Tylko nieliczni podzielają mój zachwyt nad jednością chrześcijan, wyrażony w poprzednim wpisie zatytułowanym "Znormalizowani"? Przecież chrześcijaństwo jest polem pooranym głębokimi i bolesnymi bruzdami podziałów. Gdziekolwiek by nie zaczęło się coś dobrego, wszędzie po pewnym czasie pojawia się jakiś rozdźwięk, nieporozumienie i następuje rozejście. Ta sama Biblia, a jakże różne do niej podejście. Wszyscy nazywają się chrześcijanami, a wciąż oddzielają się od siebie i zakładają odrębne wspólnoty. Jedna religia zwana chrześcijaństwem, a mamy już na świecie tysiące jej denominacji. Czy można więc zachwycać się jednością wiary i poglądów chrześcijan? Czy przypadkiem nie patrzę na świat przez jakieś różowe okulary?
Niestety. Biblia dla wielu tzw. chrześcijan jest jedynie jakimś bliżej nieokreślonym symbolem. Nie czytają jej codziennie z modlitwą. Czytają, ale nie rozumieją. Rozumieją jej literę, ale nie czują jej Ducha i nie są myśli Chrystusowej. Przysięgają z ręką na Biblii, ale rządzą po swojemu. Gdy jakieś słowa Biblii pasują w danej chwili do sposobu ich myślenia, to nawet gotowi są je zacytować, lecz dalecy są od poddania się jej, by Biblia określała sposób ich myślenia. Przeżywają chwilowy zachwyt Biblią, dopóki nie postawi im niewygodnego wymagania opamiętania się z grzechów, zapierania się samego siebie, brania krzyża i uświęcania życia. Oficjalnie powołują się na Biblię, a w tym samym czasie uprawiają kult świętych, modlą się za zmarłych, czczą figury i obrazy, stawiają ludziom pomniki, powtarzają niepowtarzalną ofiarę Chrystusa itd. - czego Biblia wyraźnie zakazuje. Przyłączają się do wspólnoty chrześcijańskiej i zaczynają nazywać Jezusa swoim Panem, ale niezmiennie nadal sami pozostają panami własnego życia.
Formalna przynależność do chrześcijańskiego zboru nie czyni człowieka automatycznie naśladowcą Chrystusa. Bo skoro między wami jest zazdrość i kłótnia, to czyż cieleśni nie jesteście i czy na sposób ludzki nie postępujecie? [1Ko 3,3]. Gdy część wspólnoty stanowią ludzie odrodzeni z Ducha Świętego i respektujący Biblię, a większość żyje według ducha tego świata i wnosi do niej świecki sposób myślenia, to nic dziwnego, że w takim tyglu indywidualizmu, samowoli i cielesności dochodzi do nieporozumień i rozdźwięku. Zresztą, muszą nawet być rozdwojenia między wami, aby wyszło na jaw, którzy wśród was są prawdziwymi chrześcijanami [1Ko 11,19]. Nie każdy, kto o sobie samym mówi, że jest chrześcijaninem, jest chrześcijaninem naprawdę. Świat pełny jest nominalnych chrześcijan, którzy praktykują wiarę w Boga po swojemu. Dopóki nie narodzą się na nowo i pokornie nie poddadzą się w posłuszeństwo Słowu Bożemu, wciąż będą się dzielić. A jeśliby nawet we własnym gronie umówili się na jedność, to wciąż nie będą jedno z ludźmi żyjącymi według Ducha.
Prawdziwi chrześcijanie się nie dzielą. Są jedno. Czy rozdzielony jest Chrystus? [1Ko 1,13]. W Chrystusie i tylko w Nim doświadczamy tego niezwykłego fenomenu jedności myśli, poglądów i przekonań. Tajemnicą naszej jedności nie jest ręka na Biblii, lecz Biblia w sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz