31 grudnia, 2016

Normalny rok wiary, pracy i walki


Kończący się dziś rok kojarzyć mi się będzie z wiarą, pracą i walką.

Mam to szczęście, że przetrwałem w wierze rok 2016 i wchodzę w Nowy Rok z całego serca wierząc w Jezusa Chrystusa. Był to rok zaufania Słowu Bożemu, że jest prawdą i starania się, by żyć wg niego, zarówno w sensie duchowym jak i materialnym. Bywało, że ogarniało mnie zwątpienie. Tym bardziej jestem wdzięczny Bogu za społeczność braci i sióstr z Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE oraz rozsianych po świecie przyjaciół. Dziękuję, że na różne sposoby dodawaliście mi otuchy. To również dzięki Wam wytrwaliśmy w prostolinijnym posłuszeństwie Słowu Bożemu. Zakończyliśmy też pierwszy, najważniejszy dla nas etap dzieła wiary na Olszynce, inaugurując 6 listopada 2016 roku użytkowanie nowej sali spotkań. Nie potrafię tego ogarnąć umysłem, jak to się stało, że bez złotówki zadłużenia mamy wspaniałe, przestronne  miejsce nabożeństw, ale je mamy. Alleluja!

W przypadku starzejącego się człowieka nie może bez echa przejść też to, że A.D. 2016 był rokiem wytężonej pracy. Pracowaliśmy ciężko fizycznie. Roboty wykończeniowe wymagają nawet więcej czasu i uwagi niż samo budowanie ścian i dachu. Były trudności z dotrzymywaniem terminów przez osoby, które w sprawach specjalistycznych świadczyły nam usługi. Nie wszystkim podobały się moje decyzje. Zmęczenie coraz bardziej dawało o sobie znać. Kochani bracia z naszego zboru jednak nie zawiedli. Wytrwali na swych stanowiskach. Nie tylko w soboty wspomagani przez kilku innych jeszcze wolontariuszy oddali do użytku tak upragnione miejsce zgromadzeń. Wielkie dzięki, bracia!

Budowa nie zwalniała nas z cotygodniowej posługi kaznodziejskiej i troski duszpasterskiej w naszym zborze. Każdego miesiąca wyjeżdżałem też z posługą Słowa Bożego, kolejno odwiedzając społeczności  w Chorzowie, Jastrzębiu Zdroju, Bolesławcu, Alesund (Norwegia), Bielsku Podlaskim, Koszalinie, Hniszowie, Hrubieszowie, Nowogardzie, Świnoujściu i Jarocinie. Bardzo jestem wdzięczny Bogu za braci dobrze zastępujących mnie w pełnieniu duchowych obowiązków na miejscu, zwłaszcza za Gabriela i Tomka. Cieszę się też z powiększającego się grona braci głoszących wśród nas Słowo Boże i im właśnie dedykuję apostolską zachętę: Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy [2Tm 2,15]. Wierzę, że takich braci w CCNŻ nam nie zabraknie.

W 2016 roku nie obyło się również bez walki. Walki duchowej ma się rozumieć. Najpierw jednak parę słów o walce na niższym poziomie. Nie warto wspominać, że zmagałem się ze słabościami mięśni i niesprawnością kręgosłupa. Tym bardziej było to bolesne, że niektóre prace nie cierpiały zwłoki. Stoczyłem też walkę z samym sobą, aby po raz pierwszy w dorosłym życiu udać się do lekarza. Nade wszystko jednak, trzeba było walczyć w obronie zdrowej nauki zgodnej z prawdziwą pobożnością [1Tm 6,3]. W ramach tego rodzaju walki np. niespodziewanie doszło do starcia ze zwolennikami kalwińskiej nauki o predestynacji, co m.in. wyautowało mnie z ruchu Razem Dla Ewangelii. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że tak wielu bliskich mi skądinąd braci tkwi po uszy w tych poglądach. Tym bardziej jestem wdzięczny Bogu za braci, z którymi codziennie w zbroi Bożej stajemy w jednym duchu, jednomyślnie walcząc społem za wiarę ewangelii i w niczym nie dając się zastraszyć przeciwnikom [Flp 1,27-28]. Tak jest. Bój trwa i nawet nie przychodzi mi do głowy, że w Nowym Roku będzie łatwiej.

Tak więc Stary Rok był normalnym rokiem wiary, pracy i walki. Z radością patrzę w przyszłość, bo  Pan  przychodzi!  Marana tha 1Ko 16,22].  Niechby przychodząc znalazł we mnie wiarę. Niechby  zastał mnie przy pracy, a nie na wakacjach. Niechby widział, że dzielnie toczę aż do końca bój duchowy.

Moja wdzięczność za Stary Rok w fotografiach

24 grudnia, 2016

Życzenia świąteczne 2016

W Wigilię Świąt Narodzenia Pańskiego 2016 moje myśli skupiają się na gotowości do głoszenia ewangelii i składania świadectwa o Jezusie. Jest tak poniekąd i dlatego, że w tych dniach, omawiając  ze zborem konieczność przywdziewania zbroi Bożej, dotarliśmy właśnie do tej kwestii. Przywdziejcie całą zbroję Bożą. [...] i obuwszy nogi, by być gotowymi do zwiastowania ewangelii pokoju [Ef 6,11-17].

W kontekście rzeczonych rozważań na prawdziwych bohaterów wyrasta mi dziś grupa pasterzy, którym jako pierwszym objawiono, kim jest narodzony w Betlejem chłopczyk. A gdy aniołowie odeszli od nich do nieba, pasterze rzekli jedni do drugich: Pójdźmy zaraz aż do Betlejemu i oglądajmy to, co się stało i co nam objawił Pan. I śpiesząc się, przyszli, i znaleźli Marię i Józefa oraz niemowlątko  leżące w żłobie. A ujrzawszy, rozgłosili to, co im powiedziano o tym dziecięciu. I wszyscy, którzy słyszeli, dziwili się temu, co pasterze im powiedzieli [Łk 2,15-18]. Pasterze natychmiast wdali się w sprawę. Bez najmniejszej zwłoki rozgłosili to, czego się dowiedzieli o Jezusie. Podnieśli świadomość o Nim wśród tych, którzy coś już wiedzieli, bo mieli Go na wyciągnięcie  ręki, ale również opowiedzieli o Jezusie ludziom, którzy nie mieli żadnego pojęcia  o  przyjściu Syna Bożego na świat.

Wszystkim chrześcijanom trzeba żyć w takiej gotowości, aby - gdy tylko zostaje nam objawiona prawda o Synu Bożym - od razu, bezzwłocznie, a nawet śpiesznie, dzielić się nią z innymi ludźmi. Duch Święty, który wieje, jak chce, w każdej chwili i miejscu może zechcieć posłużyć się nami do zwiastowania ewangelii. Powinniśmy więc zawsze być "w butach", a nie "w kapciach". Gotowość do składania świadectwa o Jezusie stanowi właśnie jedną z tajemnic zwycięskiego życia chrześcijanina. W kim nie ma takiego nastawienia, ten staje się - niestety - łatwym łupem dla wroga. Dlaczego? Więcej powiemy o tym w niedzielę.

Takie więc są moje tegoroczne życzenia świąteczne. Wszystkim Braciom i Siostrom w Chrystusie, wszystkim moim Znajomym i Czytelnikom życzę, abyśmy umieli  sobie  radzić  z podstępami diabła. Abyśmy wiedzieli jak stawić opór w krytycznej chwili i jak wyjść z potyczek zwycięsko. Zbyt często i zbyt wielu chrześcijan przegrywa w duchowej walce. Dzieje się tak między innymi dlatego, że na co dzień nie składamy świadectwa. Podnieśmy stopień naszej gotowości. Modlę się, Przyjaciele, abyśmy - chodząc w pełnej zbroi Bożej - codziennie zwyciężali. Nie ma lepszego sposobu na uczczenie Narodzonego ponad to, że się ma stałą gotowość do tego, by o Nim opowiadać. Chrześcijanie  chętnie dzielący się ewangelią, o wiele lepiej radzą sobie z podstępami diabła.

Niechby w te święta ogarnęła nas niegasnąca pasja mówienia ludziom o Jezusie!

22 grudnia, 2016

Moje podziękowanie za 2016 rok

Z powodu przeziębienia zostałem zmuszony zostać dziś w domu. Ogarnęła mnie taka fala wdzięczności Bogu za mijający rok, że postanowiłem zmontować prosty filmik...

Każda chronologicznie zamieszczona w filmie fotografia wyraża część mojej wdzięczności Bogu za tegoroczne przeżycia, osoby i otrzymane dary.  Mógłbym o tym pisać całymi godzinami. Mam nadzieję, że niecałe 13 minut filmu wyrazi to równie dobitnie.

W tle można posłuchać utworu skomponowanego w 1971 roku "Bogu niech będzie chwała", którą śpiewaliśmy na nabożeństwie w niedzielę, 18 grudnia 2016 roku (oryg. "To God be the glory" - Andrea Chrouch) oraz bardzo mądrej piosenki zaśpiewanej latem tego roku w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE przez Kasię Witkowską.

Zapraszam! Przecież i Ty masz wiele powodów do wdzięczności.


18 grudnia, 2016

Znowu zaświecisz!

Słówko do wielu drogich memu sercu przyjaciół w rocznicę ponownego uruchomienia latarni morskiej Niechorze


15 grudnia, 2016

O ubiorze, nie tylko za kazalnicą

Powie ktoś, że to sprawa nieistotna, a już na pewno drugorzędna. Są ludzie, dla których ubiór w ogóle nie ma znaczenia. Jednak nawet tacy, gdy idą na egzamin maturalny lub na ważną rozmowę w sprawie wymarzonej pracy, dwa razy zastanawiają się, jak na takie spotkanie należy się ubrać? I koniec końców robią to zgodnie z obowiązującymi normami społecznymi, bo nie chcą ryzykować zaprzepaszczenia swoich szans.

Zasadniczo rzecz ujmując, Europejczycy dzielą swoją odzież na codzienną i odświętną. Sporo ludzi całymi dniami chodzi w strojach zalecanych, a nawet nakazywanych przez pracodawcę. Owszem, gdy mogą to ubierają się, jak chcą i jak im najwygodniej. Jednak gdy mają wziąć udział w uroczystości lub spotkać się z ważną osobą - to ubierają strój odświętny.

A co, gdy idziemy na nabożeństwo? Czy mamy tu jakieś ustalone normy? Z kim faktycznie spotykamy się w niedzielę? Jak zakwalifikować tego rodzaju wyjście z domu, zwłaszcza, gdy podczas nabożeństwa mamy wystąpić, przecież na okoliczność obecności samego Chrystusa Pana i przed ludźmi zgromadzonymi w Jego imieniu?

