Proponuję dziś chwilę namysłu nad osobistym stosunkiem do Słowa Bożego. Zobaczmy to na konkretnym przykładzie. A sługa pewnego setnika, bardzo przez niego ceniony, zachorował i bliski był śmierci. A usłyszawszy o Jezusie, posłał do niego starszych żydowskich, prosząc go, aby przyszedł i uzdrowił jego sługę [Łk 7,2–3].
Jezus przejął się problemem setnika. Ruszył w kierunku jego domu, lecz nim dotarł na miejsce, ktoś inny przybiegł do niego z następującą wiadomością od setnika: Panie, nie trudź się, nie jestem bowiem godzien, abyś wszedł pod dach mój. Dlatego i samego siebie nie uważałem za godnego, by przyjść do ciebie; lecz powiedz słowo, a będzie uzdrowiony sługa mój. Bo i ja jestem człowiekiem podległym władzy, mającym pod sobą żołnierzy; i mówię temu: Idź, a idzie, a innemu: Przyjdź, a przychodzi, a słudze memu: Czyń to, a czyni. A gdy to Jezus usłyszał, zdziwił się i zwróciwszy się do towarzyszącego mu ludu, rzekł: Powiadam wam, nawet w Izraelu tak wielkiej wiary nie znalazłem [Łk 7,6–9].
Z powyższego wywodu wynika, że w międzyczasie setnik doznał swoistego olśnienia. Dotyczyło ono sposobu pojmowania władzy. Jako rzymski żołnierz dobrze znał etymologię i praktyczny wymiar popularnego już wóczas słowa imperium. To łacińskie określenie w sensie prawnym oznacza władzę, zwierzchnictwo, moc wydawania rozkazów, zarządzeń i stosowania sankcji.
Na polu zawodowym setnika imperium wyrażało się bezwzględną karnością wojskową. Słowa dowódcy są przecież arbitralne. Bezdyskusyjnie trzeba je wykonać. Nie podlegają żadnym negocjacjom. Natychmiast błysnęła mu więc myśl, żeby wysłać przyjaciół i odwołać wizytę Jezusa. Dlaczego?
Setnik w prostocie swojego myślenia uznał, że Jezus posiada owo imperium nad wszystkim,
bo wszystko, co jest na niebie i na ziemi, rzeczy widzialne i niewidzialne, czy to trony, czy panowania, czy nadziemskie władze, czy zwierzchności; wszystko przez niego i dla niego zostało stworzone [Kol 1,16]. Wystarczy więc, że Pan wypowie słowo, i niezależnie od tego, czego będzie to słowo dotyczyć, jak On powie, tak się stanie. Krótko mówiąc, Słowo Chrystusowe to realne imperium.
Ponieważ setnik w to uwierzył, a przy tym dobrze rozumiał to, w co uwierzył, więc natychmiast, zanim jeszcze Jezus dotarł do jego domu, czym prędzej postanowił dać wyraz swojej wierze. Rzeczywiście. Wizyta Jezusa nie była konieczna. Wystarczyło Jego Słowo i sługa został uzdrowiony. Prostolinijność wiary setnika okazała się tak niezwykła i konkretna, że nawet samego Jezusa wprowadziła w zdumienie.
W świetle postawy tego setnika zamyślam się dziś nad moją własną wiarą w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Skoro dana Mu jest wszelka moc na niebie i na ziemi [Mt 28,18], to znaczy, że i ja bezwzględnie podlegam władzy Słowa Bożego. Gdy więc On mówi mi: Idź, czy idę? Przyjdź, czy przychodzę? A gdy słyszę: Czyń to, czy dokładnie czynię tak, jak zostałem wezwany, czy raczej nie robię tego, albo może robię to po swojemu? Odkrywam w sobie jeszcze wiele samowoli. Czyżbym zapominał o sankcjach?
Jako wieloletni chrześcijanin czuję się zawstydzony siłą i jasnością wiary setnika. Na nowo więc skupiam uwagę na Słowie Bożym, jako na imperium, któremu bezwzględnie podlegam i pragnę podlegać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz