Czytając dzisiaj Pismo Święte natrafiłem na wzmiankę o potomkach Szeli, najmłodszego syna Judy. Niewiele o nich wiemy, ale Biblia przybliża kilka szczegółów na ich temat. Joasz i Saraf, którzy ożenili się w Moabie, ale powrócili do Betlejem. To są dawne wydarzenia. Byli oni garncarzami i mieszkali w Netaim oraz w Gederze. Wykonując prace dla króla, mieszkali przy nim [1Krn 4,22-23 w przekładzie Biblii Poznańskiej].
Po pierwsze, o Joaszu i Sarafie wiadomo, że ożenili się w Moabie, ale powrócili do Betlejem. Żeniaczka z kobietami z obcych narodów była dla Izraelitów wykroczeniem przeciwko Prawu. Bardzo źle skończył król Salomon, który - jak czytamy - pokochał wiele kobiet cudzoziemskich[1Krl 11,1], między innymi Moabitki. Dwaj synowie Noemi żeniąc się w Moabie tam pomarli i już nie wrócili do ziemi judzkiej. Joasz i Saraf popełnili ten sam błąd. Najwidoczniej po przeniesieniu się do Moabu odnieśli jakiś sukces, bo inne przekłady Biblii mówią nawet, że panowali w Moabie. Powodzenie potomków Judy w Moabie nie trwało jednak długo. Nie mogło trwać, bowiem każdy człowiek, który osiąga coś w życiu za cenę złamania zasad Słowa Bożego, musi się liczyć z tym, że jego sukces nie będzie trwały. Bóg najwidoczniej okazał wielką łaskę Joaszowi i Sarafowi. Pomimo ich emigracji matrymonialnej, powrócili do Betlejem.
Tak niestety bywa i dzisiaj z nami, że w swoich planach i dążeniach zapędzamy się gdzieś poza granice Słowa Bożego. Bóg dał nam miejsce na ziemi i wszystko, co jest potrzebne do życia i pobożności, a my szukamy czegoś lepszego. Chwilowo wydaje się nam nawet, że zrobiliśmy dobrze. Cieszymy się swoim nowym miejscem zamieszkania, nową wspólnotą kościelną, nowym gronem towarzyskim, lecz ma to charakter przejściowy. Kto pochodzi z "Betlejem" nie będzie się miał dobrze w "Moabie", nawet jeśli przez jakiś czas czuje się tam jak pan. Na szczęście Bóg w Chrystusie Jezusie jest dla nas łaskawy i nie tylko pozwala nam powrócić, ale serdecznie nas przyjmuje.
Po drugie - jak przeczytałem - Joasz i Saraf dostali się na dwór królewski. Byli garncarzami, którzy w wyniku wykonywania prac na rzecz króla stali się poniekąd jego domownikami. Byli oni garncarzami i mieszkali przy królu w Netaim i Gedera, wykonując zlecone im przez króla prace [1Krn 4,23 w przekładzie Biblii Ewangelicznej]. Nie mogli lepiej trafić. Powrót do ziemi judzkiej okazał się dobrą decyzją.
Również i my, gdy decydujemy się wrócić do miejsca, które wyznaczył nam Pan, możemy liczyć na to, że Bóg przywróci nas do służby i zacznie znowu dawać nam zadania do wykonania. Mało tego. Przyjmie nas i uzna za swoich domowników. Tak więc nie jesteście już obcymi, przybyszami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga [Ef 2,19]. Czyż coś lepszego może się nam przydarzyć? Dlatego warto wrócić. Nie ma sensu dalej błąkać się gdzieś po "Moabie" nawet jeśli wydaje sie nam, że tam panujemy. Trzeba nam wrócić do kraju, do zboru, do swoich sprawdzonych przyjaciół, do porzuconej służby Bogu, do życia na Jego chwałę.
To, co Biblia mówi o Joaszu i Sarafie - To są dawne wydarzenia - jak głosi zacytowany na wstępie święty tekst. A jednak dawne dzieje są wspaniałą wskazówką dla nas, którzy żyjemy tutaj i teraz. Wszystko bowiem, co przedtem napisano, ku naszej nauce napisano, abyśmy przez cierpliwość i pociechę z Pism mieli nadzieję [Rz 15,4].
Amen
OdpowiedzUsuńJeśli jest do czego wrócić, to warto. Jeżeli mam wrócić do chrześcijaństwa scenicznego zarządzanego przez apodyktycznego pastora, który manipuluje i traktuje ludzi instrumentalnie. Jeżeli mam wrócić do korporacyjnego "kościoła świadomego celu" pełnego marketingowych projektów, metod i programów. Jeżeli mam wrócić do denominacji ukrywającej przekręty finansowe lub niemoralne życie swoich pastorów, denominacji zaangażowanej w ruch ekumeniczny. Jeżeli mam wrócić do kościelnictwa (churchianity) zło nazywającej dobrem, lub do wspólnoty, w której są okultystyczne przejawy mocy, i w której niszczy się Biblię. To nie warto....
OdpowiedzUsuńDo Zboru wrócić zawsze warto, do złego nie warto, ake znaleźć taki do którego warto.
OdpowiedzUsuń