W dniu dzisiejszym uruchomiono w Polsce telefon zaufania dla osób przeżywających kryzys emocjonalny. Polakom na krawędzi załamania psychicznego pomagać będą dyżurni psycholodzy.
"Polska to pustynia, jeśli chodzi o udzielanie bezpłatnej pomocy psychicznej i psychiatrycznej" – stwierdził jeden z psychologów. "Ten telefon może zapobiec fali depresji Polaków" - uważają eksperci z Instytutu Psychologii Zdrowia. Ich zdaniem na wielu obszarach kraju nie ma żadnej instytucji, która mogłaby udzielić fachowego wsparcia osobom, które nie potrafią radzić sobie z problemami.
Telefon zaufania dla zdołowanych – to wyjście naprzeciw osobom, które mają problemy finansowe, straciły pracę, nie radzą sobie z krnąbrnością dzieci, przechodzą kryzys małżeński lub ogólne pogorszenie nastroju i nie wiedzą, co w tej sytuacji mają zrobić. Psycholodzy udzielą jednorazowego wsparcia, a w razie potrzeby skierują do najbliższego specjalisty.
Chcę wierzyć, że za ideą tego telefonu stoi czyste pragnienie niesienia ludziom pomocy. Nie będę snuł domysłów, że jest to dobrze pomyślany sposób na napędzanie klientów do poradni psychologicznych. Skoro jednak przyjmiemy, że pierwszy wariant jest prawdziwy, to trzeba zadać pytanie, czy rzeczywiście jest to skuteczny sposób pomocy.
Odnoszę wrażenie, że moda na pomoc psychologiczną sięga już czasem granic absurdu. Praktycznie każdy miewa takie chwile, że poczuje się zagrożony lub obrażony, a według najnowszych trendów natychmiast powinien znaleźć się pod opieką psychologa. Jakoś jednak nie widać, żeby w społeczeństwach, w których od lat nakręca się koniunkturę porad psychologicznych, ludzie byli o wiele bardziej zrównoważeni i silni psychicznie niż gdzie indziej.
Jako człowiek Biblii nie mogę zgodzić się z opinią, że w Polsce trudno znaleźć instytucję, która mogłaby udzielić fachowego wsparcia osobom z problemami. Przecież w świetle Pisma Świętego człowiek z problemami może zwrócić się do Boga. Trzeba mu upaść na kolana i wyżalić się Bogu. Trzeba mu wziąć do ręki Biblię i wczytać się, wsłuchać się w Słowo Boże, aby zrodziła się w nim wiara. Trzeba mu zacząć żyć w posłuszeństwie Słowu Bożemu. Niech się tylko rozejrzy, a na pewno znajdzie gdzieś w pobliżu wspólnotę Kościoła. Oto właściwy kierunek poszukiwania pomocy. Oto pomoc dostępna dla każdego w każdym czasie i miejscu!
Mogą tego nie wiedzieć ludzie niewierzący w Boga. Nic więc dziwnego, że szukają pomocy u psychologa. Ale chrześcijanie? Oni przecież powinni znać słowa Jezusa: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie [Mt 11,28]. Dla wierzących ten kierunek znany jest od wieków: Do ciebie przychodzi wszelki człowiek z wyznaniem grzechów. Gdy zbytnio ciążą nam występki nasze, Ty je przebaczasz [Ps 65,3–4].
Kto nie zna i nie chce znać Boga, w chwilach kryzysu niech sobie dzwoni lub idzie do psychologa. Jego sprawa. Podam mu nawet nr tego telefonu - 116 123 od poniedziałku do piątku w godzinach od 14.00 do 22.00 A ja? Skąd nadejdzie mi pomoc? Pomoc moja jest od Pana, który uczynił niebo i ziemię [Ps 121,1–2].
A mnie się marzy taki zbór, w którym funkcjonowałby taki "telefon duchowego zaufania". Informacja o nim podana by była do publicznej wiadomości. Można by się modlić z ludźmi, przekazać im słowo nadziei... Nie każdy - jak nawet widać z tego posta - od razu wie, gdzie i jak skierować się po pomoc do Boga.
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że Kościół powinien reagować - w miarę i na skalę swoich możliwości - na tego typu potrzeby :).
W moim zborze (i Pastora Mariana) takich telefonów jest wiele. Wszyscy członkowie zboru znają numery zarówno do Pastora jak i innych braci i sióstr. A i inne osoby odwiedzające naszą stronę internetową bez problemu odpowiedni telefon znajdą.
OdpowiedzUsuńJarek, źle się wyraziłem, chodzi mi o dedykowany numer telefonu, może nawet komórkowego, na który nie tylko mogą zadzwonić chrześcijanie ze zboru czy z miasta, ale PRZEDE WSZYSTKIM ludzie z problemami takimi, jak tutaj przedstawione.
OdpowiedzUsuńChodziłoby zatem nie tylko o udostępnienie "numeru do zboru" na stronie (my też tak robimy), ale o - nie wiem, czy to właściwe słowo - wypromowanie takiego numeru w mieście, jako np. "chrześcijańskiego telefonu zaufania" jako alternatywy dla ludzi, którym pomoc duchowa/psychologiczna jest potrzebna, a często nie mają odwagi się po nią zwrócić do poradni/lekarzy (w przypadku pomocy psychologicznej).
Innymi słowy, nie chodzi o ogólny "numer do zboru", tylko o to, by człowiek "z miasta" dzwoniąc na taki dedykowany numer mógł mieć pewność, że trafi do osoby kompetentnej i będzie mógł liczyć na zaufanie/dyskrecję. Tego nie wiadomo dzwoniąc do nieznanej sobie wcześniej instytucji na ogólny numer. Mam nadzieję, że udało mi się wyrazić nieco jaśniej, choć nie mam pewności ;).
Domyślałem się jakie są intencje tego co piszesz i odpowiedziałem celowo tak jak odpowiedziałem. Przysłowiowy "telefon do zboru" jest najczęściej telefonem po prostu do pastora, a ten w kazdym zborze jest chyba osobą najbardziej kompetentną do udzielania tego typu porad. Jestem przeciwnikiem mnożenia bytów ponad potrzebę, szczególnie wśrod chrześcijan. Ale może masz rację, że wyraźniejsze rozpropagowanie i "wypromowanie" takiego numeru dla potrzebujących osób niewierzących ma sens...
OdpowiedzUsuńSzanuję sobie i przychylam się do tekstów autora bloga. Jednak tym razem pozwole sobie nie zgodzić się z autorem. Znam psychiatrę chrześcijańskiego, który człowiekowi w depresji powiedział "wyjdziesz z tego jak będziesz się modlił". Dziś jest rozbity na silnych psychotropach by mógł funkcjonować. A wystarczyło wtedy mu pomóc a nie zbywać "módl się to ci przejdzie". Jestem za takimi telefonami. Jacek P. z facebooka pozdrawia
OdpowiedzUsuńPastor pastorowi nie równy i nie zakładajmy, że w każej sytuacji będzie wiedział co powiedzieć.
OdpowiedzUsuń