Corocznie, 28 sierpnia w Polsce, na mocy decyzji Ministra Obrony Narodowej, obchodzone jest Święto Lotnictwa Polskiego. Upamiętnia ono zwycięstwo kpt. pil. Franciszka Żwirki i inż. pil. Stanisława Wigury w międzynarodowych zawodach samolotów turystycznych Challenge w 1932 roku.
Zawody lotnicze Challenge rozegrane w dniach: 20 – 28 sierpnia 1932 roku w Niemczech zgromadziły 24 załogi z kilku krajów europejskich, przy czym połowę z nich stanowili uważani za faworytów piloci niemieccy. Polska załoga Żwirki i Wigury zajęła pierwsze miejsce, co było znaczącym sukcesem ówczesnego lotnictwa polskiego.
Niestety, zaledwie dwa tygodnie później, 11 września 1932 roku, w drodze na zlot lotniczy w Pradze, obydwaj polscy piloci zginęli niedaleko Cieszyna. Podczas burzy w ich samolocie RWD–6 oderwało się skrzydło i maszyna runęła na ziemię.
Tak oto dwaj stojący na progu kariery młodzi ludzie, których zwycięstwo upamiętnia dzisiejsze święto, nagle odeszli z tego świata. Na bramie prowadzącej do małego mauzoleum, wybudowanego w miejscu tragicznego wypadku, zamieszczono napis: "Żwirki i Wigury start do wieczności".
Dokąd dolecieli? Wprawdzie ich ciała zostały pochowane w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie. Lecz co stało się z ich duszami? Czy w porę pomyśleli o swoim duchowym przeznaczeniu?
W świetle Biblii do wieczności startujemy już za życia w ciele. Teraz jest czas, by podjąć stosowną decyzję i wierzyć w Jezusa Chrystusa. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki [Jn 11,26]. Teraz jest czas, by określić parametry swojej duchowej podróży. Ociąganie się i odkładanie tej sprawy do chwili śmierci fizycznej, to narażanie się na duchową katastrofę.
Każdy z nas któregoś dnia przeżyje swój start do wieczności. W Święto Lotnictwa przypominam słowa Pisma Świętego: Życie nasze trwa lat siedemdziesiąt, a gdy sił stanie, lat osiemdziesiąt; a to, co się ich chlubą wydaje, to tylko trud i znój, gdyż chyżo mijają, a my odlatujemy [Ps 90,10].
Nie wiem, z jakim lądowaniem wiązał się "Żwirki i Wigury start do wieczności". Wiem natomiast na pewno, że przez wiarę w Jezusa Chrystusa mamy zapewniony bezpieczny port docelowy tego ostatniego lotu.
Za apostołem Pawłem mogę powtórzyć: Ponieważ zostałem pochwycony przez Chrystusa Jezusa [...] jedno czynię: zapominając o tym, co za mną, i zdążając do tego, co przede mną, zmierzam do celu, do nagrody w górze, do której zostałem powołany przez Boga w Chrystusie Jezusie [Flp 3,12–14]. A ty?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz