19 kwietnia, 2025

Niespokojna dusza

Przeciwnicy Jezusa, po dopięciu swego i doprowadzeniu w piątek do Jego ukrzyżowania - wydawać by się mogło - powinni byli mieć najlepszy od kilku lat szabat. Tymczasem nadal coś ich niepokoiło i gryzło. Nazajutrz, czyli po Dniu Przygotowania Paschy, zebrali się u Piłata arcykapłani i faryzeusze. Panie — powiedzieli — przypomnieliśmy sobie słowa tego oszusta. Jeszcze za życia oświadczył, że po trzech dniach zmartwychwstanie. Każ więc zabezpieczyć grób aż do trzeciego dnia, żeby czasem nie przyszli Jego uczniowie, nie ukradli Go i nie ogłosili ludowi: Powstał z martwych! To drugie oszustwo byłoby gorsze od pierwszego. Piłat odpowiedział: Macie straż, idźcie, zabezpieczcie, jak umiecie. Poszli więc i zabezpieczyli grób — opieczętowali kamień oraz postawili straże [Mt 27,62-66].

Człowiek postępujący zgodnie z wolą Bożą i mający postawę miłą w oczach Bożych, cieszy się wewnętrznym pokojem. PANIE, nie popadło w pychę me serce, nie było dumy w mych oczach, nie goniłem też za tym, co wielkie lub niedosiężne dla mnie. Przeciwnie, uspokoiłem mą duszę jak niemowlę nakarmione piersią matki, moja dusza była jak u niemowlęcia [Ps 131,1-2]. Niestety, arcykapłani, uczeni w Piśmie i faryzeusze, ze swoim nastawieniem do Jezusa Chrystusa, nie mogli mieć czystego i spokojnego sumienia. Dopięli swego, ale tym samym skazali się na udrękę duszy. Biblia mówi, że człowiek ścigany za zabójstwo ucieka aż do grobu: niech go nie zatrzymują! [Prz 28,17]. Wcześniejsza zawiść wrogów Jezusa przerodziła się w obawę o to, co dalej będzie się działo? Nie mają pokoju bezbożni - mówi Pan [Iz 48,22]. 

W końcowym dniu Wielkiego Tygodnia rozmyślam o swoich "niby zwycięstwach". Jak się czuję, gdy postawię na swoim? Jakie myśli drążą moją głowę, gdy pokonam kogoś lub coś, czego pokonywać nie należało? Co ogarnia moją duszę, gdy stłamszę w sobie myśl o podaniu pomocnej dłoni lub gdy dam upust złym słowom? Jak smakuje mi zwycięstwo moich racji, jeżeli przy tym zlekceważyłem, a nawet zraniłem bliskie mi osoby? 

Nie chcę żadnych takich zwycięstw, które obciążają sumienie. Tym bardziej, że zazwyczaj domagają się one dalszego brnięcia w to, co niemiłe dla Boga i ludzi.

18 kwietnia, 2025

Brak zrozumienia

W Wielkim Tygodniu miało miejsce co najmniej kilka sytuacji, w których Jezus spotkał się z poważnym niezrozumieniem. Gdy mówił o czekającej Go śmierci, Piotr wziął Go wówczas na stronę i zaczął upominać: Niech Cię Bóg przed tym zachowa, Panie! To Ci się nie może zdarzyć! [Mt 16,22]. Ten sam Piotr podczas wieczerzy paschalnej "popisał" się totalnym nierozumieniem sensu Jezusowego umycia uczniom nóg. Gdy Judasza Pan odesłał słowami: Spełniaj czym prędzej swój zamiar. Nikt ze spoczywających przy stole nie zrozumiał jednak, o co chodzi. Niektórzy przypuszczali nawet, że ponieważ Judasz zarządzał sakiewką, Jezus posyła go, by kupił, czego im trzeba na święto, albo by dał coś ubogim [Jn 13,27-29]. W trakcie procesu postawiono Jezusowi absurdalny zarzut na podstawie Jego słów z dawnej rozmowy. Zburzcie tę świątynię, a Ja w trzy dni ją odbuduję. Na to rzekli Żydzi: Czterdzieści sześć lat budowano tę świątynię, a Ty w trzy dni chcesz ją odbudować? Ale On mówił o świątyni ciała swego [Jn 2,19-21]. 

Szczególnym przykładem niezrozumienia słów Jezusa, jest Jego modlitwa: Abba, Ojcze! Dla Ciebie wszystko jest możliwe, oddal ode Mnie ten kielich; jednak niech stanie się nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty [Mk 14,36]. Większość ludzi wciąż myśli, że Chrystusowi Panu chodziło o zbliżające się cierpienie fizyczne i haniebną śmierć na krzyżu. Nie dalej jak kilka dni temu takie wyjaśnienie można było usłyszeć podczas koncertu pasyjnego w Gdańsku. Czy jednak rzeczywiście, gdy w Getsemani ogarnął Go smutek i niepokój. Jest mi smutno na duszy — powiedział — śmiertelnie smutno [Mk 14,33-34] - miał na myśli ból fizyczny? Gdy parę dni wcześniej w świątyni powiedział: Teraz moja dusza jest w trwodze, i co mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny? Przecież dla tej godziny przyszedłem [Jn 12,27] czyż nie dał do zrozumienia, że nie o cierpienie tu chodzi? Nikt nie odbiera mi życia. Oddaję je z własnej woli. Mam prawo je oddać i mam prawo je odzyskać. Takie polecenie otrzymałem od mojego Ojca [Jn 10,18].

Powodem trwogi Jezusa - jako Syna Bożego - była zbliżająca się Nań chwila gniewu Ojca. Pisałem o tym m.in. siedem lat temu we wpisie Hołd ocalonych od gniewu. To świadomość, że Ojciec, który kilkakrotnie dał o Synu świadectwo: Tyś jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem [Łk 3,22], wkrótce odwróci od Niego swą twarz - to ta myśl tak bardzo niepokoiła Jezusa. To z powodu kielicha gniewu Bożego Syn Człowieczy w Wielki Piątek, w chwili śmierci zawołał: Eli, Eli, lama sabachtani! Co znaczy: Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił? [Mt 27,46]. Kto może pojąć, niech to zrozumie.

Podobnie jak niegdyś, gdy znowu przywołał lud, i rzekł do nich: Słuchajcie mnie wszyscy i zrozumiejcie! [Mk 7,14], tak i dzisiaj Chrystus Pan chciałby, żebyśmy prawidłowo pojmowali i stosowali Jego słowa. Sprawiamy Mu bowiem wielką przykrość, gdy posługujemy się Słowem Bożym bez właściwego rozumienia tego, co PAN ma na myśli. Coś takiego, niestety, może się i nam przydarzyć, tym bardziej, że otacza nas coraz więcej fałszywych proroków i nauczycieli, którzy - nierzadko w autorytecie swoich tytułów naukowych - wykrzywiają proste ścieżki PANA.

17 kwietnia, 2025

Nie ma mocnych

W Wielki Czwartek wieczorem Judasz - znając miejsce nocowania Jezusa - poszedł spotkać się z ludźmi arcykapłana i podprowadzić ich na miejsce aresztowania. Wtedy mówi do nich Jezus: Wy wszyscy zgorszycie się ze mnie tej nocy; napisano bowiem: Uderzę pasterza i będą rozproszone owce trzody. Ale po moim zmartwychwstaniu wyprzedzę was do Galilei. A odpowiadając, Piotr rzekł do niego: Choćby się wszyscy zgorszyli z ciebie, ja się nigdy nie zgorszę. Rzekł mu Jezus: Zaprawdę powiadam ci, że jeszcze tej nocy, zanim kur zapieje, trzykroć się mnie zaprzesz. Rzecze mu Piotr: Choćbym miał z tobą umrzeć, nie zaprę się ciebie. Podobnie mówili i wszyscy uczniowie [Mt 26,31-35].

Nie tylko Judasz okazał się uczniem całkowicie zawodnym. W nocy z czwartku na piątek cała reszta też dała plamę. Zapewnienia Piotra: Panie z tobą gotów jestem iść i do więzienia, i na śmierć [Łk 22,32] - okazały się słowami pustymi. Najpierw nikt z nich nie był w stanie dotrzymać Jezusowi towarzystwa w modlitwie. Potem nastąpiła chwila aresztowania Pana. Wtedy wszyscy uczniowie Go opuścili i uciekli [Mt 26,56].

Chciałoby się myśleć, że we współczesnych kręgach ewangelikalnych mamy całe mnóstwo wiernych Bogu braci i sióstr, a tylko nieliczni okazują się judaszami. Jednakże piąty dzień Wielkiego Tygodnia pozbawia nas takich złudzeń. Jak wówczas każdy z wybranych przez Jezusa uczniów zawiódł Go w jakiś sposób, tak i dzisiaj nie ma ani jednego sprawiedliwego, nie masz, kto by rozumiał, nie masz, kto by szukał Boga; Wszyscy zboczyli, razem stali się nieużytecznymi, nie masz, kto by czynił dobrze, nie masz ani jednego [Rz 3,10-12]. Przestańmy chwalić się swoimi modlitwami, postami, misjami, darami duchowymi i objawieniami. Nikt nie ma prawa nosić wysoko głowy i czuć się lepszym od innych, gdyż wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej [Rz 3,23]. Kto dobrze myśli o sobie, ten tym boleśniej, jak niegdyś Piotr, któregoś dnia przekona się o tym, że jest jak inni - słaby i grzeszny.

Smutna informacja o zawodności wszystkich uczniów Jezusa uwypukla wszakże błogosławioną prawdę o łasce Bożej, okazanej nam w Jezusie Chrystusie. Tak, to prawda! Wszyscy jak owce zbłądziliśmy, każdy z nas zboczył na swą drogę, a PAN włożył na Niego nieprawość nas wszystkich [Iz 53,6]. Jednakowo wszyscy zasługiwaliśmy na karę, lecz wszyscy też mamy jednakowy dostęp do tronu łaski miłosiernego Boga. Bóg poddał wszystkich w niewolę nieposłuszeństwa, aby się nad wszystkimi zmiłować [Rz 11,32]. Syn Boży zrównał nas i w ten sposób, że zapłacił za wszystkich jednakową i tę samą cenę. Oczyszczenie z grzechów i przebaczenie win nie następuje jednak z automatu. Konieczna jest osobista wiara. Śmierć i Zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa są po to, aby każdy, kto w Niego uwierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny [Jn 3,16].

Nie ma mocnych. Nikt z nas sam w sobie nie jest dobry. Nikt o własnych siłach nie dostąpi zbawienia. Wszyscy potrzebujemy Jezusa. Tą otrzeźwiającą refleksją zachęcam dzisiaj każdego do uniżenia się przed Bogiem i do osobistej wiary w Syna Bożego.

16 kwietnia, 2025

Z czego tu się cieszyć?

Gałązka judaszowca z pierwszymi pączkami kwiatów
Parę lat temu posadziłem w przykościelnym ogrodzie drzewko o intrygującej nazwie - judaszowiec kanadyjski. Skąd wzięła się taka nazwa? Według bliżej nieznanej mi legendy podobno na drzewie tego gatunku powiesił się Judasz, gdy dopadły go wyrzuty sumienia. Osobliwością judaszowca są jego wiosenne kwiaty wyrastające bezpośrednio z pnia i konarów, zanim drzewo okryje się liśćmi. Parę dni temu po raz pierwszy zobaczyłem to na naszym judaszowcu.

Z ewangelii wiadomo, że Judasz wpisał się w historię Pana Jezusa jako czarny charakter Wielkiej Środy. I przybliżyło się święto Przaśników zwane Paschą. I szukali arcykapłani i uczeni w Piśmie sposobu, jak by go zgładzić; bali się bowiem ludu. W Judasza zaś, zwanego Iskariot, który należał do dwunastu, wstąpił szatan; I ten odszedłszy, umówił się z arcykapłanami i dowódcami straży co do sposobu, jak im Go wydać. I ucieszyli się, i ułożyli się z nim, że mu dadzą pieniądze. A on zgodził się i szukał sposobu, jak by Go wydać z dala od ludu [Łk 22,1-6]. Cieszyć się można z różnych powodów. Byłoby najlepiej, gdybyśmy cieszyli się wyłącznie z tego, co dobre. Niestety, arcykapłanom i uczonym w Piśmie zdarzyło się cieszyć z bardzo złych powodów. Motywowani zawiścią pragnęli śmierci Jezusa. Dlatego Judasz ze swoją ofertą zdrady tak bardzo ich ucieszył. Właśnie nad tym zastanówmy się w połowie Wielkiego Tygodnia.

Niezależnie od rozmaitych dywagacji na temat Judasza i prób wybielania go w naszych czasach, Jezus jednoznacznie nazwał go synem zatracenia [Jn 17,12]. Szatański pomysł wydania Jezusa za trzydzieści srebrników został wyraźnie potępiony też w nauce apostolskiej. Z czegoś takiego nie wolno się cieszyć. Ba! Nie ciesz się z upadku swojego nieprzyjaciela, a gdy się potknie, niech się nie raduje twoje serce [Prz 24,17]. Nie paś oczu widokiem swojego brata w dniu jego nieszczęścia! Nie ciesz się z powodu synów Judy w dniu ich zagłady [Abd 1,12]. Nieszczęście - nawet nielubianych przez nas ludzi - nigdy nie powinno nas cieszyć.

W czynie Judasza kryje się wszakże jeszcze bardziej wyrafinowane zło. Otóż, gdy zdarzy się nam zejść z drogi prostolinijnego posłuszeństwa Słowu Bożemu, wówczas szukamy usprawiedliwienia i pociechy u kogoś, kto uczynił podobnie. Każdy głos kojący nasze zaniepokojone i obciążone sumienie zaczyna brzmieć nam, jak piękna muzyka. Cieszy nas każda wiadomość świadcząca, że w naszym błędzie nie jesteśmy sami. Judasz - jako uczeń Jezusa - dostarczył przeciwnikom Jezusa właśnie takiej wyjątkowej uciechy. W ścisłym gronie najbliższych Jezusa mieli odtąd kreta - człowieka, który za trzydzieści srebrników zaczął działać po ich myśli i zgodnie z ich planem.

Pomyślmy. Uczeń Jezusa, który realizuje szatański plan! Ktoś taki jest bardzo mile widziany przez osoby bezbożne, tzn. postępujące po swojemu. Gdy zaczynamy tracić wiarę, cieszy nas odstępstwo od wiary innych ludzi. Gdy robimy coś w niezgodzie z Biblią, znajdujemy oparcie w ludziach nam podobnych. Dla przykładu, nie dalej jak wczoraj pewna kobieta bardzo cieszyła się w Internecie po przeczytaniu książki, wg której kobiety mogą nauczać w kościele i być pastorami. Najwidoczniej wygłaszając kazania wcześniej odczuwała jakieś obawy, czy aby nie działa wbrew nauce apostolskiej. Teraz jednak jakiś autor ją uspokoił, a nawet pocieszył.  I z czego tu się cieszyć? Że nie tylko my jesteśmy nieposłuszni Bogu? Że również inni zlekceważyli Słowo Boże i wykroczyli poza wyznaczone granice nauki Chrystusowej? Że ktoś, jak my, również zdradził? 

O arcykapłanach żydowskich przeczytaliśmy, że ucieszyło ich to, co zrobił Judasz. Dzięki temu mogli skutecznie realizować swoje grzeszne plany zmierzające do uśmiercenia Jezusa. Judasz popełnił podwójne zło. Po pierwsze, zdradził Jezusa. Po drugie, stał się pomocny dla innych w czynieniu zła. Samemu zgrzeszyć to jedno, lecz ucieszyć innych w ich grzesznym postępowaniu - to grzech podwójny.

15 kwietnia, 2025

Na odchodne tak ostro?

Gdybyśmy wiedzieli, że zostały nam cztery dni życia, to na czym byśmy się skupili? Wiadomo, że czym prędzej należałoby pozałatwiać sprawy urzędowe, wyjaśnić kwestie sporne, pojednać się z kim trzeba i otoczyć się najbliższymi. Czy w takiej sytuacji mielibyśmy ochotę wypowiadać się o innych ludziach? Czy znaleźlibyśmy czas, by w ostatnich dniach życia poświęcić uwagę osobom, które były nam nieżyczliwe? Czyż w takich chwilach nie powinniśmy nawet do swoich adwersarzy zwrócić się z jakimś pojednawczym i miłym słowem? 

Rankiem w Wielki Wtorek Jezus pojawił się w mieście. Cała Jerozolima wypełniona była tłumami pielgrzymów przybyłych na święto Paschy. Na dziedzińcu świątyni zrobiło się gęsto od najważniejszych głów w Izraelu. Kapłani, członkowie Rady Najwyższej, uczeni w Piśmie, faryzeusze, saduceusze, herodianie, jednym słowem - śmietanka stolicy. Syn Boży znał ich serca. Dobrze wiedział, jak bardzo są obłudni, zawistni i ślepi duchowo. Zderzał się z tym przez trzy lata publicznej służby. Nie szczędził im napomnień i wezwań do opamiętania. Nie machnął na to ręką nawet w Wielkim Tygodniu.

Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że zamykacie Królestwo Niebios przed ludźmi, albowiem sami nie wchodzicie ani nie pozwalacie wejść tym, którzy wchodzą (...), że pożeracie domy wdów i to pod pokrywką długich modlitw; dlatego otrzymacie surowszy wyrok. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że obchodzicie morze i ląd, aby pozyskać jednego współwyznawcę, a gdy nim zostanie, czynicie go synem piekła dwakroć gorszym niż wy sami. Biada wam, ślepi przewodnicy. (…) Przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda. Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, że oczyszczacie z zewnątrz kielich i misę, wewnątrz zaś są one pełne łupiestwa i pożądliwości (...), że podobni jesteście do grobów pobielanych, które na zewnątrz wyglądają pięknie, ale wewnątrz są pełne trupich kości i wszelkiej nieczystości. (…) Węże! Plemię żmijowe! Jakże będziecie mogli ujść przed sądem ognia piekielnego? [Mt 23,13-33].

Dlaczego tak ostro? Czy można ludzi tak oceniać i osądzać? Czy nie byłoby lepiej przemilczeć ich postaw i czynów? Odezwać się do nich pojednawczo, łagodniej i bardziej pozytywnie? Na tak przemawiającym Jezusie dzisiejsza psychologia chrześcijańska nie zostawiłaby suchej nitki. Piewcy miłych relacji i budowania w ludziach dobrego samopoczucia z pewnością przestaliby zapraszać Jezusa na swoje konferencje. Być może ktoś zarzuciłby Mu nawet mowę nienawiści, czy wpędzanie ludzi w poczucie winy i antagonizowanie środowiska. Lecz Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam i na wieki [Hbr 13,8]. Nie dbał o nasze socjotechniczne pryncypia. Przyszedł na świat, aby dać świadectwo Prawdzie [Jn 18,37], aby szukać i zbawić to, co zginęło [Łk 19,10]. Tym ludziom tak ostra nagana się po prostu należała!

A jakie słowa należą się nam dzisiaj? Patrzę w lustro. Przysłuchuję się rozmaitym pastorom i kaznodziejom. Obserwuję zachowanie chrześcijańskich liderów. I co widzę? Wielce zasmucające obrazy i sceny. Brak bojaźni Bożej. Niestałość. Totalny brak samokrytyki. Dużo samozadowolenia. Wysokie mniemanie o sobie. Męczące oklaskiwanie wszystkiego i wszystkich. Wszechobecne wyciąganie od ludzi pieniędzy. Obsesyjne wręcz podkreślanie znaczenia dobrych relacji. Niski poziom kaznodziejstwa. Bagatelizowanie troski o zdrową doktrynę. Ogłaszanie wspaniałych przemian bez pokrycia tego w rzeczywistości. Nastawienie na pochwały itd. Czy Chrystus Pan widząc coś takiego, nabrałby w dzisiejszy Wielki Wtorek wody w usta? 

Biada i mnie, gdybym nie przejął się słowami naszego Zbawiciela i Pana.

14 kwietnia, 2025

Wypierane cuda Boże

Po triumfalnym wjeździe do Jerozolimy i noclegu w Betanii, Pan Jezus zrobił coś zdumiewającego. Dzisiaj wielu nazwałoby te czyny społecznie nieakceptowalnymi. A nazajutrz, gdy wyszli z Betanii, poczuł głód. I ujrzawszy z daleka drzewo figowe pokryte liśćmi, podszedł, by zobaczyć, czy może czegoś na nim nie znajdzie, ale gdy się zbliżył do niego, nie znalazł nic poza liśćmi, nie była to bowiem pora na figi. A odezwawszy się, rzekł do niego: Niechaj nikt na wieki z ciebie owocu nie jada. I słyszeli to uczniowie jego. I przyszli do Jerozolimy. A gdy wszedł do świątyni, począł wyganiać tych, co sprzedawali i kupowali w świątyni, i wywrócił stoły wekslarzy oraz ławy sprzedawców gołębi. I nie pozwolił, żeby ktoś choćby naczynie przeniósł przez świątynię. I nauczał, mówiąc im: Czyż nie jest napisane: Dom mój będzie przez wszystkie narody nazywany domem modlitwy? A wy uczyniliście zeń jaskinię zbójców [Mk 11,12-17].

Przeklęcie drzewa figowego i przepędzenie handlarzy z dziedzińca świątynnego - tym naznaczona została działalność Jezusa w Wielki Poniedziałek. Na dodatek dzisiaj, zgodnie z Chronologicznym planem czytania Biblii, mamy przed sobą 28. rozdział Księgi Powtórzonego Prawa, a w nim cały szereg cudownych, a zarazem bardzo przykrych rzeczy, które Bóg zapowiedział dla ludzi nieposłusznych Słowu Bożemu. Na przykład: Uderzy cię Pan suchotami, zimnicą, gorączką, zapaleniem, posuchą, śniecią i rdzą zbożową i będą cię gnębić, aż zginiesz. Albo: Dotknie cię Pan wrzodem egipskim, guzami odbytnicy, świerzbem i liszajem, z których nie będziesz mógł się wyleczyć. Porazi cię Pan obłędem i ślepotą, i przytępieniem umysłu, tak że w południe chodzić będziesz po omacku...

Mało komu przychodzi do głowy, by coś takiego nazywać cudem. Nie zmienia to jednak prawdy, że miało to cudowny charakter. I uschło zaraz figowe drzewo. I ujrzawszy to uczniowie, zdumiewali się i mówili: Jakże prędko uschło figowe drzewo! [Mt 21,19-20]. Tak. Podobnie jak liczne błogosławieństwa Boże zdarzają się w sposób wręcz nadnaturalny, tak też czasem spadają na ludzi przykrości niezwykłe i nadzwyczajne. 

Chrystusowi Panu nie podoba się nasza samowola i lekceważenie Jego Słowa. Chociaż chce naszego zbawienia i ma dla nas całe mnóstwo cudownie dobrych rzeczy, to jednak zapowiada też niemało rzeczy cudownie złych i przykrych. Co robić, aby takie się nam nie zdarzały? Aby cieszyć się w życiu cudami dobrymi, należy szczerze, z całego serca się nawrócić! Rozmiłować się w Bogu i w Słowie Bożym! Uwierzyć w Jezusa Chrystusa! Osobiście skorzystać z usprawiedliwienia dostępnego dzięki ofierze Syna Bożego i na co dzień trwać w posłuszeństwie Bogu.

