the pot calling the kettle black |
Od dawna tego rodzaju zjawisko obserwuję też w środowiskach kościelnych. Prawdą jest, że mamy w swych szeregach osoby bardzo wnikliwie przyglądające się przywódcom chrześcijańskim i nie szczędzące im krytyki. Są wśród nas ludzie, którzy zanim coś uznają i poprą, chcą wcześniej się temu – po prostu - przyjrzeć i zbadać, jak mają się te nowe rzeczy w świetle Słowa Bożego. Gdy zaważają niezgodność z Biblią, nie przemilczają sprawy. Wypowiadają się krytycznie, co oczywiście sporo ich kosztuje. Znakomita większość naszych środowisk natomiast, to osoby dobre, pozytywnie nastawione i pełne miłości. Najwyraźniej myślą o sobie, a nawet mówią, że są za zgodą, że unikają wartościowania i nikogo nie osądzają. Gdyby wszyscy zechcieli być tacy jak oni, to nie tylko zakwitłyby relacje wewnątrzkościelne ale i nasza działalność misyjna przyniosłaby o wiele lepsze wyniki. Wszystkiego, co w Kościele jest nie tak, winni są krytycy i różnej maści „łowcy herezji”, którzy zatruwają sielankę ewangelicznego współżycia i działania.
Nie od dziś wsłuchuję się i wczytuję w wypowiedzi wielu braci, którzy sytuują samych siebie po tej dobrej, oświeconej stronie. I co? Ze zdumieniem stwierdzam, że wcale nie są mniej krytyczni. Ba, odnoszę nawet wrażenie, że ich jakby drugą naturą stało się krytykowanie krytyków. Chcą być pozytywni, a niemal za każdym razem jakoś nie mogą sobie podarować przyjemności wtrącenia paru zdań przeciwko osobom nie podzielającym ich sposobu myślenia. Niby ubolewają, że wśród ludzi ewangelicznie wierzących są ludzie, którzy swą krytyką powodują podziały. Tymczasem ton ich wypowiedzi w nie mniejszym stopniu atmosferę tej wzajemnej niechęci tworzy.
Jest w Biblii taki fragment, który opisując pewnych ludzi stwierdza, że są oni pełni wszelkiej nieprawości, złości, chciwości, nikczemności, pełni są również zazdrości, morderstwa, zwady, podstępu, podłości; potwarcy, oszczercy, nienawidzący Boga, zuchwali, pyszni, chełpliwi, wynalazcy złego, rodzicom nieposłuszni; nierozumni, niestali, bez serca, bez litości; oni, którzy znają orzeczenie Boże, że ci, którzy to czynią, winni są śmierci, nie tylko to czynią, ale jeszcze pochwalają tych, którzy to czynią [Rz 1,29-32]. Zauważając u kogoś grzechy takiego kalibru, łatwo się oburzamy i dziwimy, jak może on coś tak złego robić?! Jest to słuszne i zasadne, gdy sami prowadzimy bogobojne i nienaganne życie. Gdy natomiast zdarza się nam grzeszyć podobnie, to byłoby dla nas lepiej, gdybyśmy nie zabierali się za wytykanie błędów innych ludzi. Oddajmy znowu głos Słowu Bożemu. Nie ma przeto usprawiedliwienia dla ciebie, kimkolwiek jesteś, człowiecze, który sądzisz; albowiem, sądząc drugiego, siebie samego potępiasz, ponieważ ty, sędzia, czynisz to samo. Bo wiemy, że sąd Boży słusznie spada na tych, którzy takie rzeczy czynią. Czy mniemasz, człowiecze, który osądzasz tych, co takie rzeczy czynią, a sam je czynisz, że ujdziesz sądu Bożego? [Rz 2,1-3].
Myśl tę dobrze oddaje polskie przysłowie: Przyganiał kocioł garnkowi, a sam smoli. Jeżeli jakiś chrześcijanin całą swoją energię i czas przeznacza na wyszukiwanie błędów innych chrześcijan i poddawaniu ich krytyce, to z pewnością popełnia poważny błąd. Słusznie nie podobają się nam takie postawy. Uważajmy wszakże, byśmy sami nie okazali się do takich ludzi podobni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz