Komu Bóg naprawdę się objawił, ten zmienia się nie do
poznania. Przykazanie: Będziesz tedy
miłował Pana, Boga swego, z całego serca swego i z całej duszy swojej, i z
całej siły swojej [5Mo 6,5] staje się pasją i największą radością jego życia.
Nawiedzony, duchowo odrodzony i
pojednany z Bogiem chrześcijanin znajduje pełne zaspokojenie w relacji z
Jezusem. Jego życie stabilizuje się, rozkwita i wydaje owoc.
Dlaczego więc niektórzy uważający się za chrześcijan ludzie
wciąż poszukują czegoś nowego? Dlaczego fascynują się koncepcjami zrodzonymi w
umysłach niewierzących i próbują szukać dla nich miejsca w Kościele? Czemu prostolinijne naśladowanie Pana Jezusa tak
szybko się im nudzi?
Biblia poucza, że wolą Bożą dla chrześcijan w doczesności
jest to, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej pobożności i
uczciwości [1Tm 2,2]. Jest to rzecz dobra i miła przed Bogiem, Zbawicielem
naszym [1Tm 2,3]. Kto wciąż ugania się za nowinkami, kto każdej niedzieli rozgląda
się za jakąś atrakcją, ten zdradza swą postawą swoisty rodzaj duchowego
niespełnienia, żeby nie powiedzieć – frustracji. Jego dusza najwyraźniej jeszcze nie odpoczywa w Zbawicielu.
Jezus powiedział: Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście
spracowani i obciążeni, a Ja wam dam ukojenie. Weźcie na siebie moje jarzmo i
uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie ukojenie
dla dusz waszych [Mt 11,28-29]. Ludzie zrodzeni z Ducha Świętego lubią żywot
cichy [1Ts 4,11]. Nie robią wokół swojej osoby niepotrzebnego zgiełku. Potrafią
pozostawać niezauważeni. Rozkoszują się Panem i społecznością z Nim.
Uważajmy na ludzi duchowo niespokojnych. Nie brak dziś
takich, którzy koniecznie chcą zrobić na nas wrażenie. Wzbudzić zachwyt wśród
wierzących. Zasłynąć jako słudzy Boży szczególnie obdarowani, warci tego, by
ich słuchać, zapraszać i wspierać materialnie. Nawet spomiędzy was samych
powstaną mężowie, mówiący rzeczy przewrotne, aby uczniów pociągnąć za sobą [Dz
20,30]. Owe „gwiazdki” chrześcijańskiego firmamentu zbyt często okazują się być chmurami
bez wody unoszonymi przez wiatry, drzewami jesiennymi, które nie rodzą owoców,
dwakroć obumarłymi, wykorzenionymi, wściekłymi bałwanami morskimi, wyrzucającymi
hańbę swoją, błąkającymi się gwiazdami [Jd 1,12-13].
Gdy wiele lat temu znalazłem Pana
Jezusa Chrystusa, a ściślej mówiąc, gdy On mnie znalazł, przestałem szukać.
Moje życie trafiło na właściwe tory, a w sercu pojawiło się świadectwo pokoju
Bożego. A takie jest to świadectwo. że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten
jest w Synu jego. Kto ma Syna, ma żywot [1Jn 5,11-12]. Mając żywot wieczny mogę spokojnie służyć Bogu, ciesząc się każdymi doczesnymi warunkami, w jakich mnie Pan umieścił.
Człowieku! Jeżeli nie potrafisz
nigdzie na dłużej zagrzać miejsca, jeżeli wciąż się rozglądasz, wymyślasz i poszukujesz,
gnany potrzebą kolejnych zmian –
to znaczy, że jeszcze nie zostałeś znaleziony. Głodny wciąż nowych wrażeń przynajmniej bądź powściągliwszy w powoływaniu
się na Ducha Świętego. On cię tak nie ciąga od miejsca do miejsca.
To nie zbór jest zły albo współmałżonek. To nie praca jest zła, ani sąsiedzi. To twoja niespokojna dusza najwyraźniej jeszcze nie spoczęła w
Bogu. Wszystko zacznie być OK, gdy wreszcie znajdziesz w Jezusie ukojenie dla swojej duszy.
Pozdrawiam pastora Biernackiego i dziekuje za jego odwage,ktorej brakuje tak nam wszystkim w KZ.Niechaj Pan Jezus,ktory nas tak umilowal uwolni z tej kontroli pastorow naszych i da nam wiecej takich pasterzy jak pastor Biernacki ,Oto moja modlitwa!
OdpowiedzUsuńBardzo interesujące przemyślenia. Ja też myślę, że spora część ludzi uważających się za nowo narodzonych ciągle poszukuje czegoś nowego lub ciągle poszukuje nowych doznań, wrażeń, wszystko po to aby było fajnie i przyjaźnie.
OdpowiedzUsuńProblem prawdopodobnie tkwi również w tym, że wielu duchowych przywódców wydaje się, że jeszcze nie znalazło Świętego. Kto ma Syna ma życie, czego więcej nam potrzeba. Liderzy sami poszukują i ciągną za sobą rzesze poszukujących. I Kor 14:8 A gdyby trąba wydała głos niewyraźny, któż by się gotował do boju? Musimy żarliwiej modlić się i zabiegać o to aby duchowi przywódcy w kościołach ewangelicznych wyraźnie wydawali dźwięk Bożej trąby.
"We mgle niepewności kościół nie wie, w co wierzy, więc biedne owce próbują wierzyć we wszystko" napisał pastor Bert Clendennen i dodał w innym miejscu; „Ludzie przychodzą do ołtarza, szukając Boga, lecz odchodzą bez zbawienia. Próbujemy ich za to winić, lecz to w kościele nie było dość siły by porodzić dzieci.”; ”Dzisiejsza tragedia polega na tym, że wielu ludzi, chcących uczestniczyć w dziele Chrystusa nie czuje się dobrze w żadnej z trzech głównych form chrześcijaństwa - kościele protestanckim, katolickim lub w wolnych grupach. Ich serca zazwyczaj są poruszone, choć nawet się nie nawrócili. Nie czują się dobrze w żadnym z systemów. Szukają odważnej społeczności, a znajdują społeczeństwo wzajemnej adoracji, zainteresowane swoją polityką wewnętrzną.”
Zachęcam do przeczytania cennych przemyśleń na podobny temat:
1. wszyscy, którzy ich znaleźli, pożerają ich...
http://clendennen.blogspot.com/2012/12/wszyscy-ktorzy-ich-znalezli-pozeraja-ich.html
2. mój lud jest zabłąkaną owcą…
http://clendennen.blogspot.com/2012/12/moj-lud-jest-zabakana-owca.html