28 czerwca, 2011

Czy wolno tak robić?

 Żyjemy w czasach mody na przeróżne platformy. Domyślam się, że mają one stanowić świadectwo otwartości i rozległych horyzontów ich twórców. Umożliwiają równoczesną prezentację odmiennych poglądów i koncepcji, stwarzając przy tym wrażenie jedności.

 Chociaż prawda jest taka, że każdy pozostaje sobą i dba o swój interes, to jednak obecność na danej platformie pozwala uniknąć zarzutów o izolowanie się i sekciarstwo. Czy jednak robienie miejsca dla wszystkich, udzielanie każdemu poparcia i łączenie w jedno dwóch różnych strumieni można zaliczyć do postaw zgodnych z Pismem Świętym?

 Bóg organizując życie swego narodu w Ziemi Obiecanej udzielił następującej instrukcji: Jam jest Pan! Będziecie przestrzegać ustaw moich. Nie będziesz twego bydła parzył z odrębnym gatunkiem. Twego pola nie będziesz obsiewał dwojakim gatunkiem ziarna i nie wdziewaj na siebie szaty zrobionej z dwóch rodzajów przędzy [3Mo 19,19].

 Jednym słowem, z jakiegoś powodu, którego tutaj nie będziemy wyjaśniać, Bóg nie chciał aby Jego ludzie mieszali ze sobą to, co z natury rzeczy jest różne i od siebie odmienne.

W świetle Biblii zdolność rozumienia tych różnic nie jest tylko sztuką dla sztuki. Pozwala zachować porządek Bożego stworzenia, a w zastosowaniu do wartości niewymiernych, na przykład, zabezpiecza prawdę przed jej zafałszowywaniem.

 Dziś w łączeniu ze sobą odmiennych wartości nie tylko nie widzi się żadnego problemu, ale w wielu środowiskach uznaje to wręcz za cnotę. Jednakże Biblia niezmiennie nakazuje trzymanie się praktyki odróżniania jednego od drugiego. A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe [Rz 12,2].

 Tak też modlił się apostoł Paweł w trosce o stan duchowy Filipian: I o to modlę się, aby miłość wasza coraz bardziej obfitowała w poznanie i wszelkie doznanie, abyście umieli odróżniać to, co słuszne, od tego, co niesłuszne, abyście byli czyści i bez nagany na dzień Chrystusowy [Flp 1,9–10].

Chrześcijanie nie tylko sami powinni wiedzieć, co jest dobre i słuszne, ale są zobowiązani też i dla innych oświecać drogę w tych sprawach, przynajmniej nie wysyłając im sprzecznych sygnałów. Przecież wystarczy przez chwilę posłuchać śp. Dawida Wilkersona, aby odkryć, że raczej nie życzyłby sobie, aby umieszczać go w jednej ramce i polecać wespół  z Joyce Meyer.

 Jeżeli chcemy mieć duchowe prawo do wypowiadania się w sprawach wiary, to jesteśmy zobowiązani aż do końca dbać o utrzymanie wyraźnych granic pomiędzy tym, co prawdziwe a tym, co fałszywe. Nie można jednocześnie popierać i jednego, i drugiego.

27 czerwca, 2011

Nie wszystko w sieci jest zdrową rybą

Dziś Światowy Dzień Rybołówstwa. Został on ustanowiony i wyznaczony na 27 czerwca przez Światową Konferencję ds. Rybołówstwa w celu propagowania świadomości, że z powodu ograniczonych zasobów wód na całym świecie zachodzi pilna potrzeba mądrzejszej eksploatacji światowych łowisk. W przeciwnym razie nie będziemy mieli co łowić w przyszłości.

 Sytuacja nie wygląda dobrze. Trzy czwarte łowisk na świecie zostało przesadnie przetrzebione. Stu dwudziestu z dwustu najpopularniejszych gatunków ryb grozi wyginięcie. Nawet w Europie z powodu zbyt dużej ilości statków rybackich, na większości łowisk odławia się zdecydowanie za dużo ryb. Zachodzi przeba bardziej przemyślanej i zrównoważonej gospodarki tymi zasobami.

 Gdy myślę dziś o łowieniu ryb i pustych łowiskach, to przypomina mi się niezwykła historia ewangeliczna. Pewnego dnia Jezus pojawił się nad brzegiem jeziora Galilejskiego i poprosił Piotra o umożliwienie mu przemawiania do tłumów z jego łodzi. A gdy przestał mówić, rzekł do Szymona: Wyjedź na głębię i zarzućcie sieci swoje na połów. A odpowiadając Szymon, rzekł: Mistrzu, całą noc ciężko pracując, nic nie złowiliśmy; ale na Słowo twoje zarzucę sieci. A gdy to uczynili, zagarnęli wielkie mnóstwo ryb, tak iż się sieci rwały. Skinęli więc na towarzyszy w drugiej łodzi, aby im przyszli z pomocą, i przybyli, i napełnili obie łodzie, tak iż się zanurzały [Łk 5,4–7]. Nie trzeba było naturalnymi metodami odbudowywać łowiska w Galilei. Na słowo Jezusa w jednej chwili zaroiło się ono od ryb!

 W innych sprawach też tak nieraz bywa, że chociaż sytuacja wgląda źle i nie rokuje żadnej nadziei, nagle następuje jakaś tajemnicza zmiana okoliczności. Niemożliwe staje się możliwym! Oczywiście, jak najbardziej należy naturalnymi metodami dążyć do poprawy sytuacji, lecz tam, gdzie wierzy się w Jezusa Chrystusa, zawsze też można spodziewać się cudu.

 Z łowieniem ryb zawsze tak było, że obok rybackiego kunsztu, najzwyczajniej w świecie potrzebna też jest i odrobina szczęścia. Żaden rozsądny rybak ruszając na połów nie może być pewny tego, co złowi. Raczej pokornie przyjmuje prawdę o zależności powodzenia swoich łowów od rozmaitych czynników, na które nie ma wpływu.

 Przy okazji tego niezwykłego połowu Szymon Piotr usłyszał z ust Jezusa: Nie bój się, od tej pory ludzi łowić będziesz [Łk 5,10]. To wprawdzie całkiem inna kategoria łowienia, jednak i tu - chociaż łowisko wydaje się być opustoszałe - rybak ludzkich dusz w każdej chwili może przeżyć radość, widząc jak zaludnia się ono zgłodniałymi duszami, łaknącymi Słowa Bożego. Tym bardziej, że całkowicie zależy to od łaski Bożej, bo - jak powiedział Jezus - nikt nie może przyjść do mnie, jeżeli go nie pociągnie Ojciec, który mnie posłał [Jn 6,44]. Na szczęście Bóg chce zbawienia grzeszników.

Pełna sieć to przyjemne uczucie. Jednak nie wszystko w sieci jest zdrową rybą. Rzecz przecież nie w tym, żeby jak najwięcej nałowić czegokolwiek, lecz żeby złowić ryby dobre. Trzeba je więc następnie oddzielić od tego, co złowione przypadkowo i co bezużyteczne, a to już nie jest takie miłe zajęcie...

21 czerwca, 2011

Kto nie śpiewa podczas nabożeństwa?

Ponieważ dziś na całym świecie obchodzone jest Święto Muzyki, chcę napisać kilka słów o muzyce i śpiewie podczas spotkań i nabożeństw chrześcijańskich.

 Najwyraźniej w oczach i uszach Bożych miłe jest, gdy wierzący w Niego ludzie ku wzajemnemu zbudowaniu grają i śpiewają Bogu na chwałę. Inaczej nie mielibyśmy w Biblii tak wielu zachęt do grania i śpiewania. Oto niektóre z nich:

 Dziękujcie Panu na cytrze! Grajcie mu na dziesięciostrunnej harfie! Śpiewajcie mu pieśń nową, grajcie pięknie z okrzykiem radosnym! [Ps 33,2–3]. Weselcie się, cieszcie się i grajcie! Grajcie Panu na cytrze i głośno śpiewajcie! Na trąbach i głośnych rogach, grajcie przed Królem, Panem! [Ps 98,4–6]. Śpiewajcie mu, grajcie mu, opowiadajcie o wszystkich cudach jego! [Ps 105,2].

 W związku z tym życzeniem i upodobaniem Boga za czasów króla Dawida cały Izrael był bardzo rozśpiewany. Według zasady, że przykład idzie z góry, wielu Izraelitów wzorując się na swoim królu tworzyło muzykę i śpiewało wysławiając Boga. O świątyni z setkami muzyków i śpiewaków codziennie pełniących swą służbę już nie wspomnę. Dzięki temu pieśni Syjonu stały się sławne w całym ówczesnym świecie.

 Gdy więc dla ludu Bożego nadszedł czas wygania do Babilonii, tamtejsi mieszkańcy spodziewali się po Judejczykach, że ubogacą ich życie swoją muzyką. Lecz im jakoś nie było do śpiewu ;) Nad rzekami Babilonu - tam siedzieliśmy i płakaliśmy na wspomnienie Syjonu. Na wierzbach w tamtej krainie zawiesiliśmy lutnie nasze, bo tam żądali od nas słów pieśni ci, którzy nas wzięli w niewolę, a ciemięzcy nasi - radości: Śpiewajcie nam jakąś pieśń Syjonu! Jakże mamy śpiewać pieśń Pana na obcej ziemi? [Ps 137,1–4].

 Nieraz w różnych zborach obserwuję zgromadzonych ludzi, jak się zachowują podczas wspólnego śpiewania pieśni. Otóż pomimo dobrej służby muzycznej wielu z nich nie śpiewa. Dlaczego? Przyszli przecież na nabożeństwo ku chwale Pana Jezusa Chrystusa. Zbór stara się uwielbić Boga zgodnie ze Słowem Bożym również poprzez muzykę i śpiew, a oni milczą?

 Może są po prostu na obcej ziemi? Może w sensie duchowym są na terenach Babilonu i dlatego w ich duszach nie ma pieśni Syjonu? Do późna w nocy oglądali telewizję, uczyli się lub pracowali. Myślami są gdzieś daleko, ich serca lgną do świata, a tu oczekuje się od nich zaangażowania we wspólne śpiewanie na chwałę Bogu! Jakże mają śpiewać pieśń Pana na "obcej ziemi"?

 Oczywiście, wyśpiewywanie treści oderwanych od rzeczywistości życia nie sprawia Bogu przyjemności. Usuń ode mnie wrzask twoich pieśni! I nie chcę słyszeć brzęku twoich harf. Niech raczej prawo tryska jak woda, a sprawiedliwość jak potok nie wysychający! [Am 5,23–24]. Grane i śpiewane piosenki powinny się pokrywać z praktyką codziennego życia.

 Proszę jednak zauważyć, że muzyka i śpiew potrafią odmieniać serca i myśli. Biblia wzywa nas do grania i śpiewania dla Boga także i dlatego, że może to prawidłowo ukierunkowywać i nastrajać nasze życie. A gdy duch zły od Boga opadał Saula, Dawid brał harfę i grał na niej, i przychodziła na Saula ulga, i było mu lepiej, a duch zły odstępował od niego [1Sm 16,23]. Natchniona pieśń niejednego podniosła na duchu.

Ludzie niewierzący chcąc poprawić sobie nastrój i odpędzić złe myśli sięgają po coś mocniejszego. Chrześcijanie mają inny sposób: I nie upijajcie się winem, które powoduje rozwiązłość, ale bądźcie pełni Ducha, rozmawiając z sobą przez psalmy i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu [Ef 5,18-19].

A co z trudnymi chwilami doświadczeń i prześladowań? Komu wtedy chciałoby się śpiewać? W świetle Biblii widać, że wiara w zbawienie stanowi tak silny motyw w życiu prawdziwego chrześcijanina, że nic nie jest w stanie odebrać mu radości. Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami [1Pt 1,6]. A skoro mamy się weselić, to też i śpiewać. Weseli się kto? Niech śpiewa pieśni [Jk 5,13]. 

Stary hymn chrześcijański radzi: Gdy droga zbyt trudną wydaje ci się, to z śpiewem za Panem idź w ślad. Szatana to złości, gdy wiary brzmi pieśń, lecz Jezus nasz słucha jej rad. I w refrenie: Najlepiej iść z śpiewem przez świat, Alleluja!... Trzecia zwrotka przywołuje biblijną opowieść o wierzących, którzy śpiewali nawet w więzieniu. Gdy przyszłoby ci do więzienia iść bram, niech wiara twa wyjdzie na jaw. Pamiętaj jak z Pawłem i Sylą Bóg sam, wielmożnych dokonał tam spraw... [Śpiewnik Pielgrzyma Nr 516]. Nie inaczej było z idącymi do boju żołnierzami. Mieli śpiewać, bo to podnosi na duchu.

Jeśli więc nawet ktoś przychodzi na nabożeństwo w złym nastroju, a otoczy go muzyka i gorliwy śpiew siedzących obok chrześcijan, jeśli do tego sam otworzy usta i serdecznie przyłączy się do wspólnego śpiewania, już nie będzie się czuł, jak na obcej ziemi. Złe emocje ustąpią Duchowi Świętemu!

