Cały kraj aż huczy dziś od zwycięstwa polskich siatkarzy. Jesteśmy najlepsi w Europie! Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to nierealne, a stało się! Najważniejsze głowy w kraju gratulują siatkarzom, zachwycają się, dziękują i opisują ich w kategoriach bohaterów narodowych. Brawo!
Niewątpliwie złoty medal w siatkówce dostarczył Polakom mnóstwa pozytywnych emocji. Wszyscy są szczęśliwi, zarówno zawodnicy jak i kibice. Nawet mnie, chociaż na co dzień nie interesuję się takimi rozgrywkami, udziela się ta radość.
W trakcie obserwacji narodowej euforii naszły mnie myśli o randze tego zwycięstwa i jego praktycznym znaczeniu dla Polaków. Czy dzięki temu zmieni się i poprawi los Kowalskiego? Jakie wartości tkwią w tym złotym medalu?
Powinienem się domyślać, że od dzisiaj, zmotywowany tym sukcesem, Jan będzie milszy dla żony, Jasio zacznie słuchać rodziców a Janusz przestanie okradać swojego pracodawcę. Skoro wszyscy – jak słyszę – mamy za co dziękować siatkarzom, to wkrótce powinienem chyba zobaczyć, za co?
Euforia tłumów nie zawsze potrzebuje głębokich i wzniosłych wartości. Grunt, że wszyscy się cieszą i to jest najważniejsze! To jest wartość sama w sobie. Nie krytykuję tej radości. Jako sługa Słowa Bożego chcę jednak przy tej okazji zachęcić nas do zastanowienia się nad istotą tego, czym się cieszymy.
W świetle Biblii, radość szuka oparcia w konkretnych wartościach. Na przykład wezwanie: Radujcie się w Panu zawsze; powtarzam, radujcie się [Flp 4,4]. Radość chrześcijanina jest mocno zakotwicza. Ona wynika z wiary w Jezusa Chrystusa. Przebaczenie grzechów, usprawiedliwienie, pojednanie z Bogiem i codzienna bliskość Pana, to prawdziwe powody do radości.
Dlaczego tak jest, że Ewangelia, czyli to, co naprawdę może pozytywnie wpłynąć na życie Polaków i zapewnić im wspaniałą przyszłość, wcale ich nie obchodzi, a nawet wywołuje złość, a do euforii doprowadza ich to, co już jutro nie będzie miało żadnego znaczenia? Może ktoś mógłby mi pomóc to zrozumieć?
Dobre pytanie na koniec: być może niewłaściwie komunikujemy przekaz Ewangelii? Przekaz medialny sukcesu siatkarzy jest widoczny, podany z entuzjazmem, w formie zrozumiałej dla przeciętnego człowieka.
OdpowiedzUsuńPrzekaz Ewangelii ma często dość ograniczony zakres (odbywa się częściej w wybranych miejscach [kosciolach], a nie przez wybranych ludzi [chrzescijan] ;)), niejednokrotnie mało w nim entuzjazmu dla pełnej Ewangelii Królestwa (a nie tylko pierwszej jej części w formie Ewangelii Zbawienia), a i o formę przekazu warto w dzisiejszych czasach powalczyć.
To wyzwanie dla każdego zboru/wspólnoty, dla każdego usługującego, każdego chrześcijanina, tu się zupełnie zgadzam :).
Odnośnie pytania końcowego - faktycznie daje do myślenia.
OdpowiedzUsuńNie zgodzę się jednak we wszystkim z Harrym. Nie uważam aby chodziło tu o formę i pełnię entuzjazmu. Oczywiście elementy te mają swoje znaczenie i istotnym jest aby osoba mówiąca o radości w Bogu w istocie swoim życiem ukazywała pozytywne nastawienie - jednakże nie to jest istotą Ewangelii.
Na ile znam Słowo Boże (wciąż zbyt mało) nie widzę tego, aby z biegiem czasu to co oferuje nam Chrystus miało mieć 'coraz większe wzięcie'. Raczej liczę się z tym, że z upływem lat ludzie coraz bardziej cieszyć się będą z błahych kwestii, podczas gdy Ewangelia będzie ich irytowała. O ile to będzie prawdziwa Ewangelia, która przecież nie jest wygodna dla grzesznika. Przyjmując to, że każdy z nas jest grzesznikiem - Słowo Boże stawia w stosunku do nas pewne wymagania, potrzebę całkowitej zmiany życia, odwrócenia się od tego co nieraz sprawiało nam wiele radości - a natura ludzka jest taka, że coś co wymaga od nas zmian niekoniecznie powoduje radość. Jeżeli kogoś nie dotyka Bóg osobiście, to słuchając o grzechu i jego konsekwencjach owa osoba faktycznie będzie bliższa złości niż radości...
... chyba, że rzeczywiście Kościoły zaczną inwestować w coraz to efektywniejszą formę, i podawać będą pełną entuzjazmu papkę zamiast słów Jezusa. Nie jest rzeczą trudną wywołać w tłumie radość i euforię (nawet jeśli ktoś nie rozumie o co chodzi, emocje się udzielają jak chociażby po wygranym meczu siatkówki) ..
Zacznę od końca, Kazimierzu: efektywniejsza forma nie oznacza koniecznie automatycznego rozmywania treści i podawania papki duchowej. Jestem pewien, że zdajesz sobie z tego sprawę, a Twoje porównanie było po prostu mniej trafnym środkiem literackim :).
OdpowiedzUsuńPoza tym, nadal tylko mówisz o Ewangelii Zbawienia, a przecież Ewangelia Królestwa to znacznie szersze pojęcie! (zauważmy w Ewangeliach jak często mówi się o Jezusie, że nauczał Ewangelii o Królestwie). Krzyż Jezusa jest drzwiami do Boga, tego nie kwestionuje pewnie żaden chrześcijanin ewangeliczny przy zdrowych zmysłach, ale *po* nawróceniu i pokucie z grzechów, jest jeszcze całe życie w mocy Ducha Św. w odnowionej społeczności z Bogiem, do którego Jezus nas zaprasza! :)
Może gdyby Kościół (mówię również do siebie i swojej społeczności) na codzień chodził w mocy, w którą wyposaża nas Jezus, byłoby więcej powodów do radości: dla chrześcijan z realizowania pełnej woli Bożej, i dla niechrześcijan bo widzieliby naśladowców Jezusa, którzy "czynią większe rzeczy, niż On sam" :). A to na pewno miałoby większy wpływ na życie ludzi dookoła nas...
w żadnym wypadku nie chciałbym negować działania Ducha Świętego... Jego mocy.
OdpowiedzUsuńw końcu Dzieje Apostolskie pełne są opisów cudownych sytuacji.
Nie wolno jednak zatracić nam równowagii...
Osobom niewierzącym i niepokutującym dotychczas należy głosić o Krzyżu - o miejscu w którym jesteśmy uwolnieni od mocy grzechu w naszym życiu.
niestety częstokroć akcent jest kładziony na Ewangelię Królestwa (jak to określasz) z pominięciem tego niewygodnego epizodu jakim jest śmierć dla grzechu...
... poza tym życie w mocy Ducha Świętego, które dla prawdziwego chrześcijanina będzie radością niekoniecznie dla przykładowego Kowalskiego będzie motywujące do uśmiechu, bo i apostołowie przeżywali więzienie i śmierć (bynajmniej nie naturalną)
Masz dużo racji, Kazimierzu - na pewno nie wolno nam zatracać równowagi - Krzyż to element niezbędny i chwalebny, i pod żadnym pozorem nie można go pomijać. Tu zgoda.
OdpowiedzUsuńŚmierć dla grzechu i powstanie do nowego chwalebnego życia, nie dla siebie, lecz dla Boga i innych, oto bardziej właściwy przejaw równowagi.
Co do motywacji przeciętnego Kowalskiego: a gdyby dzięki usługiwaniu w mocy Ducha ludzie wokół nas byli uzdrawiani, uwalniani ze zniewoleń, gdyby w odpowiedzi na modlitwę chrześcijan zmieniały się okoliczności ich życia? No właśnie. Wtedy zapewne "entuzjazm" dla Ewangelii i chęć naśladowania Chrystusa by wzrosły. Zauważ, że sam Jezus wcale nie posługiwał się samym Słowem w posługiwaniu ludziom (lecz czynem, w tym czynem nadprzyrodzonym).
w pełni utożsamiam się z ostatnim komentarzem Harry'ego; gdyby zwiastowaniu Kościoła (i w kościołach-zborach) towarzyszyła moc Boża o jakiej czytamy w Słowie: "A takie znaki będą towarzyszyły tym, którzy uwierzyli:(...)Na chorych ręce kłaść będą, a ci wyzdrowieją."(Mk.16,17)to nie byłoby problemu z frekwencją i radością i ekscytacja Jezusem.
OdpowiedzUsuńAle jeśli co niedziela zwiastowanie to samo, a chorzy dalej chorują, słabi słabną, chromi upadają itd..... to z czego tu sie cieszyć? :-(
I nie rzecz tutaj w pięknych wywodach (nawet opartych na Biblii), że uzdrowień nie ma bo....nie czas, nie miejsce, albo ważniejsza jest wiara bezwzgledna, bo "Królestwo Boże zasadza się nie na słowie, lecz na mocy."
Bedzie moc - przyjdą ludzie, tak jak podążali za Jezusem.
Moim skromnym zdaniem uważam, że to nowe charyzmatyczne nauczanie (skupiające się na cudach, mocy itd) należałoby skonfrontować dobrze ze Słowem Bożym. Nie ulega wątpliwości, że Kościół został obdarowany i znaki i cuda są niejako "wliczone" w jego działalność. Ale Słowo mówi, że diabeł też to potrafi i dla przykładu popatrzmy sobie na Brazylię (polecam świadectwo ze zborów Maranatha Pawła Sochackiego). Tam nie nagłaśnia się cudów, które dzieją się w kościołach, bo ludzie przekonali się, że to nie jest aż tak skuteczne. A dlaczego? Dlatego, że w tym kraju jest mnóstwo czarowników i innych diabelskich sług, którzy mogą zrobić podobne rzeczy. To co może przekonać ludzi ze świata, że faktycznie chodzimy w Mocy? - NASZE OWOCE, tego diabeł nie jest w stanie podrobić i to świadczy, że Bóg jest pomiędzy nami. Myślę, że przemienione życie pijaka jest większym świadectwem dla świata niż uzdrowienie - wystarczy popatrzyć sobie ile w naszym kraju jest cudotwórców i kaszpirowskopochodnych zwodzicieli.
OdpowiedzUsuńSam kiedyś myślałem, że jak ludzie zobaczą cuda, to się będą nawracać. Taki cud stał się w moim życiu, ludzie widzieli co się stało i jak Jezus uzdrowił moje dziecko. Jak myślicie ilu się po tym nawróciło?
Czytałem tę dyskusję z lekką irytacją niestety i dzięki Ci Hubercie za głos. Właśnie tak! Jezus wielokrotnie podkreślał, że większość podąża za nim ze względu tylko na cuda, znaki i "dlatego, że zostali nakarmieni". I nie tu należy także moim zdaniem szukać klucza do skutecznego ewangelizowania. Ale wracając do samego tematu - ja też od wczoraj zadaję sobie pytanie jaki sens ma ta ogarniająca wszystkich euforia. Chyba niestety sami "ogarnięci" nie bardzo wiedzą. Ja sądzę, że to kolejna forma wypełnienia tej pustki w duszy bez wiary w Jezusa, o której mówiłeś bracie Marianie w niedzielnym kazaniu.
OdpowiedzUsuńHubert, krótko, bo jest późno: cały Nowy Testament jest pełny tego nowego (Twoim zdaniem) charyzmatycznego nauczania. To, że w pewnych kręgach się je przemilcza, ba jeszcze zachęca do psychologizacji życia chrześcijańskiego, nie oznacza, że takie jest nauczanie Nowego Testamentu :).
OdpowiedzUsuńDaleki jestem od przeduchawiania pewnych spraw, nie znam również przykładu Brazylii, na który się powołujesz, ale już chocby z przytoczonej przez Ciebie argumentacji można by wyciągnąc taki wniosek, że akurat w Polsce, kraju o doś "surowym" postrzeganiu Boga, przejawy Bożej mocy, wynikającej z Jego miłości do człowieka, byłyby jak najbardziej czymś przekonywującym.
A propos, owoców Ducha - wcale nie wykluczam ich dobroczynnego wpływu, ale człowiek, który nie słyszał zwiastowanego słowa Ewangelii i wykonywanego w mocy słowa Ewangelii, z łatwością nasze owoce może pomylic z postawą tzw. "dobrego" człowieka. Potrzebujemy kombinacji tych trzech: zwiastowania Ewangelii w mocy ze świadectwem przemienionego życia.
Pewnie dlatego to wszystko jest takie trudne :).
Harry
Pozwólcie, że i ja zabiorę głos. Czy rzeczywiście to owoce można pomylić? A Jezus na to: po owocach poznacie ich... A czy wszystkie cuda czynione w IMIENIU JEZUSA pochodzą rzeczywiście od Niego? Tu z kolei Jezus powie do WIELU cudotwórców: Nigdy Was nie znałem... Zachęcam do wnikliwego przeczytania dobrze znanego zapewne fragmentu z Ew. Mateusza 7:17-23
OdpowiedzUsuńWiara bierze się ze słuchania, a słuchanie przez Słowo Chrystusowe (Rzym. 10:17). I oczywiście Słowo ma być głoszone nie w przekonywujących słowach mądrości, lecz aby objawiały sie w nich Duch i moc (Kor. 2:4). Czy jednak nauczyciel głoszący Ewangelię w sposób spokojny nie robi tego w Duchu i w mocy? Co świadczy o tym, że Słowo jest głoszone w Duchu i w mocy? Emocje, entuzjazm, euforia?
To cuda mają przyciągać do Jezusa? Może tak być, ale pamiętajmy co powiedział Jezus: "Czyż nie dziesieciu zostało oczyszczonych? A gdzie jest dziewięciu?" (Łuk. 17:17). Pamiętajmy, że my mamy siać, a wzrost daje Bóg (Kor. 3:6-7) i nawrócenie grzesznika od Niego zależy, nie od nas...
Rafał pyta: Co świadczy o tym, że Słowo jest głoszone w Duchu i w mocy? Emocje, entuzjazm, euforia?
OdpowiedzUsuńWedług mnie: efekt zwiastowania, czyli jeśli zwiastuje sie że Jezus jest lekarzem - to chorzy sa uzdrawiani, jesli zwiastuje się, że Jezus wyzwala - to zniewoleni są uwalniani itd.
A podsumowanie, że nawrócenie zalezy "od Niego" sprowadza dyskusje na poziom akademicki, gdyż wszystko od NIego zależy i nawet bez zwiastowania może człowieka skłonic ku nawróceniu a i też uzdrowić
Hubert pisze: "Moim skromnym zdaniem uważam, że to nowe charyzmatyczne nauczanie (skupiające się na cudach, mocy itd) należałoby skonfrontować dobrze ze Słowem Bożym" - bardzo dobrze! Jak napisałeś - uczyń to czem prędzej!
OdpowiedzUsuńZauważ, że mowimy nie o nauczaniu o CUDACH,MOCY itd ale o nauczaniu KTÓRE potwierdzają cuda i znaki. To zasadnicza różnica. Bez tego słowa pozostają tylko słowami, które głoszą też Jehowi, śpiewają Kriszna, czarują politycy etc.
Jareku W. - a czy ty jestes szczesliwy? Ba, czy ludzie przebywający w twoim towarzystwie widzą, ze jestes szczesliwy i chca byc tacy, jak ty?
Moze to pomoze ci zrozumiec radosc i euforie rodaków po zdobyciu mistrzostwa śwata w siatkówce.
Zbyt mocno tkwi w nas podświadomie zakorzeniony katolicyzm: Jezus wiszacy i cierpiacy na krzyżu i takie postrzeganie chrzescijaństwa: musze nieśc swój krzyż całe życie, by jakoś dojść do królestwa niebiańskiego
z całym szacunkiem Anonimowy - nie widzę sensu w ostatnim akapicie Twojej wypowiedzi...