Nikt z nas nie chce doświadczać cudów przykrych i złych. Świadczą one o przekleństwie, a samo wypieranie ich nic nam nie pomoże. Błogosławieni są raczej ci, którzy słuchają Słowa Bożego i strzegą go [Łk 11,28]. Postępowanie Jezusa w Wielki Poniedziałek daje nam tu sporo do myślenia.

13 kwietnia, 2025

Współczesne zabijanie proroków

W dniu dzisiejszym wspominamy tzw. triumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy. Nasz PAN zakończył służbę w Galilei i udał się do Jerozolimy na święto paschy. Jako Baranek Boży, a zarazem Arcykapłan rodzaju ludzkiego, miał z samego Siebie złożyć ofiarę za grzech świata. Otaczający Go ludzie w ogóle nie byli świadomi dramaturgii i wagi chwili. Nawet najbliżsi Jego uczniowie nie pojmowali tego, co Jezus kilkakrotnie i całkiem wyraźnie im uświadamiał: Oto idziemy do Jerozolimy, a Syn Człowieczy będzie wydany arcykapłanom i uczonym w Piśmie, i osądzą Go na śmierć, i wydadzą poganom [Mk 10,33]. Wszyscy zdawali się cieszyć i wołali: Błogosławiony Ten, który przychodzi w imieniu Pana [Łk 13,35].

Tymczasem Pan Jezus miał całkiem inny ogląd sprawy. Radość tłumów jakoś Go nie cieszyła. Wiedział, że ludzie wiwatowali, bo chcieli pomyślności, niepodległości od Rzymu i odbudowy potęgi Izraela. Mało kogo obchodziło rzeczywiste odrodzenie duchowe i nawrócenie się do Boga. Syn Człowieczy nie miał złudzeń. Wiedział, co Go za parę dni czeka. Znał serce tego miasta. Jerozolimo, Jerozolimo, która zabijasz proroków i kamienujesz tych, którzy zostali do ciebie posłani! [Łk 13,34]. Od dawna pełno w niej było duchowej pychy, wzniosłych słów, pięknych haseł i fałszywych proroctw o wspaniałej przyszłości. Kto by w niej chciał posłuchać prawdziwego proroka Bożego?

W kulturze Zachody minęły czasy fizycznego mordowania posłańców Bożych. W kręgach chrześcijańskich zapanowała wszakże atmosfera, w której coraz trudniej do głosu dochodzą ludzie mówiący, jak Słowo Boże. Podobnie jak w ówczesnej Jerozolimie tylko nielicznych obchodziło, po co faktycznie Jezus przybył, tak i w konferencyjnej euforii naszych czasów zagłuszeniu ulega to, co mają do przekazania prawdziwi słudzy Słowa. Tłumy gromadzą się tam, gdzie mowa o sukcesie, wpływie, zdrowiu, rozwoju i świetlanej przyszłości. Kto w takim duchu głośno przemawia, ten ma i będzie mieć coraz większy posłuch. Kto przychodzi do ciebie cichy, siedzący na ośle, na oślątku, źrebięciu oślicy [Mt 21,5] ten wkrótce zostanie "ukrzyżowany".

Przeciwnik Boży, diabeł, jest pomysłowy i bardzo na czasie. Dzisiaj prawdziwych proroków już nie kamienuje się ani nie spala się na stosie. Jeden po drugim milkną i giną, zdominowani radosną ekspansją chrześcijaństwa konferencyjnego, gdzie nie tyle chodzi o wierne przekazanie prawdy Słowa Bożego, co bardziej o popularność i osobisty sukces mówców. O dziwo, w atmosferze natarczywej tzw. muzyki uwielbienia i w efekcie hałaśliwych wystąpień wspaniałych mówców motywacyjnych, zabija się wcale nie mniej proroków Bożych, niż za czasów biblijnego Izraela. Nie widać krwi, jest radość, poczucie triumfu, ludzie się cieszą, a prawdziwego głosu Bożego już prawie nie słychać. W niektórych przypadkach również dlatego, że część proroków wchodząc między wrony zaczęło krakać jak one.

Aplauz tłumów nie "zabił" w Jezusie celu, dla którego przybył do Jerozolimy i - jako Syn Boży - w ogóle przyszedł na ten świat. Jezus nie zmienił się pod wpływem ludzkich oczekiwań. Nie został ziemskim królem. Nie dał się omamić. Nie zaczął przemawiać ani działać pod publiczkę. A my? A ty?

10 kwietnia, 2025

Czy należy mówić o piekle?

Oto jest pytanie. Czy głosząc ewangelię powinniśmy mówić o piekle? Czy wzmiankowanie o nim w dzisiejszych czasach nie bywa odbierane jako straszenie ludzi? Przecież to może zniechęcić wiele osób i nastawić ich źle, nie tylko do kościoła ale i do samego Boga! Jednakże czy wzywając ludzi do nawrócenia, a przedstawiając im tylko pozytywną stronę całej sprawy, nie pozbawiamy ich ważnego bodźca, niezbędnego do podjęcia właściwej decyzji? Czyż zachęta do dobrego bez jednoczesnego ukazywania konsekwencji wyboru złego, nie jest rozmywaniem ostrości Słowa Bożego? Czyż zapewnianie o miłości i łasce Bożej z przemilczaniem prawdy o gniewie i sądzie Bożym, nie jest brzemiennym w skutkach łagodzeniem przesłania ewangelii?

Chronologiczny plan czytania Biblii, wg którego codziennie karmię się Słowem Bożym, przyprowadził mnie dzisiaj do następujących słów Jezusa: Powiadam zaś wam, przyjaciołom moim, nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, a potem nie mają już nic do zrobienia. Ale wskażę wam, kogo się bać macie! Bójcie się tego, który, gdy zabija, ma moc wrzucić do piekła. Zaiste, powiadam wam: Tego się bójcie! [Łk 12,4-5]. Użyte w natchnionym tekście greckie słowo jest w większości polskich przekładów Pisma Świętego tłumaczone jako piekło, chociaż w niektórych także jako - ogień piekielny, miejsce kary, wieczne zatracenie, Gehenna czy wieczne potępienie. Jezus wyraźnie wezwał nas, abyśmy bali się Boga, a swój apel uzasadnił tym, że Bóg ma moc posłać nas w ogień piekielny. 

Nie wszyscy jednakowo jesteśmy tego świadomi, że spośród biblijnych postaci, osobą najczęściej mówiącą o piekle jest sam Jezus Chrystus. Tak, Syn Boży wzywając ludzi do opamiętania nie unikał mówienia o wiecznym potępieniu. A jeśli cię gorszy ręka twoja, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie wejść kaleką do żywota, niż mieć dwoje rąk, a pójść do piekła, w ogień nieugaszony, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. A jeśli cię gorszy noga twoja, odetnij ją; lepiej jest dla ciebie wejść kulawym do żywota, niż mieć dwie nogi, a być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie. I jeśli cię gorszy oko twoje, wyłup je; lepiej jest dla ciebie jednookim wejść do Królestwa Bożego, niż mieć dwoje oczu, a być wrzuconym do piekła, gdzie robak ich nie umiera, a ogień nie gaśnie [Mk 9,43-48].

Mądry pracodawca, zatrudniając nowego pracownika, do umowy o pracę wprowadza nie tylko zapis o wynagrodzeniu, premiach i możliwościach awansu. Dobra umowa omawia także konsekwencje złego zachowania, narażenia pracodawcy na straty lub porzucenia stanowiska pracy. Chrystus Pan dobrze zna naturę człowieka. Wie, że potrzebujemy znać całą prawdę prawdę o Nim. Powiedział Janowi: Nie lękaj się, Jam jest pierwszy i ostatni, i żyjący. Byłem umarły, lecz oto żyję na wieki wieków i mam klucze śmierci i piekła [Obj 1,17-18]. My także powinniśmy mieć świadomość, że Jemu, który miłuje nas i który wyzwolił nas z grzechów naszych przez krew swoją [Obj 1,5] należny jest także najwyższy respekt z naszej strony. On bowiem jest Panem panów i Królem królów, mającym moc zbawić ale i wrzucić do piekła.