Mamy w tych dniach w Europie skandal medialny. W wyścigu o najlepsze newsy niektórzy dziennikarze dopuścili się niegodziwości podsłuchiwania blisko czterech tysięcy ludzi, których szczegóły prywatnego życia dobrze się sprzedają. Powołane zaś do stania na straży praworządności urzędy i instytucje rządowe, ze znanych sobie powodów przez długi czas zamiatały ten proceder pod dywan. Wreszcie wszystko się wydało.
Dziś szef światowego imperium medialnego News Corporation, Rupert Murdoch i jego syn James Murdoch, podczas przesłuchania w Parlamencie Brytyjskim kajali się i przepraszali, że czegoś takiego w ich korporacji się dopuszczono. Konieczność zamknięcia z tego powodu tabloidu News of the World znany magnat medialny skwitował następująco: To najbardziej upokarzający dzień w moim życiu.
Komentatorzy afery podsłuchowej podkreślają nie tyle samo zło podsłuchiwania, jakiego dopuścili się szeregowi, żądni sensacji dziennikarze, co o wiele bardziej zdumiewającą zmowę milczenia wśród wysoko postawionych ludzi, którzy powinni byli już dawno czym prędzej ukręcić łeb tej sprawie. Dlaczego nawet Scotland Yard, mimo że wiedział, tak długo nie reagował?
Tajenie i ukrywanie niewygodnych dla siebie informacji to odwieczne grzechy znane w rozmaitych środowiskach. Nawet we wczesnym Kościele apostoł Paweł borykał się z tym zjawiskiem. Obawiam się, że gdy przyjdę, Bóg mój upokorzy mnie przed wami i że będę musiał ubolewać nad wieloma z tych, którzy ongiś popełnili grzechy i do dziś jeszcze za nie nie odpokutowali, grzechy nieczystości, wszeteczeństwa i rozwiązłości, których się dopuścili [2Ko 12,21].
Czy to możliwe, żeby aż tak zataić swoje grzechy i udawać, że wszystko jest w porządku? Prawdziwym dowodem nowego życia jest między innymi dążenie do prawdy i ujawnianie wszystkiego, co pozostając w ukryciu mogłoby oznaczać, że żyjemy w zakłamaniu, a tym samym wprowadzamy innych w błąd.
Biblia wzywa: Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie, bo to nawet wstyd mówić, co się potajemnie wśród nich dzieje. Wszystko to zaś dzięki światłu wychodzi na jaw jako potępienia godne; wszystko bowiem, co się ujawnia, jest światłem [Ef 5,10–14].
Nie żyjący od kilkunastu lat pastor Sergiusz Waszkiewicz opowiadał kiedyś o sprzątaczce, która po swoim nawróceniu wprowadziła w zdumienie dyrektora firmy, gdzie pracowała. Chodziło o jej całkiem nowe podejście do pracy. Wcześniej sprzątała w ten sposób, że śmieci zamiatała pod dywany i meble. Po nawróceniu jej dbałość o porządek radykalnie się zmieniła. Zaczęła wymiatać brud spod dywanów i mebli. Tak zaintrygowało to jej dyrektora, że zaprosił ją na rozmowę i miała dobrą możliwość złożenia mu świadectwa swego nawrócenia.
Swego czasu Jezus, przyglądając się postawom faryzeuszy, powiedział: Biada wam, że jesteście jak groby nie oznaczone, a ludzie, którzy chodzą po nich, nie wiedzą o tym [Łk 11,44]. Innymi słowy, wprowadzacie ludzi w błąd! Myślą oni, że w waszym towarzystwie są bezpieczni, że mają do czynienia z ludźmi świętymi, żyjącymi w prawdzie, a tymczasem za parawanem duchowości kryje się zwyczajna, prawdziwa cielesność?
Życie pokazuje, że w każdym, także chrześcijańskim, środowisku może zrodzić się pomysł ukrywania niewygodnych faktów. Czy jest to mądre zachowanie? Kto ukrywa występki, nie ma powodzenia, lecz kto je wyznaje i porzuca, dostępuje miłosierdzia [Prz 28,13]. Może dlatego niektórzy tak robią, bo nie wierzą w przebaczenie i miłosierdzie? Przecież gdyby wierzyli, to czym prędzej by o to zaczęli zabiegać.
Medialna afera posłuchowa to kolejny sygnał, że nie warto ani samemu trwać w zakłamaniu, ani tym bardziej nie należy wspierać w tym innych. Jesteśmy przed Bogiem odpowiedzialni za to, żeby nikt z naszego otoczenia któregoś dnia nie musiał ze zdumieniem przecierać oczu i łapać się za głowę, że nie zdawał sobie sprawy z tego, z kim ma do czynienia.
Jesteśmy też odpowiedzialni przed ludźmi, którzy ufnie myślą o nas, że żyjemy w prawdzie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz