonoświątkowego. Tutaj, w dniach: 4-5 października 1993 roku miałem kilka nagrań do do TV Charyzma. Były to krótkie, niespełna dziesięciominutowe przesłania pt. "Słuchajcie i zrozumiejcie", "Bóg zawsze cię widzi", "Niesamowity grób" i "Zaproś Jezusa do łodzi życia". 

Korzystając z tego, że Czarkowice są ostatnie na liście mojej dzisiejszej trasy, poprosiłem tutaj o nocleg, aby dobrze wypocząć przed dalszą drogą. Bazę noclegową "Czarkowice Młyn" prowadzą Danuta i Marek Jurzyna. Zostałem tutaj b serdecznie przyjęty, nakarmiony i obdarowany wspaniałym pokojem do wypoczynku. Mam dziś za sobą niespełna 600 km w siodle Yamahy. 

16 czerwca, 2025

Odwiedziny miejsc posługi Słowem - trip 18

Wreszcie zrobiło się cieplej, a więc pora na kontynuację mojego pomysłu odwiedzania na motocyklu miejsc, gdzie w ciągu minionych 45 lat przynajmniej jeden raz nauczałem Słowa Bożego.  W tegorocznym sezonie dwukrotnie już zajrzałem do miejsc dawnej posługi Słowem Bożym. Byłem w Sławutowie k. Pucka, gdzie w maju 2008 roku, w ogrodzie Pałacu Below, wygłosiłem kazanie na ślubie Oli i Patricka. Byłem też w Lidzbarku nad rzeką Wel. W 2003 roku posługiwałem tam Słowem Bożym w zborze Kościoła Chrystusowego. Dzisiaj, tj. 16 czerwca 2025 roku wyruszyłem w dłuższą trasę, bo aż na południe Polski.

116. Zaniemyśl k. Poznania
Pierwszym miejscem, do którego dotarłem w dniu dzisiejszym jest nieistniejący już ośrodek w Zaniemyślu k. Poznania. Tutaj, w dniach: 24-30 lipca 2000 roku odbywał się III Kongres Kościoła Zielonoświątkowego pod hasłem „Dekalog dzisiaj”. Mnie przypadło nauczanie na temat dziewiątego i dziesiątego przykazania: Nie mów fałszywego świadectwa przeciwko bliźniemu swemu. Nie pożądaj żony bliźniego swego i nie pożądaj domu bliźniego swego ani jego pola, ani jego sługi, ani jego służebnicy, ani jego wołu, ani jego osła, ani żadnej rzeczy, która należy do bliźniego twego [5Mo 5,20-21]. Wciąż mam osobiste notatki z tamtych wykładów.

Ciekawostką dotyczącą Zaniemyśla jest to, że tuż obok miejsca owego kongresu sprzed dwudziestu pięciu lat, od minionej jesieni powstaje chrześcijański ośrodek wypoczynkowo szkoleniowy Lake EPIC, organizowany przez fundację Ewangeliczna Polska.

117. Jarocin. Kościół Zielonoświątkowy

Do zboru Kościoła Zielonoświątkowego w Jarocinie trafiłem z nauczaniem Słowa Bożego w grudniu 2016 roku za sprawą nieżyjącego już brata Krzysztofa Pietrzaka. W tamtych dniach byłem skupiony na omawianiu zbroi Bożej chrześcijanina i - o ile dobrze pamiętam - właśnie w tym temacie posługiwałem w Jarocinie.  Tutejszy Zbór zgromadza się przy ul. Ceglanej 1b. Nabożeństwa odbywają się w niedziele o godz. 10. Pastorem zboru jest Damian Nawrocki.

118. Leszno. Kościół Zielonoświątkowy

W zborze Kościoła Zielonoświątkowego w Lesznie usługiwałem Słowem Bożym 27 maja 2012 roku, tj. za czasów, gdy jego pastorem był Kamil Hałambiec.  Miałem tu dwie sesje wykładowe pt. "Nasz los zapisany w dziejach Izraela". Zbór zgromadzał się wówczas w wynajętej sali przy ul. Grunwaldzkiej 121. Aktualnie pastorem jest Krzysztof Kołek. Zbór przeniósł się z nabożeństwami na ul. Przemysłową 12a, chociaż - jak widać - szyld na starej siedzibie wciąż wisi.

119. Polkowice. Kościół Chrystusowy 

Pierwsza moja usługa Słowem Bożym w Polkowicach miała miejsce w niedzielę 22 kwietnia 2007 roku, w zborze Chrześcijańskiej Wspólnoty Zielonoświątkowej. Głosiłem tu Słowo także trzy i pół roku później, w październiku 2010 roku. Na czele tutejszego zboru stał wówczas pastor Bogusław Sokół. Obecnie zbór Nowe Życie należy do Kościoła Chrystusowego, a jego pastorem jest Mateusz Jakubowski. Siedziba zboru mieści się przy ul. Kominka 18. Zgromadzenia zboru odbywają się w niedziele o godz. 11.

Posługa w Polkowicach dobrze zapisała mi się w pamięci również za sprawą gościnnego domu braterstwa Eli i Darka Adamczyków w pobliskim Sobinie. Serdecznie przyjmowali mnie wówczas, a i dzisiaj właśnie w ich domu, po przejechaniu motocyklem 550 km, zatrzymałem się na nocleg.

09 czerwca, 2025

Nie upadaj na duchu!

Zmiany społeczne dwudziestego pierwszego wieku skutkują coraz słabszą odpornością ludzi na stres. Bardzo szybko upadamy na duchu. Wystarczy jakiś zły obrót spraw sercowych, zdrowotnych czy finansowych, a już tracimy chęć do życia. Zdaje się, że już prawie wszyscy potrzebują pomocy psychologicznej. Chyba dlatego w naszym kraju najpopularniejszym w bieżącym roku akademickim kierunkiem studiów jest psychologia. W tych dniach spora część Polaków jest podłamana psychicznie nawet z powodu wyniku najnowszych wyborów. Jednym słowem, wyrasta i już otacza nas całe pokolenie ludzi łatwo upadających na duchu.

Niską odporność psychiczną można zauważyć także pośród ludzi wierzących w Boga. Przywołajmy tu jeden z aspektów biblijnej opowieści o pojedynku Dawida z Goliatem. Chociaż wojownicy izraelscy znali wszechmogącego Boga i mieli w swej historii wiele przykładów Jego nadnaturalnego działania, to jednak nie potrafili Goliatowi stawić czoła. Ten stanął i zawołał w stronę hufców izraelskich te słowa: (…) Ja zelżyłem dzisiaj szeregi Izraela, powiadając: Stawcie mi wojownika, a będziemy walczyć z sobą. Gdy zaś Saul i cały Izrael usłyszeli te słowa Filistyńczyka, upadli na duchu i bali się bardzo [1Sm 17,8-11]. Saul i cały Izrael nie wiedzieli, co począć, byli bardzo przestraszeni.

Dlaczego lud Boży tak łatwo upada na duchu? Po pierwsze, dzieje się tak, gdy skupiamy uwagę na wrogu i jego groźbach, a nie na Bogu. A wszyscy wojownicy izraelscy, ilekroć widzieli tego męża, uciekali przed nim, bo się bardzo bali [1Sm 17,24]. Izraelici na widok Goliata tracili pewność siebie i przejmował ich lęk. W owej historii potrzebny był Dawid z jego wiarą i zapatrzeniem się na wszechmogącego Boga! Kim jest ten nieobrzezany Filistyn, żeby lżyć szeregi żywego Boga?! [1Sm 17,26] – zareagował, gdy przyjrzał się całej tej sytuacji. Wówczas Dawid powiedział do Saula: Niech z powodu tego Filistyna nikt nie truchleje ze strachu! Twój sługa pójdzie i będzie z nim walczył. [1Sm 17,32]. Tak samo dzisiaj potrzebni są słudzy Słowa Bożego, prawdziwi chrześcijanie, którzy – jak niegdyś Dawid – ogłoszą wszechmoc Boga i rozbudzą wiarę w Niego! Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie [1Jn 4,4].

Inną przyczyną, dla której wierzący ludzie upadają na duchu, jest niewiara w to, że przykrości i doświadczenia służą dobru chrześcijanina. Gdy nastaje czas jakiejś życiowej próby, łatwo o zwątpienie w przychylność Bożą i Jego obecność. Wielu ludzi popada wówczas w stan rezygnacji i rozżalenia. Nawet niektórych chrześcijan ogarnia depresja, bo każdą niepomyślność traktują jak swoiste zło. Tymczasem stanowisko Biblii w sprawie prób i doświadczeń jest zgoła inne. Dobitnie wskazuje na to przypadek Hioba, który po wszystkim co przeżył, wyznał: Wiedziałem o Tobie tylko ze słyszenia, ale teraz zobaczyłem Cię twarzą w twarz [Jb 42,5]. Człowiek wierzący w natchnieniu Ducha Świętego myśli i mówi następująco: Zanim zostałem upokorzony, błądziłem, ale teraz strzegę twego Słowa. (…) Dobrze się stało, że zostałem upokorzony, dzięki temu nauczę się Twoich ustaw [Ps 119,67. 71]. Chrześcijanin wierzący w to, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują [Rz 8,28], wie, że jest błogosławiony przez Boga, nawet wówczas, gdy ktoś prześladuje go i mówi o nim niestworzone rzeczy.

Upadamy na duchu także z powodu przyzwyczajenia się do polegania na ludziach. Jeżeli przez całe lata nasza wiara była niejako podczepiona pod wiarę jakiegoś duchowego bohatera; np. naszego ojca w wierze, pastora, starszego zboru czy lidera grupy domowej, to w chwili, gdy go zabraknie, czujemy się jak zostawieni na lodzie. Najwidoczniej Bóg widział prawdopodobieństwo tego typu słabości u Jozuego. Po śmierci Mojżesza, sługi PANA, PAN powiedział do Jozuego, syna Nuna, służącego niegdyś Mojżeszowi: Mojżesz, mój sługa, umarł. Wstań więc teraz i wraz z całym ludem przepraw się przez Jordan do ziemi, którą Ja synom Izraela daję. (…) Jak byłem z Mojżeszem, tak będę z tobą. Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. Bądź mocny i mężny, ty bowiem oddasz w dziedzictwo temu ludowi ziemię, którą im dam, jak przysiągłem ich ojcom. Tylko bądź mocny i bardzo mężny, by pilnować postępowania zgodnie z całym tym Prawem, które nadał ci Mojżesz, mój sługa. (…) Jeszcze raz cię wzywam: Bądź mocny i mężny! Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo PAN, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz [Joz 1,1-9]. Również Jezus był świadomy zbliżającej się bezradności uczniów po Jego wniebowstąpieniu, skoro im zapowiedział: Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki - Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was [Jn 14,16-18]. Chrześcijan ma polegać na Bogu, a nie na ludziach.

Oczywiście, może być jeszcze wiele innych przyczyn, dla których łatwo upadamy na duchu i nie sposób ich tutaj wszystkich wymieć. Niech wszakże wyraźnie to zabrzmi, że podłamani na duchu jesteśmy niezdolni ani do przeciwstawienia się diabłu, ani do przyjęcia Słowa Bożego. Tak było niegdyś z Izraelitami w niewoli egipskiej. Bóg przez Mojżesza zapowiadał im kres niewoli i wspaniałą przyszłość. Ja was uwolnię od ciężarów nałożonych przez Egipcjan i wybawię was z ich niewoli i wyzwolę was wyciągniętym ramieniem i przez surowe wyroki. (…) Tak mówił Mojżesz do synów izraelskich, lecz oni nie słuchali Mojżesza z powodu upadku ducha i ciężkiej pracy [2Mo 6,6-9].

Wierzący człowiek, aby nie utracić pogody ducha bądź ją odzyskać, potrzebuje objawienia prawdy. We wzmiankowaną na początku sytuację biblijną wdał się Dawid, dzięki któremu jego rodacy zobaczyli, że Goliat jest do pokonania! Wtedy Izraelici i Judejczycy wydali okrzyk bitewny i ruszyli w dół na Filistynów! [1Sm 17,52]. Tak samo jest i z nami. Niepokojeni kłamstwem i licznymi półprawdami, tracimy właściwą orientację duchową, poczucie pewności i dobry nastrój. W podtrzymaniu nas na duchu właśnie prawda odgrywa kapitalną rolę. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli [Jn 8,32] – powiedział Pan. A kto nam tę prawdę może objawić? Ludzie? 

W tym miejscu naszego rozważania dochodzimy do zrozumienia, jak bardzo potrzeba nam Ducha Świętego! Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca wychodzi, złoży świadectwo o mnie [Jn 15,26]. Jakie jest to świadectwo? To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat [Jn 16,33]. Dawid przyszedł na pole walki i pokonując Goliata pokazał wojownikom izraelskim, że z Bogiem dla wierzącego wszystko jest możliwe! Napełniony Duchem Świętym chrześcijanin – pomimo rozpościerających się mgieł zwątpienia i depresji – ma wyraźny i pozytywny ogląd spraw. Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę… [Jn16,13]. Jednym słowem, Duch Święty wspaniale zabezpiecza nas przed upadaniem na duchu.

Po pierwsze, dzieje się tak w obliczu rozmaitych zagrożeń. Gdy swego czasu nad pierwszymi chrześcijanami zawisła groźba prześladowania z powodu głoszenia ewangelii Chrystusowej, postanowili się modlić. A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże [Dz 4,31]. Deficyt tej mocy najwidoczniej odczuwał też Tymoteusz, skoro w natchnionym liście apostolskim miał przeczytać: Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga [2Tm 1,8]. Gdy Duch Boży napełnia człowieka, wówczas nie tylko on sam nabiera odwagi ale też może natchnąć nią swoje otoczenie. Pismo Święte dostarcza nam wiele przykładów tak cudownego wpływu Ducha Świętego na ludzi.

Przyczyną upadku na duchu wielu dzisiejszych chrześcijan jest szerzenie się zwodniczych nauk, niedowiarstwo, dezorientacja duchowa i pogłębiająca się niewiedza. Dzięki Duchowi Świętemu możemy temu stawić czoła, bo On nam objawia prawdę, kim jesteśmy i jakie jest nasze dziedzictwo, jak napisano: Czego oko nie zdołało ujrzeć, a ucho usłyszeć, i co ludziom nawet na myśl nie przyszło, to Bóg przygotował tym, którzy Go kochają. Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha, bo Duch przenika wszystko — nawet głębie Boga. (…) My zaś otrzymaliśmy nie ducha świata, ale Ducha, który pochodzi od Boga, by móc poznać, czym nas Bóg obdarzył w swojej łasce [1Ko 2,9-12].

Niektórym chrześcijanom zdarza się zniechęcenie i upadek na duchu w pełnionej przez nich służbie duchowej, zwłaszcza gdy brak widocznych efektów ich pracy. Mówią wtedy o kryzysie i o wypaleniu. Właśnie po to na chrześcijan zstąpił Duch Święty, aby przeciwdziałać takim zjawiskom! My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem. Dlatego, mając tę służbę, która nam została poruczona z miłosierdzia, nie upadamy na duchu… [2Ko 3,18-4,1].

Wielu współczesnych chrześcijan upada na duchu z powodu choroby i starości. Ludziom nie mającym Ducha brak duchowego spojrzenia na takie etapy życia. Nic więc dziwnego, że się załamują. Napełnienie Duchem Świętym całkowicie odmienia tę optykę. Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne [2Ko 4,16-18].

Człowiek napełniony Duchem Świętym jest dzieckiem Bożym i zawsze nosi w sobie to przekonanie. Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,16]. W praktyce wyraża się to również pełną otwartością na wszelkie procesy wychowawcze, którym nas Bóg poddaje, by wykształtować w nas charakter Syna Bożego. Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje [Hbr 12,5-6]. Gdy więc Bóg posyła na nas jakąś próbę, dzięki Duchowi Świętemu jesteśmy w stanie daną próbę przejść z godnością dziecka Bożego i zachować przy tym pogodę ducha.

Zdarza się, że niektórzy chrześcijanie podupadają na duchu na widok stagnacji duchowej, obojętności, braku rozwoju czy gorszącego zachowania się braci i sióstr w zborze. Niepodobna, by zgorszenia nie przyszły… [Łk 17,1] – powiedział Chrystus Pan. Już w prazborze pojawili się tacy ludzie jak Ananiasz i Safira, czy Szymon w Samarii, lecz dzięki Duchowi Świętemu wierzący z takich powodów nie opuszczali szeregów zborowych. Tym bardziej trwali w nauce apostolskiej, we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,41]. Tak oto kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Gdyby zaś jakiemuś młodemu "Tymoteuszowi" przyszło do głowy, by zmieniać obraz Boga i kościoła, to miał kogo się radzić i się trzymać w obliczu tego typu pokus. Tego, co ci dobrego powierzono, strzeż przez Ducha Świętego, który mieszka w nas [2Tm 1,14].

W tegoroczne święto Zesłania Ducha Świętego wzywam was, Bracia i Siostry, abyście nie upadali na duchu. Najlepszym sposobem na to, aby nie upadać na duchu jest to, żeby być napełnionym Duchem Świętym! Duch Święty zawsze odświeża w nas myśl o Jezusie. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni [Hbr 12,3]. Dlatego dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18]. Amen.

03 czerwca, 2025

To był i jest mój wybór!

W starym, amerykańskim filmie ewangelizacyjnym, zatytułowanym Krzyż i sztylet", przewija się wątek rywalizacji pomiędzy dwoma gangami młodzieżowymi Nowego Jorku. Jest tam scena, gdy przywódca jednego z nich pyta pastora Dawida Wilkersona, po której stronie jest jego Bóg? Po stronie "Egipskich Królów", czy po stronie "Mau Mau"? - Bóg jest po obydwu stronach - odpowiada Wilkerson. Przybył przecież, by w cieniu Brooklyńskiego mostu jednym i drugim głosić ewangelię Chrystusową, a nie opowiadać się po którejś ze stron.

Od wielu lat jest dla mnie całkowicie jasne, że jako chrześcijanin i duszpasterz nie powinienem opowiadać się po żadnej ze stron politycznego sporu w moim kraju. Z tego też powodu nie korzystam z przysługującego mi prawa do głosowania. Nie biorę czynnego udziału w wyborach władzy świeckiej, bowiem nigdzie w Biblii nie znajduję polecenia, że powinienem władzę sam sobie wybierać. Widzę w niej natomiast szereg wskazówek, jak do ustanowionej władzy należy się odnosić. Klasyczną naukę apostolską na ten temat znajdujemy w Liście do Rzymian.

Każdy człowiek niech się poddaje władzom zwierzchnim; bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te, które są, przez Boga są ustanowione. Przeto kto się przeciwstawia władzy, przeciwstawia się Bożemu postanowieniu; a ci, którzy się przeciwstawiają, sami na siebie potępienie ściągają. Rządzący bowiem nie są postrachem dla tych, którzy pełnią dobre uczynki, lecz dla tych, którzy pełnią złe. Chcesz się nie bać władzy? Czyń dobrze, a będziesz miał od niej pochwałę; Jest ona bowiem na służbie u Boga, tobie ku dobremu. Ale jeśli czynisz źle, bój się, bo nie na próżno miecz nosi, wszak jest sługą Boga, który odpłaca w gniewie temu, co czyni źle. Przeto trzeba jej się poddawać, nie tylko z obawy przed gniewem, lecz także ze względu na sumienie. Dlatego też i podatki płacicie, gdyż są sługami Bożymi po to, aby tego właśnie strzegli. Oddawajcie każdemu to, co mu się należy; komu podatek, podatek; komu cło, cło; komu bojaźń, bojaźń; komu cześć, cześć [Rz 13,1-7].

Z powyższego powodu mój wybór jest zgoła inny. Wybrałem i wciąż będę wybierać to, aby szanować i respektować ustanowioną władzę. Tak widzę to w świetle Biblii. Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, króla czcijcie [1Pt 2,17]. Nie bluźnij Bogu; nie złorzecz też przywódcy swego ludu [2Mo 22,28]. Dobry przykład takiej postawy znajdujemy w proroku Danielu. Jako Izraelita został uprowadzony do niewoli w Babilonie. Wierząc w żywego Boga i znając Pismo Święte, nie buntował się przeciwko tamtejszej władzy. Działając w imię Boże, wnosił tam mądrość Bożą i był bardzo pożyteczny dla władców babilońskich. Nie inaczej było, gdy dostał się pod berło władców Medo-Persji.

Przykładu podobnej postawy udzielają nam apostołowie Jezusa Chrystusa. W sytuacji spięcia z arcykapłanem Ananiaszem, apostoł Paweł rzekł: Nie wiedziałem, bracia, że to arcykapłan; napisano bowiem: O przełożonym ludu twego źle mówić nie będziesz [Dz 23,5]. Stając przed - notabene marionetkowym - królem, powiedział: Uważam się za szczęśliwego, królu Agryppo, że mogę się dziś wobec ciebie bronić przed tym wszystkim, o co mnie oskarżają Żydzi [Dz 26,2]. A odpowiadając  przedstawicielowi rzymskiej władzy okupacyjnej, Paweł rzecze: Nie szaleję, najdostojniejszy Festusie, lecz wypowiadam słowa prawdy i rozsądku [Dz 26,25]. W każdych okolicznościach widać w apostołach postawę szacunku i respektu, zarówno dla władzy religijnej jak i świeckiej. Dodajmy, że apostolskie "Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi" [Dz 5,29] w żadnym razie nie namawia do występowania przeciwko władzy i tego nie usprawiedliwia.

Podsumowując, od lat nie wybieram, kto ma mną rządzić. Wybieram natomiast to, że będę szanował i uznawał ustanowionych w moim kraju przywódców oraz przedstawicieli władzy. Mało tego, zgodnie z wezwaniem Słowa Bożego wybieram też to, że - niezależnie od tego kim owi przywódcy są - będę się o nich modlił.

13 maja, 2025

Atuty życia w Duchu Świętym

Atut to zaleta, możliwość lub argument, których umiejętne wykorzystanie może dać oczekiwany rezultat. Mieć wszystkie atuty w ręku, to mieć wszelkie możliwości osiągnięcia zamierzonego celu. W okresie dojrzewania ważnym przywilejem jest osobista więź z kimś mądrym. Można bowiem mieć talent, a go nie rozwinąć, mieć szansę i jej nie wykorzystać, mieć czas i go zmarnować, jeżeli zabraknie nam odpowiedniego kierownictwa doświadczonej i życzliwej osoby. Gdy wchodziłem w życie, moim atutem był chłonny umysł i pragnienie, by dobrze ukierunkować swe życie, ale nie miałem nikogo, kto by kilkunastoletnim chłopcem mądrze pokierował. Gdy analizujemy genezę sukcesu wielu sławnych artystów czy sportowców, to często się okazuje, że w ich młodości, nie tyle ważne były ich naturalne predyspozycje – co bardziej to, że mieli mądrych rodziców, nauczycieli i trenerów, którzy dopilnowali ich rozwoju. A co jest najważniejszym atutem chrześcijan?

Spójrzmy na grupę pierwszych naśladowców Jezusa. Nastał już wieczór tego właśnie dnia, pierwszego po szabacie. Uczniowie zeszli się razem, lecz w obawie przed Żydami zaryglowali drzwi. I wtedy zjawił się Jezus. Stanął pośród nich i powiedział: Pokój wam! Po tych słowach pokazał im ręce i bok. Uczniowie ucieszyli się, że zobaczyli Pana. A Jezus znów im powiedział: Pokój wam! Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam. Następnie tchnął na nich i powiedział: Przyjmijcie Ducha Świętego [Jn 20,19-22]. Z natchnionego tekstu dowiadujemy się, że po śmierci Jezusa Jego uczniowie byli w złym stanie psychicznym. Przyzwyczajeni do stałej bliskości z Mistrzem, stracili poczucie bezpieczeństwa i obawiali się o swoją przyszłość. Gdy Go znowu zobaczyli, nastrój wyraźnie się im poprawił, lecz to nie rozwiązywało ich problemu. Dlatego Pan wskazał im, że potrzebują napełnienia Duchem Świętym.

Tak. Pierwsi chrześcijanie już wcześniej zostali przez Jezusa poinformowani o potrzebie Ducha Świętego. W omawianej scenie Jezus wezwał ich do przyjęcia Ducha Świętego, a pięćdziesiąt dni później, w święto Pięćdziesiątnicy, zostali ochrzczeni w Duchu Świętym. Mało tego. Byli też zobowiązani do stałego dbania o napełnienie Duchem, bo kto nie ma Ducha Chrystusowego, ten nie jest Jego [Rz 8,9]. Ażeby mieć osobistą społeczność z Duchem Świętym, trzeba uwierzyć w Jezusa Chrystusa i narodzić się na nowo. Należy prosić Boga i zabiegać o napełnienie Duchem Świętym. Gdy to nastąpi, chcąc na co dzień cieszyć się bliskością z Nim, trzeba być otwartym na kierownictwo Ducha Świętego i okazywać Mu posłuszeństwo.

Jednym z wielu praktycznych atutów wynikających z napełnienia Duchem Świętym jest wewnętrzne świadectwo przynależności do Boga i pewności zbawienia. Wszak nie wzięliście ducha niewoli, by znowu ulegać bojaźni, lecz wzięliście ducha synostwa, w którym wołamy: Abba, Ojcze! Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,15-16]. Osoby napełnione Duchem Bożym mają prawo nazywać Boga swoim Ojcem. Tym zaś, który nas utwierdza wraz z wami w Chrystusie, który nas namaścił, jest Bóg, który też wycisnął na nas pieczęć i dał zadatek Ducha do serc naszych [2Ko 1,21-22]. Ludzie wierzący w Jezusa Chrystusa otrzymują od samego Boga zapewnienie chwalebnej wieczności. W Nim i wy, którzy usłyszeliście słowo prawdy, ewangelię zbawienia waszego, i uwierzyliście w Niego, zostaliście zapieczętowani obiecanym Duchem Świętym, który jest rękojmią dziedzictwa naszego, aż nastąpi odkupienie własności Bożej, ku uwielbieniu chwały Jego [Ef 1,13-14]. Tą gwarancją jest Duch Święty. A nie zasmucajcie Bożego Ducha Świętego, którym jesteście zapieczętowani na dzień odkupienia – czytamy nieco dalej.

Innym atutem życia w Duchu jest pełne zaspokojenie potrzeb duchowych i emocjonalnych. Dzięki napełnieniu Duchem Świętym stajemy się źródłem! Kto wierzy we Mnie, jak głosi Pismo, z jego wnętrza popłyną rzeki wody żywej. To zaś powiedział o Duchu, którego mieli otrzymać ci, którzy w Niego uwierzyli [Jn 7,38-39]. Mówiąc obrazowo, za sprawą Ducha jesteśmy jak kran, a nie jak zlew. Biblia mówi, że dzięki Duchowi Świętemu wiemy kim jesteśmy i co posiadamy. A myśmy otrzymali nie ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, abyśmy wiedzieli, czym nas Bóg łaskawie obdarzył [1Ko 2,12]. Krótko mówiąc, napełnieni Duchem Świętym jesteśmy duchowo zaspokojeni i już nie potrzebujemy uganiać się za wciąż nowymi wrażeniami. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, powściągliwość [Ga 5,22-23]. Chrześcijanin wydający owoc Ducha jest szczęśliwcem, którego nie wabią już oferty cudów i duchowych przełomów. Radość w Panu i obfitość życia są jego codziennością.

Równie ważnym atutem życia w Duchu jest prowadzenie przez Ducha Świętego i Jego wsparcie w życiu osobistym. Bo wszyscy, których prowadzi Duch Boży, są dziećmi Boga [Rz 8,14] mającymi tę pewność, że w każdej sytuacji mogą liczyć na pomoc Ducha. A gdy was wodzić będą do synagog i do urzędów, i do władz, nie troszczcie się, jak się bronić i co mówić będziecie. Duch Święty bowiem pouczy was w tej właśnie godzinie, co trzeba mówić [Łk 12,11-12]. Podobnie i Duch wspiera nas w niemocy naszej; nie wiemy bowiem, o co się modlić, jak należy, ale sam Duch wstawia się za nami w niewysłowionych westchnieniach. A Ten, który bada serca, wie, jaki jest zamysł Ducha, bo zgodnie z myślą Bożą wstawia się za świętymi [Rz 8,26-27].

Wielkim atutem życia w Duchu Świętym jest również pełne zaopatrzenie lokalnej społeczności Kościoła. Wiadomo, że zgodnie z Pismem Świętym miejscem życia i rozwoju chrześcijanina jest wspólnota wierzących. Jakże marnie miałaby się ona we współczesnym świecie, gdyby zabrakło w niej obecności Ducha Świętego. Lecz prawdziwy zbór jest placówką Królestwa Bożego na ziemi i jako taki jest wspierany i zaopatrywany przez samego Boga. Tymczasem kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Zbór jest miejscem kontaktu Chrystusa Pana z chrześcijanami. Ja, Jezus, wysłałem anioła mego, by poświadczył wam to w zborach [Obj 22,16]. Kto ma uszy, niechaj słucha, co Duch mówi do zborów [Obj 2,7]. Z tego wynika, że nie nasze wybory ani żadne ludzkie know how, a sam Duch Święty przesądza o działalności zboru. Uważajcie na samych siebie i na całą trzodę, w której was Duch Święty ustanowił przełożonymi [Dz 20,28] – usłyszeli starsi efeskiego zboru. Także zbór, a nie parakościelne organizacje, jest bazą duchową dla służby Bożej. Gdy w zborze antiocheńskim bracia odprawiali służbę Pańską i pościli, rzekł Duch Święty: Odłączcie mi Barnabę i Saula do tego dzieła, do którego ich powołałem. Wtedy, po odprawieniu postów i modlitwy, nałożyli na nich ręce i wyprawili ich. A oni, wysłani przez Ducha Świętego, udali się do… [Dz 13,1-4].

Życie w Duchu Świętym dla ludzi, których On napełnia, jest niesamowitą przygodą. Takie osoby cieszą się wewnętrznym pokojem i każdego dnia dobrze wiedzą, co mają robić. Są też świadomi tego, że środowisko chrześcijańskie nieraz bywa niepokojone przez osoby nie mające Ducha. Wy natomiast, kochani, przypomnijcie sobie dawne słowa apostołów naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Powtarzali oni: W czasach ostatecznych pojawią się szydercy, skupieni na własnych bezbożnych pragnieniach. Będą to ludzie wywołujący rozłamy, zmysłowi, nie mający Ducha. Ale wy, kochani, budujcie się w swej najświętszej wierze. Módlcie się w Duchu Świętym [Jd 1,17-20]. Dzięki Duchowi apostołowie wiedzieli, że w zborach pojawią się ludzie skupieni na własnych pragnieniach, wywołujący rozłamy, zmysłowi i nie mający Ducha. Także my, żyjąc w Duchu Świętym, nie jesteśmy w naszych zborach zaskoczeni postawą i działalnością podobnych osób. Napełnieni Duchem Świętym wyczuwamy takich na kilometr i nie dajemy się im pociągać za sobą.

Chrystus Pan swoich naśladowców nie zostawił na ziemi sierotami. Posłał nam swego Ducha, aby był z nami i nas prowadził. Omówiliśmy kilka dobrodziejstw wynikających z zesłania Ducha Świętego. Czy są inne jeszcze atuty życia w Duchu? Przyjmijcie Ducha Świętego [Jn 20,22], dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18], płomienni Duchem Panu służcie [Rz 12,11]  – a wciąż na nowo będziemy się przekonywać, że jest ich o wiele więcej.

07 maja, 2025

Jak dostąpić miłosierdzia?

Jeżeli zgodnie z definicją miłosierdzia przyjmiemy, że jest ono współczuciem okazywanym w sposób czynny, to jego idealną ilustracją jest ewangeliczna przypowieść o człowieku, co wpadł w ręce zbójców, którzy go obrabowali, poranili i odeszli, zostawiając go na pół umarłego. Paru ludzi przeszło obok niego obojętnie. Pewien Samarytanin zaś, podróżując tędy, podjechał do niego i ujrzawszy, ulitował się nad nim. I podszedłszy opatrzył rany jego, zalewając je oliwą i winem, po czym wsadził go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i opiekował się nim. A nazajutrz dobył dwa denary, dał je gospodarzowi i rzekł: Opiekuj się nim, a co wydasz ponad to, ja w drodze powrotnej oddam ci [Łk 10,33-35]. Samarytanin nie ograniczył się do samych słów czy zaalarmowania służb socjalnych. Okazał współczucie w sposób czynny. Praktycznie zajął się tym nieszczęśnikiem i zatroszczył się o jego dalszy los.

Właśnie tak Bóg postępuje z nami, bo wielce litościwy i miłosierny jest Pan [Jk 5,11]. Wiedział o tym król Dawid, gdy z ust proroka usłyszał: Albo trzy lata głodu, albo trzy miesiące tułaczki przed twoimi wrogami, a miecz twoich nieprzyjaciół dosięgnie cię, albo trzy dni miecza Pana nad tobą w postaci zarazy w kraju, kiedy anioł Pański będzie szerzył zagładę w obrębie wszystkich granic Izraela; a teraz rozważ, co mam odpowiedzieć temu, który mnie posłał. Wtedy Dawid odpowiedział Gadowi: Jestem w wielkiej rozterce; lecz niech dostanę się raczej w ręce Pana, gdyż bardzo wielkie jest jego miłosierdzie; lecz w ręce człowieka niechaj się nie dostanę![1Krn 21,12-13]. Taka jest prawda o Bogu. Miłosierny i łaskawy jest Pan, cierpliwy i pełen dobroci [Ps 103,8].

Miłosierdzie Boże zaczyna się od tego, że wszystkim grzesznikom Bóg daje możliwość opamiętania, ale uwaga! Jego litość urzeczywistnia się wówczas, gdy grzesznik naprawdę się nawraca. Wtedy Bóg wkracza i w sposób czynny zaczyna zmieniać jego los. Jeżeli bowiem nawrócicie się do Pana, to wasi bracia i synowie doznają miłosierdzia od tych, którzy ich uprowadzili do niewoli, i powrócą do tej ziemi. Albowiem litościwy i miłosierny jest Pan, wasz Bóg, i nie odwróci od was swojego oblicza, jeżeli się do niego nawrócicie [2Krn 30,9]. Tak. Wszystkich grzeszników chcących liczyć na miłosierdzie Boże, Pismo Święte poucza: Rozdzierajcie swoje serca, a nie swoje szaty, i nawróćcie się do Pana, swojego Boga, gdyż On jest łaskawy i miłosierny, nierychły do gniewu i pełen litości, i żal mu karania! [Jl 2,13]. To była uwaga pierwsza.

A teraz uwaga druga. Wszyscy chrześcijanie, którzy przez wiarę w Jezusa Chrystusa już dostąpili miłosierdzia Bożego, są wezwani, aby w Jego imię okazywać miłosierdzie swoim bliźnim. Bądźcie miłosierni, jak miłosierny jest Ojciec wasz [Łk 6,36]. Bóg patrzy nam na ręce. Dlatego jako ludzie wybrani przez Boga, święci i ukochani, przyjmijcie postawę serdecznego współczucia [Kol 3,12]. Dlaczego to takie ważne? Ponieważ nad tym, który nie okazał miłosierdzia, odbywa się sąd bez miłosierdzia, miłosierdzie góruje nad sądem [Jk 2,13]. Wiara w miłosiernego Boga zobowiązuje do bycia miłosiernym.

19 kwietnia, 2025

Niespokojna dusza

Przeciwnicy Jezusa, po dopięciu swego i doprowadzeniu w piątek do Jego ukrzyżowania - wydawać by się mogło - powinni byli mieć najlepszy od kilku lat szabat. Tymczasem nadal coś ich niepokoiło i gryzło. Nazajutrz, czyli po Dniu Przygotowania Paschy, zebrali się u Piłata arcykapłani i faryzeusze. Panie — powiedzieli — przypomnieliśmy sobie słowa tego oszusta. Jeszcze za życia oświadczył, że po trzech dniach zmartwychwstanie. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby czasem nie przyszli Jego uczniowie, nie ukradli Go i nie ogłosili ludowi: Powstał z martwych! To drugie oszustwo byłoby gorsze od pierwszego. Piłat odpowiedział: Macie straż, idźcie, zabezpieczcie, jak umiecie. Poszli więc i zabezpieczyli grób — opieczętowali kamień oraz postawili straże [Mt 27,62-66].

Człowiek postępujący zgodnie z wolą Bożą i mający postawę miłą w oczach Bożych, cieszy się wewnętrznym pokojem. PANIE, nie popadło w pychę me serce, nie było dumy w mych oczach, nie goniłem też za tym, co wielkie lub niedosiężne dla mnie. Przeciwnie, uspokoiłem mą duszę jak niemowlę nakarmione piersią matki, moja dusza była jak u niemowlęcia [Ps 131,1-2]. Niestety, arcykapłani, uczeni w Piśmie i faryzeusze, ze swoim nastawieniem do Jezusa Chrystusa, nie mogli mieć czystego i spokojnego sumienia. Dopięli swego, ale tym samym skazali się na udrękę duszy. Biblia mówi, że człowiek ścigany za zabójstwo ucieka aż do grobu: niech go nie zatrzymują! [Prz 28,17]. Wcześniejsza zawiść wrogów Jezusa przerodziła się w obawę o to, co dalej będzie się działo? Nie mają pokoju bezbożni - mówi Pan [Iz 48,22]. 

W końcowym dniu Wielkiego Tygodnia rozmyślam o swoich "niby zwycięstwach". Jak się czuję, gdy postawię na swoim? Jakie myśli drążą moją głowę, gdy pokonam kogoś lub coś, czego pokonywać nie należało? Co ogarnia moją duszę, gdy stłamszę w sobie myśl o podaniu pomocnej dłoni lub gdy dam upust złym słowom? Jak smakuje mi zwycięstwo moich racji, jeżeli przy tym zlekceważyłem, a nawet zraniłem bliskie mi osoby? 

Nie chcę żadnych takich zwycięstw, które obciążają sumienie. Tym bardziej, że zazwyczaj domagają się one dalszego brnięcia w to, co niemiłe dla Boga i ludzi.

18 kwietnia, 2025

Brak zrozumienia

W Wielkim Tygodniu miało miejsce co najmniej kilka sytuacji, w których Jezus spotkał się z poważnym niezrozumieniem. Gdy mówił o czekającej Go śmierci, Piotr wziął Go wówczas na stronę i zaczął upominać: Niech Cię Bóg przed tym zachowa, Panie! To Ci się nie może zdarzyć! [Mt 16,22]. Ten sam Piotr podczas wieczerzy paschalnej "popisał" się totalnym nierozumieniem sensu Jezusowego umycia uczniom nóg. Gdy Judasza Pan odesłał słowami: Spełniaj czym prędzej swój zamiar. Nikt ze spoczywających przy stole nie zrozumiał jednak, o co chodzi. Niektórzy przypuszczali nawet, że ponieważ Judasz zarządzał sakiewką, Jezus posyła go, by kupił, czego im trzeba na święto, albo by dał coś ubogim [Jn 13,27-29]. W trakcie procesu postawiono Jezusowi absurdalny zarzut na podstawie Jego słów z dawnej rozmowy. Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję. Na to rzekli Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty w trzy dni chcesz ją odbudować? Ale On mówił o świątyni ciała swego [Jn 2,19-21]. 

Szczególnym przykładem niezrozumienia słów Jezusa, jest Jego modlitwa: Abba, Ojcze! Dla Ciebie wszystko jest możliwe, oddal ode Mnie ten kielich; jednak niech stanie się nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [Mk 14,36]. Większość ludzi wciąż myśli, że Chrystusowi Panu chodziło o zbliżające się cierpienie fizyczne i haniebną śmierć na krzyżu. Nie dalej jak kilka dni temu takie wyjaśnienie można było usłyszeć podczas koncertu pasyjnego w Gdańsku. Czy jednak rzeczywiście, gdy w Getsemani ogarnął Go smutek i niepokój. Jest mi smutno na duszy — powiedział — śmiertelnie smutno [Mk 14,33-34] - miał na myśli ból fizyczny? Gdy parę dni wcześniej w świątyni powiedział: Teraz moja dusza jest w trwodze, i co mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny? Przecież dla tej godziny przyszedłem [Jn 12,27] czyż nie dał do zrozumienia, że nie o cierpienie tu chodzi? Nikt nie odbiera mi życia. Oddaję je z własnej woli. Mam prawo je oddać i mam prawo je odzyskać. Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca [Jn 10,18].

Powodem trwogi Jezusa - jako Syna Bożego - była zbliżająca się Nań chwila gniewu Ojca. Pisałem o tym m.in. siedem lat temu we wpisie Hołd ocalonych od gniewu. To świadomość, że Ojciec, który kilkakrotnie dał o Synu świadectwo: Tyś jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem [Łk 3,22], wkrótce odwróci od Niego swą twarz - to ta myśl tak bardzo niepokoiła Jezusa. To z powodu kielicha gniewu Bożego Syn Człowieczy w Wielki Piątek, w chwili śmierci zawołał: Eli, Eli, lama sabachtani! Co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? [Mt 27,46]. Kto może pojąć, niech to zrozumie.

Podobnie jak niegdyś, gdy znowu przywołał lud, i rzekł do nich: Słuchajcie mnie wszyscy i zrozumiejcie! [Mk 7,14], tak i dzisiaj Chrystus Pan chciałby, żebyśmy prawidłowo pojmowali i stosowali Jego słowa. Sprawiamy Mu bowiem wielką przykrość, gdy posługujemy się Słowem Bożym bez właściwego rozumienia tego, co PAN ma na myśli. Coś takiego, niestety, może się i nam przydarzyć, tym bardziej, że otacza nas coraz więcej fałszywych proroków i nauczycieli, którzy - nierzadko w autorytecie swoich tytułów naukowych - wykrzywiają proste ścieżki PANA.

17 kwietnia, 2025

Nie ma mocnych

W Wielki Czwartek wieczorem Judasz - znając miejsce nocowania Jezusa - poszedł spotkać się z ludźmi arcykapłana i podprowadzić ich na miejsce aresztowania. Wtedy mówi do nich Jezus: Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy; napisano bowiem: Uderzę pasterza i będą rozproszone owce trzody. Ale po moim zmartwychwstaniu wyprzedzę was do Galilei. A odpowiadając, Piotr rzekł do niego: Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy nie zgorszę. Rzekł mu Jezus: Zaprawdę powiadam ci, że jeszcze tej nocy, zanim kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. Rzecze mu Piotr: Choćbym miał z tobą umrzeć, nie zaprę się ciebie. Podobnie mówili i wszyscy uczniowie [Mt 26,31-35].

Nie tylko Judasz okazał się uczniem całkowicie zawodnym. W nocy z czwartku na piątek cała reszta też dała plamę. Zapewnienia Piotra: Panie z tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć [Łk 22,32] - okazały się słowami pustymi. Najpierw nikt z nich nie był w stanie dotrzymać Jezusowi towarzystwa w modlitwie. Potem nastąpiła chwila aresztowania Pana. Wtedy wszyscy uczniowie Go opuścili i uciekli [Mt 26,56].

Chciałoby się myśleć, że we współczesnych kręgach ewangelikalnych mamy całe mnóstwo wiernych Bogu braci i sióstr, a tylko nieliczni okazują się judaszami. Jednakże piąty dzień Wielkiego Tygodnia pozbawia nas takich złudzeń. Jak wówczas każdy z wybranych przez Jezusa uczniów zawiódł Go w jakiś sposób, tak i dzisiaj nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego [Rz 3,10-12]. Przestańmy chwalić się swoimi modlitwami, postami, misjami, darami duchowymi i objawieniami. Nikt nie ma prawa nosić wysoko głowy i czuć się lepszym od innych, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej [Rz 3,23]. Kto dobrze myśli o sobie, ten tym boleśniej, jak niegdyś Piotr, któregoś dnia przekona się o tym, że jest jak inni - słaby i grzeszny.

Smutna informacja o zawodności wszystkich uczniów Jezusa uwypukla wszakże błogosławioną prawdę o łasce Bożej, okazanej nam w Jezusie Chrystusie. Tak, to prawda! Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas zboczył na swą drogę, a PAN włożył na Niego nieprawość nas wszystkich [Iz 53,6]. Jednakowo wszyscy zasługiwaliśmy na karę, lecz wszyscy też mamy jednakowy dostęp do tronu łaski miłosiernego Boga. Bóg poddał wszystkich w niewolę nieposłuszeństwa, aby się nad wszystkimi zmiłować [Rz 11,32]. Syn Boży zrównał nas i w ten sposób, że zapłacił za wszystkich jednakową i tę samą cenę. Oczyszczenie z grzechów i przebaczenie win nie następuje jednak z automatu. Konieczna jest osobista wiara. Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa są po to, aby każdy, kto w Niego uwierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny [Jn 3,16].

Nie ma mocnych. Nikt z nas sam w sobie nie jest dobry. Nikt o własnych siłach nie dostąpi zbawienia. Wszyscy potrzebujemy Jezusa. Tą otrzeźwiającą refleksją zachęcam dzisiaj każdego do uniżenia się przed Bogiem i do osobistej wiary w Syna Bożego.

16 kwietnia, 2025

Z czego tu się cieszyć?

Gałązka judaszowca z pierwszymi pączkami kwiatów
Parę lat temu posadziłem w przykościelnym ogrodzie drzewko o intrygującej nazwie - judaszowiec kanadyjski. Skąd wzięła się taka nazwa? Według bliżej nieznanej mi legendy podobno na drzewie tego gatunku powiesił się Judasz, gdy dopadły go wyrzuty sumienia. Osobliwością judaszowca są jego wiosenne kwiaty wyrastające bezpośrednio z pnia i konarów, zanim drzewo okryje się liśćmi. Parę dni temu po raz pierwszy zobaczyłem to na naszym judaszowcu.

Z ewangelii wiadomo, że Judasz wpisał się w historię Pana Jezusa jako czarny charakter Wielkiej Środy. I przybliżyło się święto Przaśników zwane Paschą. I szukali arcykapłani i uczeni w Piśmie sposobu, jak by go zgładzić; bali się bowiem ludu. W Judasza zaś, zwanego Iskariot, który należał do dwunastu, wstąpił szatan; I ten odszedłszy, umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży co do sposobu, jak im Go wydać. I ucieszyli się, i ułożyli się z nim, że mu dadzą pieniądze. A on zgodził się i szukał sposobu, jak by Go wydać z dala od ludu [Łk 22,1-6]. Cieszyć się można z różnych powodów. Byłoby najlepiej, gdybyśmy cieszyli się wyłącznie z tego, co dobre. Niestety, arcykapłanom i uczonym w Piśmie zdarzyło się cieszyć z bardzo złych powodów. Motywowani zawiścią pragnęli śmierci Jezusa. Dlatego Judasz ze swoją ofertą zdrady tak bardzo ich ucieszył. Właśnie nad tym zastanówmy się w połowie Wielkiego Tygodnia.

Niezależnie od rozmaitych dywagacji na temat Judasza i prób wybielania go w naszych czasach, Jezus jednoznacznie nazwał go synem zatracenia [Jn 17,12]. Szatański pomysł wydania Jezusa za trzydzieści srebrników został wyraźnie potępiony też w nauce apostolskiej. Z czegoś takiego nie wolno się cieszyć. Ba! Nie ciesz się z upadku swojego nieprzyjaciela, a gdy się potknie, niech się nie raduje twoje serce [Prz 24,17]. Nie paś oczu widokiem swojego brata w dniu jego nieszczęścia! Nie ciesz się z powodu synów Judy w dniu ich zagłady [Abd 1,12]. Nieszczęście - nawet nielubianych przez nas ludzi - nigdy nie powinno nas cieszyć.

W czynie Judasza kryje się wszakże jeszcze bardziej wyrafinowane zło. Otóż, gdy zdarzy się nam zejść z drogi prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu, wówczas szukamy usprawiedliwienia i pociechy u kogoś, kto uczynił podobnie. Każdy głos kojący nasze zaniepokojone i obciążone sumienie zaczyna brzmieć nam, jak piękna muzyka. Cieszy nas każda wiadomość świadcząca, że w naszym błędzie nie jesteśmy sami. Judasz - jako uczeń Jezusa - dostarczył przeciwnikom Jezusa właśnie takiej wyjątkowej uciechy. W ścisłym gronie najbliższych Jezusa mieli odtąd kreta - człowieka, który za trzydzieści srebrników zaczął działać po ich myśli i zgodnie z ich planem.

Pomyślmy. Uczeń Jezusa, który realizuje szatański plan! Ktoś taki jest bardzo mile widziany przez osoby bezbożne, tzn. postępujące po swojemu. Gdy zaczynamy tracić wiarę, cieszy nas odstępstwo od wiary innych ludzi. Gdy robimy coś w niezgodzie z Biblią, znajdujemy oparcie w ludziach nam podobnych. Dla przykładu, nie dalej jak wczoraj pewna kobieta bardzo cieszyła się w Internecie po przeczytaniu książki, wg której kobiety mogą nauczać w kościele i być pastorami. Najwidoczniej wygłaszając kazania wcześniej odczuwała jakieś obawy, czy aby nie działa wbrew nauce apostolskiej. Teraz jednak jakiś autor ją uspokoił, a nawet pocieszył.  I z czego tu się cieszyć? Że nie tylko my jesteśmy nieposłuszni Bogu? Że również inni zlekceważyli Słowo Boże i wykroczyli poza wyznaczone granice nauki Chrystusowej? Że ktoś, jak my, również zdradził? 

O arcykapłanach żydowskich przeczytaliśmy, że ucieszyło ich to, co zrobił Judasz. Dzięki temu mogli skutecznie realizować swoje grzeszne plany zmierzające do uśmiercenia Jezusa. Judasz popełnił podwójne zło. Po pierwsze, zdradził Jezusa. Po drugie, stał się pomocny dla innych w czynieniu zła. Samemu zgrzeszyć to jedno, lecz ucieszyć innych w ich grzesznym postępowaniu - to grzech podwójny.

15 kwietnia, 2025

Na odchodne tak ostro?

Gdybyśmy wiedzieli, że zostały nam cztery dni życia, to na czym byśmy się skupili? Wiadomo, że czym prędzej należałoby pozałatwiać sprawy urzędowe, wyjaśnić kwestie sporne, pojednać się z kim trzeba i otoczyć się najbliższymi. Czy w takiej sytuacji mielibyśmy ochotę wypowiadać się o innych ludziach? Czy znaleźlibyśmy czas, by w ostatnich dniach życia poświęcić uwagę osobom, które były nam nieżyczliwe? Czyż w takich chwilach nie powinniśmy nawet do swoich adwersarzy zwrócić się z jakimś pojednawczym i miłym słowem? 

Rankiem w Wielki Wtorek Jezus pojawił się w mieście. Cała Jerozolima wypełniona była tłumami pielgrzymów przybyłych na święto Paschy. Na dziedzińcu świątyni zrobiło się gęsto od najważniejszych głów w Izraelu. Kapłani, członkowie Rady Najwyższej, uczeni w Piśmie, faryzeusze, saduceusze, herodianie, jednym słowem - śmietanka stolicy. Syn Boży znał ich serca. Dobrze wiedział, jak bardzo są obłudni, zawistni i ślepi duchowo. Zderzał się z tym przez trzy lata publicznej służby. Nie szczędził im napomnień i wezwań do opamiętania. Nie machnął na to ręką nawet w Wielkim Tygodniu.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą (...), że pożeracie domy wdów i to pod pokrywką długich modlitw; dlatego otrzymacie surowszy wyrok. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami. Biada wam, ślepi przewodnicy. (…) Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości (...), że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelkiej nieczystości. (…) Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? [Mt 23,13-33].

Dlaczego tak ostro? Czy można ludzi tak oceniać i osądzać? Czy nie byłoby lepiej przemilczeć ich postaw i czynów? Odezwać się do nich pojednawczo, łagodniej i bardziej pozytywnie? Na tak przemawiającym Jezusie dzisiejsza psychologia chrześcijańska nie zostawiłaby suchej nitki. Piewcy miłych relacji i budowania w ludziach dobrego samopoczucia z pewnością przestaliby zapraszać Jezusa na swoje konferencje. Być może ktoś zarzuciłby Mu nawet mowę nienawiści, czy wpędzanie ludzi w poczucie winy i antagonizowanie środowiska. Lecz Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Nie dbał o nasze socjotechniczne pryncypia. Przyszedł na świat, aby dać świadectwo Prawdzie [Jn 18,37], aby szukać i zbawić to, co zginęło [Łk 19,10]. Tym ludziom tak ostra nagana się po prostu należała!

A jakie słowa należą się nam dzisiaj? Patrzę w lustro. Przysłuchuję się rozmaitym pastorom i kaznodziejom. Obserwuję zachowanie chrześcijańskich liderów. I co widzę? Wielce zasmucające obrazy i sceny. Brak bojaźni Bożej. Niestałość. Totalny brak samokrytyki. Dużo samozadowolenia. Wysokie mniemanie o sobie. Męczące oklaskiwanie wszystkiego i wszystkich. Wszechobecne wyciąganie od ludzi pieniędzy. Obsesyjne wręcz podkreślanie znaczenia dobrych relacji. Niski poziom kaznodziejstwa. Bagatelizowanie troski o zdrową doktrynę. Ogłaszanie wspaniałych przemian bez pokrycia tego w rzeczywistości. Nastawienie na pochwały itd. Czy Chrystus Pan widząc coś takiego, nabrałby w dzisiejszy Wielki Wtorek wody w usta? 

Biada i mnie, gdybym nie przejął się słowami naszego Zbawiciela i Pana.

14 kwietnia, 2025

Wypierane cuda Boże

Po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy i noclegu w Betanii, Pan Jezus zrobił coś zdumiewającego. Dzisiaj wielu nazwałoby te czyny społecznie nieakceptowalnymi. A nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, poczuł głód. I ujrzawszy z daleka drzewo figowe pokryte liśćmi, podszedł, by zobaczyć, czy może czegoś na nim nie znajdzie, ale gdy się zbliżył do niego, nie znalazł nic poza liśćmi, nie była to bowiem pora na figi. A odezwawszy się, rzekł do niego: Niechaj nikt na wieki z ciebie owocu nie jada. I słyszeli to uczniowie jego. I przyszli do Jerozolimy. A gdy wszedł do świątyni, począł wyganiać tych, co sprzedawali i kupowali w świątyni, i wywrócił stoły wekslarzy oraz ławy sprzedawców gołębi. I nie pozwolił, żeby ktoś choćby naczynie przeniósł przez świątynię. I nauczał, mówiąc im: Czyż nie jest napisane: Dom mój będzie przez wszystkie narody nazywany domem modlitwy? A wy uczyniliście zeń jaskinię zbójców [Mk 11,12-17].

Przeklęcie drzewa figowego i przepędzenie handlarzy z dziedzińca świątynnego - tym naznaczona została działalność Jezusa w Wielki Poniedziałek. Na dodatek dzisiaj, zgodnie z Chronologicznym planem czytania Biblii, mamy przed sobą 28. rozdział Księgi Powtórzonego Prawa, a w nim cały szereg cudownych, a zarazem bardzo przykrych rzeczy, które Bóg zapowiedział dla ludzi nieposłusznych Słowu Bożemu. Na przykład: Uderzy cię Pan suchotami, zimnicą, gorączką, zapaleniem, posuchą, śniecią i rdzą zbożową i będą cię gnębić, aż zginiesz. Albo: Dotknie cię Pan wrzodem egipskim, guzami odbytnicy, świerzbem i liszajem, z których nie będziesz mógł się wyleczyć. Porazi cię Pan obłędem i ślepotą, i przytępieniem umysłu, tak że w południe chodzić będziesz po omacku...

Mało komu przychodzi do głowy, by coś takiego nazywać cudem. Nie zmienia to jednak prawdy, że miało to cudowny charakter. I uschło zaraz figowe drzewo. I ujrzawszy to uczniowie, zdumiewali się i mówili: Jakże prędko uschło figowe drzewo! [Mt 21,19-20]. Tak. Podobnie jak liczne błogosławieństwa Boże zdarzają się w sposób wręcz nadnaturalny, tak też czasem spadają na ludzi przykrości niezwykłe i nadzwyczajne. 

Chrystusowi Panu nie podoba się nasza samowola i lekceważenie Jego Słowa. Chociaż chce naszego zbawienia i ma dla nas całe mnóstwo cudownie dobrych rzeczy, to jednak zapowiada też niemało rzeczy cudownie złych i przykrych. Co robić, aby takie się nam nie zdarzały? Aby cieszyć się w życiu cudami dobrymi, należy szczerze, z całego serca się nawrócić! Rozmiłować się w Bogu i w Słowie Bożym! Uwierzyć w Jezusa Chrystusa! Osobiście skorzystać z usprawiedliwienia dostępnego dzięki ofierze Syna Bożego i na co dzień trwać w posłuszeństwie Bogu.

Nikt z nas nie chce doświadczać cudów przykrych i złych. Świadczą one o przekleństwie, a samo wypieranie ich nic nam nie pomoże. Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,28]. Postępowanie Jezusa w Wielki Poniedziałek daje nam tu sporo do myślenia.

13 kwietnia, 2025

Współczesne zabijanie proroków

W dniu dzisiejszym wspominamy tzw. triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Nasz PAN zakończył służbę w Galilei i udał się do Jerozolimy na święto paschy. Jako Baranek Boży, a zarazem Arcykapłan rodzaju ludzkiego, miał z samego Siebie złożyć ofiarę za grzech świata. Otaczający Go ludzie w ogóle nie byli świadomi dramaturgii i wagi chwili. Nawet najbliżsi Jego uczniowie nie pojmowali tego, co Jezus kilkakrotnie i całkiem wyraźnie im uświadamiał: Oto idziemy do Jerozolimy, a Syn Człowieczy będzie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie, i osądzą Go na śmierć, i wydadzą poganom [Mk 10,33]. Wszyscy zdawali się cieszyć i wołali: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imieniu Pana [Łk 13,35].

Tymczasem Pan Jezus miał całkiem inny ogląd sprawy. Radość tłumów jakoś Go nie cieszyła. Wiedział, że ludzie wiwatowali, bo chcieli pomyślności, niepodległości od Rzymu i odbudowy potęgi Izraela. Mało kogo obchodziło rzeczywiste odrodzenie duchowe i nawrócenie się do Boga. Syn Człowieczy nie miał złudzeń. Wiedział, co Go za parę dni czeka. Znał serce tego miasta. Jerozolimo, Jerozolimo, która zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy zostali do ciebie posłani! [Łk 13,34]. Od dawna pełno w niej było duchowej pychy, wzniosłych słów, pięknych haseł i fałszywych proroctw o wspaniałej przyszłości. Kto by w niej chciał posłuchać prawdziwego proroka Bożego?

W kulturze Zachody minęły czasy fizycznego mordowania posłańców Bożych. W kręgach chrześcijańskich zapanowała wszakże atmosfera, w której coraz trudniej do głosu dochodzą ludzie mówiący, jak Słowo Boże. Podobnie jak w ówczesnej Jerozolimie tylko nielicznych obchodziło, po co faktycznie Jezus przybył, tak i w konferencyjnej euforii naszych czasów zagłuszeniu ulega to, co mają do przekazania prawdziwi słudzy Słowa. Tłumy gromadzą się tam, gdzie mowa o sukcesie, wpływie, zdrowiu, rozwoju i świetlanej przyszłości. Kto w takim duchu głośno przemawia, ten ma i będzie mieć coraz większy posłuch. Kto przychodzi do ciebie cichy, siedzący na ośle, na oślątku, źrebięciu oślicy [Mt 21,5] ten wkrótce zostanie "ukrzyżowany".

Przeciwnik Boży, diabeł, jest pomysłowy i bardzo na czasie. Dzisiaj prawdziwych proroków już nie kamienuje się ani nie spala się na stosie. Jeden po drugim milkną i giną, zdominowani radosną ekspansją chrześcijaństwa konferencyjnego, gdzie nie tyle chodzi o wierne przekazanie prawdy Słowa Bożego, co bardziej o popularność i osobisty sukces mówców. O dziwo, w atmosferze natarczywej tzw. muzyki uwielbienia i w efekcie hałaśliwych wystąpień wspaniałych mówców motywacyjnych, zabija się wcale nie mniej proroków Bożych, niż za czasów biblijnego Izraela. Nie widać krwi, jest radość, poczucie triumfu, ludzie się cieszą, a prawdziwego głosu Bożego już prawie nie słychać. W niektórych przypadkach również dlatego, że część proroków wchodząc między wrony zaczęło krakać jak one.

Aplauz tłumów nie "zabił" w Jezusie celu, dla którego przybył do Jerozolimy i - jako Syn Boży - w ogóle przyszedł na ten świat. Jezus nie zmienił się pod wpływem ludzkich oczekiwań. Nie został ziemskim królem. Nie dał się omamić. Nie zaczął przemawiać ani działać pod publiczkę. A my? A ty?

10 kwietnia, 2025

Czy należy mówić o piekle?

Oto jest pytanie. Czy głosząc ewangelię powinniśmy mówić o piekle? Czy wzmiankowanie o nim w dzisiejszych czasach nie bywa odbierane jako straszenie ludzi? Przecież to może zniechęcić wiele osób i nastawić ich źle, nie tylko do kościoła ale i do samego Boga! Jednakże czy wzywając ludzi do nawrócenia, a przedstawiając im tylko pozytywną stronę całej sprawy, nie pozbawiamy ich ważnego bodźca, niezbędnego do podjęcia właściwej decyzji? Czyż zachęta do dobrego bez jednoczesnego ukazywania konsekwencji wyboru złego, nie jest rozmywaniem ostrości Słowa Bożego? Czyż zapewnianie o miłości i łasce Bożej z przemilczaniem prawdy o gniewie i sądzie Bożym, nie jest brzemiennym w skutkach łagodzeniem przesłania ewangelii?

