Mamy dziś dziwny dzień zachwytu nad procesem ujednolicania na świecie wszystkiego, co tylko możliwe, a mianowicie Światowy Dzień Normalizacji (ang. World Standards Day).
Trzy międzynarodowe organizacje normalizacyjne ISO, IEC i ITU przekształcają naszą wydajność, efektywność, ekonomiczność, jakość, ekologiczność, bezpieczeństwo, wiarygodność, kompatybilność, interoperacyjność itp., nadając im ściśle określoną charakterystykę wytwarzania i dostarczania wyrobów oraz usług, a nawet ich utylizacji.
Ten światowy system normalizacji ma oczywiście pozytywną stronę. Wiadomo, że wyroby i usługi muszą być transportowane, dostarczane, przekazywane lub w inny sposób wymieniane pomiędzy producentami, dostawcami i klientami na całym świecie. Wymaga to różnego rodzaju połączeń i tzw. interfejsów.
Normy międzynarodowe harmonizują te połączenia i ułatwiają wymianę. Z przyjemnością zauważamy, że rury, złączki, urządzenia do transportu, palety, kontenery, przełączniki, kable, osprzęt i oprogramowanie komputerowe itd., – stopniowo stają się takie same na całym świecie.
Światowy system normalizacji łączy rynki umożliwiając krajom rozwijającym się dostęp do nowoczesnych technologii know-how, zwiększanie własnych możliwości eksportowych oraz konkurencyjność. Oprócz korzyści technicznych i ekonomicznych, jakie przynoszą normy międzynarodowe, uczestnictwo w ich opracowywaniu wzmacnia więzi międzyludzkie. Oto tysiące kobiet i mężczyzn o odmiennych przekonaniach politycznych i religijnych, o różnym pochodzeniu narodowym i kulturowym, działają wspólnie w ramach ISO, IEC i ITU.
Jednym słowem, normy dostarczają rozwiązań, wykonują zadania, łączą ludzi. Normy scalają świat!
W Światowym Dniu Normalizacji nie ulegam jednak powszechnej euforii i zastanawiam się dlaczego już na początku Biblii, gdy wydawało się, że ludzkość bardzo dobrze się komunikuje i współdziała, Bóg tak drastycznie wystąpił przeciwko tej normalizacji?
I rzekł Pan: Oto jeden lud i wszyscy mają jeden język, a to dopiero początek ich dzieła. Teraz już dla nich nic nie będzie niemożliwe, cokolwiek zamierzą uczynić. Przeto zstąpmy tam i pomieszajmy ich język, aby nikt nie rozumiał języka drugiego! I rozproszył ich Pan stamtąd po całej ziemi, i przestali budować miasto [1Mo 11,6–8].
Czyżby, ot tak sobie, Bóg nie chciał, żeby wszystkie ogórki na całym świecie były tak samo zakrzywione? A może On nie chce, żebyśmy stali się niewolnikami ujednoliconego systemu? Może nawet kryje się za tym jakiś konkretny plan dotyczący losów i końca świata?
Jeśliby królestwo samo w sobie było rozdwojone, to takie królestwo nie może się ostać. A jeśliby dom sam w sobie był rozdwojony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. I jeśliby szatan powstał przeciwko sobie samemu i był rozdwojony, nie może się ostać, albowiem to jest jego koniec [Mk 3,24–26].
Światowy system normalizacji zdaje się wskazywać na inną, niż zapowiedziana w Biblii, przyszłość świata. Dlatego dziwnie mi jakoś pachnie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz