Dzisiaj na ekranach polskich kin pojawił się film „Dzieci Ireny Sendlerowej” [The Courageous Heart of Irena Sendler], który miał swoją amerykańską premierę 19 kwietnia 2009 roku. Jest on swego rodzaju hołdem wdzięcznej pamięci po zmarłej w ubiegłym roku polskiej działaczce społecznej.
Jak wiadomo, Irena Sendlerowa, narażając własne życie uratowała 2500 dzieci żydowskich, organizując wywożenie ich z warszawskiego getta i ukrywając w polskich rodzinach, w sierocińcach i klasztorach.
Można byłoby podkreślać wiele interesujących wątków z jej niezwykłego życia. Mnie szczególnie spodobała się postawa Ireny Sendler, wyrażona w kilku słowach skierowanych do koleżanek z ośrodka pomocy społecznej: "Nie wiem jak wy, ale ja wypowiadam wojnę Hitlerowi".
Właśnie ten jej zaskakujący sposób prowadzenia wojny tak bardzo ujął mnie za serce. Gdy inni myśleli o wojnie w konwencjonalny sposób, czyli żeby zabijać wrogów lub przynajmniej stawiać im bierny opór, ona skupiła się na ratowaniu życia. Sprzątała im sprzed nosa potencjalne ofiary.
To jest niezła wskazówka dla osób świadomych toczącej się wojny w świecie duchowym. Rozmaicie można ten bój toczyć. Niektórzy próbują walczyć z diabłem, tropić i wiązać złe duchy. Ostatnio zapanowała moda na zmienianie świata. Jest nawet pomysł, żeby z dzisiejszych dzieci wychować nowe pokolenie, armię Bożych wojowników, którzy stawią czoła diabłu i triumfalnie powitają nadchodzącego Jezusa Króla. Inni z kolei prezentują drugą skrajność. Są całkowicie bierni. Przeciwnik swobodnie wyniszcza wokoło ludzkie życie, a oni się temu apatycznie przyglądają. No, może czasem pobiadolą, jakie to złe mamy czasy, jaka to sodoma i gomora wszędzie...
Bez wątpienia Kościół stoi na co dzień oko w oko z poważnym przeciwnikiem, który dwoi się i troi, aby wyrządzić jak najwięcej szkody. Dzieci, ostatnia to już godzina. A słyszeliście, że ma przyjść antychryst, lecz oto już teraz wielu antychrystów powstało [1Jn 2,18]. Myślę, że nie ma co tropić i tępić tego, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich i zniweczy blaskiem przyjścia swego [2Ts 2,8]. Co innego chcę robić: Na ile mogę i dopóki mogę, chcę ratować ludzkie dusze! Sprzątać diabłu sprzed nosa osoby, które wydają się już być jego pewnymi ofiarami.
Wspaniały pomysł, Pani Ireno!
Przykład Ireny Sendlerowej w tym kontekście można rozumieć jeszcze szczerzej. W tamtych wrogich czasach wielu ludziom silniejszym, dysponującym większymi możliwościami nie udało się (a często po prostu nie chciało, także z powodu strachu) uratować chocby jednego życia. A widać, że jeśli się naprawdę "wypowie wojnę", z pełną determinacją to można zdziałać tak wiele. Oby tylko nam się chciało i byśmy mieli odwagę prosić Pana by nam w tym blogosławił...
OdpowiedzUsuń