Po raz pierwszy w Polsce jest dziś obchodzony Dzień bez Długów. Ma to związek z kampanią edukacyjną „Nasze Długi”, zainicjowaną przez firmę KRUK SA, która dąży do podniesienia świadomości społecznej w zarządzaniu finansami osobistymi. Głównie chodzi tu o pomoc, jak uniknąć nieodpowiedzialnego zadłużania się i jak radzić sobie ze spłatą należności?
Prawie nikt dzisiaj już nie myśli, że można całkowicie obejść się bez zaciągania jakiegokolwiek kredytu. W ostatnich latach całe miliony Polaków zadłużyło się w banku. Jeśli zaś nie w banku, to pożyczyli pieniądze w swojej firmie albo od krewnych czy znajomych. Wszyscy jesteśmy większymi lub mniejszymi dłużnikami.
Nie ma więc mowy o Dniu bez Długów w sensie dosłownym. W opinii pomysłodawców obchodów tego Dnia, 17 listopada powinien być po prostu okazją do kontaktu z wierzycielem w sprawie naszych zaległości i do wyrażenia woli zwrotu nawet najmniejszych pożyczonych kwot. Powinien też być bodźcem do zaprzestania zadłużania się ponad miarę.
Jak widzę tę sprawę w świetle Biblii? Najpierw chciałbym pogratulować wspomnianej firmie bardzo dobrego pomysłu i potrzebnej inicjatywy. Kredyt to przecież nie tylko minusowe saldo na koncie osobistym. To także obciążenie psychiczne, obawa przed utratą pracy, napięcie emocjonalne w rodzinie – co czasem skutkuje depresją i kompletnym załamaniem. Bodajże dwa miliony Polaków przestało już sobie radzić z bieżącym spłacaniem kredytów. Dobrze, że ktoś dostrzega ich problem i chce im pomóc.
Myślę, że Dzień bez Długów – to bardzo dobra okazja do zastanowienia się też nad naszym położeniem w świetle prawa Bożego. W ostatnich dniach znowu dużo o tym rozmyślałem. Jakby nie patrzeć, nikt z nas nie wywiązuje się należycie z nadanych nam przez Boga obowiązków. Ja w każdym bądź razie uchybiłem i to wielokrotnie. Nie mogłem sobie stanąć przed Bogiem i powiedzieć, że z mojej strony wszystko jest jak trzeba, że nie mam wobec Boga żadnego zaległego zobowiązania. Wręcz przeciwnie. Miałem mnóstwo zaległości!
Nie wiem jak to jest z Tobą, ale mnie osobiście świadomość długów bardzo obciąża psychicznie. Gdybym więc w sferze duchowej, po odkryciu, że w świetle prawa Bożego zawiodłem, bo nie wywiązałem się ze swoich powinności względem Boga i ciąży na mnie sprawiedliwy wyrok, nie zobaczył drogi wyjścia, to z pewnością popadłbym w depresję.
Mam jednak to szczęście, że dotarła do mnie dobra nowina o Jezusie Chrystusie. Jej podstawowe przesłanie zabrzmiało mi w duszy, jak najsłodsza melodia. Bóg okazał wspaniałomyślność swoim dłużnikom i posłał Syna, aby wymazał obciążający nas list dłużny, który się zwracał przeciwko nam ze swoimi wymaganiami, i usunął go, przybiwszy go do krzyża [Kol 2,14]. Dowiedziałem się, że chociaż jestem grzesznikiem, który sam o własnych siłach nigdy nie potrafi na tyle się zmienić, aby spodobać się Bogu, to mogę przez wiarę w Jezusa Chrystusa dostąpić usprawiedliwienia i pojednania z Bogiem!
On wziął na Siebie winy wszystkich grzeszników i aby z tego skorzystać, wystarczy uwierzyć w Niego; pokornie uznać beznadziejność swojego położenia i poprosić Jezusa o ratunek. Wczytałem się więc w Nowy Testament i skwapliwie skorzystałem z tej szansy. Wszystkie moje grzechy; przeszłe, bieżące, a nawet te, które - nie daj Boże - zdarzą mi się w przyszłości, są mi odpuszczone!!! Dzięki Jezusowi od ładnych paru lat cieszę się nieustannie trwającym dla mnie Dniem bez Długów!
A jak wygląda Twoje konto osobiste? Nie pytam o długi w sensie materialnym. Pytam o ciężar Twoich win i grzechów. Czym prędzej uporządkuj tę sprawę. Tutaj znajdziesz trochę materiału na ten temat z ostatniej niedzieli w Centrum Chrześcijańskim NOWE ŻYCIE.
Ale co ze zwykłym, "materialnym" zadłużaniem się? Wszak Biblia przestrzega przed tym, mamy nie być nikomu nic dłużni oprócz milości wzajemnej. Słyszałem wiele radykalnych kazań piętnujących jakiegolwiek pożyczki...
OdpowiedzUsuńW Kazaniu na Górze Pan Jezus powiedział: Temu, kto cię prosi, daj, a od tego, który chce od ciebie pożyczyć, nie odwracaj się [Mt 5,42], co oznacza, że On nie piętnuje idei pożyczania. We wspomnianych przez Ciebie słowach Biblia jedynie wzywa dłużników, żeby regulowali swoje zadłużenia. Jednym słowem, widzę w Biblii, że Bóg - owszem - ostrzega przed zaciąganiem długów, ale niezmiennie miłuje ludzi, także tych, którzy wzięli kredyty. Ja też chcę o każdym kredytobiorcy myśleć podobnie...
OdpowiedzUsuń