03 września, 2009

Kocham. Utrzymuję w karności!

W dniu wczorajszym ruszyła II edycja kampanii społecznej „Kocham. Nie biję!” Nośnikiem zapoczątkowanej w ubiegłym roku akcji przeciwdziałania przemocy w rodzinie będą tym razem cztery hasła: „Kocham. Nie biję!”, „Kocham. Mam czas!”, „Kocham. Reaguję!” i „Kocham. Nie krzyczę!”

 Kampania zainaugurowana w Komendzie Głównej Policji potrwa do końca listopada. W tym czasie zobaczymy i usłyszymy mnóstwo specjalnych spotów z udziałem znanych osób, a na ulicach w całym kraju pojawi się ponad trzy tysiące plakatów.

 To dobry i potrzebny głos w bardzo nabrzmiałym problemie społecznym. Witam tę kampanię z nadzieją, że ograniczy ona wielkie zło dziejące się w niektórych polskich domach oraz uwrażliwi i pobudzi do reakcji ludzi nieczułych na ludzką krzywdę, dziejącą się czasem tuż za ścianą.

 Myślę jednak, że główne hasło akcji może okazać się zbyt wielkim uproszczeniem sprawy. Chciałbym wierzyć, że jej owocem będzie jedynie powstrzymanie przemocy, a nie wywołanie totalnej nagonki na jakiekolwiek rodzicielskie próby karcenia swoich dzieci. Niestety, podobne akcje społeczne w Skandynawii doprowadziły tę sprawę do absurdu, pozostawiając rodzicom ciężar odpowiedzialności za dzieci, a pozbawiając ich całkowicie możliwości sprawowania władzy nad nimi.

 Dla zachowania równowagi trzeba więc tu dodać kilka uwag biblijnych. W świetle Biblii okazywanie miłości jest powiązane z określonymi czynami. Miłość ma zawsze praktyczny wymiar, zależny oczywiście od rodzaju relacji. Miłości do Boga, do współmałżonka, do bliźniego w potrzebie – zostały przypisane określone postawy praktyczne.

 Nie inaczej jest z miłością do dzieci. Pismo Święte splata tę miłość z dyscypliną. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. Ponadto, szanowaliśmy naszych ojców według ciała, chociaż nas karali; czy nie daleko więcej winniśmy poddać się Ojcu duchów, aby żyć? Tamci bowiem karcili nas według swego uznania na krótki czas, ten zaś czyni to dla naszego dobra, abyśmy mogli uczestniczyć w jego świętości. Żadne karanie nie wydaje się chwilowo przyjemne, lecz bolesne, później jednak wydaje błogi owoc sprawiedliwości tym, którzy przez nie zostali wyćwiczeni [Hbr 12,7–11].

 W ojcostwie Boga dyscyplina stanowi wyraz Jego prawdziwej miłości. Zapowiadając zagładę niektórych narodów, Bóg wyróżnił swój lud obietnicą ocalenia. W jaki sposób to ocalenie stało się możliwe? Lecz ciebie nie zgładzę, gdyż ciebie będę karcił według prawa i nie pozostawię cię całkowicie bez kary [Jr 46,28]. Gdyby Bóg odstąpił całkowicie od dyscyplinowania Izraelitów, znaczyłoby, że z nich zrezygnował.

 Mamy w Biblii przykłady złego rodzicielstwa. Nawet król Dawid popełnił w miłości ojcowskiej błąd zaniechania dyscypliny. Jego ojciec nigdy go nie karcił, mówiąc: Dlaczego tak postępujesz? [1Krl 1,6]. Kto czyta Biblię, wie czym się to skończyło. Kto żałuje swojej rózgi, nienawidzi swojego syna, lecz kto go kocha, karci go zawczasu [Prz 13,24].  Ważne, żeby nie robić tego w przypływie złych emocji. Karć mnie, Panie, ale według sprawiedliwej miary, nie w swoim gniewie, abyś mnie nie zniweczył! [Jr 10,24].

 Kocham. Nie biję! Mam czas! Reaguję! Nie krzyczę! To wielka potrzeba i prawo każdego dziecka. Lecz każde dziecko – jeśli ma wyrosnąć na wartościowego człowieka – powinno mieć też prawo do dyscypliny. Dodajmy więc: Kocham. Utrzymuję w karności! A wy, ojcowie, nie pobudzajcie do gniewu dzieci swoich, lecz napominajcie i wychowujcie je w karności, dla Pana [Ef 6,4].

1 komentarz:

  1. Absolutna racja!
    Tzw. "bezstresowae wychowanie" prowadzi do wynaturzeń typu: zakładanie nauczycielowi kosza od śmieci na głowę.
    Zaniechanie karcenia prowadzi do bezkarności.

    OdpowiedzUsuń