23 października, 2011

Iść za ciosem

widok ze zbocza Edge Hill
heatheronhertravels.com
23 października 1642 roku - to data pierwszej bitwy w angielskiej wojnie domowej, jaka toczyła się pomiędzy Rojalistami (zwolennikami króla Karola I) a siłami zbuntowanego wobec króla Parlamentu. Do starcia obu armii doszło na terenie hrabstwa Warwickshire (środkowa Anglia) w rejonie wzgórza Edge Hill, stąd przeszło ono do historii jako Bitwa pod Edgehill.

 Była to bitwa dość niespodziewana, bowiem zdążające w kierunku Londynu armie nieświadomie na tyle weszły sobie w drogę, że nie było innego wyjścia, jak tylko zetrzeć się ze sobą. Ponieważ Rojaliści odnieśli w nim zwycięstwo, król Karol mógł natychmiast ruszać i bez większych przeszkód dotrzeć do Londynu, odnosząc już łatwe zwycięstwo nad Parlamentem.

 Niestety, tego nie zrobił. Z powodu nadmiernej ostrożności króla Karola Rojaliści pozostali w miejscu swego zwycięstwa. Umożliwiło to odbudowę zdolności bojowej ich przeciwników, doprowadziło do trwającej 3 lata wojny domowej i w ostatecznym rozliczeniu zmarnotrawiło ich sukces spod Edgehill.

 Właśnie ta niepotrzebna, nieuzasadniona zwłoka Karola I w dalszym marszu na Londyn pobudza we mnie refleksję nad podobnymi błędami, jakie nieraz zdarza się nam w życiu popełnić. Chodzi mi o marnowanie okazji wypływających z różnych nagłych zwrotów okoliczności. Przez opieszałość, zbytnią ostrożność a czasem i zwykłe lenistwo zaprzepaszczamy wiele wspaniałych celów i życiowych zwycięstw.

 Dobrze ilustruje to biblijna scena z odwiedzin króla izraelskiego Joasza u chorego Elizeusza.
 W trakcie rozmowy prorok Boży przedstawił królowi cel wyznaczony przez Boga: Pobijesz Aramejczyków pod Afek doszczętnie. Następnie rzekł: Zabierz strzały! A gdy zabrał, rzekł do króla izraelskiego: Uderz nimi o ziemię! I uderzył trzy razy, a potem przestał. Wtedy rozgniewał się mąż Boży na niego i rzekł: Należało pięć albo sześć razy uderzyć, wtedy byś pobił Aramejczyków doszczętnie, lecz teraz tylko trzy razy pobijesz Aramejczyków [2Kr 13,17–19].

 Gdy podejmuję się jakiegoś zadania, gdy biorę się za bary z problemem, gdy potykam się z nieprzyjacielem, wówczas powinienem iść za ciosem, wytrwale przeć do przodu, nieprzerwanie walczyć aż do pełnego zwycięstwa. Zatrzymywanie się w pół drogi zazwyczaj źle się kończy. Oddala mnie od upragnionego celu i marnotrawi wcześniejszy trud.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz