Jako Gdańszczanin chcę dziś przypomnieć, że 9 lipca 1807 roku, na mocy Traktatu Tylżyckiego powstało Wolne Miasto Gdańsk. Podpisanie pokoju w Tylży [dokładnie na tratwie pośrodku rzeki Niemen] było poprzedzone długotrwałym oblężeniem Gdańska przez wojska napoleońskie. W końcu król pruski "po wieczne czasy" zrzekł się prawa do Grodu nad Motławą i pod faktycznym protektoratem Francji utworzono Wolne Miasto Gdańsk.
Niestety ten status Gdańska nie utrzymał się długo. Już na początku 1814 roku Francuzi poddali miasto nacierającym wojskom pruskim i rosyjskim. Na Kongresie Wiedeńskim w 1815 roku formalnie zdecydowano o likwidacji Wolnego Miasta Gdańska.
Wiadomo, że Wolne Miasto Gdańsk pojawiło się ponownie na mapie Europy w okresie międzywojennym [1920-1939]. Tym razem jako autonomiczne miasto-państwo pod protekcją Ligi Narodów. Po II Wojnie Światowej Gdańsk znowu jednak utracił status Wolnego Miasta. Został przypisany do terytorium i pod administrację PRL.
Gdy myślę o zmianach politycznego statusu Gdańska, sygnalizowanych dopisywaniem mu „Wolne Miasto” lub pozbawianiem go tej cechy, rodzi się we mnie refleksja nad faktycznym stanem chrześcijańskiej wolności w Chrystusie. Ona również w niejednym przypadku przeżywa zmienne losy.
Biblia naucza, że wszyscy ludzie zgrzeszyli, a każdy, kto grzeszy jest niewolnikiem grzechu [Jn 8,34]. Jeśli jednak ktoś z nas uwierzył w Jezusa Chrystusa, to staliśmy się Jego wyzwoleńcami! Jeśli więc Syn was wyswobodzi, prawdziwie wolnymi będziecie [Jn 8,36]. Grzech utracił nad nami władzę. Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny [Rz 6,22].
Czy jednak status wolnych w Chrystusie w sposób nieodwołalny jest nam przypisany na wieki? Pismo mówi: Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli [Ga 5,1]. Z tych słów wyraźnie wynika, że chociaż celem wyzwolenia jest wolność od grzechu na zawsze, to jednak - niestety - można ją utracić. Ta wolność zależy od trwania w Chrystusie.
Zaniedbując trwanie w Chrystusie, odchodząc od wiernego naśladowania Chrystusa, tracimy wolność w Nim i wracamy do niewoli grzechu. Wówczas nie możemy już mówić, że jesteśmy wolni w Chrystusie. Jest z nami trochę tak, jak z Wolnym Miastem Gdańsk po Kongresie Wiedeńskim lub po II Wojnie Światowej. Pozostało wspomnienie, rozmaite pamiątki i pieśni z okresu wolności, ale statusu wolnego miasta już nie ma... Wraca pies do wymiocin swoich oraz: Umyta świnia znów się tarza w błocie. [2Pt 2,22].
Wolność jest nierozerwalnie powiązana z osobistym trzymaniem się Chrystusa. Czy właściwie rozumuję?
Ja też tak rozumuję, drogi Bracie. Więc jest nas już przynajmniej dwóch. Zawsze to raźniej :):)
OdpowiedzUsuń