 Niech w chrześcijańskich zborach każdej niedzieli – jak w Święto Muzyki – pełno będzie muzyki i śpiewu! Niech każdy chrześcijanin, nie tylko służba muzyczna, śpiewa Panu na chwałę, budując jednocześnie współuczestników zgromadzenia.

Swego czasu śpiewaliśmy pieśń: Gdy zdejmę swą harfę, co na wierzbie tkwi, zaśpiewam Panu zwycięstwa hymn! On zniszczył mą przeszłość, swe życie mi dał! Mój smutek gdzieś znikł, Pan chwałę swą zlał i wolność w Nim mam! Alleluja!

20 czerwca, 2011

Zanim ktoś stanie pod moimi drzwiami

Dziś Światowy Dzień Uchodźcy (ang. World Refugee Day), obchodzony na świecie 20 czerwca, w rocznicę uchwalenia w 1951 roku Konwencji na temat Statusu Uchodźców. Święto zostało ustanowione przez Zgromadzenie Ogólne ONZ w grudniu 2000 roku (rezolucja 55/76) w celu podkreślenia potrzeb uchodźców na całym świecie oraz upamiętnienia ich odwagi i siły.

 Ostatnie wydarzenia w krajach Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu dobitnie pokazują, że problem uchodźctwa na świecie daleki jest od rozwiązania. W każdej chwili jakiś kolejny naród może zostać zmuszony do szukania ratunku poza swoimi granicami, stawiając inny naród przed koniecznością udzielenia mu pomocy.

 Przez samą tylko włoską wysepkę Lampedusa od początku roku 2011 roku przewinęło się ponad 40 tys. uchodźców z Libii, Tunezji i Syrii. 10 tysięcy uciekinierów z Syrii czeka na pomoc w stawianych naprędce miasteczkach namiotowych w Turcji [na zdjęciu]. W krajach, które same borykają się z licznymi problemami społecznymi napływ tysięcy uchodźców stanowi nie lada wyzwanie.

Pismo Święte wzywa:  Jeżeli zubożeje twój brat i podupadnie, to ty go wspomożesz na równi z obcym przybyszem czy tubylcem, aby mógł żyć obok ciebie [3Mo 25,35]. Nie czyń krzywdy najemnikowi, biedakowi i ubogiemu z twoich braci albo z obcych przybyszów, którzy są w twojej ziemi, w twoich bramach [...]. Pamiętaj też, że byłeś niewolnikiem w Egipcie, a odkupił cię stamtąd Pan, Bóg twój; dlatego Ja nakazuję ci, abyś to czynił [5Mo 24,14 i 18].

 Biblia wręcz nakazuje konkretne, życzliwe podejście do uchodźców. Udziel rady, rozstrzygnij, spraw, by twój cień był w biały dzień ciemny jak noc, ukryj wygnańców, nie zdradź uchodźcy! Wygnańcy moabscy niech znajdą u ciebie gościnę, bądź im ochroną przed niszczycielem [Iz 16,3–4]. Nie wdając się w szczegóły kontekstu, z powyższych słów rozumiemy, że wierzącemu człowiekowi nie wolno odwracać się od ludzi w tarapatach.

 Polska leży wprawdzie z dala od miejsc dzisiejszych wojen i konfliktów i wydaje się, że nie grozi nam żadna poważniejsza fala uciekinierów, którzy szukaliby tu schronienia. W świetle Biblii widać jednak, że na tę sprawę można i należy spojrzeć też w odniesieniu do pojedynczego człowieka, do każdego bliźniego w potrzebie. Czy znajdzie on u mnie to, czego rozpaczliwie szuka?

 W Światowym Dniu Uchodźcy, jako bezpieczny mieszkaniec stawiam siebie w obliczu niewygodnych pytań o gotowość do praktycznego okazywania pomocy. Jak zachowałbym się, gdyby pod moimi drzwiami stanął człowiek szukający schronienia? Wpuszczę go do siebie, czy będę starał się gdzieś go odesłać? Potrzeba mi rostrzygnąć tę kwestię zawczasu, abym w krytycznej chwili nie zasmucił Boga.

 Upodobanie w oczach Jezusa zyskujemy nie poprzez to, że pięknie coś się powie, ale że podzielisz twój chleb z głodnym i biednych bezdomnych przyjmiesz do domu, gdy zobaczysz nagiego, przyodziejesz go, a od swojego współbrata się nie odwrócisz [Iz 58,7].