Proszę zauważyć, że kapłani i lewici pełniący służbę w okresie Starego Przymierza mieli obowiązek zakładania określonych strojów. Oto jak będzie Aaron wchodził do świątyni: [...] Ubierze świętą lnianą tunikę i na ciele swoim będzie miał lniane spodnie, opasze się lnianym pasem, nawinie sobie lniany zawój. Są to szaty święte [3Mo 16,3-4]. Jeśli zaś już mówić o Boskim ubiorze, to tylko następująco: Pan jest królem. Oblekł się w dostojność; Pan oblekł się i przepasał mocą [Ps 93,1]. Mówiąc krótko, Biblia  nastraja  czcicieli Boga do wyrażania respektu przed Nim i okazywania Bogu szacunku także ubiorem  i  wyglądem. Zmiana życia, uporządkowanie relacji z Bogiem obrazowane jest w Piśmie Świętym nie tylko symboliczną zmianą ubrania na odświętne [por. Za 3,3-5]. Zakochana oblubienica chętnie ubiera się zgodnie z upodobaniami Oblubieńca, który ją wybrał i Sobie przysposabia. Nawet największy luzak zmienia wygląd zewnętrzny gdy w jego sercu zamieszka Pan Jezus.

W Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE stoimy na stanowisku, że ponieważ w naszych kręgach kulturowych na specjalne okazje przywdziewa się odświętne ubranie, to zarówno mężczyźni jak i udające się na nabożeństwo kobiety, winni zadbać o stosowny przyodziewek. I chociaż odświętny strój nie dla każdego od razu oznacza garnituru czy garsonki, to bracia pragnący stawać za kazalnicą i głosić Słowo Boże, przysłowiową marynarkę powinni sobie jednak sprawić. Przemawia za tym zarówno ranga samej posługi Słowa, jak i szacunek dla zgromadzonego przed Panem zboru. Podobnie kobiety powinny mieć ubiór przyzwoity, występować skromnie i powściągliwie [1Tm 2,9].

Mówi się, że nie szata zdobi człowieka. W dużym stopniu wyraża jednak to, kim człowiek jest, jaki ma stosunek do miejsca, w którym przebywa oraz do czynności w danej chwili przez niego wykonywanej.

12 grudnia, 2016

Więcej odpowiedzialności, bracia!

Reklama przerwanej uroczystości
Dziś w nocy, po powrocie z posługi Słowem Bożym w Jarocinie, dowiedziałem się, że w ten weekend doszło do potwornej tragedii w Reigners Bible Church International w mieście Uyo na południu Nigerii. Podczas uroczystości zorganizowanej tam na okoliczność ordynacji na biskupa założyciela zboru, pastora Akan'a Weeks'a, zawalił się dach nowo wzniesionego audytorium.

Ponieważ ledwo co ukończyliśmy budowę sali zgromadzeń w Gdańsku z oczywistych powodów dogłębnie poruszyła mnie ta okropna wiadomość. Ze szczątkowych informacji można wywnioskować, że pastor Akan dopuścił się przy tej budowie poważnych uchybień. Po pierwsze zignorował tamtejszy urząd nadzoru budowalnego, który dwa lata temu nakazał mu wstrzymanie budowy. Mało tego, chcąc uzyskać jeszcze większe audytorium, pomimo protestu konstruktorów, polecił przesunąć główny filar podtrzymujący całą konstrukcję dachu. To nie mogło dobrze się skończyć. Widziałem zdjęcia osób przygniecionych do ziemi przez stalową konstrukcję. Mówi się o wielu ofiarach śmiertelnych. Samemu niedoszłemu biskupowi Weeks’owi grozi amputacja lewej nogi oraz szereg innych konsekwencji.

 klatka z materiału filmowego na Youtube
Jest mi bardzo przykro. Miało być wielkie święto, a pomimo wspaniałego hasła konferencji zrobiło się tragicznie i ponuro. Tysiące ludzi zachodzi w głowę, jak coś takiego pogodzić z wiarą w opatrzność Bożą? Setki osób przeżywa osobisty dramat nagłej utraty najbliższych. Ktoś sili się na słowa pocieszenia. Ktoś inny już próbuje wyjaśniać sens tego nieszczęścia, a wszystko na nic się tu nie zdaje. Chciałoby się, aby przynajmniej można było znaleźć tu oparcie w czytanych dziś przeze mnie słowach Pisma: Pan dał, Pan wziął, niech będzie imię Pańskie błogosławione [Jb 1,21], ale i one nie znajdują w tym przypadku zastosowania.

Raczej przez cały czas cisną mi się do głowy myśli o odpowiedzialności. Szczerze współczuję pastorowi Akanowi, bo mam nadzieję, że już na dobre dotarło do niego, co narobił. Biblia wyraźnie i wielokrotnie mówi o odpowiedzialności. Im poważniejsza rola społeczna, tym większe wymagania i konsekwencje popełnionych błędów. Od każdego bowiem, komu wiele dano, wiele będzie się żądać, i od tego, komu wiele powierzono, więcej będzie się wymagać [Łk 12,48]. Rozumiem, że pastor Weeks chciał zostać biskupem. Lecz co mówi Pismo? Prawdziwa to mowa: Kto o biskupstwo się ubiega, pięknej pracy pragnie. Biskup zaś ma być nienaganny …  [1Tm 3,1n].

Na tle tych przykrych bardzo skutków zawalonego w Nigerii audytorium, chcę zaapelować do wszystkich braci, zarówno tych już zaangażowanych w służbę duchową, jak również i do tych, który dopiero się do niej przymierzają. Spoczywa na nas przed Bogiem, bracia, wielka odpowiedzialność. Niech umiłowanie chwilowych zaszczytów, niech ułuda jakiegoś tam lokalnego prestiżu i pragnienie popularności, niech adrenalina bycia awangardą nie przysłoni nam prawdy o czekającym nas rozliczeniu przed sądem Chrystusowym. Albowiem my wszyscy musimy stanąć przed sądem Chrystusowym, aby każdy odebrał zapłatę za uczynki swoje, dokonane w ciele, dobre czy złe [2Ko 5,10].

W tym świetle niezwykłej rangi nabiera wszystko to, co przekazujemy ludziom w niedzielę z kazalnicy. Czy mówimy, jak Słowo Boże?  Czy trzymamy się granic zakreślonych przez naukę apostołów i proroków Pańskich, czy może idąc z duchem czasów coraz swobodniej zapędzamy się  gdzieś dalej, modyfikując i naruszając zasady konstrukcji Kościoła? Niezależnie od tego jak ważni jesteśmy pamiętajmy, że udzielając się w służbie  duszpasterskiej,  prowadząc rozważania  biblijne, wygłaszając kazania, doradzając mniej doświadczonym chrześcijanom, ponosimy z tego tytułu odpowiedzialność.

Przestańcie, drodzy bracia, tak garnąć się do nauczania. Wiedzcie, że dla nas, nauczycieli, wyrok będzie surowszy [Jk 3,1]. Przestroga jest o tyle warta wzięcia pod uwagę, że uchybiając np. w służbie Słowa nie ponosi się konsekwencji tak szybko, jak pastor Weeks po uchybieniu przy budowie ich miejsca nabożeństw. Ba, bywa nawet, że póki co, wygłaszając miłe dla ludzkiego ucha słowa, można liczyć na popularność i uznanie. Bóg jednak z pewnością rozliczy w końcu każdego, kto innych wprowadza w błąd poprzez niebiblijne nauczanie i potwierdzanie tego przykładem osobistym. Biblia uczy, że budowanie zarówno własnego życia jak i całej społeczności bez posłusznego przy tym trzymania się Słowa Bożego musi skończyć się jakimś krachem.

Żyjemy w czasach wielkiej samowoli i pewności siebie. Wielu kaznodziejom i pastorom wręcz nie przychodzi już do głowy, że mogą się mylić. Z bólem serca słuchałem niedawno wywodów pastora, który nie tylko swój zbór przekonywał do otwarcia się na ordynację kobiet. Podobnie jak mający tzw. "znajomości" dr Akan Weeks zlekceważył kontrolę inspektorów budowlanych, tak niektórzy w sferze duchowej ignorują życzliwe napomnienia ze strony braci i sióstr i z coraz większą nonszalancją eksperymentują.  Przy tym kompania osób podobnie jak oni myślących i działających na tyle daje im komfort psychiczny, że nie przejmują  się ostrzeżeniami ze strony ludzi szczerze zatroskanych o dalsze losy wspólnot Kościoła.

To nie może się dobrze skończyć. Dlatego trzeba nam w porę wykazać się większą dozą  duchowej odpowiedzialności.  Jej poczucie wiąże się między innymi z respektem dla Słowa Bożego, poszanowaniem zdania innych braci i sióstr oraz świadomością własnej ułomności. Nie bądźmy zbyt pewni swoich racji. Uważajmy innych za wyższych od siebie, gdyż Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje [1Pt 5,5].

11 grudnia, 2016

Pora iść w góry!

W Międzynarodowym Dniu Terenów Górskich


08 grudnia, 2016

Dostawcy drewna potrzebni!

W dzisiejszym czytaniu Biblii naszły mnie myśli o potrzebie podtrzymywania w środowisku zborowym atmosfery żarliwej służby Bogu.

Po odbudowaniu murów Jerozolimy pod przywództwem Nehemiasza, przystąpiono do odnowienia Przymierza z Bogiem. Wraz z rozpoczęciem na nowo służby Bożej zachodziła potrzeba takiego jej zorganizowania, aby z upływem czasu nie zaczęła znowu zamierać. Po niewoli babilońskiej szereg zaniedbań i wypaczeń wołało o korektę. Faktycznie wszystko wymagało uporządkowania. W świetle Tory kolejno więc uzgadniano rozmaite sprawy i tak rodziło się odnowione Przymierze.

Następnie my, kapłani, Lewici i lud, rzucaliśmy losy w sprawie dostaw drewna do świątyni naszego Boga, tak by w kolejności mogły je dostarczać rody naszych ojców, w oznaczonych porach, rokrocznie, na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA, naszego Boga, zgodnie z tym, co napisano w Prawie [Neh 10,35].

Prawidłowość całej służby i jej upodobanie w oczach Bożych, zależały od czynnego non stop ołtarza. Napływ nowych darów do domu Bożego, harmonogram codziennych ofiar w świątyni, przynoszone przez pobożnych Żydów zadośćuczynienia i wonności Panu - to wszystko wymagało stale płonącego ognia. Nie wolno było dopuścić do jego wygaszenia. Właśnie ta kwestia przykuła dziś moją uwagę.

Na chrześcijańskim zborze także spoczywa odpowiedzialność za utrzymanie ciągłości służby. Działalność zboru nie ma charakteru sezonowego. Tydzień po tygodniu, aż do przyjścia Chrystusa Pana, trzeba nam zgromadzać się, rozważać Słowo Boże, modlić się i posługiwać sobie wzajemnie. Nawet jeśli niektóre zbory bywają często nawiedzane przez rozmaitych gości, to i tak na członkach lokalnej wspólnoty spoczywa obowiązek utrzymania systematycznej służby na należytym poziomie.

Jest wspaniale, gdy zbór przeżywa rozkwit. Cieszymy się nawróceniem nowych osób i ich chęcią udziału w pracy Pańskiej. Budują nas rozmaite akcje misyjne oraz imprezy okolicznościowe. Ogień na ołtarzu zborowym ma jednak palić się przez cały rok. Rokrocznie trzeba nam dbać o paliwo na podtrzymanie ognia na ołtarzu PANA. Wspaniale jest służyć Panu podczas niedzielnego  zgromadzenia  całego zboru, ale ogień winien palić się także na cotygodniowym spotkaniu modlitewnym lub wykładzie Słowa Bożego. Cieszę się ludźmi, którzy jednorazową obecnością potrafią podnieść temperaturę życia zborowego. O wiele drożsi są mi jednak bracia i siostry codziennie włączający się w podtrzymywanie ogniska zborowego.