Chronologiczny plan czytania Biblii, wg którego codziennie karmię się Słowem Bożym, przyprowadził mnie dzisiaj do następujących słów Jezusa: Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! [Łk 12,4-5]. Użyte w natchnionym tekście greckie słowo jest w większości polskich przekładów Pisma Świętego tłumaczone jako piekło, chociaż w niektórych także jako - ogień piekielny, miejsce kary, wieczne zatracenie, Gehenna czy wieczne potępienie. Jezus wyraźnie wezwał nas, abyśmy bali się Boga, a swój apel uzasadnił tym, że Bóg ma moc posłać nas w ogień piekielny. 

Nie wszyscy jednakowo jesteśmy tego świadomi, że spośród biblijnych postaci, osobą najczęściej mówiącą o piekle jest sam Jezus Chrystus. Tak, Syn Boży wzywając ludzi do opamiętania nie unikał mówienia o wiecznym potępieniu. A jeśli cię gorszy ręka twoja, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie wejść kaleką do żywota, niż mieć dwoje rąk, a pójść do piekła, w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeśli cię gorszy noga twoja, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie wejść kulawym do żywota, niż mieć dwie nogi, a być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. I jeśli cię gorszy oko twoje, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do Królestwa Bożego, niż mieć dwoje oczu, a być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie [Mk 9,43-48].

Mądry pracodawca, zatrudniając nowego pracownika, do umowy o pracę wprowadza nie tylko zapis o wynagrodzeniu, premiach i możliwościach awansu. Dobra umowa omawia także konsekwencje złego zachowania, narażenia pracodawcy na straty lub porzucenia stanowiska pracy. Chrystus Pan dobrze zna naturę człowieka. Wie, że potrzebujemy znać całą prawdę prawdę o Nim. Powiedział Janowi: Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła [Obj 1,17-18]. My także powinniśmy mieć świadomość, że Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją [Obj 1,5] należny jest także najwyższy respekt z naszej strony. On bowiem jest Panem panów i Królem królów, mającym moc zbawić ale i wrzucić do piekła.

08 marca, 2025

Dobrze zaręczony

Dzisiaj mija dokładnie 45 lat od chwili, gdy w obecności najbliższej rodziny zaręczyłem się z moją Gabrysią. O dziwo, była to - tak samo jak dzisiaj - sobota. Miałem wówczas dwadzieścia lat i byłem na drugim roku Szkoły Biblijnej w Warszawie. W przeddzień tego wyjątkowego dla mnie wydarzenia, tak pisałem w moim pamiętniku: 7 marca 1980 roku. Piątek. Wstałem o godz. 7-mej. Schodzę na poranne rozważania Pisma Świętego, a o godz. 9:00 spożywamy śniadanie. Wykłady mamy dziś z br. Tomaszewskim. Zajmujemy się okresem średniowiecznym historii Kościoła. Otrzymuje dziś list od Gabrysi i od Jasia Romanika. O godz. 12:30 zwalniam się z zajęć a godzinę później udaję się na pociąg posp. do Gdańska. Podróż upływa bez większych kłopotów i o 20:10 jestem już na dworcu Gd. Główny. Zawożę torbę do domu i szybko jadę do Gabrysi. Wręczam jej w prezencie zestaw do pielęgnacji włosów. Oficjalnie, przed mamą i tatą Gabrysi mówię, że ją kocham, i że zamierzamy się pobrać. Rozmowa upływa w przyjaznej atmosferze, a na koniec modlimy się. Mieszkanie Gabrysi opuszczam ok. północy, a do domu docieram ok. pierwszej. Wszyscy już śpią ale mamusia budzi się i rozmawiamy prawie do 3-ciej nad ranem.

 Gdyby nie ten odręcznie prowadzony wówczas przeze mnie pamiętnik, nie pamiętałbym już większości szczegółów z tamtych dni. Wciąż wszakże noszę i pielęgnuję w pamięci gorące zakochanie się w dziewczynie, która owej soboty została moją narzeczoną. Powróćmy do moich zapisków. 8 marca 1980 roku. Sobota. Już od godziny 7-mej Eliza i Sławek nie pozwalają mi spokojnie spać. Baraszkuję więc z nimi i wstaję dopiero ok. 9-tej. Myję się, rozmawiam z Tereską i sprzątam w mieszkaniu. Ok. 11-tej przychodzi Gabrysia. Tereska daje jej w prezencie sweterek, który sama zrobiła i po krótkim czasie odwożę ją do domu. Kiedy wracam, jest już mamusia z pracy. Ok. 15:30 wszyscy udajemy się do mieszkania Gabrysi na uroczystość zaręczynową. Wszystko odbyło się bez szczególnego ceremoniału i pompy. Porozmawialiśmy po prostu przy obfitym stole i tylko krótko zabrałem głos, wkładając przy tym obrączkę Gabrysi. Rozeszliśmy się ok. 21:30 a w godzinę później byłem już w domu.

Czterdzieści pięć lat temu Bóg okazał mi tę łaskę, że wyznałem miłość dziewczynie, z którą razem podzielaliśmy wiarę w Boga i obydwoje chcieliśmy służyć naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. Jej osobisty, poważny związek z Panem Jezusem przez wszystkie te lata był i wciąż jest wspaniałym błogosławieństwem dla naszego związku. Już przed zaręczynami wiedzieliśmy, że w wielu osobistych upodobaniach bardzo się różnimy. Nasz związek jednak trwa i ma się dobrze. Od samego początku w wielkim stopniu przyczynia się do tego postawa mojej Gabrysi. Wiernie towarzyszy mi w służbie, dzielnie znosiła liczne przeprowadzki i dźwigała codzienny trud wychowywania naszych dzieci. Nie zawsze dostatecznie wychodziłem naprzeciw jej potrzebom. Bywało, że czuła się przy mnie niezrozumiana i osamotniona. Jednak od 8 marca 1980 roku trwa u mego boku i nigdy nie dała mi odczuć, że tego żałuje. Dlatego dzisiaj jej mąż sławi ją, mówiąc: Jest wiele dzielnych kobiet, lecz ty przewyższasz wszystkie![Prz 31,28-29].

Co jako dobrze zaręczony przed wieloma laty chrześcijanin chciałbym powiedzieć młodym osobom, które taką decyzję mają jeszcze przed sobą? Najpierw zadbajcie o to, aby naprawdę zaręczyć się z Chrystusem Jezusem. Zabiegam bowiem o was z gorliwością Bożą; albowiem zaręczyłem was z jednym mężem, aby stawić przed Chrystusem dziewicę czystą, obawiam się jednak, ażeby, jak wąż chytrością swoją zwiódł Ewę, tak i myśli wasze nie zostały skażone i nie odwróciły się od szczerego oddania się Chrystusowi [2Ko 11,2-3] - napisał apostoł Paweł w natchnieniu Ducha Świętego. Osobisty związek z Panem Jezusem - oto cała tajemnica. Żyjąc z Nim w bliskiej więzi, ani nie popełnicie błędu przy zaręczynach, ani też - po złożeniu ślubowania małżeńskiego - nigdy na waszych ustach nie pojawią się słowa o rozwodzie. A żonatym braciom dodam: Pilnujcie się więc w waszym duchu i niech nikt nie będzie niewierny żonie swej młodości! [Ml 2,15].

06 marca, 2025

Człowiek w miejsce Boga

Chyba już nikt nie ma dzisiaj wątpliwości, że w kulturze Zachodu najważniejszym stał się człowiek. Prawa człowieka, jego osobiste preferencje, pragnienia, poglądy i odczucia zdominowały każdą sferę życia. Chociaż w praktyce wciąż bywa różnie, to jednak teoretycznie cały system prawny broni godności, wolności i nietykalności ludzkiej osoby. Bóg przestał być brany pod uwagę. Współczesna psychologia zaleca kochanie samego siebie. Choćbyśmy nawet cechowali się chwiejnym charakterem i nie wiem jak specyficzną mieli osobowość, doradza się nam samoakceptację. Najważniejsze stało się nasze samopoczucie i dobra samoocena. Po każdym traumatycznym przeżyciu mamy prawo do opieki psychologicznej, a wszelkie niezadowolenie natychmiast powinno być uwzględnione i pozytywnie rozpatrzone.

Gdy tak sformatowany od przedszkola człowiek spotyka się ze sprzeciwem lub chociażby zostanie zlekceważony, natychmiast powstaje w nim ogromne napięcie emocjonalne. Gdy każdy chce mieć rację i od swego otoczenia oczekuje pełnej akceptacji, wówczas siłą rzeczy dochodzi do konfliktu. Ktoś przecież powinien się podporządkować, uznać zwierzchnictwo nad sobą, okazać posłuszeństwo władzy i być gotowym do uległości wobec bliźniego. Tymczasem każdy chce być „bogiem” i to nie tylko dla samego siebie. Już w czasach biblijnego Izraela Bóg widział takie postawy pośród ludu Bożego. Bóg wstaje w zgromadzeniu Bożym, pośród bogów sprawuje sąd. Jak długo sądzić będziecie niesprawiedliwie i stawać po stronie bezbożnych? (…) Rzekłem: Wyście bogami i wy wszyscy jesteście synami Najwyższego, lecz jak ludzie pomrzecie i upadniecie jak każdy książę [Ps 82,1-7]. Kapłani i starsi Izraela stali się „bogami” dla zwykłych ludzi. Przesądzali o ich losie. Niestety, nie uwzględniając prawa Bożego, wydawali niesprawiedliwe i krzywdzące wyroki.

W normalnej hierarchii wartości na pierwszym miejscu zawsze jest Bóg. Najpierw Stwórca i Jego wola, potem stworzenie. Człowiek próbujący zająć miejsce Boga to bałwochwalstwo. Wsłuchiwanie się w swoje pragnienia, kult własnego ciała, hedonizm, dobre mniemanie o sobie, wywyższanie się - to ścieżka prowadząca na tron, a nie na krzyż. Naśladowcy Jezusa mają być na to bardzo wyczuleni. Gdy w Listrze ludzie zawołali: Bogowie w ludzkiej postaci zstąpili do nas (…) apostołowie Barnaba i Paweł, rozdarli szaty swoje i wpadli między tłum, krzycząc i wołając: Ludzie, co robicie? I my jesteśmy tylko ludźmi, takimi jak i wy [Dz 14,11-15]. Prawdziwi słudzy Jezusa Chrystusa nie tylko sami siebie nie chwalą, ale też reagują, gdy zaczyna ich wychwalać ktoś w ich obecności. Wyznania typu „uwielbiam twój głos” albo „jesteś cudownym pastorem” muszą być natychmiast skorygowane. Przypomnijmy sobie Heroda. W oznaczonym dniu Herod, odziany w szatę królewską, zasiadł na tronie i w obecności ludu wygłaszał do nich mowę; Lud zaś wołał: Boży to głos, a nie ludzki. W tej samej chwili poraził go anioł Pański za to, że nie oddał chwały Bogu [Dz 12,21-23].

