Niebezpieczeństwo złej, fałszywej nauki tkwi między innymi w tym, że jest ona łudząco podobna do prawdziwej. Prawdziwi chrześcijanie zasadniczo są przed nią zabezpieczeni, ponieważ są napełnieni Duchem Świętym i stale uświęcają swoje życie trwając w duchowym oddzieleniu od świata. To pozwala im na bieżąco badać ducha tego, co do nich dociera. Czy to, co słyszymy, jest z Boga? Czy jest zgodne z duchem ewangelii Chrystusowej?
Pismo Święte poucza, że złe, błędna nauka szerzy się jak zgorzel. Staraj się usilnie o to, abyś mógł stanąć przed Bogiem jako wypróbowany i nienaganny pracownik, który wykłada należycie słowo prawdy. A pospolitej, pustej mowy unikaj, bo ci, którzy się nią posługują, będą się pogrążali w coraz większą bezbożność, a nauka ich szerzyć się będzie jak zgorzel; do nich należy Hymeneusz i Filetos, którzy z drogi prawdy zboczyli [2Tm 2,15-18]. Jak zgorzel, inaczej gangrena, szerzy się w ludzkim organizmie? Zagadnięty o zgorzel wujek Google daje nam przynajmniej dwie ważne informacje.
Po pierwsze, że ma to miejsce w żywym organizmie za sprawą ogniska martwicy. Gdy zbór na sto procent składa się z osób odrodzonych duchowo, wówczas zgorzel fałszywej nauki nie ma do niego dostępu. Jeżeli zaś przedostaną się w jego szeregi osoby nie narodzone na nowo, wówczas mogą one stać się zarzewiem złej nauki. Dlaczego? Z tej prostej przyczyny, że nie są w stanie odróżnić tego, co błędne od tego, co zdrowe i właściwe. Kierują się jedynie własną intuicją, rozumem i doświadczeniem. Gdy takie osoby załapią jakąś nową ideę, gdy przewieje ich jakiś wiatr złej nauki, to istnieje realne zagrożenie, że zaczną zarażać zdrowych chrześcijan.
Dodajmy w tym miejscu, że w kręgach nominalnych chrześcijan problem fałszywej nauki raczej nie występuje, ponieważ takich ludzi doktryna w ogóle nie obchodzi. Żyją innymi sprawami. Nie zachwycają się tym, co powiedział Pan. Fałszywa nauka może rozwinąć się tylko na żywym organizmie, czyli tam, gdzie ludzie są chłonni rzeczy duchowych i pragną lepiej poznać Pana. Takie dusze stanowią pożywkę dla fałszywych proroków i nauczycieli.
Drugą interesującą informacją jest to, że zgorzel powstaje tylko w tych miejscach organizmu, które mają połączenie ze światem zewnętrznym. Dokładnie tak mają się rzeczy z rozwojem fałszywej nauki. Chrześcijanin nie jest otwarty na nowinki. Sprawdza też pochodzenie tego, co słyszy lub czyta. Ludzie zaś źli i oszuści coraz bardziej brnąć będą w zło, błądząc sami i drugich w błąd wprowadzając. Ale ty trwaj w tym, czegoś się nauczył i czego pewny jesteś, wiedząc, od kogoś się tego nauczył [2Tm 3,13-14]. W dobie Internetu raz po raz możemy się zachwycić naprawdę interesującymi ideami. Nieostrożna otwartość może jednak nas sporo kosztować. Zgorzel, gdy już dostanie się do żywego organizmu, nie jest łatwa do usunięcia.
Nasuwają się dwa wnioski: W kontaktach ze światem zewnętrznym bądźmy bardziej ostrożni. Zadajmy sobie trud i sprawdzajmy, kto jest autorem czytanej przez nas książki? Kim jest człowiek poświęcający nam uwagę? Nie bądźmy pochopni. I drugi wniosek. Brak problemu złej nauki w naszym środowisku niekoniecznie oznacza, że z nami wszystko jest w porządku. Organizmy martwe nie są zagrożone gangreną. Sprawdźmy, czy w ogóle żyjemy. Są zbory, do których Pan powiedział: Masz imię że żyjesz, a jesteś umarły [Obj 3,1]. Tylko żywi borykają się z fałszywą nauką.
Pismo mówi: O jak piękne sa nogi tych, którzy zwiastują dobre nowiny [Rz 10,15]. Tak jest. Pod warunkiem, że nie są opanowane przez zgorzel błędnej nauki.
Zgorzel na nodze nie wygląda ładnie, natomiast w żywym organizmie duchowym często ma niepozorny lub nawet zachęcający wygląd (przynajmniej na początku). I jeszcze taka ciekawostka ze strony emedica.pl : "Zgorzel (martwica) sucha powstaje, gdy dopływ krwi do określonej części ciała jest zablokowany lub znacznie ograniczony."
OdpowiedzUsuńBracie Marianie nie rozumiem dlaczego stwierdzasz, że: " Tylko żywi borykają się z fałszywą nauką".
OdpowiedzUsuńJa wiem, że w martwych społecznościach są prawie same błędne nauki. Czym więcej błędnych nauk tym ludzie są dalej od Boga, lub im bardziej martwa społeczność tym więcej błędnych nauk, bo martwi ludzie są ślepi duchowo i chcą zadowalać tylko własne JA, a fałszywe nauki im to gwarantują. Ale prawdą jest, że fałszywe nauki przynoszą zawsze ludzie nieodrodzeni, lub ci, którzy są mentalnie lub jedna nogą w świecie.
Wniosek trzeci: Bądźmy bardziej ostrożni w kontaktach z nieznajomymi ''chrześcijanami'', a szczególnie z tymi na wysokich stołkach, bo to prawie zawsze chrześcijanie z zawodu czyli najemnicy, którzy dla własnych korzyści, pozytywnego wizerunku i dobrego układu zrobią prawie wszystko.
"Bracie Marianie nie rozumiem dlaczego stwierdzasz, że: " Tylko żywi borykają się z fałszywą nauką"."
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę że martwi już się nie zmagają z niczym. Są "sztywni", nic ich nie rusza, ... potrzebny jest tylko święty spokój.
Właśnie tak, Arsonie. Szatan nie jest taki głupi, żeby karmić trucizną tych, którzy już są martwi, albo namawiać osoby bez biblijnych przekonań do zmiany poglądów. Takich ludzi diabeł stara się ostatecznie zgubić w inny sposób. Zwodzenie fałszywymi i błędnymi naukami to rodzaj broni stosowanej głównie przeciwko wybranym Bożym.
OdpowiedzUsuńWłaśnie dlatego tam gdzie jest życie, gdzie "płynie krew" tam trzeba uderzyć z herezją, zasiać ziarno diabelskiej nauki która bez rozpoznania i Bożego wyjścia z sytuacji doprowadzi do podziałów i rozdwojenia.
OdpowiedzUsuńNic przyjemnego, ale przynajmniej zaczyna się gra w otwarte karty, jasno widać kto jest kto. Kto służy Bogu ten będzie szukał Bożych rozwiązań, a kto zapomniał o dobrym sumieniu ten będzie stawiał na swoim i szedł w zaparte po trupach, nie zważając czy też aby nie zgorszy "maluczkich".
Dla niektórych cel uświęca srodki i działają jak ten świat, byle wszelkimi sposobami postawić na swoim i nie stracić.
Problem w tym że wiarę należy zachować z czystym sumieniem, bez tego "krew nie płynie" i zaczyna się martwica. Kiedy już widać wyraźnie że choroba jest nieuleczalna i nic poza amputacją nie pomoże to czas uciekać żeby się nie zarazić.
Jak już mamy takie medyczne porównania, to warto wspomnieć, że człowieka chorującego na gangrenę nie zabiją bezpośrednie skutki zakażenia, jak pogorszenie "działania" zajętej zakażeniem dłoni, czy stopy. Największym problemem są toksyny bakterii (oraz same bakterie, ale one długo nie przeżyją w świeżej, dobrze utlenowanej krwi), które przedostają się z odpływającą krwią do całego ciała i je zatruwają. Wtedy stan człowieka pogarsza się z dnia na dzień, ale amputacja może w równie szybkim czasie przynieść spektakularną poprawę. Jednak kiedy jakaś tkanka jest zniszczona przez gangrenę, to wtórnie dostają się tam także inne gatunki bakterii (które wcześniej mogły być niegroźne, dopóki były na powierzchni zdrowej skóry), które nie potrzebują już niedokrwionej i niedotlenionej tkanki do rozwoju, ale mogą z krwią przedostawać się do całego ciała i wywołać wtórne zakażenia także w zdrowych tkankach i doprowadzić do śmierci całego ciała. Wtedy, nawet po amputacji, nie obejdzie się bez leczenia całego ciała, np. wieloma silnymi antybiotykami, ale... im dłużej ten stan trwa, tym trudniejsze jest leczenie... a w końcu staje się już niemożliwe.
OdpowiedzUsuńZ kolei w kościele, jeśli porównamy go do ciała, a gangrenę do błędnej nauki, gdy pojawiają się herezje, to zanieczyszczają "krew", czyli to, co ma być "źródłem życia" dla całej społeczności, np. zniekształcając głoszone nauki poprzez "inną ewangelię", zasmucają Ducha Świętego wprowadzając działanie "innego ducha", odciągają od prawdziwej pobożności, czyli uwielbienia naszego Pana, skłaniają do zaufania "innemu Chrystusowi" itp. Wtórnie do tych błędnych nauk do kościoła dostaje się coraz więcej z mądrości i metod tego świata, które wcześniej były niegroźne, dopóki były trzymane na swoim miejscu, na zewnątrz (jak bakterie na skórze). Wtedy w kościele może się dużo dziać (tak jak w ciele człowieka umierającego na sepsę), ale on już jest "martwy" (przynajmniej jest to kwestia czasu).