A Ty? W jakim charakterze włączasz się w życie zboru? Jesteś aktywistą akcyjnym, czy stałym pracownikiem? Pojawiasz się zazwyczaj na okoliczność jakiegoś wydarzenia, czy należysz do zespołu, który tydzień po tygodniu dostarcza paliwo  i podtrzymuje ogień żarliwej służby Panu w lokalnym zborze?

Nie rozglądam się za gwiazdorami, którzy wpadliby ubarwić nam trochę Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE. Modlę się o stałych dostawców drewna.

05 grudnia, 2016

Radość, wdzięczność, przyszłość

Mija miesiąc od chwili uroczystego zakończenia adaptacji dawnej wozowni na salę nabożeństw i spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku. Mam wyjątkowy, osobisty stosunek do tego dzieła. Pomysł takiego przeobrażenia nosiłem w sercu od Wielkanocy 2012 roku. Z projektem  wystartowaliśmy wiosną 2015 i w ciągu ostatnich dwudziestu miesięcy czułem puls tej budowy każdego dnia  - więc chyba nic dziwnego, że tak przeżywam jej zakończenie.

Zresztą, nie tylko ja wzruszam się z radości i wdzięczności Bogu. Wystarczy obejrzeć poniższy materiał wideo, aby to wzruszenie dostrzec  także na twarzach innych ludzi. Postronne osoby mogą nie rozumieć, czym się aż tak ekscytujemy. Przecież to budynek jakich wiele. Faktycznie. Jednak dla mnie, dla nas, ta wyrosła z ruin budowla jest namacalnym świadectwem wspaniałomyślności  naszego Pana, Jezusa Chrystusa, okazanej zwyczajnym, ułomnym ludziom, którzy z modlitwą  odważyli się mieć przerastające ich marzenia.

Nowe miejsce spotkań zboru na Olszynce każe mi teraz intensywnie myśleć o przyszłości. Ten trud nie może być i nie jest daremny! Zauważalnych już owoców naszej pracy użyjemy dla chwały Bożej i pożytku ludzi! Niech kochani, wspaniali wolontariusze i ofiarodawcy, którzy przyłożyli się do tej sprawy, mają radość z tego, co - z łaski Bożej - w dworze olszyńskim będzie się działo!

Na uroczystości w dniu 6 listopada 2016 roku złożyły się trzy wydarzenia: 1. Nabożeństwo. 2. Oficjalne Otwarcie Sali Nabożeństw. 3. Koncert "Pieśni naszych ojców".

Zapraszam do oglądania :)



04 grudnia, 2016

Tak trzeba!

Refleksja w dziesiątą rocznicę niezwykłej śmierci młodziutkiego żołnierza


02 grudnia, 2016

Dzisiejsza próba wiary

Drugi grudnia 2016 roku pozostanie w mojej pamięci jako dzień próby wiary. Od miesiąca, od czasu otwarcia nowej sali nabożeństw, sen z powiek spędzała mi nieuruchomiona kotłownia centralnego ogrzewania. Doraźne używanie nagrzewnicy elektrycznej generowało poważne koszty, a gazu, pomimo gotowej instalacji, wciąż nie mieliśmy.

Za punkt honoru postawiłem sobie uruchomienie kotłów gazowych przed pierwszą niedzielą grudnia. Bezsilny wobec urzędniczej opieszałości, tzw. procedur i ludzkiej niesłowności, postanowiłem u Boga szukać pomocy i w związku z tym działać w wierze. Podjąłem decyzję, że piątek 2 grudnia będzie ostatecznym terminem odpalenia centralnego ogrzewania i na ten dzień załatwiłem serwisanta. We wtorek po południu podpisałem wreszcie umowę na dostawę gazu i wyczekiwałem na montaż gazomierza. W środę wieczorem miałem potwierdzić zagazowanie naszej instalacji. Niestety, w czwartek wieczorem, pomimo starań naszego kierownika budowy, wciąż nikogo z gazowni nie było. Była za to nasza wspólna modlitwa zborowa, którą zwykliśmy zanosić do Boga w każdy pierwszy dzień nowego miesiąca. Przedłożyłem braciom i siostrom sprawę braku gazomierza, pomimo zaplanowanego na ranek uruchamiania kotłowni i gorliwie się o to razem pomodliliśmy.

Późnym wieczorem w czwartek, w powiązaniu z załamaniem się pogody i ogromnej śnieżycy, miałem nieprzyjemną rozmowę z serwisantem, który dzwonił z pytaniem, czy mamy już gaz w instalacji? Chociaż mówiłem mu o naszej modlitwie, był na mnie zły, bo w tej sytuacji miał jechać do nas kilkadziesiąt kilometrów, jego zdaniem nie wiadomo po co. Zadzwonił też przedstawiciel producenta kotłów, który na moją prośbę uprosił wcześniej najlepszego fachowca w branży, aby znalazł dla nas czas w ten piątek. Ta rozmowa była dla mnie jeszcze trudniejsza.  "Odwołaj go i spokojnie poczekaj na założenie gazomierza" - zaczęło mi się wkręcać w głowę. Ale przecież dwie godziny wcześniej powierzyłem sprawę Bogu. Jakże mógłbym tak szybko okazać niewiarę?  Powiedziałem więc, że nie odwołuję uruchamiania kotłowni. Pan z serwisu zażądał, bym do godziny dziewiątej rano dał mu ostatecznie znać co robimy, bo jego zdaniem to nie miało sensu. Moje przekonanie, że wszystko się uda, jakoś do niego nie przemawiało.

Gdy dziś przed siódmą z modlitwą pojechałem do gazowni, gdy odszukałem właściwe biuro oraz człowieka, na domiar złego okazało się, że ekipa montująca gazomierze w ogóle nie ma takiego zlecenia i nic o naszej sprawie nie wie. Nogi się naprawdę pode mną ugięły. Po kilku rozmowach z różnymi urzędnikami stawało się coraz bardziej oczywiste, że najwcześniej dopiero w poniedziałek  zlecenie na montaż naszego gazomierza  zostanie zweryfikowane i przekazane do realizacji. "Widzisz, że to dzisiaj nie może się udać. Czym prędzej zadzwoń, przeproś ludzi, odwołaj temat, to jeszcze jakoś wyjdziesz z twarzą. Odpuść sobie. Tego dziś nie przeskoczysz" - zapulsowało mi w głowie.  Nie mogłem się jednak z tą myślą pogodzić. Idąc między budynkami gazowni modliłem się o to, aby Bóg poruszył serca stosownych urzędników, by nawet nie wiedząc dlaczego, ale zechcieli przyłożyć się do naszej sprawy i aby załatwili ją w trybie ekspresowym.

Około godziny ósmej wróciłem do siedziby zboru. Ogarnęła mnie fala zwątpienia. Może jednak należy dać sobie spokój i odwołać tę akcję? Zacząłem się modlić w Duchu, w obcych językach. Przecież zaufałem Bogu, a u Niego wszystko jest możliwe! Wysłałem do serwisanta sms, że nie odpuszczamy sprawy, że wkrótce potwierdzę montaż gazomierza. Kolejny kontakt telefoniczny z gazownią wskazywał, że w sprawę wdał się między innymi nieznany mi pan kierownik. O godzinie dziewiątej ponownie zapytałem mistrza sekcji gazomierzy, czy praktycznie jest to możliwe, aby około godziny 12 - 13tej wysłał do nas ludzi z gazomierzem. Nie obiecał mi tego wprost, ale odczułem, że w całej sprawie nastąpił już przełom...

Godzinę później pan Leszek z serwisu Wolfa rozpoczął swoje procedury uruchamiania kotłowni. Gdy jechałem kupić jakieś brakujące części, w samo południe, zadzwonił Adam z wiadomością, że ekipa z gazowni montuje już gazomierz. Przed godziną siedemnastą kaloryfery w nowym miejscu nabożeństw Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE zrobiły się gorące. Nie mogę się doczekać odczucia ciepłej podłogi w czasie niedzielnego nabożeństwa. Alleluja!

Jak rzadko kiedy, przekonałem się dzisiaj, że gdy coś okazuje się mało możliwe, a nawet niemożliwe, absolutnie nie powinienem rezygnować. Trzeba się modlić z wiarą w pomoc Wszechmogącego. Od południa moje serce przepełnia wdzięczność i podziw dla naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Na koniec dnia piszę tych parę słów świadectwa, aby scementować moje dzisiejsze przeżycie, oddać chwałę Bogu i zachęcić również Was, drodzy Przyjaciele, do praktykowania wiary.

29 listopada, 2016

Niechby przestali nienawidzić Żydów

W Międzynarodowym Dniu Solidarności z Narodem Palestyńskim


20 listopada, 2016

19 listopada, 2016

Ogłaszam Chrystusa moim Królem i Panem!

Nie wszyscy wiedzą, że dzisiaj w krakowskich Łagiewnikach odbyła się - jak na obecne czasy i formalny ustrój państwa polskiego  - uroczystość niezwykła. Otóż najwyższej rangi hierarchowie Kościoła Rzymskokatolickiego przy udziale Prezydenta RP intronizowali Chrystusa na Króla i Pana naszego narodu.

Nie powiem, serce się raduje. Uwaga wielu Polaków skupiona dziś została na Jezusie Chrystusie. Ogłoszono, że Polska chce Jego królowania. Coś takiego na skalę ogólnonarodową to byłby prawdziwy ewenement! Czy jednak dzisiejsze uroczystości rzeczywiście zapoczątkują lub umocnią panowanie Chrystusa Króla w Polakach?

Jak ta sprawa wygląda w świetle Biblii? Otóż Pismo Święte naucza, że Syn Boży, Jezus Chrystus, jest królem Królestwa Bożego. Ponieważ żadne królestwo tego świata, królestwo ludzkich porządków, ustrojów społecznych i państwowości swoją kategorią nie może dorównać Królestwu Bożemu, dlatego też żadne z nich jako całość nie jest objęte panowaniem Chrystusa. Królestwo Boże nie anektuje żadnych narodów, państw, regionów ani nawet kościołów w całości. Jest to Królestwo ludzkich serc, w których Chrystus zamieszkał przez ich osobistą wiarę. Poza tym, Jezus Chrystus jest Królem absolutnie Najwyższym i Suwerennym. Nie można Mu jakimś ludzkim aktem, choćby nie wiem jak życzliwym, nad czymkolwiek i nad kimkolwiek narzucić królowania. On ma, zna swoje Królestwo i Sam zakreśla jego granice.

Trzeba też mieć na uwadze i to, że nie można Chrystusa ogłosić w życiu kogokolwiek poza samym sobą. Mąż lub żona nie może tego zrobić za współmałżonka, rodzice za dzieci, ani dzieci za rodziców. Tylko osobiście, każdy za siebie - i to z pomocą Ducha Świętego - możemy wyznać, że Jezus Chrystus jest naszym Panem. Żadna ludzka władza nie sięga tak daleko, by mogła określać komu człowiek ma oddać serce, a tym bardziej, nad kim Bóg ma panować. To jest osobista decyzja człowieka i to za sprawą nawiedzenia Bożego, bo nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli go nie pociągnie  Ojciec [Jn 6,44] - wyjaśnił Jezus.