16 czerwca, 2011

Kosmiczna kariera

Dziś rocznica startu pierwszej kobiety w kosmos. Zdarzyło się to radzieckiej kosmonautce, Walentinie Tiereszkowej. 16 czerwca 1963 roku na statku kosmicznym Wostok 6 rozpoczęła prawie trzydobowy lot, w czasie którego 48 razy okrążyła Ziemię. Kolejna kobieta, również Rosjanka, poleciała w kosmos dopiero 19 lat później.

 Przed swym wyczynem Tiereszkowa pracowała w fabryce opon i w przędzalni bawełny. W lutym 1962 roku została wybrana jako kandydatka na kosmonautkę i skierowana na szkolenie dla kosmonautów. To całkowicie zmieniło jej życie i pozycję społeczną.

 Po powrocie z kosmosu została uhonorowana tytułem Bohatera Związku Radzieckiego i licznymi orderami za zasługi. Podjęła studia w Akademii Sił Lotniczych uzyskując tytuł inżyniera kosmonauty. W cztery lata po swej podróży kosmicznej została wybrana do Rady Najwyższej ZSRR. Obroniła pracę doktorską i zajmowała rozmaite eksponowane stanowiska państwowe aż do emerytury, na którą przeszła w 1997 roku w randze generała lotnictwa.

 Jeden lot, a jakież zmiany! Wcześniej mało komu znana kobieta stała się sławna nie tylko w samym Związku Radzieckim, ale i na całym świecie. Teraz wszyscy chcieli ją wybierać i mieć w swoim gronie.

 Czego faktycznie Walentina Tiereszkowa dokonała? Wymyśliła statek kosmiczny? Wpadła na pomysł podboju kosmosu? Dokonała jakiegoś istotnego dla ludzkości odkrycia? Raczej nic z tych rzeczy! Wsiadła do statku Wostok i poleciała w podróż od początku do samego końca ściśle już przez kogoś innego zaplanowaną. To wszystko.

 Pół żartem, pół serio mówiąc, poza udziałem w szkoleniu przygotowawczym do lotu, cały osobisty koszt kosmicznej przejażdżki pierwszej kobiety po orbicie – to stłuczony nos z powodu trudności z wypięciem się ze spadochronu podczas lądowania. A jednak dzień 16 czerwca to dla Pani Tiereszkowej początek naprawdę "odlotowej" kariery.

 Cieszy mnie ten obraz. Dość dobrze ilustruje on to, co i mnie się przytrafiło, tyle, że w sferze duchowej. Przed założeniem świata zostałem wybrany przez Boga i przeznaczony do życia wiecznego. Kiedyś byłem bez nadziei i bez Boga na świecie, ale któregoś dnia moje przeznaczenie zaczęło się spełniać. Akt prostej wiary w Jezusa Chrystusa całkowicie odmienił mój los!

 Bez żadnych osobistych zasług i osiągnięć przez wiarę zostałem umieszczony w Chrystusie, który – jak rakieta – poniósł mnie w górę i posadził w okręgach niebieskich. Bóg, który jest bogaty w miłosierdzie, dla wielkiej miłości swojej, którą nas umiłował, i nas, którzy umarliśmy przez upadki, ożywił wraz z Chrystusem - łaską zbawieni jesteście - i wraz z nim wzbudził, i wraz z nim posadził w okręgach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby okazać w przyszłych wiekach nadzwyczajne bogactwo łaski swojej w dobroci wobec nas w Chrystusie Jezusie [Ef 2,4–7].

 Moja przygoda życia z Bogiem nigdy się nie skończy. Walentina Tiereszkowa podczas obchodów swoich 70. urodzin w rezydencji Władimira Putina oświadczyła, że chce umrzeć na Marsie. Jednorazowy lot w kosmos tak ją rozbudził, że wciąż zdaje się myśleć o nowej przygodzie. Choć życzę jej jak najlepiej, to jednak obawiam się, że umrze na ziemi.

Do wierzących natomiast Jezus powiedział: Kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. A kto żyje i wierzy we mnie, nie umrze na wieki [Jn 11,25–26]. Ponadto Biblia zapowiada, że porwani będziemy w obłokach w powietrze, na spotkanie Pana; i tak zawsze będziemy z Panem [1Ts 4,17].

To co najlepsze wciąż przede mną. Któregoś dnia Jezus powróci i zabierze mnie na obłoki... do Siebie. To dopiero jest naprawdę kosmiczna kariera!

