Zwykle bywa tak, że zmagamy się w sprawach, które wydają się dla nas niemożliwe. Bez większego problemu radzimy sobie z tym, co leży w granicach naszych naturalnych możliwości, a dopiero w obliczu spraw, które nas przerastają, przychodzi czas, by docenić dar wiary i możliwość wezwania Boga na pomoc. Czasem jednak ogarnia nas jakaś dziwna słabość nawet w tym, co normalnie łatwe...
Czytając dzisiaj Biblię natrafiłem na sytuację, która w porównaniu ze zdobyciem wcześniejszej twierdzy Jerycho wydawała się być dla Izraelitów całkowitą łatwizną. Oddajmy głos Pismu Świętemu: Tymczasem Jozue posłał kilku mężczyzn z Jerycha do Aj, które leży blisko Bet-Awen, na wschód od Betel, i powiedział do nich: Idźcie i zbadajcie tę ziemię. Mężczyźni poszli więc i zbadali Aj. Potem wrócili do Jozuego i powiedzieli mu: Niech nie wyrusza cały lud. Niech wyruszy około dwóch lub trzech tysięcy mężczyzn i niech zburzą Aj. Nie trudź całego ludu, bo tamtych jest niewielu. Wyruszyło więc z ludu około trzech tysięcy mężczyzn. Uciekli jednak przed ludźmi z Aj [Joz 7,2-4].
Okazało się, że to, co na zdrowy rozsądek było całkowicie możliwe, co zapowiadało się na zadanie na tyle łatwe, że wymagające użycia tylko części posiadanych środków, nagle stało się boleśnie niemożliwe. Dlaczego? Ponieważ ktoś w Izraelu zgrzeszył nieposłuszeństwem względem Boga podczas zdobywania Jerycha i Bóg cofnął Izraelitom swoje poparcie. Przestał ich błogosławić i dlatego dostali łupnia. Izrael zgrzeszył! […] Właśnie dlatego synowie Izraela nie są w stanie przeciwstawić się swoim wrogom [Joz 7,11-12].
Tak. Są takie sytuacje, że przestajemy - o, dziwo - radzić sobie w sprawach, które dla pierwszego lepszego człowieka nie stanowią żadnej trudności. Nawet ludzie żyjący bez Boga z łatwością potrafią stawiać czoła tak prostym wyzwaniom, a dzieci Boże wymiękają i ogrania ich jakaś tajemnicza niemoc. Mają problemy z tym, co normalnie dla innych bywa zupełnie możliwe. Wspomniany przypadek podpowiada, że przesądzać o tym może nieujawniony i nie załatwiony problem grzechu.
Czego możemy się z tego nauczyć? Tego, że gdy jesteśmy pojednani z Bogiem, to przez wiarę możemy zdobywać niejedno Jerycho! Gdy natomiast zasmucimy Boga naszym nieposłuszeństwem, to tracimy Jego błogosławieństwo i przestają nam się udawać sprawy, które normalnie nie wymagają nawet wiary. Pan kieruje krokami męża. Wspiera tego, którego droga Mu się podoba [Ps 37,23].
Jaki z tego wniosek? Gdy chrześcijanin przestaje sobie radzić w zwykłych sprawach życiowych, gdy wszystko idzie mu jak po grudzie, to - pomijając oczywiście chwile, gdy Bóg poddaje nas jakiejś próbie - może być to sygnał, że trzeba naprawić swe drogi przed Bogiem i się do Niego z całego serca znowu nawrócić. Że trzeba przebaczyć, odrzucić kłamstwo, przestać zazdrościć, zakasać rękawy itd. - jednym słowem - powrócić do posłuszeństwa Bogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz