Wezwanie z sobotniego wpisu: Nie zwlekaj! – jako, że wywołało sporo kontrowersji – chcę dziś uzupełnić ważną refleksją na temat znaczenia chrześcijańskiego chrztu. W tym celu odwołam się do fragmentu Pisma Świętego z Pierwszego Listu św. Piotra:
Gdyż i Chrystus raz za grzechy cierpiał, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, aby was przywieść do Boga; w ciele wprawdzie poniósł śmierć, lecz w duchu został przywrócony życiu. W nim też poszedł i zwiastował duchom będącym w więzieniu, które niegdyś były nieposłuszne, gdy Bóg cierpliwie czekał za dni Noego, kiedy budowano arkę, w której tylko niewielu, to jest osiem dusz, ocalało przez wodę. Ona jest obrazem chrztu, który teraz i was zbawia, a jest nie pozbyciem się cielesnego brudu, lecz prośbą do Boga o dobre sumienie przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa [1Pt 3,18–21].
Jest tu napisane, że chrzest zbawia. Od czego? W jakim sensie? Wiadomo, że usprawiedliwienie, tj. oczyszczenie od grzechów, uchylenie ciążącego na każdym człowieku wyroku wiecznego potępienia, następuje przez wiarę w skuteczność doskonałej ofiary Jezusa Chrystusa, z chwilą gdy człowiek osobiście ukorzy się i przed Bogiem takie wyznanie wiary złoży. Jeśli wyznajemy grzechy swoje, wierny jest Bóg i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od wszelkiej nieprawości [1Jn 1,9].
Usprawiedliwienie z wiary wprowadza nawracającego się człowieka w stan pokoju z Bogiem [Rz 5,1]. Gniew Boży i wieczne potępienie przestają już wisieć nad głową człowieka, który uwierzył [Rz 8,1]. Gdyby więc tak usprawiedliwiony człowiek natychmiast odszedł z tego świata, z pewnością cieszyłby się darem wiecznego zbawienia. Nie wszyscy jednak z chwilą nawrócenia idą od razu do Pana. Raczej zostają na ziemi i mają przed sobą niebezpieczną pielgrzymkę, stając oko w oko z duchowo wrogim światem.
Właśnie z powodu tego duchowego zagrożenia, każdy, kto uwierzył w Jezusa Chrystusa, niezwłocznie powinien się ochrzcić. To dlatego już w dniu narodzin Kościoła, wezwanie do przyjęcia chrztu tak wyraźnie zabrzmiało w uszach ludzi przyjmujących wiarę: A gdy to usłyszeli, byli poruszeni do głębi i rzekli do Piotra i pozostałych apostołów: Co mamy czynić, mężowie bracia? A Piotr do nich: Upamiętajcie się i niechaj się każdy z was da ochrzcić w imię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych, a otrzymacie dar Ducha Świętego [Dz 2,37–38]. Czym byli tak poruszeni? Uświadomioną im prawdą, że świat ukrzyżował Syna Bożego, a oni do tego grona przynależą.
Słuchacze Piotrowego kazania zostali wezwani do natychmiastowego oddzielenia się duchowo od świata, który ukrzyżował Jezusa. Wielu też innymi słowy składał świadectwo i napominał ich, mówiąc: Ratujcie się spośród tego pokolenia przewrotnego. Ci więc, którzy przyjęli słowo jego, zostali ochrzczeni i pozyskanych zostało owego dnia około trzech tysięcy dusz [Dz 2,40–41].
Innymi słowy, człowiek zbawiony od wiecznego potępienia przez usprawiedliwiającą go wiarę w Jezusa Chrystusa, natychmiast potrzebuje też zbawienia od świata. Izraelici, uratowani od śmierci przez krew baranka, natychmiast musieli opuścić terytorium Egiptu, aby dostąpić zbawienia od jego złej władzy.
To zbawienie staje się możliwe tylko przez urządzenie publicznego pogrzebu, świadczącego o tym, że nowo nawrócony umarł dla dotychczasowego stylu życia i już do świata nie przynależy. Jak woda potopu oddzieliła nowe życie wybawionych, od potępionego starego świata, jak wody Morza Czerwonego oddzieliły synów Izraela od Egipcjan i uwolniły naród wybrany przez Boga spod mocy Egiptu, tak też zanurzenie w wodzie chrztu, zbawia chrześcijanina od świata!
Dopóki nowo nawrócony nie zostanie ochrzczony, przynależy duchowo do świata. Tylko przez śmierć można się od tej zależności uwolnić. Chrzest wiary jest takim właśnie publicznym świadectwem dla świata, że już dłużej do niego nie należymy.
