29 marca 1998 roku w Portugalii otwarto imponującą pod wieloma względami przeprawę mostową. Budowlę nazwano imieniem żeglarza Vasco da Gamy w pięćsetną rocznicę odkrycia przez niego drogi morskiej z Europy do Indii.
Most Vasco da Gama to najdłuższy most w Europie, zbudowany na rzece Tag. Spina brzeg rzeki w okolicach stolicy Portugalii, Lizbony, z miejscowością Montijo po drugiej stronie. Sam most ma długość ponad 12 km, lecz całość budowli wraz z wiaduktami dojazdowymi liczy sobie 17,2 km.
Most został zbudowany w celu odciążenia ruchu na jedynym moście łączącym stolicę Portugalii z terenami po drugiej stronie rzeki Tag. Most ma sześć pasów ruchu, po trzy w obydwu kierunkach, ale gdy ruch wzrośnie do 52 tys. samochodów na dobę, liczba pasów ruchu może być rozbudowana do ośmiu.
Całkowity koszt tej niezwykłej budowli wraz z drogami dojazdowymi oraz węzłami przedmostowymi wyniósł około 1 miliard dolarów. Trwałość mostu zaprojektowano na 120 lat. Charakteryzuje go odporność na wiatr o sile 250 km/h. Może też stawić czoła trzęsieniu ziemi 4,5 raza silniejszemu od siły wstrząsu z 1755 roku w Lizbonie, które niemal doszczętnie zniszczyło wtedy miasto.
Do pracy przy moście było zaangażowanych jednocześnie blisko 3300 robotników. Zużyto między innymi 730 000 metrów sześciennych betonu, 100 000 ton stali zbrojeniowej i 15 000 ton stali sprężającej. Całość budowli została zakotwiczona na 2000 pali.
Próbując ogarnąć moim ciasnym umysłem ogrom tego przedsięwzięcia, zacząłem myśleć o nawiązywaniu relacji międzyludzkich. Portugalczycy, ażeby ułatwić sobie kontakt między dwoma brzegami rzeki, zdecydowali się na aż tak kosztowną i skomplikowaną budowlę. Dzięki temu dokonali rzeczy na pierwszy rzut oka niemożliwej. Wystarczy spojrzeć na fotografię mostu, ażeby schylić czoła w podziwie dla ich pomysłowości, trudu i determinacji.
Pomyślmy o przepastnym dystansie między świętym Bogiem a grzesznym człowiekiem. Kto by w tej sytuacji odważył się liczyć na społeczność z Bogiem? A jednak Bóg Ojciec powziął nieprawdopodobny plan zbawienia. Posłał Syna, żeby przez niego wszystko, co jest na ziemi i na niebie, pojednało się z nim dzięki przywróceniu pokoju przez krew krzyża jego. I was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych [Kol 1,20–22].
Nie tylko relacja z Bogiem wydawała się niemożliwa do nawiązania. Także kontakty między ludźmi nieraz wyglądają na tak odległe, jak brzegi rzeki Tag w okolicach Lizbony. Choć żyją oni bardzo blisko siebie, czasem pod jednym dachem, to są sobie strasznie dalecy. Czy można zbudować most między nimi? Czy da się nawiązać między nimi jakąś komunikację?
Bardzo wiele zależy tu od gotowości do podjęcia stosownego wysiłku, ale przede wszystkim od posłuszeństwa Bogu. Biblia naucza, że przez wiarę w Jezusa Chrystusa nawet bardzo dalecy sobie ludzie, stają się bliscy. Ale teraz wy, którzy niegdyś byliście dalecy, staliście się w Chrystusie Jezusie bliscy przez krew Chrystusową. Albowiem On jest pokojem naszym, On sprawił, że z dwojga jedność powstała [Ef 2,13–14].
Nie wszyscy są jednego ducha. Nie chodzi o to, żeby ludzi różnego ducha napędzać do jedności. Rzecz w tym, żeby zostali oni napojeni jednym Duchem Świętym. O to trzeba zabiegać, modlić się i w tym kierunku się trudzić. Wtedy jedność staje się naprawdę możliwa.
Most Casco da Gama bardzo mi zaimponował. Jest świadectwem, że można połączyć dwa nawet bardzo odległe od siebie brzegi. Więc chociaż w niektórych przypadkach trzeba obowiązkowo czym prędzej raczej kopać fosę niż budować most [2Ko 6,17], to jednak przede wszystkim chcę być budowniczym mostów.
Pan Jezus powiedział: Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi będą nazwani [Mt 5,9].