Dzisiejszy tak zwany Dzień Zaduszny w Polsce – to uaktualniona formuła starosłowiańskich Dziadów. Dawnymi czasy wierzono, że jest to pora pozwalająca duchom stać się podobnymi do żywych. Zostawiano więc na noc otwarte furtki, uchylone drzwi do domu, aby duchy mogły bez najmniejszych przeszkód przekroczyć progi swych dawnych domostw. Mało tego, należało też zapewnić duchom przodków strawę i napitek, a przede wszystkim ciepło ognisk. Wyobraźnia ludowa w tym dniu tak dalece ożywiała zmarłych, że urządzano na grobach ucztę, w której brali udział krewni zmarłego. Wywoływano przy tym dusze zmarłych.
Drugim obok “karmienia dusz” akcentem tego święta było palenie ogni. Początkowo zapalano ogniska na rozstajnych drogach, aby wskazywały kierunek wędrującym duszom. Przy nich zziębnięte dusze mogły się też ogrzać. Od szesnastego wieku ogniska te zaczęto palić też na cmentarzach - stąd dzisiejsze świeczki i znicze na mogiłach.
Religia rzymskokatolicka zaadoptowała obrzędową stronę Dziadów, oczywiście starając się nadać im bardziej chrześcijańskie znaczenie. Najkrócej mówiąc, tego dnia wspomina się wszystkich, którzy odeszli z tego świata. Katolicy modlą się za wszystkich zmarłych, których dusze według ich wiary przebywają teraz w czyśćcu. Zapala się też świeczki i znicze na grobach zmarłych oraz składa kwiaty, wieńce, co jest też symbolem pamięci o tychże zmarłych.
Czyż ta troska o zmarłych nie jest co najmniej zdumiewająca? Owszem, niektórzy kochali swoich zmarłych za życia, ale jakże wielu nie miało dla nich czasu. Właściwą porą okazywania miłości, szacunku i wszelkich serdeczności względem ludzi, jest czas, gdy fizycznie żyją oni obok nas. Teraz należy otwierać im drzwi swoich domów, teraz zapraszać ich na obiad, teraz zapalić świeczkę i przy niej z nimi pogawiędzić. Gdy umrą, jakiekolwiek działania w ich kierunku, to troska poniewczasie.
Pismo Święte – jak pisałem 31 października – absolutnie zabrania wszelkich kontaktów ze zmarłymi. Nie ma żadnego sensu modlić się o dusze zmarłych. Jest natomiast wielki sens troszczenia się o dusze ludzi żyjących. Bracia moi, jeśli kto spośród was zboczy od prawdy, a ktoś go nawróci, niech wie, że ten, kto nawróci grzesznika z błędnej drogi jego, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów [Jk 5,19–20]. Wszyscy nawróceni, niezależnie od tego, jak bardzo kiedyś błądzili duchowo, są całkowicie bezpieczni. Byliście bowiem zbłąkani jak owce, lecz teraz nawróciliście się do pasterza i stróża dusz waszych [1Pt 2,25].
Zaduszki są dla mnie kolejnym bodźcem do tego, by jeszcze bardziej troszczyć się o zbawienie dusz, ale nie zmarłych, lecz żywych ludzi. Każda taka dusza jest cenna w oczach Bożych i niezależnie od tego, w jakim jest opakowaniu; w ciele mężczyzny czy kobiety, dziecka czy starca – każda dusza jest też piękna! Chcę więc skupiać się nie na zewnętrznym wyglądzie, lecz na duszach napotykanych ludzi, aby je ratować od wiecznego potępienia.
znalazlam ten blog przez "przypadek" i czytajac go regularnie utwierdzam sie poniekad , ze czytanie go teraz jest moim swiadomym wyborem, konfrontacja z moja "wiedza" i ciekawoscia...
OdpowiedzUsuńthanx a milion
zena