Jeden z ukrzyżowanych wraz z Jezusem złoczyńców wyznał wiarę w Jezusa i bez zanurzenia w wodzie chrztu znalazł się w raju, bo tego samego dnia został oddzielony od świata przez fizyczną śmierć. Wszyscy zaś, którzy po nawróceniu pozostają w ciele, a chcą chodzić w wierze i osiągnąć cel wiary, powinni czym prędzej dać się ochrzcić.
Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili [Rz 6,4].
Aktualne tematy, wydarzenia, zjawiska, święta, rocznice i trendy społeczne z biblijnej perspektywy
27 lutego, 2012
25 lutego, 2012
Słówko do braci rewolwerowców
Łatwo zauważyć, że popularna nazwa tego rewolweru pochodzi od nazwiska wynalazcy, podobnie zresztą, jak rosyjski karabin maszynowy wziął nazwę od swojego konstruktora, Kałasznikowa. Co w związku z tym? A no, zechciejmy wsłuchać się w te słowa: Zastrzelony z kolta. Zginął od serii z kałasznikowa. Jak to brzmi..?
Do czego zmierzam? Chodzi mi o to, że śmierć tysięcy ludzi zostaje powiązana z konkretnym nazwiskiem. Każdy więc, kto strzela z takiego rewolweru, zależnie od okoliczności i punktu widzenia, przynosi albo chlubę, albo hańbę jego wynalazcy. Użyty w obronie przed agresorem, oddaje mu chwalebną przysługę. Trzymany w ręku przestępcy, hańbi imię swego konstruktora.
Kolt został oczywiście wymyślony do strzelania, ale ja chcę dziś zwrócić uwagę na posługiwanie się narzędziem, które absolutnie do strzelania w bliźnich służyć nam nie powinno! Mam na myśli Słowo Boże i użytek, jaki z niego robimy.
Funkcje Pisma Świętego zostały między innymi opisane następująco: Całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości [2Tm 3,16]. Owszem, Słowem Bożym możemy, a nawet powinniśmy bronić samych siebie. Jest nam dane też po to, aby przepędzać nim wilki, zagrażające Bożej owczarni.
Ze Słowem Bożym w sercu i na ustach możemy również stawić czoła diabłu i unieszkodliwiać wszystkie jego złe strzały. Ostatecznie właśnie z takiej broni padnie nasz nieprzyjaciel, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich [2Ts 2,8].
Nie powinniśmy jednak nigdy używać Słowa Bożego, ażeby strzelać do braci i sióstr. Nawet najwspanialszy fragment Slowa Bożego użyty ze złym nastawieniem serca może wyrządzić krzywdę, bo litera zabija [2Ko 3,6]. Słowo Boże powinno być przekazywane i używane z miłością, zawsze dla dobra bliźniego.
Należy pamiętać, że każde użycie Słowa Bożego, albo przynosi chwałę imieniu Bożemu, albo ujmę. Nie używajmy go więc nigdy przeciwko sobie nawzajem.
Dotyczy to również autora tego bloga, jego czytelników i komentatorów.
Nie zwlekaj!
Dziś w naszej wspólnocie chrześcijańskiej w Gdańsku uroczystość chrztu wiary! Jest to wydarzenie niezwykłej wagi. Kolejne, narodzone z Ducha Świętego, osoby pochowają w wodzie chrztu "starego człowieka" wraz z jego przeszłością i wynurzą się z tej wody, by prowadzić nowe życie z Jezusem.
Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania [Rz 6,3–5].
Innymi słowy, od tego momentu moc zmartwychwstania, ta sama moc, która wskrzesiła Jezusa z martwych, zacznie działać w nowo ochrzczonych. Wraz z nim zostaliście pogrzebani w chrzcie, w którym też zostaliście wespół wzbudzeni przez wiarę w moc Boga, który go wzbudził z martwych [Kol 2,12].
Nie chodzi o to, że bez chrztu wiary człowiek nie będzie miał siły do prowadzenia moralnego, nienagannego życia na ziemi. Jest wielu ludzi, którzy w ogóle nie wierzą w Boga, a niemal pod każdym względem w doczesnym życiu prowadzą się wzorowo. Działająca w nas od chwili chrztu moc zmartwychwstania dotyczy uwolnienia nas spod władzy grzechu i śmierci duchowej. Kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu [Rz 6,7]. Przez akt chrztu wiary zostajemy włączeni w nurt tej niezwykłej mocy i mamy gwarancję udziału w pierwszym zmartwychwstaniu.
Chrzest wodny ma więc wielkie znaczenie dla człowieka, który chce być zbawiony. Bez tego aktu nie można mieć pewności zbawienia. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony [Mk 16,16]. Z tej prostej przyczyny nikt, kto uwierzył w Jezusa, nie powinien ani na trochę odkładać chrztu na potem.
Jest jeszcze inny, niezwykle istotny powód, dlaczego powinniśmy się śpieszyć z przyjęciem chrztu. Biblia naucza, że w Bożym planie zbawienia została określona liczba ludzi zbawionych spoza Izraela. A żebyście nie mieli zbyt wysokiego o sobie mniemania, chcę wam, bracia, odsłonić tę tajemnicę: zatwardziałość przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą [Rz 11,25]. Gdy to nastąpi, łaska Boża powróci do synów Izraela i żaden człowiek spoza tego narodu już nie będzie miał dostępu do daru zbawienia.
Sprawa jest więc bardzo poważna. Dzisiejsi katechumeni z naszej wspólnoty uzupełnią grono tych, którzy mają być zbawieni spoza Izraela. Ile miejsc jeszcze pozostało do dopełnienia tej nieznanej nam liczby zbawionych z pogan?
O śpiesz się, bo może ostatni to zew! Przyjm Zbawcę! Za ciebie On przelał swą krew! – ostrzega śpiewany jeszcze tu i ówdzie, hymn chrześcijański.
Czy nie wiecie, że my wszyscy, ochrzczeni w Chrystusa Jezusa, w śmierć jego zostaliśmy ochrzczeni? Pogrzebani tedy jesteśmy wraz z nim przez chrzest w śmierć, abyśmy jak Chrystus wskrzeszony został z martwych przez chwałę Ojca, tak i my nowe życie prowadzili. Bo jeśli wrośliśmy w podobieństwo jego śmierci, wrośniemy również w podobieństwo jego zmartwychwstania [Rz 6,3–5].
Innymi słowy, od tego momentu moc zmartwychwstania, ta sama moc, która wskrzesiła Jezusa z martwych, zacznie działać w nowo ochrzczonych. Wraz z nim zostaliście pogrzebani w chrzcie, w którym też zostaliście wespół wzbudzeni przez wiarę w moc Boga, który go wzbudził z martwych [Kol 2,12].
Nie chodzi o to, że bez chrztu wiary człowiek nie będzie miał siły do prowadzenia moralnego, nienagannego życia na ziemi. Jest wielu ludzi, którzy w ogóle nie wierzą w Boga, a niemal pod każdym względem w doczesnym życiu prowadzą się wzorowo. Działająca w nas od chwili chrztu moc zmartwychwstania dotyczy uwolnienia nas spod władzy grzechu i śmierci duchowej. Kto bowiem umarł, uwolniony jest od grzechu [Rz 6,7]. Przez akt chrztu wiary zostajemy włączeni w nurt tej niezwykłej mocy i mamy gwarancję udziału w pierwszym zmartwychwstaniu.
Chrzest wodny ma więc wielkie znaczenie dla człowieka, który chce być zbawiony. Bez tego aktu nie można mieć pewności zbawienia. Kto uwierzy i ochrzczony zostanie, będzie zbawiony [Mk 16,16]. Z tej prostej przyczyny nikt, kto uwierzył w Jezusa, nie powinien ani na trochę odkładać chrztu na potem.
Jest jeszcze inny, niezwykle istotny powód, dlaczego powinniśmy się śpieszyć z przyjęciem chrztu. Biblia naucza, że w Bożym planie zbawienia została określona liczba ludzi zbawionych spoza Izraela. A żebyście nie mieli zbyt wysokiego o sobie mniemania, chcę wam, bracia, odsłonić tę tajemnicę: zatwardziałość przyszła na część Izraela aż do czasu, gdy poganie w pełni wejdą [Rz 11,25]. Gdy to nastąpi, łaska Boża powróci do synów Izraela i żaden człowiek spoza tego narodu już nie będzie miał dostępu do daru zbawienia.
Sprawa jest więc bardzo poważna. Dzisiejsi katechumeni z naszej wspólnoty uzupełnią grono tych, którzy mają być zbawieni spoza Izraela. Ile miejsc jeszcze pozostało do dopełnienia tej nieznanej nam liczby zbawionych z pogan?
O śpiesz się, bo może ostatni to zew! Przyjm Zbawcę! Za ciebie On przelał swą krew! – ostrzega śpiewany jeszcze tu i ówdzie, hymn chrześcijański.
23 lutego, 2012
Pamiętajcie o Alamo!
Chcę dziś przywołać pewne wydarzenie z historii Teksasu, z nadzieją, że może to dodać otuchy biblijnym chrześcijanom, świadomym zbierających się nad nimi czarnych chmur. Chciałbym, żeby to wspomnienie zainspirowało nas do bardziej odważnych postaw.
Mam na myśli heroiczną obronę fortu Alamo w 1836 roku. Garstka Teksańczyków stawiła wówczas czoła całej armii meksykańskiej i na 13 dni powstrzymała jej inwazję na Teksas. Umożliwiło to Teksańczykom pod wodzą Samuela Houstona na sformowanie armii i z hasłem: Pamiętajcie o Alamo! na ustach, całkowite przepędzenie Meksykan z granic Teksasu.
Sławetna obrona Alamo rozpoczęła się właśnie 23 lutego. Stąd moje dzisiejsze wspomnienie. Obrońcy fortu mieli świadomość, że poniosą śmierć, ale gdy ich dowódca tuż przed krytycznym szturmem wrogów nakreślił na dziedzińcu linię proponując każdemu, kto ją przekroczy, zwolnienie z obowiązku dalszej walki i możliwość ucieczki z fortu na własną rękę, wszyscy bez wyjątku pozostali. Dobrowolnie oddali życie w walce o niepodległość Teksasu, zyskując sobie pamięć bohaterów narodowych i otwierając dla następnych pokoleń drzwi do wolności.
Zawołanie – Pamiętajcie o Alamo! od tamtych czasów inspiruje ludzi na całym świecie. Można i należy poświęcać się dla dobrej sprawy! Trzeba przeciwnikowi stawić czoła, nawet jeśli nie widać szans na własną wygraną. Nawet jeśli odsiecz nie przychodzi na czas. Z owoców naszej walki wkrótce skorzystają inni, pamiętając ją i doceniając!
Sytuacja, w jakiej znaleźli się żołnierze z twierdzy Alamo, może ilustrować duchowe warunki, w jakich dzisiaj znajdują się prawdziwi chrześcijanie. Siły ciemności na różne sposoby próbują nas przestraszyć i zmusić do rezygnacji z obrony biblijnych stanowisk. Wczorajszy wpis to zaledwie jeden z przykładów nasilającej się walki duchowej. Ważne, żebyśmy w takich chwilach nie spękali!
Trzeba nam w imię Boże stanąć do boju, mając w pamięci nadchodzącego Pana, Jezusa Chrystusa! Świat nie może nas zastraszyć, bo nie ma do tego żadnych skutecznych środków. Gdyby nam zależało na tym doczesnym życiu, na popularności, na pieniądzach, na ludzkiej chwale, to owszem, wróg łatwo mógłby nas zastraszyć i zmusić do wycofania się z pola walki. Ale przecież serca prawdziwych naśladowców Jezusa są już zupełnie gdzie indziej!
Dlatego jesteśmy i możemy w tym sensie być górą! Z powodu Jezusa co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne, ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował [Rz 8,36–37]. Może i ze względu na obronę chrześcijańskiej wolności trzeba będzie wkrótce pójść do więzienia, stracić dochody i stanowisko, zapłacić grzywnę, a nawet zginąć. Cóż to takiego dla osoby, która naprawdę wierzy w Jezusa?! Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza [1Jn 5,4].
Stary hymn chrześcijański nawołuje w refrenie: Silno stój! Sprawy broń, sprawy Króla, który wiedzie nas! O cześć Pana swego dbaj, o zwycięstwo dobra walcz. W sile tej wzmacniaj się w każdy czas! (Śpiewnik Pielgrzyma nr 539).
Bracia i Siostry! Nie podawajmy tyłów wrogom ewangelii Chrystusowej! Nie dajmy się zastraszyć ludzkim prawom. Nie pozwólmy odebrać sobie Biblii. Miejmy w pamięci Jezusa Chrystusa! [2Tm 2,8-13].
Mam na myśli heroiczną obronę fortu Alamo w 1836 roku. Garstka Teksańczyków stawiła wówczas czoła całej armii meksykańskiej i na 13 dni powstrzymała jej inwazję na Teksas. Umożliwiło to Teksańczykom pod wodzą Samuela Houstona na sformowanie armii i z hasłem: Pamiętajcie o Alamo! na ustach, całkowite przepędzenie Meksykan z granic Teksasu.
Sławetna obrona Alamo rozpoczęła się właśnie 23 lutego. Stąd moje dzisiejsze wspomnienie. Obrońcy fortu mieli świadomość, że poniosą śmierć, ale gdy ich dowódca tuż przed krytycznym szturmem wrogów nakreślił na dziedzińcu linię proponując każdemu, kto ją przekroczy, zwolnienie z obowiązku dalszej walki i możliwość ucieczki z fortu na własną rękę, wszyscy bez wyjątku pozostali. Dobrowolnie oddali życie w walce o niepodległość Teksasu, zyskując sobie pamięć bohaterów narodowych i otwierając dla następnych pokoleń drzwi do wolności.
Zawołanie – Pamiętajcie o Alamo! od tamtych czasów inspiruje ludzi na całym świecie. Można i należy poświęcać się dla dobrej sprawy! Trzeba przeciwnikowi stawić czoła, nawet jeśli nie widać szans na własną wygraną. Nawet jeśli odsiecz nie przychodzi na czas. Z owoców naszej walki wkrótce skorzystają inni, pamiętając ją i doceniając!
Sytuacja, w jakiej znaleźli się żołnierze z twierdzy Alamo, może ilustrować duchowe warunki, w jakich dzisiaj znajdują się prawdziwi chrześcijanie. Siły ciemności na różne sposoby próbują nas przestraszyć i zmusić do rezygnacji z obrony biblijnych stanowisk. Wczorajszy wpis to zaledwie jeden z przykładów nasilającej się walki duchowej. Ważne, żebyśmy w takich chwilach nie spękali!
Trzeba nam w imię Boże stanąć do boju, mając w pamięci nadchodzącego Pana, Jezusa Chrystusa! Świat nie może nas zastraszyć, bo nie ma do tego żadnych skutecznych środków. Gdyby nam zależało na tym doczesnym życiu, na popularności, na pieniądzach, na ludzkiej chwale, to owszem, wróg łatwo mógłby nas zastraszyć i zmusić do wycofania się z pola walki. Ale przecież serca prawdziwych naśladowców Jezusa są już zupełnie gdzie indziej!
Dlatego jesteśmy i możemy w tym sensie być górą! Z powodu Jezusa co dzień nas zabijają, uważają nas za owce ofiarne, ale w tym wszystkim zwyciężamy przez tego, który nas umiłował [Rz 8,36–37]. Może i ze względu na obronę chrześcijańskiej wolności trzeba będzie wkrótce pójść do więzienia, stracić dochody i stanowisko, zapłacić grzywnę, a nawet zginąć. Cóż to takiego dla osoby, która naprawdę wierzy w Jezusa?! Bo wszystko, co się narodziło z Boga, zwycięża świat, a zwycięstwo, które zwyciężyło świat, to wiara nasza [1Jn 5,4].
Stary hymn chrześcijański nawołuje w refrenie: Silno stój! Sprawy broń, sprawy Króla, który wiedzie nas! O cześć Pana swego dbaj, o zwycięstwo dobra walcz. W sile tej wzmacniaj się w każdy czas! (Śpiewnik Pielgrzyma nr 539).
Bracia i Siostry! Nie podawajmy tyłów wrogom ewangelii Chrystusowej! Nie dajmy się zastraszyć ludzkim prawom. Nie pozwólmy odebrać sobie Biblii. Miejmy w pamięci Jezusa Chrystusa! [2Tm 2,8-13].
22 lutego, 2012
Ustawa stawiająca pod ścianą już nie tylko rodziców
Z pewnością niektórzy z nas słyszeli, jak to niedawno pewne małżeństwo w jednym z polskich miast znalazło się w poważnych tarapatach z powodu klapsa danego własnemu dziecku w supermarkecie. Jakaś (nad)wrażliwa na "krzywdę" dziecka pani poszła ich tropem na parking, spisała tablice rejestracyjne, a następnie zgłosiła policji fakt "znęcania się" nad dzieckiem.
Od półtora roku podobnie mamy i w Polsce. Nowe rozwiązania prawne są coraz bardziej popularne i zaczynają robić swoje. Dzieci przestają się bać swoich rodziców. Jednocześnie mamy do czynienia z nagonką na tych, którzy ośmielają się prezentować odmienne stanowisko.
Taki los spotkał ostatnio książki o wychowywaniu dzieci w oparciu o biblijne wzorce, wydane przez oficynę wydawniczą Vocatio. Rzecznik Praw Dziecka na konferencji prasowej w Ministerstwie Sprawiedliwości zapowiedział w tej sprawie złożenie kolejnego wniosku do prokuratury. Szef Vocatio został w związku z tym na najbliższy piątek wezwany do prokuratury na przesłuchanie w charakterze świadka.
Jak na to reagujemy? Nie tylko będziemy się modlić o Ciebie, Piotrze, ale jesteśmy wręcz z Ciebie dumni, że dane Ci jest odważnie stanąć w tych dniach po stronie Słowa Bożego. Niezależnie od rozstrzygnięć, jakie zapadną w tej sprawie, zawsze jest to wielkim honorem przed Panem, gdy zostaje nam darowane to, że możemy nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć [Flp 1,29].
Wierzący rodzice wiedzą, co w tej sytuacji robić. Kochają swoje dzieci, a więc nie mogą pozwolić na to, żeby na ich oczach swobodnie rozwijało się w nich zło. Chociaż Biblia wzywa: Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy, czy to namiestnikom, jako przezeń wysyłanym dla karania złoczyńców, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią [1Pt 2,13-14], to jednak, gdy świeckie ustawy stają w jawnej sprzeczności ze Słowem Bożym, trzymają się tego, co powiedział Bóg.
W podobnych okolicznościach apostołowie powiedzieli: Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie [Dz 4,19]. Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi [Dz 5,29].
Do owej denuncjacji skłoniła ją nagłośniona w mediach ustawa sejmowa z dnia 10 czerwca 2010 roku o zmianie ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz niektórych innych ustaw. Zakazuje ona bowiem całkowicie stosowania wobec dzieci jakichkolwiek kar cielesnych i nakłada za to na nich określone sankcje.
Powiązany z tą ustawą Kodeks rodzinny i opiekuńczy z jednej strony orzeka: Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotować je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień [Art. 96. § 1]. Jednocześnie, z drugiej strony, pozbawia rodziców ważnego środka oddziaływania na wolę dziecka. Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych [Art. 96.1].
Proszę sobie wyobrazić, jakie szanse na utrzymanie wśród obywateli należytych zachowań społecznych miałby rząd, gdyby policji i innym stróżom prawa odebrać broń i całkowicie zakazać im stosowania przymusu bezpośredniego. A coś takiego właśnie spotkało rodziców w ich obowiązkach utrzymywania ładu w rodzinie.
Sygnalizowałem już szkodliwość tej ustawy w świetle Biblii, pisząc kiedyś m.in. tekst pt. Bicie piany o biciu czy też Kocham. Utrzymuję w karności. Pokłosie tego rodzaju regulacji prawnych w innych krajach wyraźnie wskazują, że nie tędy droga. Wszyscy jesteśmy przeciwko przemocy, jednakże słuszne przeciwdziałanie przemocy w rodzinie nie może prowadzić do tego, że normalni rodzice będą traktowani jak przestępcy.
Biblia jednoznacznie wzywa rodziców do odpowiedzialnego i mądrego wychowywania swoich dzieci na porządnych ludzi, z zastosowaniem także środków dyscyplinarnych. Nie szczędź chłopcu karcenia; jeżeli go uderzysz rózgą, nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a jego duszę wyrwiesz z krainy umarłych [Prz 23,13-14].
Chrześcijański proces wychowawczy, to kompilacja miłości i dyscypliny, rodzicielskiej wyrozumiałości i dziecięcego posłuszeństwa. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana [Ef 6,1-4].
Niestety, mało kto dziś w Europie przejmuje się tym, co mówi Biblia. Na przykład Szwecja i Wielka Brytania, czyli kraje protestanckie, w których dawniej liczono się ze wskazówkami Pisma Świętego, przyjęły ustawy parlamentarne pozbawiające rodziców władzy nad dziećmi, a jednocześnie, jak najbardziej obarczające matkę i ojca odpowiedzialnością za złe zachowanie potomstwa.
Powiązany z tą ustawą Kodeks rodzinny i opiekuńczy z jednej strony orzeka: Rodzice wychowują dziecko pozostające pod ich władzą rodzicielską i kierują nim. Obowiązani są troszczyć się o fizyczny i duchowy rozwój dziecka i przygotować je należycie do pracy dla dobra społeczeństwa odpowiednio do jego uzdolnień [Art. 96. § 1]. Jednocześnie, z drugiej strony, pozbawia rodziców ważnego środka oddziaływania na wolę dziecka. Osobom wykonującym władzę rodzicielską oraz sprawującym opiekę lub pieczę nad małoletnim zakazuje się stosowania kar cielesnych [Art. 96.1].
Proszę sobie wyobrazić, jakie szanse na utrzymanie wśród obywateli należytych zachowań społecznych miałby rząd, gdyby policji i innym stróżom prawa odebrać broń i całkowicie zakazać im stosowania przymusu bezpośredniego. A coś takiego właśnie spotkało rodziców w ich obowiązkach utrzymywania ładu w rodzinie.
Sygnalizowałem już szkodliwość tej ustawy w świetle Biblii, pisząc kiedyś m.in. tekst pt. Bicie piany o biciu czy też Kocham. Utrzymuję w karności. Pokłosie tego rodzaju regulacji prawnych w innych krajach wyraźnie wskazują, że nie tędy droga. Wszyscy jesteśmy przeciwko przemocy, jednakże słuszne przeciwdziałanie przemocy w rodzinie nie może prowadzić do tego, że normalni rodzice będą traktowani jak przestępcy.
Biblia jednoznacznie wzywa rodziców do odpowiedzialnego i mądrego wychowywania swoich dzieci na porządnych ludzi, z zastosowaniem także środków dyscyplinarnych. Nie szczędź chłopcu karcenia; jeżeli go uderzysz rózgą, nie umrze. Ty go uderzysz rózgą, a jego duszę wyrwiesz z krainy umarłych [Prz 23,13-14].
Chrześcijański proces wychowawczy, to kompilacja miłości i dyscypliny, rodzicielskiej wyrozumiałości i dziecięcego posłuszeństwa. Dzieci, bądźcie posłuszne rodzicom swoim w Panu, bo to rzecz słuszna. Czcij ojca swego i matkę, to jest pierwsze przykazanie z obietnicą: Aby ci się dobrze działo i abyś długo żył na ziemi. A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana [Ef 6,1-4].
Niestety, mało kto dziś w Europie przejmuje się tym, co mówi Biblia. Na przykład Szwecja i Wielka Brytania, czyli kraje protestanckie, w których dawniej liczono się ze wskazówkami Pisma Świętego, przyjęły ustawy parlamentarne pozbawiające rodziców władzy nad dziećmi, a jednocześnie, jak najbardziej obarczające matkę i ojca odpowiedzialnością za złe zachowanie potomstwa.
Od półtora roku podobnie mamy i w Polsce. Nowe rozwiązania prawne są coraz bardziej popularne i zaczynają robić swoje. Dzieci przestają się bać swoich rodziców. Jednocześnie mamy do czynienia z nagonką na tych, którzy ośmielają się prezentować odmienne stanowisko.
Taki los spotkał ostatnio książki o wychowywaniu dzieci w oparciu o biblijne wzorce, wydane przez oficynę wydawniczą Vocatio. Rzecznik Praw Dziecka na konferencji prasowej w Ministerstwie Sprawiedliwości zapowiedział w tej sprawie złożenie kolejnego wniosku do prokuratury. Szef Vocatio został w związku z tym na najbliższy piątek wezwany do prokuratury na przesłuchanie w charakterze świadka.
Jak na to reagujemy? Nie tylko będziemy się modlić o Ciebie, Piotrze, ale jesteśmy wręcz z Ciebie dumni, że dane Ci jest odważnie stanąć w tych dniach po stronie Słowa Bożego. Niezależnie od rozstrzygnięć, jakie zapadną w tej sprawie, zawsze jest to wielkim honorem przed Panem, gdy zostaje nam darowane to, że możemy nie tylko w niego wierzyć, ale i dla niego cierpieć [Flp 1,29].
Wierzący rodzice wiedzą, co w tej sytuacji robić. Kochają swoje dzieci, a więc nie mogą pozwolić na to, żeby na ich oczach swobodnie rozwijało się w nich zło. Chociaż Biblia wzywa: Bądźcie poddani wszelkiemu ludzkiemu porządkowi ze względu na Pana, czy to królowi jako najwyższemu władcy, czy to namiestnikom, jako przezeń wysyłanym dla karania złoczyńców, a udzielania pochwały tym, którzy dobrze czynią [1Pt 2,13-14], to jednak, gdy świeckie ustawy stają w jawnej sprzeczności ze Słowem Bożym, trzymają się tego, co powiedział Bóg.
W podobnych okolicznościach apostołowie powiedzieli: Czy słuszna to rzecz w obliczu Boga raczej was słuchać aniżeli Boga, sami osądźcie [Dz 4,19]. Trzeba bardziej słuchać Boga niż ludzi [Dz 5,29].
21 lutego, 2012
Pomysły rodem ze świeckich "wyprzedaży"

Wygląda jednak na to, że wielu współczesnych chrześcijan przechadza się po rynkach świata i stamtąd sprowadza do zboru to, co w świecie było popularne i dobrze się sprzedawało. "Zakupione" tam pomysły przechodzą swoisty lifting, ażeby były do przyjęcia w środowisku kościelnym, a następnie stają się "nowościami" w działalności zboru.
Czy to normalne? Kościół to przecież społeczność ludzi wybranych przez Boga, usprawiedliwionych przez wiarę w Jezusa Chrystusa, odrodzonych z Ducha Świętego i duchowo oddzielonych od świata. Kto na kim ma się wzorować? To raczej my, nakierowani na wartości nadchodzącego Królestwa Bożego, stanowimy awangardę! Niech świat zobaczy, niech się dobrze przyjrzy i niech się uczy, co naprawdę jest trendy!
Dlaczego cała pomysłowość dzieci Bożych zazwyczaj ogranicza się do małpowania osiągnięć świeckich speców od reklamy i marketingu!? Przeraźcie się, niebiosa, nad tym, zadrżyjcie i zatrwóżcie się bardzo! - mówi Pan - gdyż mój lud popełnił dwojakie zło: Mnie, źródło wód żywych, opuścili, a wykopali sobie cysterny, cysterny dziurawe, które wody zatrzymać nie mogą [Jr 2,12–13]. Większość korzeni sił napędzających twórczość świata zanurzonych jest w ludzkiej pysze, umiłowaniu pieniędzy, alkoholu, seksie itd. Karmienie ludzi w zborze z takich naczyń nie nasyci ich duszy i nie da dobrych oraz trwałych rezultatów.
Kto naprawdę jest wierzący, ten nie upodabnia się do świata. Bądźcie więc naśladowcami Boga jako dzieci umiłowane [...] A rozpusta i wszelka nieczystość lub chciwość niech nawet nie będą wymieniane wśród was, jak przystoi świętym, także bezwstyd i błazeńska mowa lub nieprzyzwoite żarty, które nie przystoją, lecz raczej dziękczynienie. Gdyż to wiedzcie na pewno, iż żaden rozpustnik albo nieczysty, lub chciwiec, to znaczy bałwochwalca, nie ma udziału w Królestwie Chrystusowym i Bożym. Niechaj was nikt nie zwodzi próżnymi słowy, z powodu nich bowiem spada gniew Boży na nieposłusznych synów. Nie bądźcie tedy wspólnikami ich. [...] Dochodźcie tego, co jest miłe Panu i nie miejcie nic wspólnego z bezowocnymi uczynkami ciemności, ale je raczej karćcie, bo to nawet wstyd mówić, co się potajemnie wśród nich dzieje. Wszystko to zaś dzięki światłu wychodzi na jaw jako potępienia godne [Ef 5,1–13].
Od lat obserwuję, jak najróżniejsze formy świeckiej popkultury, oczywiście z pewnym poślizgiem, przenikają do środowisk chrześcijańskich i stają się w nich normą. Najdziksze style muzyczne, taniec, gra świateł, przedstawienia teatralne, imprezy rozrywkowe i temu podobne rzeczy wypierają ze zboru zachowania duchowe zajmując ich miejsce.
Na przykład, jeden z dużych zborów amerykańskich przeprowadza w tych dniach akcję pod hasłem "Pop God", polegającą na prezentowaniu w kościele świeckich utworów, nominowanych do nagrody GRAMMY i próbie czerpania z nich wartości, ważnych podobno także dla chrześcijan. Nie potrzeba jednak szukać takich przykładów gdzieś daleko, za oceanem. Wystarczy zajrzeć na ktoryś z krajowych zjazdów młodzieży chrześcijańskiej i zobaczyć jak wiele jego elementów zostało "odkupionych" od świata.
Świat nie zasypia gruszek w popiele. Rynek popkultury pulsuje od pomysłów i każdego roku można znaleźć na nim wiele kolejnych nowości. A Kościół? Rozglądam się za nowymi owocami naszego chodzenia w pełni Ducha Świętego, a nie za produktami sprowadzonymi doń ze świata.
Bracia i Siostry! Przestańmy chodzić po rynku świata i na jego wyprzedażach kupować pomysły na działalność Kościoła. Mamy przecież Ducha Świętego! Naszym powołaniem jest być tu awangardą!
Subskrybuj:
Posty (Atom)