OdpowiedzUsuńco z tym wspólnego ma katolicyzm ?
to już zupełnie puste słowa bez pokrycia w rzeczywistości.
Widzę, że wetknąłem kij w mrowisko ;-)
OdpowiedzUsuńMyślę, że potrzeba nam wszystkim mądrości. Trochę może za bardzo zaatakowałem nowe nauki charyzmatyczne, ale po kilku latach bycia w takich naukach i obserwowania czego ludzie szukają i co niektórzy głoszą, mam prawo do takich wniosków. Ja wiem jedno ludzie szli za Jezusem z wielu powodów, jedni bo chcieli cudów, inni bo podziwiali, inni widzieli w Nim przyszłego króla, inni bo wreszcie odrywał się od religijnej papki. A on natomiast mówił "musisz się na nowo narodzić" i to myślę jest klucz, wtedy będzie przemienione życie, moc Ducha i również cuda. Chciałbym, abyśmy wszyscy w dyskusji przyjmowali ton naszego Pana, bez zbytnich złośliwości, ale z miłością - to jest między innymi przykład tego do kogo należymy i jak działa On w naszym życiu. Inaczej będą niezdrowe emocje, które widzę, że niektórym się czasem udzielają.
Niestety niektóre osoby pojawiające się często w komentarzach do tego bloga kojarzą mi się nieodparcie z "uczonymi w piśmie", rozmiłowanymi w akademickich dyskusjach, żonglowaniu teologicznymi terminami i krytykowaniu innych. No właśnie - a gdzie ton naszego Pana. Parę godzin temu dotarło do mnie bardzo mocno, że niemawiść to także takie właśnie niezdrowe emocje, którymi obdarzamy się w dyskusjach. Bo przecież najlepiej byśmy chieli, żeby naszych adwersarzy nie było, żebyśmy ich NIE WIDZIELI. I co tu mówić o cudach i znakach... A radości, która jest ze świata nie należy mylić moim zdaniem z tą, która bierze się z wiary.
OdpowiedzUsuńszkoda, drogi przedmówco, że właśnie kontynuujesz tą akademicką dyskusję;
OdpowiedzUsuńtemat poruszony dotyczył radości po zwycięstwie siatkarzy, a czy ty masz się z czego cieszyć i cieszysz się i inni to widza?
drogi kazimierzu,
chodzi mi o to, że w wielu zborach daje sie zauważyć podejście podejście do chrześcijaństwa takie,jakby "katolizujące", a mianowicie: musisz się na nowo narodzić a potem MUSISZ chodzić do zboru, musisz dobrze czynić, musisz to i tamto.... a radosna część chcześcijaństwa może będzie, a może nie będzie, jak Pan da.
czyli uzdrowienia, znaki, radość w Duchu itp. bo to takie "amerykańskie". To miałem na myśli.
A tak naprawdę tylko raz i tylko do jednego człowieka Jezus powiedział, że coś "musi" (do Nikodema); ja postrzegam bycie chrześcijaninem jako bycie człowiekiem wolnym, który cokolwiek czyni, czyni bo tak chce, z serca, bo poznał Boga, a nie bo "musi", "bo tak trzeba", "bo tak wypada/nie wypada"
Szanowni przedmówcy pozwólcie,że pominę powyższe wątki i odniosę się do pytania br.Mariana;myślę że Kościołowi w P olsce brak wyraznie chwały Bożej i potrzebujemy głębokiej pokuty by Pan przyszedl do nas w swej mocy i wielkości.Wtedy Duch Św. sam przyprowadzi rzesze tych których zna od założenia świata,bo dziś nie jesteśmy na to nawet przygotowani.Poddajmy się Królowi królów a ludzie będą wchodzić drzwiami i oknami.Nie mogę uwierzyć w to że te kilkadziesiąt tysięcy coś jak błąd statystyczny to już cały lud który Bóg ma w tym kraju...DS
OdpowiedzUsuń