Zmiany społeczne dwudziestego pierwszego wieku skutkują coraz słabszą odpornością ludzi na stres. Bardzo szybko upadamy na duchu. Wystarczy jakiś zły obrót spraw sercowych, zdrowotnych czy finansowych, a już tracimy chęć do życia. Zdaje się, że już prawie wszyscy potrzebują pomocy psychologicznej. Chyba dlatego w naszym kraju najpopularniejszym w bieżącym roku akademickim kierunkiem studiów jest psychologia. W tych dniach spora część Polaków jest podłamana psychicznie nawet z powodu wyniku najnowszych wyborów. Jednym słowem, wyrasta i już otacza nas całe pokolenie ludzi łatwo upadających na duchu.
Niską odporność psychiczną można zauważyć także pośród ludzi wierzących w Boga. Przywołajmy tu jeden z aspektów biblijnej opowieści o pojedynku Dawida z Goliatem. Chociaż wojownicy izraelscy znali wszechmogącego Boga i mieli w swej historii wiele przykładów Jego nadnaturalnego działania, to jednak nie potrafili Goliatowi stawić czoła. Ten stanął i zawołał w stronę hufców izraelskich te słowa: (…) Ja zelżyłem dzisiaj szeregi Izraela, powiadając: Stawcie mi wojownika, a będziemy walczyć z sobą. Gdy zaś Saul i cały Izrael usłyszeli te słowa Filistyńczyka, upadli na duchu i bali się bardzo [1Sm 17,8-11]. Saul i cały Izrael nie wiedzieli, co począć, byli bardzo przestraszeni.
Dlaczego lud Boży tak łatwo upada na duchu? Po pierwsze, dzieje się tak, gdy skupiamy uwagę na wrogu i jego groźbach, a nie na Bogu. A wszyscy wojownicy izraelscy, ilekroć widzieli tego męża, uciekali przed nim, bo się bardzo bali [1Sm 17,24]. Izraelici na widok Goliata tracili pewność siebie i przejmował ich lęk. W owej historii potrzebny był Dawid z jego wiarą i zapatrzeniem się na wszechmogącego Boga! Kim jest ten nieobrzezany Filistyn, żeby lżyć szeregi żywego Boga?! [1Sm 17,26] – zareagował, gdy przyjrzał się całej tej sytuacji. Wówczas Dawid powiedział do Saula: Niech z powodu tego Filistyna nikt nie truchleje ze strachu! Twój sługa pójdzie i będzie z nim walczył. [1Sm 17,32]. Tak samo dzisiaj potrzebni są słudzy Słowa Bożego, prawdziwi chrześcijanie, którzy – jak niegdyś Dawid – ogłoszą wszechmoc Boga i rozbudzą wiarę w Niego! Wy z Boga jesteście, dzieci, i wy ich zwyciężyliście, gdyż Ten, który jest w was, większy jest, aniżeli ten, który jest na świecie [1Jn 4,4].
Inną przyczyną, dla której wierzący ludzie upadają na duchu, jest niewiara w to, że przykrości i doświadczenia służą dobru chrześcijanina. Gdy nastaje czas jakiejś życiowej próby, łatwo o zwątpienie w przychylność Bożą i Jego obecność. Wielu ludzi popada wówczas w stan rezygnacji i rozżalenia. Nawet niektórych chrześcijan ogarnia depresja, bo każdą niepomyślność traktują jak swoiste zło. Tymczasem stanowisko Biblii w sprawie prób i doświadczeń jest zgoła inne. Dobitnie wskazuje na to przypadek Hioba, który po wszystkim co przeżył, wyznał: Wiedziałem o Tobie tylko ze słyszenia, ale teraz zobaczyłem Cię twarzą w twarz [Jb 42,5]. Człowiek wierzący w natchnieniu Ducha Świętego myśli i mówi następująco: Zanim zostałem upokorzony, błądziłem, ale teraz strzegę twego Słowa. (…) Dobrze się stało, że zostałem upokorzony, dzięki temu nauczę się Twoich ustaw [Ps 119,67. 71]. Chrześcijanin wierzący w to, że Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują [Rz 8,28], wie, że jest błogosławiony przez Boga, nawet wówczas, gdy ktoś prześladuje go i mówi o nim niestworzone rzeczy.