Jestem duchowo pobudzony wspaniałymi deklaracjami, jakie padły dziś w Łagiewnikach. Ponieważ za jedyną normę wiary i postępowania uznaję Pismo Święte, nie mogę zrobić niczego ponad to, że ogłaszam Jezusa Chrystusa moim Królem i Panem! Zrobiłem to już wcześniej i czynię tak ponownie. Pragnę królowania Chrystusa w moim  życiu. Niech Syn Boży mieszka i panuje w moim sercu!

14 listopada, 2016

Podziękowanie Bogu za Jana Tołwińskiego

Autor w rozmowie z Janem Tołwińskim
w Biblijnym Kościele Baptystycznym w Warszawie, rok 2007.
Dziś rano dotarła do mnie informacja, że w sobotę, 12 listopada 2016 roku Pan Jezus Chrystus zabrał do Siebie prezbitera Jana Tołwińskiego z Warszawy.  Wiadomość o jego zaśnięciu natychmiast wywołała we mnie falę wspomnień. Od końca lat siedemdziesiątych  minionego wieku dane mi było nie tylko osobiście znać brata Janka ale też cieszyć się jego przyjaźnią. Od czasów nauki w Szkole Biblijnej w Warszawie stał się dla mnie niedoścignionym wzorcem żarliwego i niezwykle utalentowanego kaznodziei Słowa Bożego. W każdym miejscu mojej późniejszej pracy duszpasterskiej; w Piątkowie, Krośnie, Gorzowie Wielkopolskim a ostatnio także i w Gdańsku, Jan Tołwiński na nasze zaproszenie głosił nam Słowo Boże. Dzięki wiedzy biblijnej, doskonałemu rozeznaniu teologicznemu  i wyjątkowej erudycji tego mówcy mogłem bez znużenia słuchać go całymi godzinami. Rozmowa z Janem zawsze owocowała w moim życiu nową wiedzą i poszerzała moje pole widzenia. Bardzo jestem wdzięczny Bogu za pastora Jana Tołwińskiego.

Myślę o Zmarłym Bracie jak najlepiej, ponieważ w połowie lat siedemdziesiątych, gdy głosił Słowo Boże w Elblągu, moja Gabriela, jako piętnastoletnia wówczas dziewczyna, postanowiła oddać swoje serce Panu Jezusowi. To naprawdę musiało być niezwykłe, natchnione przez Ducha Świętego zwiastowanie, skoro serce dziewczyny od dziecka osłuchanej z kazaniami ewangelizacyjnymi właśnie tego dnia zostało tak bardzo zmienione, że nie tylko Chrystus przez wiarę wówczas w nim zamieszkał, ale od czterdziestu lat jako Zbawiciel i Pan niezmiennie nadal w nim mieszka.  Pamiętajcie o waszych przewodnikach, którzy wam zwiastowali Słowo Boże [Hbr 13,7]. Pamiętamy.

Bardzo serdecznie wspominam Brata Janka między innymi także dlatego, że nie tylko przed laty uczył mnie kaznodziejstwa ale i - jako starszy w wierze - na początku mojej służby okazał mi sporo zainteresowania, wspierając mój osobisty rozwój duchowy. Właśnie jemu zawdzięczam np. piękną lekcję o gospodarowaniu finansami, która została mi na całe życie. Nie wdając się tu w szczegóły, zostałem wówczas po prostu ewidentnie przekonany, że oddawanie z każdego mojego przychodu dziesięciny na cele Królestwa Bożego owocuje błogosławieństwem Bożym w całym moim życiu. Bez brata Janka ta lekcja nie miałaby miejsca, a ja przez całe lata z trudem wiązałbym koniec z końcem. Bardzo jestem mu wdzięczny, że zechciał być Bożym narzędziem dla mojego dobra.

Jan Tołwiński jest już z naszym Panem, Jezusem Chrystusem. Faktycznie nie umarł, bo już dawno - przez wiarę w Syna Bożego - przeszedł ze śmierci do żywota. Pan powiedział, że kto we Mnie wierzy, choćby i umarł - żyć będzie [Jn 11,25]. Niemniej jednak wszystkim zasmuconym tym nagłym odejściem, jego najbliższym - Żonie, Dzieciom i Braciom składam serdeczne wyrazy współczucia. Niech pociechę przyniesie nam myśl, że w osobie Jana Tołwińskiego, sługi Słowa Bożego, prorok Boży był wśród nas, a taki przywilej nie wszystkich spotyka.

13 listopada, 2016

12 listopada, 2016

Beniamin też to usłyszy

Dzisiaj, 12 listopada 2016 roku przyszedł na świat Beniamin. Obok Jakuba i Anastazji jest moim trzecim z kolei wnukiem, synem Kasi i Rafała. Jeszcze go nie widziałem, bo akurat jestem z posługą Słowa Bożego w Świnoujściu, a Beniamin urodził się w Poznaniu, lecz już wiem, że będę bardzo go kochał.

Narodziny kolejnego wnuka przypominają mi o ważnej powinności. W świetle Biblii jest jasne, że każdy akt łaski Bożej i pomocy, przynosząc nam wymierne korzyści, zdarza się też w innym jeszcze celu. Uczyniłem to również po to, byś wobec swoich synów i wnuków mógł wciąż na nowo wyliczać, jak poczynałem sobie kosztem Egipcjan i jakich znaków dokonywałem wśród nich, by dzięki temu także oni wiedzieli, że ja jestem PAN [2Mo 10,1-2].

Parę dni temu przed całym zborem wyliczyłem, jak Bóg nam cudownie i w różnoraki sposób pomagał przy budowie nowej sali nabożeństw, jak On poczynał sobie z wyrastającymi przed nami przeciwnościami. Dziś stało mi się jasne, że Pan Jezus dokonał tego również i w tym celu, aby usłyszały o tym moje wnuki. Dzięki temu także one będą wiedziały, że On naprawdę jest Panem wszystkiego!

Tak jest. Trwając w społeczności z Jezusem i stawiając kolejne kroki wiary będę miał co opowiadać swoim wnukom. Całymi godzinami będę im wyliczać przypadki, jak Bóg nas cudownie wspierał w różnych sprawach i okresach życia. Moje wnuki będą wiedziały, że Jezus Chrystus wczoraj i dziś , ten sam i na wieki. Jakub już to wie. Anastazja wkrótce zacznie wiedzieć. Beniamin też to usłyszy.

11 listopada, 2016

Pochwała Ojczyzny

Dziś myślę o Rzeczypospolitej i moim miejscu w niej. Urodzony w niewielkiej wiosce na Lubelszczyźnie od najmłodszych lat czuję się bardzo z Polską związany. Najpierw, przez czternaście lat chłonąłem na wsi zapach polskiej ziemi, a potem w Gdańsku, zatętnił mi w żyłach rytm niezwykłego, polskiego miasta. W dorosłym już życiu dane mi było po kilka lat mieszkać w różnych regionach kraju, poznając różnorodność kultury i obyczajów Polaków. Nie wiem jak to się stało, ale - chociaż moje wychowanie nie było jakoś szczególnie nastawione na patriotyzm - od zawsze nim jestem. Kocham mój kraj i czuję się Polakiem. Ba, jestem dumny, że mogę tu żyć i służyć Rodakom.

Lubię ziemską Ojczyznę. Jest naprawdę piękna. Z racji wyjazdowej posługi Słowem Bożym przejeżdżam Polskę wzdłuż i wszerz. Nieraz - gdy w niedzielne popołudnie zmierzam w stronę Gdańska - rozpiera mnie wdzięczność Bogu, że dał nam, Polakom, tak rozległą ziemię pełną pięknych krajobrazów. Naród polski otrzymał od Boga naprawdę niezłą lokalizację. Z jednego też wyprowadził każdy naród ludzki, by zamieszkiwał oblicze całej ziemi, a wszystkim tym narodom ustalił czas i granice zamieszkania, aby szukały Boga, czy Go może nie wyczują albo nie znajdą, chociaż nie jest On daleki od nikogo z nas [Dz 17,26-27]. Uważam, że ustalone dla Polaków granice są bardzo dobre. Nie ciągnie mnie i nigdy nie ciągnęło za granicę. Skoro Bóg dla mojego narodu dał tę ziemię, to gdzie mi szukać szczęścia poza nią? Mieszkaj w swej ziemi i dbaj o wierność! [Ps 37,3] - poucza Biblia, a ja jestem człowiekiem Biblii. Pięćdziesiąt siedem lat żywi mnie polska ziemia i nigdy tu głodu nie cierpiałem. Nie narzekam. Wprost przeciwnie, jestem szczęśliwy i zadowolony z osiadłego tu trybu życia.

Modlę się o błogosławieństwo Boże dla mojej Ojczyzny. Pragnę, by jak najwięcej Rodaków osobiście poznało Jezusa Chrystusa, bo przecież nie jest On daleki od nikogo z nas. W Święto Niepodległości życzę Polsce dalszego rozwoju gospodarczego i coraz mądrzejszego społeczeństwa. Będę stale pamiętał w moich modlitwach o władzy państwowej i samorządowej. Nie ma bowiem władzy, która nie pochodziłaby od Boga. Wszystkie one zostały ustanowione przez Niego [Rz 13,1].  On strąca królów i On ich ustanawia [Dn 2,21]. Tak jest. Nawet w drodze demokratycznych wyborów! Moją domeną więc jest modlitwa o władzę i podporządkowanie się jej.

Jako ewangelicznie  wierzący chrześcijanin ma też do odegrania w ziemskiej Ojczyźnie rolę specjalną. Trzeba mi moim Rodakom głosić ewangelię i według jej zasad codziennie wśród nich postępować. Trzeba mi być dla nich wzorem! W imię wiary w Chrystusa Jezusa moim zadaniem jest pozytywny wkład w pomyślność Polski, od własnego domu i najbliższej okolicy poczynając. Polska potrzebuje pracowitych, mądrych  i zgodnych obywateli. Polska jest ich godna.

Pomimo wątpliwej niepodległości, o której kiedyś pisałem, ze względu na Pana Jezusa Chrystusa miłuję mój Dom nad Wisłą i będę dbać o jego dobrą sławę! A ty..?

08 listopada, 2016

Marzenie spełnione!

"Mój" wymarzony motorek :)
Niektórzy z moich przyjaciół wiedzieli, że od siedmiu lat nosiłem w sobie marzenie posiadania motocykla Yamaha XT660Z Tenere. Jego sylwetka i walory techniczne na tyle mnie ujęły, że w grudniu 2009 roku to pragnienie nawet ujawniłem na FB.

Później - metodą odkładania 3% od każdego wydatku - rozpocząłem żmudną, kilkuletnią zbiórkę pieniędzy na ten cel, którą z sukcesem właśnie zakończyłem. Parę dni temu znalazłe...m w Bartoszycach wymarzoną Yamahę. Poprosiłem mieszkającego tam przyjaciela, aby u sprzedawcy na miejscu sprawdził wszystko, co trzeba. Wczoraj sam się też z nim skontaktowałem i uzgodniliśmy ostateczną cenę zakupu. Pozostało już tylko wsiąść do busa i przywieźć upragniony motorek.

