Mamy dziś rocznicę Edyktu Toruńskiego – pierwszego w historii Polski dekretu przeciwko innowiercom, wydanego 24 lipca 1520 roku w Toruniu przez króla Zygmunta I Starego.
Już od 1519 roku w miastach Prus Królewskich pojawiły się luterańskie ulotki propagandowe, rozpowszechniane wśród niemieckich mieszczan. Kolejne tytuły autorstwa Lutra: "Do szlachty chrześcijańskiej", "O niewoli babilońskiej" i "O wolności chrześcijanina" na początku 1520 roku wzbudziły poważne zaniepokojenie hierarchów rzymskokatolickich.
Chociaż nie wzywały one do żadnej rewolty, a jedynie głosiły potrzebę pokojowych przemian w Kościele, to jednak król Polski obawiał się groźby wybuchu niepokojów społecznych. Specjalnym edyktem zakazał więc przywożenia pism luterańskich do Królestwa i głoszenia "nowinek religijnych". Wprowadził cenzurowanie treści wszystkich wydawnictw religijnych. W przypadku nie przestrzegania edyktu groziła konfiskata majątku i banicja.
Edykt toruński stanowił pierwszą, prawną tamę dla fali rozlewającej się po Polsce reformacji. Pisma Świętego w języku polskim w ogóle wówczas jeszcze nie było, więc utrzymanie ludzi z dala od prawdy poprzez ten królewski zakaz wydawało się być dość skutecznym sposobem. Dziś wiadomo, że edykt toruński nie powstrzymał nadciągającego do Polski duchowego oświecenia. Wielu Polaków poznawało prawdę Słowa Bożego, a w 1563 roku mieliśmy już Biblię Brzeską, własny przekład Pisma Świętego na język polski, dokonany przez polskich protestantów.
Dziś, w dobie Internetu, podobny do Edyktu Toruńskiego zakaz nie ma już racji bytu. Przepływ informacji i możliwość swobodnego dostępu do wszystkiego, czego tylko człowiek zapragnie, stało się rzeczą normalną. Wydawać by się mogło, że dla rozpowszechniania prawdy nastały czasy wyjątkowo korzystne.
Nic bardziej błędnego. Biblia naucza, że tajemnica poznania prawdy nie tkwi w samej możliwości dostępu do niej, a raczej w postawie ludzkiego serca. W tym sensie łatwy dostęp do prawdy staje się jednocześnie swego rodzaju sądem dla ludzi, których dotyczy.
A na tym polega sąd, że światłość przyszła na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność, bo ich uczynki były złe. Każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie zbliża się do światłości, aby nie ujawniono jego uczynków. Lecz kto postępuje zgodnie z prawdą, dąży do światłości, aby wyszło na jaw, że uczynki jego dokonane są w Bogu [Jn 3,19–21].
Nie ma dziś problemu z możliwością dostępu do prawdy dla ludzi, którzy jej pragną i poszukują. Jest natomiast smutne zjawisko powszechnego braku zainteresowania Słowem Bożym. Żaden przeciwnik prawdy nie musi już nikomu niczego zakazywać. Ludzie sami nie chcą znać prawdy. Nagminnie też ją wypaczają, aby tylko dostarczyć sobie nawzajem pożądanych informacji.
W rocznicę Edyktu Toruńskiego zastanawiam się, czy dziś mamy łatwiej z propagowaniem prawdy Słowa Bożego w Polsce, czy jednak – pomimo prawnego zakazu – łatwiej mieli w tamtych latach pierwsi polscy protestanci? Biblia wspomina o ludziach, którzy przez nieprawość tłumią prawdę [Rz 1,18]. Gdy ktoś zakrywa prawdę przed innymi, to wciąż możemy do niej się przecisnąć. Gdy jednak sami, z powodu własnej nieprawości ją ignorujemy i odrzucamy, to któż może z nią do nas dotrzeć?
Niezależnie od popytu na prawdę, Bóg wciąż chce mieć pośród ludzi tak oddanego Mu sługę, by na jego ustach była prawdziwa nauka, a na jego wargach nie znalazła się przewrotność. W pokoju i prawości postępował ze mną i wielu powstrzymał od winy [Ml 2,6].
Jezus powiedział: Ja jako światłość przyszedłem na świat, aby nie pozostał w ciemności nikt, kto wierzy we mnie. A jeśliby kto słuchał słów moich, a nie przestrzegał ich, Ja go nie sądzę; nie przyszedłem bowiem sądzić świata, ale świat zbawić. Kto mną gardzi i nie przyjmuje słów moich, ma swego sędziego: Słowo, które głosiłem, sądzić go będzie w dniu ostatecznym [Jn 12,46–48].
Na tej podstawie zostaną rozliczeni i autorzy Edyktu Toruńskiego i każdy, kto dziś pozwala swojej Biblii całymi tygodniami okrywać się kurzem na półce.
"Właśnie dlatego, że On sam doznał, czym jest pokusa, może wspomagać kuszonych." Heb.2:18
OdpowiedzUsuń"(...)grzech niby demon [czyha] przy wrotach i pożąda ciebie. Ty jednak masz nad nim panować!
"Rdz 4:7 [BP]
Wszystkie duchowe problemy ludzkości wiążą się z błędnym nauczaniem o Bogu.
"Byli też fałszywi prorocy wśród ludu, jak i wśród was będą fałszywi nauczyciele, którzy potajemnie wprowadzą herezje zatracenia, wypierając się Pana, który ich odkupił, i sprowadzą na siebie rychłą zgubę." 2Pt.2:1
"Niech niewielu z was zostaje nauczycielami, moi bracia, gdyż wiecie, że czeka nas surowszy sąd." Jak.3:1
Chrześcijanie w dużej mierze są jak nierosnące dzieci, które nieustannie potrzebują mleczka.Nie przesiewają tego co słuchają przez sito Bożego Słowa, cedzą komara a wielbłąda łykają.
"Ci byli szlachetniejsi od Tesaloniczan, przyjęli naukę z całą gorliwością i codziennie badali Pisma, czy istotnie tak jest." Dap 17:11
Za stan duchowy zwiedzionego chrześcijaństwa [od zawsze] odpowiadali zwiedzeni nauczyciele.
Dlatego wielu dziś nie czyta Biblii i nie znają tak naprawdę Tego, który jest dawcą życia - Chrystusa z Nazaretu.
"Kto zaś zgorszy jednego z tych małych, którzy we mnie wierzą, lepiej byłoby dla niego, gdyby zawieszono mu u szyi kamień młyński i utopiono go w morskiej głębinie".Mat.18:6
HalleluYah!