Upadamy na duchu także z powodu przyzwyczajenia się do polegania na ludziach. Jeżeli przez całe lata nasza wiara była niejako podczepiona pod wiarę jakiegoś duchowego bohatera; np. naszego ojca w wierze, pastora, starszego zboru czy lidera grupy domowej, to w chwili, gdy go zabraknie, czujemy się jak zostawieni na lodzie. Najwidoczniej Bóg widział prawdopodobieństwo tego typu słabości u Jozuego. Po śmierci Mojżesza, sługi PANA, PAN powiedział do Jozuego, syna Nuna, służącego niegdyś Mojżeszowi: Mojżesz, mój sługa, umarł. Wstań więc teraz i wraz z całym ludem przepraw się przez Jordan do ziemi, którą Ja synom Izraela daję. (…) Jak byłem z Mojżeszem, tak będę z tobą. Nie porzucę cię ani cię nie opuszczę. Bądź mocny i mężny, ty bowiem oddasz w dziedzictwo temu ludowi ziemię, którą im dam, jak przysiągłem ich ojcom. Tylko bądź mocny i bardzo mężny, by pilnować postępowania zgodnie z całym tym Prawem, które nadał ci Mojżesz, mój sługa. (…) Jeszcze raz cię wzywam: Bądź mocny i mężny! Nie bój się i nie zniechęcaj się, bo PAN, twój Bóg, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz [Joz 1,1-9]. Również Jezus był świadomy zbliżającej się bezradności uczniów po Jego wniebowstąpieniu, skoro im zapowiedział: Ja prosić będę Ojca i da wam innego Pocieszyciela, aby był z wami na wieki - Ducha prawdy, którego świat przyjąć nie może, bo go nie widzi i nie zna; wy go znacie, bo przebywa wśród was i w was będzie. Nie zostawię was sierotami, przyjdę do was [Jn 14,16-18]. Chrześcijan ma polegać na Bogu, a nie na ludziach.
Oczywiście, może być jeszcze wiele innych przyczyn, dla których łatwo upadamy na duchu i nie sposób ich tutaj wszystkich wymieć. Niech wszakże wyraźnie to zabrzmi, że podłamani na duchu jesteśmy niezdolni ani do przeciwstawienia się diabłu, ani do przyjęcia Słowa Bożego. Tak było niegdyś z Izraelitami w niewoli egipskiej. Bóg przez Mojżesza zapowiadał im kres niewoli i wspaniałą przyszłość. Ja was uwolnię od ciężarów nałożonych przez Egipcjan i wybawię was z ich niewoli i wyzwolę was wyciągniętym ramieniem i przez surowe wyroki. (…) Tak mówił Mojżesz do synów izraelskich, lecz oni nie słuchali Mojżesza z powodu upadku ducha i ciężkiej pracy [2Mo 6,6-9].
Wierzący człowiek, aby nie utracić pogody ducha bądź ją odzyskać, potrzebuje objawienia prawdy. We wzmiankowaną na początku sytuację biblijną wdał się Dawid, dzięki któremu jego rodacy zobaczyli, że Goliat jest do pokonania! Wtedy Izraelici i Judejczycy wydali okrzyk bitewny i ruszyli w dół na Filistynów! [1Sm 17,52]. Tak samo jest i z nami. Niepokojeni kłamstwem i licznymi półprawdami, tracimy właściwą orientację duchową, poczucie pewności i dobry nastrój. W podtrzymaniu nas na duchu właśnie prawda odgrywa kapitalną rolę. I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli [Jn 8,32] – powiedział Pan. A kto nam tę prawdę może objawić? Ludzie?
W tym miejscu naszego rozważania dochodzimy do zrozumienia, jak bardzo potrzeba nam Ducha Świętego! Gdy przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca wychodzi, złoży świadectwo o mnie [Jn 15,26]. Jakie jest to świadectwo? To powiedziałem wam, abyście we mnie pokój mieli. Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, Ja zwyciężyłem świat [Jn 16,33]. Dawid przyszedł na pole walki i pokonując Goliata pokazał wojownikom izraelskim, że z Bogiem dla wierzącego wszystko jest możliwe! Napełniony Duchem Świętym chrześcijanin – pomimo rozpościerających się mgieł zwątpienia i depresji – ma wyraźny i pozytywny ogląd spraw. Lecz gdy przyjdzie On, Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę… [Jn16,13]. Jednym słowem, Duch Święty wspaniale zabezpiecza nas przed upadaniem na duchu.
Po pierwsze, dzieje się tak w obliczu rozmaitych zagrożeń. Gdy swego czasu nad pierwszymi chrześcijanami zawisła groźba prześladowania z powodu głoszenia ewangelii Chrystusowej, postanowili się modlić. A gdy skończyli modlitwę, zatrzęsło się miejsce, na którym byli zebrani, i napełnieni zostali wszyscy Duchem Świętym, i głosili z odwagą Słowo Boże [Dz 4,31]. Deficyt tej mocy najwidoczniej odczuwał też Tymoteusz, skoro w natchnionym liście apostolskim miał przeczytać: Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym, ani mnie, więźnia jego, ale cierp wespół ze mną dla ewangelii, wsparty mocą Boga [2Tm 1,8]. Gdy Duch Boży napełnia człowieka, wówczas nie tylko on sam nabiera odwagi ale też może natchnąć nią swoje otoczenie. Pismo Święte dostarcza nam wiele przykładów tak cudownego wpływu Ducha Świętego na ludzi.
Przyczyną upadku na duchu wielu dzisiejszych chrześcijan jest szerzenie się zwodniczych nauk, niedowiarstwo, dezorientacja duchowa i pogłębiająca się niewiedza. Dzięki Duchowi Świętemu możemy temu stawić czoła, bo On nam objawia prawdę, kim jesteśmy i jakie jest nasze dziedzictwo, jak napisano: Czego oko nie zdołało ujrzeć, a ucho usłyszeć, i co ludziom nawet na myśl nie przyszło, to Bóg przygotował tym, którzy Go kochają. Nam zaś objawił to Bóg przez Ducha, bo Duch przenika wszystko — nawet głębie Boga. (…) My zaś otrzymaliśmy nie ducha świata, ale Ducha, który pochodzi od Boga, by móc poznać, czym nas Bóg obdarzył w swojej łasce [1Ko 2,9-12].
Niektórym chrześcijanom zdarza się zniechęcenie i upadek na duchu w pełnionej przez nich służbie duchowej, zwłaszcza gdy brak widocznych efektów ich pracy. Mówią wtedy o kryzysie i o wypaleniu. Właśnie po to na chrześcijan zstąpił Duch Święty, aby przeciwdziałać takim zjawiskom! My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem. Dlatego, mając tę służbę, która nam została poruczona z miłosierdzia, nie upadamy na duchu… [2Ko 3,18-4,1].
Wielu współczesnych chrześcijan upada na duchu z powodu choroby i starości. Ludziom nie mającym Ducha brak duchowego spojrzenia na takie etapy życia. Nic więc dziwnego, że się załamują. Napełnienie Duchem Świętym całkowicie odmienia tę optykę. Dlatego nie upadamy na duchu; bo choć zewnętrzny nasz człowiek niszczeje, to jednak ten nasz wewnętrzny odnawia się z każdym dniem. Albowiem nieznaczny chwilowy ucisk przynosi nam przeogromną obfitość wiekuistej chwały, nam, którzy nie patrzymy na to, co widzialne, ale na to, co niewidzialne; albowiem to, co widzialne, jest doczesne, a to, co niewidzialne, jest wieczne [2Ko 4,16-18].
Człowiek napełniony Duchem Świętym jest dzieckiem Bożym i zawsze nosi w sobie to przekonanie. Ten to Duch świadczy wespół z duchem naszym, że dziećmi Bożymi jesteśmy [Rz 8,16]. W praktyce wyraża się to również pełną otwartością na wszelkie procesy wychowawcze, którym nas Bóg poddaje, by wykształtować w nas charakter Syna Bożego. Synu mój, nie lekceważ karania Pańskiego ani nie upadaj na duchu, gdy On cię doświadcza; bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje [Hbr 12,5-6]. Gdy więc Bóg posyła na nas jakąś próbę, dzięki Duchowi Świętemu jesteśmy w stanie daną próbę przejść z godnością dziecka Bożego i zachować przy tym pogodę ducha.
Zdarza się, że niektórzy chrześcijanie podupadają na duchu na widok stagnacji duchowej, obojętności, braku rozwoju czy gorszącego zachowania się braci i sióstr w zborze. Niepodobna, by zgorszenia nie przyszły… [Łk 17,1] – powiedział Chrystus Pan. Już w prazborze pojawili się tacy ludzie jak Ananiasz i Safira, czy Szymon w Samarii, lecz dzięki Duchowi Świętemu wierzący z takich powodów nie opuszczali szeregów zborowych. Tym bardziej trwali w nauce apostolskiej, we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach [Dz 2,41]. Tak oto kościół, budując się i żyjąc w bojaźni Pańskiej, cieszył się pokojem po całej Judei, Galilei i Samarii, i wspomagany przez Ducha Świętego, pomnażał się [Dz 9,31]. Gdyby zaś jakiemuś młodemu "Tymoteuszowi" przyszło do głowy, by zmieniać obraz Boga i kościoła, to miał kogo się radzić i się trzymać w obliczu tego typu pokus. Tego, co ci dobrego powierzono, strzeż przez Ducha Świętego, który mieszka w nas [2Tm 1,14].
W tegoroczne święto Zesłania Ducha Świętego wzywam was, Bracia i Siostry, abyście nie upadali na duchu. Najlepszym sposobem na to, aby nie upadać na duchu jest to, żeby być napełnionym Duchem Świętym! Duch Święty zawsze odświeża w nas myśl o Jezusie. Przeto pomyślcie o tym, który od grzeszników zniósł tak wielkie sprzeciwy wobec siebie, abyście nie upadli na duchu, utrudzeni [Hbr 12,3]. Dlatego dbajcie o to, aby Duch mógł was stale napełniać [Ef 5,18]. Amen.