A dzisiaj? Otóż dzisiaj moje podekscytowane zakupem motoru serce przepełniła jeszcze większa radość. Jest nią wewnętrzna przyjemność złożenia spełniającego się marzenia na ołtarzu mojej posługi duszpasterskiej i zwiastowania Słowa Bożego oraz czasu poświęcanego moim najbliższym, zwłaszcza Gabrysi. Bez odrobiny żalu postanawiam, aby czas i środki, które siłą rzeczy pochłaniałby nabyty motocykl, w całości skierować na posługę duchową w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE. Będę spędzać więcej godzin z Biblią. Zachowam czas na modlitwę i społeczność z braćmi i siostrami. Pieniądze wydam na cele Królestwa Bożego. Tak dziś postanowiłem w mojej rozmowie z Panem Jezusem. Amen. Tak mi dopomóż Bóg! Alleluja!

Marzenie oldboya zostało spełnione!

PS. Takie jest moje świadectwo z dnia dzisiejszego. Nie chcę nikogo epatować moją postawą. Składam je, by wysłać w świat sygnał, że spełnienie marzeń może czasem przybrać niespodziewany kształt

07 listopada, 2016

Jak to się stało?

Prezentacja video przygotowana na uroczystość otwarcia nowej sali nabożeństw i spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku

06 listopada, 2016

Czas wnieść dary!

Nowa sala nabożeństw CCNŻ tuż przed uroczystością otwarcia
Budowa nowej sali nabożeństw i spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku dobiegła końca. Jest to owoc dziewiętnastomiesięcznego okazywania nam łaski Bożej -  wyrażonej naszą mobilizacją  i wspaniałomyślnością ofiarodawców. Dwadzieścia lat zmierzaliśmy ku tej chwili. Skończyła się tułaczka po wynajmowanych lokalach. Mamy wreszcie swoje, wymarzone miejsce zgromadzeń zboru.

Co dalej? Co teraz? Gdy o tym rozmyślam, cisną mi się następujące słowa Pisma Świętego: Po zakończeniu prac nad świątynią PANA, Salomon wniósł do niej dary...  [2Kn 5,1].

Normalnie rzecz biorąc, żaden dom nie powstaje dla niego samego. Nawet najwspanialsza budowla jeżeli świeci pustkami, nie cieszy ani jej fundatorów, ani ludzi, którzy przy niej się napracowali. Nie buduje się domu po to, by stał pusty. Nowo wybudowaną świątynię w Jerozolimie wypełniły liczne dary. Jakie?  Po części na jej wyposażenie złożyły się przedmioty  przygotowane  i poświęcone przez Dawida, tj. ojca króla Salomona. Najważniejszym aktem było wniesienie skrzyni Przymierza, zawierającej tablice Dekalogu przy czym świątynia rozbrzmiała muzyką dla Pana i modlitwą. Potem zaś nastąpił czas rozlicznych, zbiorowych oraz indywidualnych, ofiar składanych ku czci Pana.  Wówczas chwała Pana wypełniła świątynię [2Kn 7,1].

Dla nas też przyszła pora wnoszenia darów! Jakich? Nie myślę teraz o potrzebie wyposażenia miejsca naszych spotkań w nową kazalnicę, stół do Wieczerzy Pańskiej, nagłośnienie, projektor, sprzęt barowy, niezbędne meble itp., chociaż  rzeczywiście to też trzeba zrobić. Salomon wniósł dary poświęcone przez swojego ojca Dawida [2Kn 5,1]. Do wybudowanego przez nas miejsca wniesiemy więc - po pierwsze - wartości  wypracowane i uświęcone przez naszych ojców wiary. Nie od nas zaczyna się służba Boża w Gdańsku. Przez całe minione dekady nasi poprzednicy, bracia i siostry w Chrystusie, głosili tu ewangelię i swoim życiem składali świadectwo o Chrystusie. Pamiętajcie o waszych przewodnikach, którzy wam zwiastowali Słowo Boże. Rozpatrując koniec ich życiowej drogi, naśladujcie ich wiarę [Hbr 13,7]. Kogo pamiętamy? Pastora Sergiusza Waszkiewicza, pastora Jana Krauze, pastora Anatola Matiaszuka, pastora Józefa Suskiego, pastora Sergiusza Kobusa. Pamiętamy również braci takich jak np. Bolesław Kudzin czy Alfons Józefowicz, którzy nie będąc pastorami głosili nam Słowo. Ich dobrych, wypraktykowanych obyczajów i zrównoważonych sposobów uwielbiania Boga nie pozostawimy poza drzwiami nowego miejsca zgromadzeń. Będziemy tu naśladować ich gorliwość, prostotę i bojaźń Bożą. Będziemy podzielać ich troskę o zdrową naukę oraz ewangeliczną moralność i etykę.

Po drugie, wręcz systemowo, do nowej kaplicy wnosić będziemy Słowo Boże. Kapłani przenieśli skrzynię Przymierza z PANEM do miejsca dla niej przeznaczonego w części wewnętrznej świątyni, do miejsca najświętszego, pod skrzydła cherubów. […] Wewnątrz skrzyni nie było nic prócz dwóch tablic, które włożył tam Mojżesz na Horebie, gdzie PAN zawarł przymierze z potomkami Izraela po ich wyjściu z Egiptu [2Kn 5,7 i 10]. Niech w nowym miejscu nade wszystko zamieszka Słowo Boże! Słowo Chrystusowe niech mieszka w was obficie [Kol 3,16] - wzywa nauka apostolska.  Jak Izraelici niegdyś skrzynię Przymierza, tak my dzisiaj Biblię wnosić będziemy w życie naszego zboru. Kazalnica będzie najważniejszym sprzętem nowego miejsca nabożeństw Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE. Będziemy głosić Słowo i tylko Słowo Boże! Dlaczego powstrzymywać się będziemy od głoszenia w tym miejscu czegokolwiek mniej lub więcej niż mówi Biblia?  Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca [Hbr 4,12].

Zauważmy, że wnoszeniu Słowa Bożego towarzyszył śpiew oraz muzyka i modlitwa. Wszyscy śpiewacy, Lewici, to jest: Asaf, Heman, Jedutun, ich synowie oraz bracia, stali odziani w bisior, z cymbałami, lutniami i cytrami, po wschodniej stronie ołtarza, wraz ze stu dwudziestoma kapłanami gotowymi do zagrania. Mieli oni razem — trębacze i śpiewacy — wznieść wspólny głos dla uwielbienia PANA i dla wyrażenia Mu wdzięczności. Kiedy więc zadęli w trąby, zagrali na cymbałach i na instrumentach wtórujących pieśni wielbiącej PANA za to, że jest dobry i że Jego łaska trwa na wieki, świątynia PANA napełniła się obłokiem [2Kn 5,12-13].

A my? O co dbać będziemy w naszym nowym miejscu zgromadzeń głosząc Słowo Boże? Zadbamy o pieśni naszych ojców. Nie ulegając hasłom – „Idzie nowe!” we wszelkiej mądrości nauczajcie i napominajcie jedni drugich przez psalmy, hymny, pieśni duchowne, wdzięcznie śpiewając Bogu w sercach waszych [Kol 3,16].  W nowym miejscu śpiewać będziemy stare hymny chrześcijańskie. Ale nie tylko. W naszej kaplicy rozbrzmiewać też będą utwory nowe, które współcześnie powstają z inspiracji Ducha Świętego. Będziemy rozeznawać, którzy z dzisiejszych kompozytorów są natchnieni.  Ich pieśni będziemy grać i śpiewać. Dopilnujemy też, aby głoszeniu Słowa towarzyszyła gorliwa modlitwa płynąca z audytorium.

Po trzecie, do nowego ośrodka życia zborowego będziemy wnosić dary osobiste. Potem król, a z nim cały Izrael, zaczęli składać Panu ofiary [1Kr 8,62]. W nowym miejscu zachodzi  potrzeba i możliwość składania darów indywidualnych. Pamiętajmy, że każdy poszczególny członek zboru jest darem Bożym dla całej społeczności. Zachęcam was zatem, bracia, ze względu na miłosierdzie Boże, abyście oddali swoje ciała na ofiarę żywą, świętą, miłą Bogu,  - jako wyraz waszej rozumnej, wypływającej z głębi ducha służby [Rz 12,1]. Co konkretnie będziemy składać Panu w ofierze? Nasze osobiste obdarowanie i talenty. Dawać będziemy Panu nasz czas. W nowe miejsce wnosić też będziemy nasze marzenia ukierunkowane na Królestwo Boże.

Przyjaciele! Wiadomo, że oddana dziś do użytku sala nabożeństw ma inny charakter aniżeli świątynia z okresu Starego Przymierza. Bóg nie mieszka w świątyniach ręką ludzką zbudowanych. Niemniej dzisiaj, przez Słowo Boże i modlitwę poświęciliśmy nowe miejsce naszej działalności i  służby duchowej. Dawna wozownia stała się teraz miejscem duchowo wyjątkowym. Czas wnieść dary!

Tutaj możesz obejrzeć videoprezentację przygotowaną na okoliczność otwarcia

Warto być znanym z użyteczności

W Międzynarodowym Dniu Zapobiegania Eksploatacji Środowiska Naturalnego Podczas Wojen i Konfliktów Zbrojnych

31 października, 2016

Podziękowanie i zaproszenie

samodzielnie wykonany krzyż z odratowanych fragmentów
starej konstrukcji dachowej. Drewno liczy sobie 217 lat!
W ostatnim dniu października można by pisać o wielu ważnych sprawach. Kontrowersje wokół Święta Reformacji czy Halloween aż się proszą o snop biblijnego światła. Mnie jednak dziś od rana zachwyca prosta prawda z odczytanej Pieśni pielgrzymów.

Podnoszę wzrok w stronę gór.
Skąd nadejdzie mi pomoc?

Pomoc ześle mi PAN, Stwórca nieba i ziemi [Ps 121,1-2].

O prawdziwości tych natchnionych słów nigdy wcześniej nie przekonałem się tak dobitnie, jak w ciągu ostatnich dwóch lat. Był to dla mnie i moich współpracowników w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE czas niezwykłej przygody. Dzięki wierze zabraliśmy się za dzieło, które nas wielokrotnie przerastało i dzięki wierze kończymy pierwszy, najważniejszy etap tego zadania. Na ruinach dawnej wozowni wznieśliśmy dom zgromadzeń naszej społeczności, ratując zarazem jeden z budynków historycznego założenia dworsko - parkowego Gdańsk Olszynka.

Jak tego dokonaliśmy? Wspomagał nas Pan! Każda osoba z naszej społeczności, ktokolwiek z naszych przyjaciół, kto chociaż raz jeden podniósł oczy w górę i poprosił Boga dla nas o pomoc, może się z nami radować. Za kilka dni, 6 listopada organizujemy uroczyste otwarcie nowej sali nabożeństw i spotkań. Pan zesłał nam pomoc! W dziewiętnastu minionych miesiącach raz po raz zachwycaliśmy się przychylnością  naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który posyłał nam ludzi i środki materialne, wspierając nasz trud.

W przeddzień uroczystej inauguracji użytkowania nowego, tak upragnionego miejsca nabożeństw, składam Bogu serdeczne podziękowania. Nie nas, PANIE, nie nas, ale swoje imię otocz chwałą - ze względu na Twoją łaskę, ze względu na Twoją wierność! [Ps 115,1]. Tak jest. Wdzięczny jestem nade wszystko Panu Jezusowi, ale też dziękuję każdemu, kto nie pozostał bezczynny, gdy Pan swą pomoc nam zsyłał. Dziękuję, że okazaliście nam serce i wyciągnęliście pomocną dłoń.

W niedzielę 6 listopada 2016 roku - jeśli Pan zechce - będziemy razem świętować. Serdecznie Was zapraszamy! Nie jestem w stanie wszystkim dosłać osobistych zaproszeń, dlatego tą drogą proszę: W miarę swoich możliwości przybądźcie, byśmy tego dnia razem radowali się przed obliczem naszego Pana. Alleluja!

30 października, 2016

28 października, 2016

Oni nadal mają udział?

Słuchając ostatnio w podróży Słowa Bożego o tzw. buncie Koracha, zwróciłem uwagę na zdumiewające pokłosie zachowania dwustu pięćdziesięciu książąt, ludzi poważanych w Izraelu. Swego czasu połączyli się oni przeciwko Mojżeszowi i Aaronowi.  Dosyć tego! - powiedzieli. -  Całe zgromadzenie, wszyscy ci ludzie są święci i PAN jest pośród nich. Dlaczego więc wynosicie się nad społeczność PANA? [4Mo 16,3]. Następnie wzięli kadzielnice - co było służbą zarezerwowaną wyłącznie dla kapłanów - i zaczęli składać Bogu ofiarę kadzidlaną. Jak wiadomo, źle się to dla nich skończyło, bo ziemia rozwarła swe czeluści i pochłonęła ich oraz ich domy, wszystkich ludzi, którzy byli u Koracha oraz cały ich dobytek. I zeszli oni wraz ze wszystkim co mieli, żywi między martwych, a ziemia zamknęła się nad nimi i tak zginęli spośród społeczności [4Mo 16,32-33].

Jest to dla ludzi wierzących wielka lekcja poglądowa, ażeby nie kwestionować Bożych rozstrzygnięć i podziału ról w służbie Bożej. Mnie, jak nigdy dotąd, zaintrygowało polecenie wydane już po całym zajściu: Kadzielnice tych ludzi, którzy zgrzeszyli kosztem własnego życia, przekujcie na blachy do pokrycia ołtarza, gdyż ofiarowano je PANU i są przez to święte. Niech też będą przestrogą dla synów Izraela! [4Mo 17,3].

Ołtarze służby i poświęcenia Panu w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE okrywa też pamięć o wszystkich, którzy od nas odeszli. Czy towarzyszyła temu jawna niechęć i pogarda dla naszej pracy, czy też odejście usprawiedliwiała jakaś pobożna wymówka, ponieważ ludzie ci razem z nami mieli udział w służbie Bożej, chcemy zachować ich w dobrej pamięci. Pomimo tego, że odeszli, nadal - w pewnym sensie - są obecni w naszej posłudze. Każda osoba, która przewinęła się przez środowisko zborowe, to przecież jakaś wartość dodana i lekcja dla nas wszystkich. Trzeba nam te lekcje wciąż mieć na uwadze i konstruktywnie z nich korzystać na co dzień.

Przede wszystkim każdego dnia składając Bogu na ołtarzu naszych modlitw ofiarę pochwalną, to jest owoc warg, które wyznają  imię Jego [Hbr 13,15] będziemy ufać, że On ma moc wskrzeszać z umarłych. Innymi słowy, każdy członek zboru, choćby odszedł nie wiem jak daleko, dopóki chodzi po tej ziemi, może któregoś dnia dostąpić miłosierdzia Bożego i powrócić do społeczności dzieci Bożych. Trzeba nam w to wierzyć i o to się modlić. Dlatego w imię Boże zapraszamy: Wracajcie do domu! Gdy tylko w miejscu, gdzie teraz jesteście, usłyszycie cichy głos Ducha Świętego i obudzi się w was tęsknota za społecznością z Panem i Jego kościołem - czym prędzej wracajcie. Czekamy na was! Wciąż mamy tu na ołtarzach fragmenty kadzielnic z waszymi imionami.

Ołtarze naszej służby Panu niech też lśnią objawieniem, że ludzki sprzeciw nie zatrzymuje dzieła Bożego. Co najwyżej wyniszcza samych niezadowolonych. Póki co, brylując w środowisku ludzi martwych duchowo może i mają oni jakąś satysfakcję, że teraz mogą sobie postępować po swojemu, lecz z pewnością Królestwo Boże nadal ma się dobrze. Współcześni Mojżesze i Aaronowie niezmiennie służą zborowi ku chwale Bożej. Blacha pamięci o "żołnierzach" rozstrzygniętych już protestów niech będzie nam przestrogą, aby nie powtarzać ich błędu.

Wkrótce przenosimy nasze ołtarze służby do nowego miejsca zgromadzeń. Nikogo nie wymazujemy z naszej zborowej pamięci na amen. Okazuje się, że każdy, kto był w naszym gronie, wciąż ma - i powinien mieć - w tutejszej służbie duchowej udział. Przecież na całokształt obecnego wizerunku  zboru  składają się również czyny osób, których już pośród nas nie ma. Ofiarowano je PANU i są przez to święte.  Nadal służą chwale Bożej, pomimo tego, że ich wykonawcy odeszli. Czy zostałem dobrze zrozumiany?

23 października, 2016

Czy rzeka może popłynąć wstecz?

Izrael w czasach niewoli egipskiej stanowi trafną ilustrację naszych naturalnych ograniczeń, zniewolenia grzechem i beznadziejnego losu. Bywa, że całymi latami tkwimy tak w martwym punkcie, nieszczęśliwi i przytłoczeni brakiem wyjścia. Wszystko się zmienia, gdy do akcji wkracza Jezus Chrystus - nasz Zbawiciel i Pan.

Gdy Izrael wychodził z Egiptu, dom Jakuba opuszczał lud obcego języka
Wówczas Juda stał się Jego świętością, a Izrael sferą Jego panowania
Morze spostrzegło to i uciekło, Jordan popłynął wstecz
Góry skakały jak barany i pagórki - jak jagnięta.
Co ci się stało, morze, że uciekasz, Jordanie - że płyniesz wstecz
Góry - że skaczecie jak barany, pagórki - że jak jagnięta?
Ziemio, zadrżyj przed obliczem Pana, przed obliczem Boga Jakuba!
On zmienia skałę w jezioro, krzemień - w źródło wody [Ps 114].

Naturalne przeszkody, które wydawały się być nie do przejścia, muszą ustąpić z drogi. Sprawy przybierają cudowny obrót. Nic nie jest w stanie zatrzymać Pana wybawiającego nas z naszych grzechów i odmieniającego nasz los. Gdy On przychodzi, aby wyprowadzić nas na wolność - dzieją się prawdziwe cuda! Alleluja. Takie jest moje "dzisiaj" w świetle odczytanego fragmentu Biblii :)

Iść za ciosem

W rocznicę Bitwy pod Edgehill i poważnego błędu taktycznego króla Karola I


16 października, 2016

15 października, 2016

W porę przepędź szkodnika!

Ktoś zaalarmował mnie latem, że w kościelnym ogrodzie mamy inwazję namiotnika jabłoniowego. Jedną z zaatakowanych jabłoni była wiekowa reneta, która mimo swoich lat rodzi piękne, złociste renety. Natychmiast przystąpiliśmy do akcji ratunkowej. Tam gdzie było to możliwe, ręcznie zlikwidowaliśmy gniazda szkodnika a następnie dokonaliśmy stosownego oprysku. Dzisiaj rano z ogromną przyjemnością zebrałem z trawnika pod jabłonią kilka dorodnych renet, a pod wieczór stwierdziłem, że w ciągu dnia inne jeszcze osoby skutecznie odciążyły nachylone gałęzie drzewa.

Nie mielibyśmy tej jesieni co zrywać, gdyby nie podjęta wcześniej walka ze szkodnikami. Jabłoń wydała dobre owoce, bo w porę dostrzegliśmy problem i stawiliśmy mu czoła. Namiotniki pozostawione latem w spokoju zniszczyłyby zawiązki owoców. Reneta nie obroniłaby się sama. Szkodnik sam by od niej też nie odstąpił. Konieczne było działanie wybawiające jabłoń od groźby utraty owoców.

Gdy dziś w świetle wschodzącego słońca patrzyłem na obwieszone owocami gałęzie jabłoni błysnęła mi myśl, jak ważne jest, by czuwać nad procesem wydawania owoców duchowych. Owocem zaś Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, łagodność, powściągliwość. Przy takich cechach nie potrzeba Prawa [Ga 5,22-23]. Owszem, jako człowiek zrodzony z Ducha mam zdolność do wydawania Jego owocu, ale trzeba mi czuwać, by w porę dostrzec niebezpieczeństwo każdego szkodliwego wpływu na moje życie. Bądźcie trzeźwi! Czuwajcie! Wasz przeciwnik, diabeł, krąży wokoło niczym lew ryczący, wypatrujący łupu. Przeciwstawcie mu się, mocni w wierze… [1Pt 5,8-9].

To, że w naszym ogrodzie na Olszynce rośnie jabłoń, nie daje nam pełnej gwarancji, że jesienią zbierzemy z niej dorodne jabłka. Trzeba nam jeszcze zatroszczyć się o bezpieczeństwo procesu jej owocowania. To, że narodziliśmy się na nowo i przez wiarę ileś lat temu Chrystus zamieszkał w naszych sercach, automatycznie nie oznacza, że będziemy w dniu przyjścia Chrystusa pełni owocu sprawiedliwości [Flp 1,11]. Będzie tak dzięki Jezusowi Chrystusowi, dla chwały i uwielbienia Boga [Flp 1,12], gdy przestaniemy biernie przyglądać się namiętności toczącej członki jak robak [Prz 14,30] i podejmiemy stosowne działania zaradcze. Podporządkujcie się zatem Bogu, przeciwstawcie diabłu, a od was ucieknie [1Pt 4,7] - wzywa Słowo Boże.

Nie łudźmy się, że diabeł sam któregoś dnia da nam spokój i pozwoli nam wydawać piękny owoc Ducha. Szkodnika czym prędzej i za każdym razem trzeba - po prostu - przepędzić.

11 października, 2016

Bogu, a nie nam należy się chwała!

Foto: Trójmiasto.tv
Po trzech latach obecności zboru Centrum Chrześcijańskie NOWE ŻYCIE na Olszynce, w tę niedzielę, 9 października 2016 roku na portalu Trójmiasto.pl ukazał się materiał video wraz z tekstem autorstwa red. Jakuba Gilewicza o dworze olszyńskim i naszej działalności.

Zachęcam do zapoznania się z tą prezentacją Dwór Olszynka, bowiem w naszym środowisku jest powszechnie wiadome, że absolutnie nie bylibyśmy zdolni wykonać w tak krótkim czasie dotychczasowej pracy, gdyby nie towarzyszyło nam Boże błogosławieństwo. Tajemnicą dobrych zmian na Olszynce, po pierwsze jest to, że w naszych sercach mieszka Pan Jezus Chrystus. To Duch Święty inspiruje nas i pobudza do ciężkiej, bezinteresownej pracy. Inaczej nie sądzę, że chciałoby się nam tak trudzić. Każdy z nas mógłby przecież  na sto innych, łatwiejszych sposobów przeżywać swoje dni i w ogóle nie byłoby nas na Olszynce. Dlatego nie nam, a Panu Jezusowi należy się chwała!

Po drugie, w naszym środowisku oczywiste jest to, że absolutnie nie bylibyśmy w stanie udźwignąć finansowych kosztów podnoszenia dworu olszyńskiego z ruiny. Ktoś postronny może odnosić wrażenie, że najwidoczniej mamy sporo pieniędzy, skoro w ciągu osiemnastu miesięcy całkowitą ruinę dawnej wozowni zamieniliśmy w nowy budynek odtwarzając jego pierwotną bryłę i detale architektoniczne. Prawda jednak jest taka, że gdyby Bóg nie pobudził rozmaitych - czasem nam wcześniej zupełnie nieznanych - ludzi do ofiarności, to chociaż jest w nas zapał do pracy - moglibyśmy co najwyżej posprzątać na Olszynce, gdyż po prostu nie mielibyśmy pieniędzy na zakup materiałów. Wdzięczność za dotychczasowe efekty naszej pracy należy się więc naszemu Panu, Jezusowi Chrystusowi i naszym wspaniałomyślnym Darczyńcom. My w tym dziele jesteśmy jedynie szafarzami darów Bożych.

Tak więc wdzięczność i chwałę z tytułu pozytywnych zmian na dworze olszyńskim z radością kieruję ku Bogu i oddaję Panu Jezusowi.

09 października, 2016

02 października, 2016

30 września, 2016

Skąd on to wiedział?

Zadziwiam się dzisiaj i buduję nadnaturalną wiedzą młodziutkiego proroka Daniela. Władca, na którego dworze Daniel służył jako niewolnik, miał niepokojący sen. Czytałem rankiem, że zażądał jego wyjaśnienia, ale bez wcześniejszego zapoznawania nadwornych mędrców z treścią swego snu. Na to mędrcy chaldejscy odezwali się w te słowa: Nie ma na ziemi człowieka, który byłby w stanie spełnić życzenie króla. A też nigdy żaden król, jakkolwiek wielki i potężny, o taką rzecz, jak ta, nie prosił żadnego wróżbity, czarownika czy innego mędrca. Rzecz, której król się domaga, jest trudna. Nie ma nikogo, kto wyłożyłby ją królowi - oprócz bogów, ale ci przecież nie mieszkają między śmiertelnymi [Dn 2,10-11].

A jednak znalazł się człowiek, który i opowiedział królowi, co mu się przyśniło, i następnie dokładnie wyjaśnił znaczenie całego snu. Gdy razem z przyjaciółmi uprosili Boga niebios o miłosierdzie z powodu tej tajemnicy, tak, by nie stracono ani jego, Daniela, ani jego przyjaciół wraz z pozostałymi mędrcami babilońskimi. Wtedy, w nocnym widzeniu, została Danielowi objawiona tajemnica [Dn 2,18-19] snu władcy Babilonu. Sen jest prawdziwy, a jego wykład pewny [Dn 2,45] podsumował Daniel swoje spotkanie z królem. Niesamowite. Pogański władca skłonił głowę przed Bogiem. Oddał Mu chwałę i wielce uhonorował sługę Bożego.

Jak do odczytanej dziś historii biblijnej ma się poziom wiedzy współczesnych przywódców chrześcijańskich? Nasz Pan nie potrzebował świadectwa o człowieku. Sam bowiem rozpoznawał, co się w każdym kryje [Jn 2,25]. Pełen Ducha Świętego Apostoł Piotr przejrzał tajną zmowę Ananiasza i Safiry [Dz 5] a Szymonowi w Samarii przy pierwszym spotkaniu oznajmił: widzę, że jesteś pogrążony w gorzkiej żółci i zniewolony przez nieprawość [Dz 8,23]. Apostoł Paweł w obecności prokonsula Sergiusza Pawła śmiało zdemaskował proroka Elymasa [Dz 13] i nie zgodził się, by pewna dziewczyna w Filippi mówiła o nim dobre rzeczy. Miał bowiem poznanie, że jej słowa nie pochodzą od Boga [Dz 16]. Tak było. Raz po raz pierwsi naśladowcy Jezusa mieli objawienia i odczuwali niezwykłe kierownictwo Ducha Świętego. Wiedzieli jak prowadzić zbór, dokąd iść, gdzie głosić i jak głosić Sowo Boże.

A my? Jak do biblijnego wzorca mają się nasze dzisiejsze konferencje szkoleniowe dla liderów, rosnąca w chrześcijańskich kręgach moda na coaching czy też posiłkowanie się w pracy duchowej osiągnięciami świeckiej psychologii? Czemuż to dzisiejszy pastor - twierdzący, że ma Ducha Bożego - nie miałby korzystać z Jego bezpośredniego kierownictwa? Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo wiedzy. Drugi w podobny sposób otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić różnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę tak, jak chce [1Ko 12,8-11]. Napełnienie Duchem Świętym całkowicie wystarcza. Zbór nie potrzebuje świeckich porad ani sposobów działania.

Młody prorok Daniel pozytywnie mnie dzisiaj zawstydził i zachęcił do bliższej społeczności z Duchem Świętym.

27 września, 2016

Mamy przyjaciół i na Dolnym Śląsku!

Po wczorajszej opowieści o niezwykłym błogosławieństwie w zakupie kotła do centralnego ogrzewania dzisiaj nadszedł czas, by wyrazić Bogu wdzięczność za kolejny akt wparcia, tym razem ze strony przyjaciół z Dolnego Śląska.

Po jednym z nabożeństw na Olszynce wiosną 2016 roku podszedł do mnie - w tym czasie odwiedzający nasz zbór - brat z południa Polski i zagadnął, jak planujemy rozwiązać kwestię miejsc do siedzenia w nowopowstającej sali nabożeństw? Od dawna miałem marzenie, aby z jednej strony mieć możliwość rozmaitej aranżacji audytorium, a z drugiej, ażeby przy tym łatwo zachowywać w sali nabożeństw stosowny ład. Takie możliwości dają krzesła ze stałymi łącznikami, które kiedyś podpatrzyłem w którymś ze zborów na Zachodzie. Opowiedziałem o tym mojemu przyjacielowi, a on w końcu tej rozmowy poprosił, abym, gdy sprawa nabierze już rumieńców, skontaktował się z nim, bowiem chciałby pokryć koszty zakupu nowych krzeseł.

W sierpniu przyszedł czas, aby na dobre zająć się tym tematem. Okazało się, że nabycie krzeseł ze stałymi łącznikami w Polsce wcale nie jest takie proste. Na szczęście w sprawę zaangażowała się moja synowa, która pomogła wyszukać odpowiednie miejsce. Po parodniowych negocjacjach, które pozwoliły osiągnąć cenę około 80 złotych za jedno krzesło, złożyliśmy zamówienie. Mimo wszystko, obawiałem się nieco podawania naszym przyjaciołom finalnej kwoty, bowiem za 150 krzeseł ISO ze stelażem w kolorze alu i stałymi łącznikami, należało zapłacić aż 12 315,38 złotych. Okazało się jednak, że - pragnące pozostać anonimowym - małżeństwo ze Dolnego Śląska wpłaciło od razu całą potrzebna kwotę, a na dodatek postanowili sfinansować też zakup potrzebnych nam wykładzin, co okazało się wydatkiem dodatkowych 6 900 złotych.

Dzisiaj w południe nadszedł szczęśliwy finał. Parę dni wcześniej odebraliśmy dostawę wykładzin z Rzeszowa, a teraz na dziedziniec zboru wjechała ciężarówka z ładunkiem nadanym na Śląsku. Sto pięćdziesiąt nowiutkich krzeseł jest już w na miejscu. Wkrótce je rozpakujemy i rozstawimy. Tymczasem zaś pragnę serdecznie podziękować Bogu za naszych kochanych Darczyńców. Chcę również oddać chwałę Bogu, bo przecież to On inspiruje ludzi do takich niezwykłych gestów. Dziękuję Ci, Panie Jezu, za przyjaciół, którzy wspierają działalność Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE i to nie z tego, co im zbywa, lecz poświęcając na to zbierane przez lata oszczędności.

Przyjmując z rąk małżeństwa emerytów tak wspaniałomyślny dar, przyjemną wonność, ofiarę mile widzianą, w której Bóg ma upodobanie, nie mogę nie dodać za apostołem Pawłem następujących słów: A Bóg mój zaspokoi wszelką potrzebę waszą według bogactwa swego w chwale, w Chrystusie Jezusie. Bogu zaś i Ojcu naszemu niechaj będzie chwała na wieki wieków. Amen. [Flp 4,18-20].

26 września, 2016

Oni nas naprawdę miłują

Prowadząc budowę sali spotkań Centrum Chrześcijańskiego NOWE ŻYCIE w Gdańsku stanąłem w tych dniach w obliczu bardzo poważnego wydatku. Nadszedł czas zakupu kotła gazowego do centralnego ogrzewania. W rzeczy samej chodzi o dwa kotły o mocy 75kW każdy, które będą pracować w kaskadzie i dostarczać ciepło do obydwu naszych budynków na Olszynce. Jest to wydatek 31500 złotych, nie licząc kosztów montażu i budowy systemu odprowadzania spalin.

Zachęceni Słowem Bożym: Ufaj Mu, Jego ludu, zawsze i we wszystkim [Ps 62,9] pierwszego września 2016 roku pomodliliśmy się o to do naszego Pana, Jezusa Chrystusa, spodziewając się cudu. Parę dni później napisałem o tym kilka słów i wraz z fotografią dostarczonych nam już kotłów przedstawiłem tę potrzebę na FB. Niemal od razu zareagowały na mój wpis dwie osoby wpłacając po tysiąc złotych. W niedzielę, 4 września wieczorem otrzymałem od naszych przyjaciół sms zawierający m.in. takie słowa: Daj mi 5 dni wcześniej znać ile wam będzie brakować do pieca, a my na wspaniały cel dołożymy tyle, ile będzie brakować. Podziękowałem za ich wspaniałomyślność, po cichu licząc na to, że brakująca kwota nie będzie zbyt duża.

Kolejne dni września upływały mi przy budowie tak intensywnie, że nawet nie pilnowałem terminu ponownego kontaktu z naszymi przyjaciółmi. Oni sami jednak się odezwali 20 września z zapytaniem, jak przebiega zbiórka pieniędzy na piec? Z drżeniem serca wyznałem, że wciąż - jak do tej pory - wpłynęły jedynie wspomniane już dwa tysiące. Pozostało wszakże jeszcze dziesięć dni do terminu płatności i w każdej chwili może się pojawić jakaś kolejna wpłata - powiedziałem. To, co usłyszałem w odpowiedzi, poruszyło mnie dogłębnie: To bardzo dobrze, bo dzięki temu my w większym stopniu będziemy się mogli dołożyć. Dzisiaj w południe, opłacając jakąś fakturę, oniemiałem. Na rachunku zborowym pojawiła się wpłata trzydzieści jeden tysięcy złotych ze wskazaniem: na piec gazowy. Natychmiast zrobiłem przelew regulując należność. Dwa kotły gazowe CGB-75 firmy WOLF wraz z trzystulitrowym podgrzewaczem wody są nasze! Alleluja!

Od południa próbuję znaleźć słowa odpowiednie do poziomu mojej wdzięczności Bogu i temu kochanemu małżeństwu naszych przyjaciół. Coś takiego nie zdarza się powszechnie. Jak wytłumaczyć tak oszałamiającą ofiarność, zwłaszcza, że nie pierwszy raz spotyka nas ona z ich strony? Pod wieczór coraz wyraźniej dociera do mnie prawda, że to musi być miłość. Biblia mówi: Miłość rozpoznaliśmy po tym, że On oddał za nas swoje życie. My też powinniśmy oddawać życie za braci. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,16-18]. Dobrze jest być cząstką Kościoła - Ciała Chrystusowego, sięgającego poza granice ludzkich nazw i ugrupowań. Nawiasem mówiąc, w naszym przypadku tak się składa, że najczęściej i najwięcej  pomocy  otrzymujemy od braci i sióstr spoza naszej denominacji. Jak widać, jedność wiary w Jezusa Chrystusa czyni nas prawdziwymi braćmi, choćbyśmy żyli na dwóch przeciwległych krańcach świata i należeli do różnych kościołów.

Dzisiaj - osobiście, jako osoba odpowiedzialna za budowę sali nabożeństw w Gdańsku, ale też jako cała wspólnota kościelna - doświadczyliśmy braterskiej miłości. Z jednej strony jest to wielki powód do okazania wdzięczności Bogu za tak wspaniałomyślnych darczyńców. Przecież to Duch Święty rozlał Bożą miłość w ich sercach. Z drugiej strony jest to także silny bodziec dla każdego z nas, abyśmy i my - na miarę danych nam przez Boga możliwości - podawali pomocną dłoń i praktycznie miłowali braci i siostry w Chrystusie. Otarliśmy się dziś o miłość, która przynagla nas do pójścia w jej ślady.

21 września, 2016

Wzajemne zasilanie

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, jak ważną rolę odgrywają rozmaite systemy zasilania. Układ zasilania w samochodzie, system gwarantowanego zasilania energetycznego, zasilanie awaryjne – to normalna konieczność, z którą mamy do czynienia na co dzień. A kościół? Czy również potrzebuje zasilania?

Biblia kilkakrotnie porusza tę sprawę. Oto jeden z fragmentów nauki apostolskiej opisujący swego rodzaju fenomen w dziedzinie zasilania, któremu dzisiaj poświęcimy chwilę uwagi. Z Niego czerpie całe ciało. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości [Ef 4,16].

Jak działa system zasilania kościoła?  Przede wszystkim należy tu podkreślić znaczenie osobistej społeczności z Panem Jezusem Chrystusem jako Głową Kościoła. On jest tajemnicą cudownego działania całego organizmu Ciała Chrystusowego. Jest Chlebem, Wodą i Winem. Od Niego płyną soki odżywiające cały Kościół. Wszyscy poszczególni członkowie Kościoła mają być i są bezpośrednio połączeni z Chrystusem. W tej relacji nie ma potrzeby pośrednictwa kogokolwiek z grona żywych lub zmarłych. Gdyż jeden jest Bóg, jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus [1Tm 2,5].

Następnie zwróćmy uwagę na podwójny poziom wewnętrznych połączeń pomiędzy członkami Kościoła. W interlinearnym grecko-polskim wydaniu Nowego Testamentu widzimy całe Ciało spajane i zespalane przez każde zetknięcie. Pierwsze z użytych tu greckich słów mówi o złożeniu razem członków kościoła. Niegdyś sobie obcy i bardzo niejednakowi, a teraz do siebie przylegamy. Postronni obserwatorzy postrzegają zbór jako jedno ciało. Jest to ciało - wg Biblii Gdańskiej - przystojnie złożone. Nie jest to więc towarzyska „paczka” kumpli spotykających się na grilla, grę w piłkę, czy wypad poza miasto. Członkowie zboru to społeczność świętych o wyjątkowo podniosłym charakterze. Są to obdarzający się wzajemnym szacunkiem bracia i siostry w Chrystusie.

Drugie greckie słowo, z którym mamy w naszym tekście do czynienia, odkrywa głębszy poziom relacji wewnątrz zborowych. Zbór nie jest jak martwy model złożony z klocków lego, którego poszczególne elementy wprawdzie mocno do siebie przylegają, ale brak im wewnętrznych połączeń. Dzięki osobistej więzi każdego członka zboru z Jezusem Chrystusem, złożone za sprawą Ducha Świętego w jedną całość, poszczególne, żywe cząstki Kościoła głębiej łączą się ze sobą, tworząc sieć wielokierunkowych  połączeń. W myśl gr. symbibadzo następuje proces wzajemnego godzenia i spajania członków zboru. Każdy nowo przyłączający się członek zboru jest przecież na początku nieprzystosowany do ścisłego współdziałania z innymi. Przyszedł z bagażem nawyków i doświadczeń życiowych, które różnią się od reszty. Owszem, jako uczestnik zgromadzenia wizualnie pasuje do innych, tworzy z nimi jedną całość, ale przynależność do zboru nie polega na zajęciu miejsca obok innych chrześcijan podczas niedzielnego zgromadzenia. Jak każdy nowy moduł przyłączany do komputera trzeba zainstalować  i „nauczyć” go działania w danym systemie operacyjnym,  tak też każdy nowy członek po przyłączeniu się do zboru uczy się środowiska, w którym się znalazł. Zdarzają się w tym na początku rozmaite perturbacje ale z czasem usuwa się błędy w połączeniach i wszystko zaczyna działać prawidłowo. W rezultacie tego procesu wszyscy członkowie zboru nie tylko są połączeni z Chrystusem, ale również są połączeni ze sobą wzajemnie.

Powoli staje się jasne, jak w pełni działa system wzajemnego zasilania w Ciele Chrystusowym. Każda jego część we właściwy sobie sposób łączy się z innymi i wzajemnie zasila. A więc każda część ciała coś wnosi w życie innej części. Odbywa się to proporcjonalnie do miary każdej jednej części – jak mówi interlinearne wyd. NT – lecz jest to zasilanie obukierunkowe. Wg Biblii Gdańskiej - jeden członek drugiemu posiłku dodaje. Wiadomo, że każdy z nas bezpośrednio karmi się Chrystusem. Z Niego czerpiemy soki do życia duchowego, natomiast w połączeniu z innymi braćmi i siostrami otrzymujemy dodatkową dawkę wzmacniającą nas, zwłaszcza w chwilach kryzysu, bo gr. epichoregia  oznacza dodatkowe zaopatrzenie, pomoc i podtrzymanie.

Nie odkryję Ameryki, gdy powiem, że wzajemne zasilanie w zborze odbywa się na trzech poziomach. Zacznijmy od poziomu materialnego. Cała rzesza tych, którzy uwierzyli, miała jakby jedno serce i jedną duszę. Nikt też nie nazywał własnym tego, co posiadał, ale wszystko mieli wspólne. […] Nikt między nimi nie cierpiał niedostatku [Dz 4,32 i 34]. Nauka apostolska nie widzi alternatywy dla tego rodzaju braterstwa. Jeśli ktoś posiada dobra tego świata, a widzi swego brata w potrzebie i zamyka przed nim swoje serce, to jak można powiedzieć, że jest w nim miłość Boga? Dzieci, kochajmy nie słowem i nie językiem. Niech czyn potwierdza, że mówimy prawdę [1Jn 3,17-18].

Nie mniej wzajemności potrzebujemy na poziomie psychologicznym. Każdego dnia życie pokazuje, jak ogromne potrzeby ludzie mają w tym zakresie. Świadczą o tym wyrastające na mieście, jak grzyby po deszczu, gabinety psychologiczne i psychiatryczne. Pod tym względem członkowie zboru są prawdziwymi szczęśliwcami.  Radujcie się z radosnymi, płaczcie z płaczącymi [Rz 12,15] – poucza Słowo Boże. Usprawiedliwieni z wiary w Jezusa Chrystusa pokój mamy z Bogiem i tym pokojem dzielimy się wzajemnie. Uspokajają się skołatane i wzburzone dusze. Bracia i siostry stanowią dla siebie nawzajem stosowną grupę wsparcia. Jedni drugich otaczają takim szacunkiem, że nawet napominanie staje się chwilą chwalebną i budującą.

Nie trzeba dodawać, że inspirację do wzajemnego zasilania na wymienionych już poziomach otrzymujemy od braci i sióstr na poziomie duchowym. On też uczynił jednych apostołami, drugich prorokami, innych ewangelistami, jeszcze innych duszpasterzami i nauczycielami. Uczynił to po to, by wyposażyć świętych do spełniania właściwych im zadań, do budowania Ciała Chrystusa [Ef 4,11-12]. Zasilani przez szczególnie powołanych do tego braci, sami stajemy się zdolni do posługiwania innym. W każdym zaś dla wspólnej korzyści, w jakiś sposób przejawia się Duch. Jeden za Jego pośrednictwem otrzymuje słowo mądrości.  Drugi, w podobny sposób, otrzymuje słowo poznania. Jednemu Duch daje wiarę. Drugiemu ten sam Duch udziela darów uzdrowień. Przez jednego przejawia się moc, przez drugiego proroctwo. Jeden potrafi rozpoznawać duchy, drugi mówić rożnego rodzaju językami. Kto inny z kolei potrafi je wyłożyć. Wszystko to sprawia jeden i ten sam Duch, darząc każda osobę, tak jak chce [1Ko 12,7-11].

Tak działa system wzajemnego zasilania w środowisku ludzi wierzących. Pytam więc, czy jesteś połączony z Głową – tj. z Chrystusem? Czy się rozwijasz i coraz bardziej swoim zachowaniem przypominasz Chrystusa? Czy we właściwy sobie sposób łączysz się z innymi? Czy nawiązujesz i pielęgnujesz relacje? Czy gościsz u siebie braci i siostry, aby nie tylko fizycznie mieli gdzie się posilić? Czy spotykasz się z innymi na rozważanie Słowa Bożego i modlitwę? Jednym słowem, czy bierzesz czynny udział we wzajemnym zasilaniu? Czy dla innych pożytkiem twe życie...?- pyta stary hymn chrześcijański.

Wszyscy potrzebujemy miłości. Niech wśród nas ta potrzeba będzie coraz lepiej zaspokojona. Zbór – to najpewniejsze na świecie środowisko bezinteresownej miłości. Nie może wszakże być tak, że tylko jedni zasilają innych, a drudzy co najwyżej się podłączają i wciąż oczekują przepływu zasilania w jedną stronę. Biblia poucza, że to zasilanie ma przepływać w obydwu kierunkach. Żadna cząstka  Kościoła  nie czuje  się wówczas wykorzystywana. Każda czuje się potrzebna, a dzięki temu wszystkie rosną w otoczeniu miłości. Twórzmy razem taki niezwykły system wzajemnego zasilania!