Po wczorajszym czytaniu Biblii wciąż nie mogę przestać rozmyślać o tym, na czym polegało to, że Bóg nie został należycie uświęcony przez Mojżesza na pustyni Syn przy wodach Meriba? Jak wiadomo, ów wielki sługa Boży otrzymał polecenie:
Weź laskę i zbierz społeczność ty i Aaron, twój brat, i będziesz mówił do skały przed ich oczyma, a ona da swą wodę. I wyprowadzisz wodę ze skały i napoisz całą społeczność i jej bydło [4Mo 20,8 przekł. KUL]. Chociaż Mojżesz zgodnie z rozkazem PANA wziął laskę, razem z Aaronem zwołał lud, wodą ze skały napoił wszystkich ludzi oraz trzody, to jednak na koniec usłyszał:
Ponieważ nie uwierzyliście Mnie, aby Mnie uświęcić przed oczyma synów Izraela, dlatego wy nie wprowadzicie tego zgromadzenia do kraju, który im dam [4Mo 20,12 przekł. KUL].
Istota błędu Mojżesza najwyraźniej tkwi w samym sposobie wydobycia wody ze skały. Bóg nakazał, aby Mojżesz przemówił do skały, a tymczasem Mojżesz podniósł rękę swą i uderzył w skałę swą laską dwa razy i wyszło dużo wody ze skały, a piła cala społeczność i jej bydło [4Mo 20,11 przekł. KUL]. Wyszło na to, że Mojżesz pod koniec wędrówki po pustyni postąpił w ten sam sposób, jak na początku w Refidim. Wówczas, w podobnej sytuacji, otrzymał polecenie: Weź także w rękę swoją laskę, którą uderzyłeś w rzekę, i idź. Oto stanę przed tobą tam, na skale na Horebie, i uderzysz w skałę, a wypłynie z niej woda, którą lud będzie pił [2Mo 17,5b-6 przekł. UBG]. Wtedy Mojżesz postąpił dokładnie tak, jak brzmiał nakaz PANA. Trzydzieści osiem lat później, niestety, już nie całkiem dokładnie. Wprawdzie efekt w postaci tryskającej ze skały wody i tym razem został osiągnięty, lecz Bogu najwyraźniej chodziło o coś więcej...
Zanim do tego dojdziemy, pozwólcie na kilka słów o znaczeniu posłuszeństwa Słowu Bożemu. Sługa Boży nie może pozwalać sobie na dowolną interpretację i swobodne stosowanie się do słów PANA. Dlaczego? Ponieważ Bóg wydając jakieś polecenie - poza oczywistym i widzialnym celem o charakterze fizycznym - może mieć jakiś cel duchowy, którego jego sługa jeszcze nie jest świadomy. Cel ten zostanie w pełni osiągnięty tylko wówczas, gdy wszystko zostanie ściśle zrobione zgodnie z Bożym poleceniem. W tym sensie Mojżesz uchybił przy wodach Meriba. Zamiast przemówić do skały, uderzył w nią i przez to zaprzepaścił oczekiwany przez Boga efekt końcowy.
Na początku było Słowo; Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo. Ono było na początku u Boga. Wszystko dzięki Niemu się stało i z tego, co istnieje, nic nie stało się bez Niego [Jn 1,1-3 przekł. BE] Bóg od zawsze ceniąc swoje Słowo, chce, aby taki sam stosunek do Słowa miał Jego lud. Człowiekiem, który jak nikt inny wcześniej, uwierzył Bogu na słowo i zaczął wszystko robić według Słowa Bożego, był Abraham. Taki sam poziom posłuszeństwa i respektu dla Słowa, Bóg chciał zobaczyć w potomkach Abrahama. Gdy Mojżesz zawołał: Słuchajcie krnąbrni! Czy wyprowadzimy dla was z tej skały wodę? [4Mo 20,10b], wówczas miała okazać się moc Słowa. Mojżesz powinien był zrobić miejsce dla Słowa. Ludzie mieli poznać moc Słowa. Mieli zobaczyć jak działa Słowo, a nie laska Mojżesza, chociaż jak najbardziej miał on ją mieć w ręku.
Myślę, że to była stosowna chwila, gdy Bóg chciał wpośród swego ludu objawić i uświęcić Słowo - tj. Syna Bożego. Przecież On tam był obecny. Wszyscy pili ten sam duchowy napój, bo pili z towarzyszącej im duchowej skały, a tą skałą był Chrystus [1Ko 10,4]. Ojciec już wtedy chciał swój lud zapoznać ze swoim Synem. Woda wypływająca ze skały na dźwięk Słowa, zapowiedziałaby przyszłe działanie Syna Bożego. Lata później na pytanie samarytanki Jezus odpowiedział: Każdy kto pije tę wodę, znów będzie odczuwał pragnienie. Lecz ten, kto się napije mojej wody, nie zazna pragnienia na wieki. Woda, którą Ja mu dam, stanie się w nim źródłem wody tryskającej życiem wiecznym [Jn 4,13-14]. Przy wodach Meriba moc i obecność Słowa pozostała jednak w cieniu, bo w ruch poszła laska Mojżesza. Owszem, woda wytrysnęła, ludzie się napili, ale Boży cel nie został w pełni osiągnięty.
Ludzie byli zadowoleni, PAN jednak powiedział do Mojżesza i Aarona: "Nie zaufaliście Mi. Nie wywyższyliście Mnie na oczach synów Izraela. Dlatego nie wprowadzicie tej wspólnoty do ziemi, którą im daję" [4Mo 20,12 przekł. BE]. Nawet gdy Mojżesz potem prosił o zmianę Bożego stanowiska [zob. 5Mo 3,23-28], nic już nie wskórał, bo objawienie i uświęcenie Syna Bożego jest dla Ojca tak ważne, że każdy, kto w tym uchybia, musi ponieść tego konsekwencje.
Czego możemy nauczyć się z błędu Mojżesza? Bóg Ojciec wciąż chce ukazywać swego Syna! I oto rozległ się głos z nieba: Ten jest Syn mój umiłowany, którego sobie upodobałem [Mt 3,17]. Po to też zesłał Ducha Świętego. On mnie uwielbi, gdyż z mego weźmie i wam oznajmi. Wszystko, co ma Ojciec, moje jest; dlatego rzekłem, że z mego weźmie i wam oznajmi [Jn 16,14-15] - powiedział potem Jezus o działaniu Ducha Świętego. Ojciec od zawsze chce nam zwrócić uwagę na swego Syna, aby wszyscy czcili Syna, jak czczą Ojca. Kto nie czci Syna, ten nie czci Ojca, który go posłał [Jn 5,23 BW].
Na każdym kroku respektujmy więc Słowo, które Ciałem się stało! Bądźmy czujni, aby rozpoznać i wykorzystać każdą okazję do wywyższenia Syna Bożego. Chrystusa jako Pana święćcie w sercach swoich [1Pt 3,15]. Służcie PANU z bojaźnią i radujcie się z drżeniem. Pocałujcie Syna, by się nie rozgniewał i abyście nie zginęli w drodze, gdyby Jego gniew choć trochę się zapalił [Ps 2,11-12, UBG]. Ojciec jest bardzo wrażliwy na punkcie Syna. Kto może, niech to zrozumie.
Ciśnie mi się do głowy jeszcze parę innych myśli, ale - póki co - zatrzymam je dla siebie. 😉