15 czerwca, 2011

Nie każdy pies jest zły

Psy pełnią w życiu człowieka wielorakie funkcje. Zwyczajnie mu towarzyszą, ale też pomagają w pracy, bronią, tropią przestępców, wspomagają w poszukiwaniu ofiar nieszczęść. Od kilku dekad wykorzystuje się je także w zajęciach terapeutycznych, zwanych dogo lub kynoterapią.

 Dogoterapia najbardziej sprawdza się w pracy z dziećmi autystycznymi, z porażeniem mózgowym, z chorobami centralnego układu nerwowego i niedowładem kończyn. Odpowiednio wychowane i przeszkolone psy wspomagają rozwój emocjonalny i motoryczny chorych dzieci, mają pozytywny wpływ na ich komunikatywność i uczą je zachowań społecznych.

 Kontakt z psem otwiera dziecko na otaczający je świat. Rehabilitacja przestaje być nudna, monotonna i męcząca, a i efekty dogoterapii, w porównaniu z innymi metodami terapeutycznymi są bardzo zadowalające.

 Pisze dziś o tej niezwykłej roli psów, bo 15 czerwca w naszym kraju obchodzony jest Ogólnopolski Dzień Dogoterapii. Z definicji jest to metoda wzmacniająca efektywność rozwoju osobowości, edukacji i rehabilitacji, w której motywatorem jest odpowiednio wyselekcjonowany i wyszkolony pies, prowadzona przez wykwalifikowanego kynoterapeutę.

Biblia niewiele mówi o psach. Były one jednak zwierzętami znanymi w społeczeństwie izraelskim, bowiem powiedzenie: Jak pies wraca do tego, co zwymiotował, tak głupiec powtarza swoje głupstwa [Prz 26,11] świadczy o powszechnej znajomości psiej natury.

 Nie można jednak powiedzieć, żeby Izraelici odnosili się do psów z jakimś szczególnym sentymentem. Ogólnie rzecz biorąc psy z racji szczekania i gryzienia nigdzie nie cieszą się zbyt dobrą opinią. W potocznym odczuciu są raczej zwierzętami o niższej wartości. Gdyż żywy pies jest lepszy niż martwy lew [Kzn 9,4].

Co innego, gdy pies zostanie odpowiednio przeszkolony do wykonywania określonych i pożądanych zadań. Wtedy jego wartość bardzo wzrasta, a w niektórych  okolicznościach  staje się wręcz bezcenna.

A czyż z ludźmi nie jest podobnie? Nieraz tak bywa, że człowiek przez lata nie cieszący się dobrą opinią, szkodliwy, znienawidzony i nienawidzący – przeżywa wielką odmianę i staje się wielce pożyteczny dla swego otoczenia.

 Kimś takim stał się apostoł Paweł w środowisku pierwszych chrześcijan. Na początku, jak zły pies, był postrachem w ich gronie. Panie, słyszałem od wielu o tym mężu, ile złego wyrządził świętym twoim w Jerozolimie [Dz 9,13] – wzbraniał się Ananiasz przed spotkaniem z Saulem. Jednakże spotkanie z Jezusem na drodze do Damaszku całkowicie go odmieniło. Ta prawda powoli zaczęła do nich docierać. A osobiście byłem nieznany zborom Chrystusowym w Judei. A tylko niektórzy słyszeli, że ten, który niegdyś nas prześladował, teraz szerzy wiarę, którą dawniej zwalczał, i wysławiali Boga za mnie [Ga 1,22–24].

 W Dniu Dogoterapii mam więc następującą refleksję. Podobnie jak ten sam pies może jednego ugryźć i obszczekać, a drugiemu okazać się bardzo pomocnym, tak też bywa i z niejednym człowiekiem. Pierwszy będzie miał więc o nim złe zdanie, a drugi - wręcz przeciwnie, bardzo dobre!

Człowiek pogryziony przez psa będzie od niego stronił i przed nim przestrzegał. I słusznie. Strzeżcie się psów [Flp 3,2] - wzywa Słowo Boże. Korzystające z dobrodziejstw dogoterapii  chore dziecko będzie natomiast z tęsknotą wyczekiwać na kolejne spotkanie ze swym czworonożnym bohaterem. Jednym słowem, z racji krańcowo różnych doświadczeń trudno w tym temacie o zgodność stanowisk.

Słuchając więc ludzkich opinii w różnych kwestiach bądźmy roztropni. Nie każdy pies jest zły, zwłaszcza że niektóre oceny - pamiętajmy - powstają w umysłach alergików ;)