Mamy dziś Światowy Dzień Choroby Alzheimera. Jest to postępująca, degeneracyjna choroba ośrodkowego układu nerwowego, charakteryzująca się narastającym otępieniem.
W 1901 roku niemiecki psychiatra dr Alois Alzheimer zaobserwował u pewnej 51-letniej kobiety dziwną chorobę. Pierwszym jej objawem były urojenia zdrady małżeńskiej, potem postępujące zaburzenia pamięci, orientacji, zubożenie języka i problemy z wykonywaniem wyuczonych czynności. Po trzech latach choroby pacjentka nie rozpoznawała członków swojej rodziny i siebie, nie była w stanie żyć samodzielnie i musiała zostać umieszczona w specjalnym zakładzie dla umysłowo chorych we Frankfurcie.
Właśnie od nazwiska niemieckiego psychiatry i neuropatologa, Aloisa Alzheimera, który opisał tę chorobę w 1906 roku pochodzi jej nazwa. Weszła ona do słownika chorób układu nerwowego już w 1910 roku.
Gdy ta choroba pojawi się w organizmie, to póki co nie ma możliwości jej wyleczenia. Można jedynie próbować cały proces chorobowy spowolnić. Zaciekawiła mnie jednak informacja o czynnikach obniżających ryzyko wystąpienia choroby Alzheimera.
Otóż jako jedne z pierwszych, obok ćwiczeń fizycznych, wymienia się tu podejmowanie czynności intelektualnych oraz utrzymywanie regularnych relacji społecznych. U osób stroniących od ludzi - o, dziwo - aż dwukrotnie zwiększa się prawdopodobieństwo wystąpienia choroby Alzheimera, w porównaniu z osobami, które często przebywają z innymi ludźmi.
Od razu pomyślałem o zaangażowanym członkostwie w zborze chrześcijańskim. Toż to w takim razie idealny środek zapobiegawczy na Alzheimera! Aktywny udział w studium biblijnym, w spotkaniu grupy domowej, w modlitwie itp. – to jednocześnie i wielce mobilizujące czynności intelektualne, i regularne utrzymywanie relacji społecznych!
Trzeba to powiedzieć braciom i siostrom po pięćdziesiątce, którzy coraz częściej z powodu zmęczenia i kłopotów zdrowotnych przesiadują sami w domu, zamiast brać czynny udział w zgromadzeniach zboru i spotykać się po domach, albo którzy milczą, zamiast zabierać głos w rozmowach i w modlitwach. Pierwsi chrześcijanie nie tylko dbali o swój prywatny czas z Bogiem, ale codziennie też jednomyślnie uczęszczali do świątyni, a łamiąc chleb po domach, przyjmowali pokarm z weselem i w prostocie serca [Dz 2,46].
Nie trzeba tu dodawać, że udział pierwszych chrześcijan w zgromadzeniu zboru miał charakter czynny i nie przypominał typowego dziś, biernego uczestnictwa w obrzędzie mszy lub nabożeństwa. Cóż tedy, bracia? Gdy się schodzicie, jeden z was służy psalmem, inny nauką, inny objawieniem, inny językami, inny ich wykładem; wszystko to niech będzie ku zbudowaniu [1Ko 14,26]. Najwidoczniej zgromadzeni brali czynny udział i współtworzyli program nabożeństwa.
Oczywiście, nie opuszczając wspólnych zebrań naszych, jak to jest u niektórych w zwyczaju [Hbr 10,25] nie należy robić tego jedynie w celu zapobiegania chorobie Alzheimera. Dla równowagi przypomnijmy, że są i takie przypadki, jak były prezydent USA Ronald Reagan, który przecież nie narzekał chyba na brak kontaktów z ludźmi, a jednak zmarł na tę chorobę. Biorąc czynny udział w życiu zboru czynimy to z duchowych powodów. Niemniej jednak posłuszeństwo Słowu Bożemu przynosi także i dodatkowe owoce, chociażby w postaci zapobiegania rozmaitym chorobom.
Tak więc w Dniu Choroby Alzheimera mam następujący apel: Nie wywołujmy wilka z lasu odsuwając się od ludzi i przesiadując przed telewizorem. Spotykajmy się, zadbajmy o to, żeby dużo czasu spędzać z innymi ludźmi. Przełamując tremę lub lenistwo, podejmujmy wysiłek intelektualny zabierając głos w dyskusji lub formułując i głośno wypowiadając przynajmniej kilka zdań publicznej modlitwy! Lepiej jest przecież zapobiegać niż leczyć, zwłaszcza gdy grozi nam choroba nieuleczalna.
Zaraz, zaraz... Co to jeszcze miałem tu napisać..? Może ktoś mógłby mi przypomnieć? J
Miałeś napisać chyba to,że poniewaz jesteś baaaaardzo zaangażowanym w pracę pastorem - choroba Ci nie grozi :)
OdpowiedzUsuńChciałem coś jeszcze napisac, ale zapomniałem...