Chrześcijanie powinni innych uważać za wyższych od siebie, a nie mieć upodobania w sobie samych. Każdy z nas niech się bliźniemu podoba ku jego dobru, dla zbudowania. Bo i Chrystus nie miał upodobania w sobie samym [Rz 15,1-3]. Idea stawiania człowieka w centrum przedostała się niestety także do środowisk chrześcijańskich. Pamiętam, że już sporo lat temu niektórzy kaznodzieje mamili słuchacza twierdzeniem, że jeżeli byłby jedynym na świecie grzesznikiem, to i tak Chrystus umarłby za niego na krzyżu. Dzisiaj coraz częściej słyszymy z kazalnic, że Bóg zakochał się w człowieku. Jest to myśl niezgodna z ewangelią Chrystusową. Bóg tak umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał - bo Bóg jest miłością. Kierowany miłosierdziem postanowił ratować pogrążonych w grzechu, skazanych na wieczne potępienie grzeszników. Jezus to zrobił bynajmniej nie dlatego, że się w kimkolwiek zakochał. Brrr, jak w ogóle można tak pomyśleć?! Przyjście Syna Bożego na świat w żadnym razie nie powinno karmić ludzkiego „ego”. Raczej za Janem Chrzcicielem mówimy, że On musi wzrastać, ja zaś stawać się mniejszym [Jn 3,30].

A jak będzie na końcu? I słyszałem, jak wszelkie stworzenie, które jest w niebie i na ziemi, i pod ziemią, i w morzu, i wszystko, co w nich jest, mówiło: Temu, który siedzi na tronie, i Barankowi, błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc na wieki wieków [Obj 5,13]. Bałwochwalstwo zostanie na zawsze ukrócone. Człowiek nie zajmie miejsca Boga.

04 marca, 2025

Pokój przez siłę?

Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd [Jn 18,36]. Tak odpowiedział Jezus Piłatowi wiedząc, że wkrótce prokurator rzymski wyda na Niego wyrok śmierci. Chrystus Pan zupełnie inaczej niż Piłat oceniał położenie, w którym obydwaj się znajdowali. On wiedział, że po ukrzyżowaniu nastąpi Jego zmartwychwstanie, a wszystko odbywa się w zgodzie z planem Bożym. Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; taki rozkaz wziąłem od Ojca mego [Jn 10,17-18].

W tych dniach z ust najważniejszych Europejczyków słyszę, że w obecnej sytuacji pokój można osiągnąć tylko przez siłę. Dlatego też ich zdaniem potrzeba w znacznie większym stopniu przestawić europejski przemysł na zbrojenie. O dziwo, w czasach, gdy prawo unijne domaga się karania wszystkich przypadków zaniedbania każdego kotka i penalizacji trzymania pieska na łańcuchu, ci sami politycy - jak w amoku - wołają o więcej rakiet, pocisków i karabinów, służących przecież do zabijania ludzi. Podczas, gdy z powodu rzekomej ochrony ludzkiego zdrowia nie można już wjechać samochodem z silnikiem spalinowym do centrum wielu miast europejskich, każdego roku w Unii Europejskiej dokonuje się ok. 1,2 mln aborcji. Już nawet nie próbuję zrozumieć takiego rozdwojenia jaźni...

Od wielu lat, dzięki wierze w Jezusa Chrystusa, cieszę się obywatelstwem Królestwa Niebios. Jako chrześcijanin jestem szczęśliwym beneficjentem następujących słów PANA: Pokój zostawiam wam, mój pokój daję wam; nie jak świat daje, Ja wam daję. Niech się nie trwoży serce wasze i niech się nie lęka [Jn 14,27]. Pokój w świecie polega na względnym równoważeniu się napierających na siebie sił. Natomiast Syn Boży przyniósł nam inny rodzaj pokoju. Gdy świat mówi o pokoju przez siłę, mogę nosić w sobie pokój wynikający z rozładowania napięcia. Wiara, przebaczenie, podporządkowanie się i zaufanie do Boga, że ostatecznie to On pociąga za sznurki, daje mi wspaniałą ulgę i poczucie bezpieczeństwa. Nie boję się śmierci, bo wiem, że po niej czeka mnie zmartwychwstanie. Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki. Czy wierzysz w to? [Jn 11,25-26].

Wierzę w to całym sercem i rozumem. A ponieważ wierzę w każde słowo Pisma Świętego, spokojnie patrzę na to, co dzieje się w świecie. Przyglądam się i wręcz błogosławię Boga w realizacji Jego odwiecznych planów i rozstrzygnięć. Nieuchronnie zmierzają one do powtórnego przyjścia Jezusa Chrystusa, które położy kres temu (nie)porządkowi rzeczy. Gdy zaś usłyszycie o wojnach i rozruchach, nie lękajcie się; to bowiem musi stać się najpierw, lecz nie zaraz potem będzie koniec. (...) Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu (…) I będziecie znienawidzeni przez wszystkich dla imienia mego, lecz i włos z głowy waszej nie zginie. Przez wytrwałość swoją zyskacie dusze wasze [Łk 21,9-19].

W świetle ostatnich słów Biblii widać to coraz wyraźniej. Mówi Ten, który to poświadcza: Tak, przyjdę wkrótce. Amen! Przyjdź, Panie Jezu! [Obj 22,20].

19 lutego, 2025

Czy w ogóle należało to zaczynać?

Jezus Chrystus wypowiedział kiedyś bardzo pouczające słowa o roztropnym postępowaniu w obliczu zbliżającego się zagrożenia wojną. Albo, który król, wyruszając na wojnę z drugim królem, nie siądzie najpierw i nie naradzi się, czy będzie w stanie w dziesięć tysięcy zmierzyć się z tym, który z dwudziestoma tysiącami wyrusza przeciwko niemu? Jeśli zaś nie, to gdy tamten jeszcze jest daleko, wysyła poselstwo i zapytuje o warunki pokoju [Łk 14,31-32]. Innymi słowy, dla dobra narodu lepiej jest przyjąć warunki silniejszego, aniżeli narażać swój kraj na wojenną pożogę, a tysiące ludzi na niechybną śmierć. 

 Dzisiaj ktoś ważny głośno powiedział to, o czym pisałem trzy lata temu. W świetle Biblii widziałem bowiem to bardzo wyraźnie, że to Bóg - z wiadomych dla Niego powodów - czasem wysyła jeden naród przeciwko drugiemu narodowi. To On na określony czas zmienia granice wpływów władców tego świata, bo nie ma władzy, jak tylko od Boga, a te które są, przez Boga są ustanowione [Rz 13,1]. On zmienia czasy i pory, On utrąca królów i ustanawia królów, udziela mądrości mądrym, a rozumnym rozumu [Dn 2,21]. Ludzie wierzący w Boga rozumieją, że Boże postanowienia i sądy górują nad decyzjami polityków i władców świata. Jeśli Bóg postanowił na jakiś czas upokorzyć określone państwo, to z pewnością osiągnie swój cel. Nie ma sensu przeciwko woli Bożej stawać okoniem i do upadłego walczyć o swoje. Raczej czym prędzej powinniśmy podporządkowywać się rozstrzygnięciom Najwyższego. Leży to wręcz w naszym interesie, o czym pisałem 26 lutego 2022 roku. Nawet jeśli cały świat twierdzi co innego, lepiej posłuchać Słowa Bożego. Zwykli, uczciwi ludzie - w odróżnieniu od "polityków" - pod każdą flagą potrafią żyć, pracować, wychowywać dzieci i oddawać chwałę Bogu. Czasem - jak to ktoś inny ważny powiedział - trzeba mieć odwagę, by wywiesić białą flagę i pozwolić ludziom żyć.

Pismo Święte dobitnie świadczy, że żaden władca nie pójdzie dalej, niż Bóg mu na to pozwoli i żaden się nie zatrzyma, jeżeli Bóg nakazuje mu dalszą ekspansję. Faraon nie był w stanie zatrzymać Izraelitów w Egipcie, ponieważ Bóg ujął się za nimi i postanowił ich uwolnić. Żaden z narodów zamieszkujących Kanaan nie był w stanie utrzymać swojej ziemi, gdyż Bóg - z powodu ich niegodziwości - postanowił ich stamtąd wyplenić, a ich ziemię obiecał dać Izraelowi. Wiem, że takie myślenie oburza ludzi niewierzących. Nawet wielu dzisiejszych chrześcijan ma na ten temat przeciwne zdanie. "Co to za Bóg, który daje ziemię jednemu narodowi, zabierając ją innemu?" - usłyszałem przed laty w Hanowerze z ust zbuntowanej przeciwko Bogu pewnej córki pastora. Nie mam złudzeń, że biblijny punkt widzenia będzie coraz bardziej oburzał. Także liberalne chrześcijaństwo prędzej dokona reinterpretacji Słowa Bożego nadając mu nowego znaczenia, aniżeli zgodzi się z jego oryginalnym przesłaniem.

Jestem szczęściarzem, bo uwierzyłem Pismu Świętemu, a nie jest tak, jakoby miało zawieść Słowo Boże [Rz 9,6]. Dzięki temu mogę i mam odwagę w świetle Biblii oceniać otaczającą mnie rzeczywistość. Nic mi do polityki tego świata. Ona kieruje się własną logiką i nie pyta Boga o zdanie. Nie zabiegam więc o zrozumienie i poparcie ludzi niewierzących ani też chrześcijańskich liberałów. Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,28]. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą [Mk 13,31] - powiedział Chrystus Pan. 

Powinnością chrześcijan wobec ludzi, którzy znaleźli się na celowniku sądów Bożych, jest okazywanie miłosierdzia i głoszenie im ewangelii. Trzeba przy tym uważać, aby Bogu - sprawującemu władzę nad narodami i pojedynczymi osobami - przez niezrozumienie Jego woli, jak to ujęła Job D. Grash w jednym z rozważań jej MOZAIKI - nie plątać się pod nogami.