Mało kto pamięta, że 6 lipca 1415 roku decyzją Soboru Kościoła Rzymskokatolickiego w Konstancji spalony został na stosie Jan Hus – czeski reformator religijny i bohater narodowy.
Ten światły człowiek, profesor Uniwersytetu Praskiego, twórca literackiego języka czeskiego, ośmielił się krytykować władzę papieską i sprzedaż odpustów oraz twierdzić, że jedynie Pismo Święte może być wiarygodną normą poglądów i postępowania chrześcijan. Okrzyknięto go niebezpiecznym heretykiem i w wieku zaledwie 45 lat odebrano mu życie.
Ponieważ ten okrutny wyrok wykonywano z mocy i w obliczu Soboru, nic więc dziwnego, że wielu prostych - ślepo ufających hierarchom kościelnym - ludzi sądziło, że ów stos jest wyrazem woli Bożej. Nie dziwi więc ich praktyczne zaangażowanie w rzekomo „zbożny” czyn tępienia herezji.
Jakże musiało boleć Husa to omamienie ludzi przez kler i tak straszne ich rozmijanie się z prawdą. Ponoć, gdy był już na stosie i zobaczył starszą kobietę pomagającą podkładać chrust pod jego stos, zawołał: – O, święta naiwności!
Mamy dziś jakby całkiem inne czasy, a naiwność zdaje się nadal niepodzielnie rządzić tysiącami ludzkich serc. Gorliwi i szczerzy ludzie, nie zadając sobie trudu zbadania w świetle Pisma, jak się rzeczywiście sprawy mają, zupełnie bezrefleksyjnie dają się prowadzić na manowce wiary. Ślepi są przewodnikami ślepych, a jeśli ślepy ślepego prowadzi, obaj w dół wpadną [Mt 15,14].
O, święta naiwności! Jak można sądzić, że sakramenty udzielone przez księdza komukolwiek zagwarantują żywot wieczny? Daję im bowiem świadectwo, że mają gorliwość dla Boga, ale gorliwość nierozsądną; bo nie znając usprawiedliwienia, które pochodzi od Boga, a własne usiłując ustanowić, nie podporządkowali się usprawiedliwieniu Bożemu [Rz 10,2–3].
O, święta naiwności! Wciąż są tacy, którzy gotowi są składać ofiary i wspierać ludzi oraz cele budzące co najmniej poważne wątpliwości. Gorliwie o was zabiegają, ale nie w dobrych zamiarach, bo chcą was odłączyć, abyście wy o nich zabiegali [Ga 4,17].
O, święta naiwności! Walka z prawdziwymi uczniami Jezusa oznacza status przeciwnika Bożego. Czyż nie należałoby się najpierw upewnić na podstawie Pism, jakie jest pochodzenie danej nauki, zanim się wystąpi przeciwko niej? Jeśli jednak jest z Boga, nie zdołacie ich zniszczyć, a przy tym mogłoby się okazać, że walczycie z Bogiem [Dz 5,39]
Pytam: Czy w szeregach ewangelicznie wierzących ludzi nie ma przypadkiem podobnych przejawów naiwności? Czy wszyscy jesteśmy dojrzali w myśleniu? Czy aby na pewno wśród nas nie znalazłoby się żadnych podobnych ‘podkładaczy’ chrustu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz