17 grudnia podobno obchodzimy w naszym kraju Dzień Bez Przekleństw. Według słownika języka polskiego przekleństwo, to wulgarne lub obelżywe słowo, użyte w celu wyrażenia złego stosunku do kogoś. Mówiąc o przekleństwie, myślimy jednak ogólnie o wulgaryzmach i agresywnych słowach wyrażających złe emocje; złość, gniew albo lekceważący i obraźliwy stosunek do drugiego człowieka.
Wprawdzie nie sądzę, że obchody takiego Dnia zmienią cokolwiek w zachowaniach i nawykach językowych Polaków, ale też nie podzielam poglądu, że Dzień Bez Przekleństw nie ma sensu, bo rzekomo tylko jeszcze bardziej może rozbudzić chęć przeklinania. Uważam, że jest to dobry impuls do zastanowienia się nad czystością własnego języka i jakiś sposób zwrócenia uwagi na dość przykry problem społeczny.
Plugawe i obraźliwe słowa mieszkają w człowieku martwym duchowo. Są jak ewangeliczny opętaniec zamieszkujący grobowce. Biblia wskazuje, że racji naturalnych narodzin w stanie grzechu, wszyscy ulegamy woli ciała i zmysłów, i byliśmy z natury dziećmi gniewu, jak i inni [Ef 2,3]. Oznacza to, że nawet człowiek zdaje się inteligentny, występujący przed kamerą w nienagannym garniturze albo też piękna, robiąca wrażenie szlachetnej, dama – obydwoje w chwili napięcia emocjonalnego, gdy poczują się mocno dotknięci – wyrzucają z siebie to, co mieszka w ich wnętrzu, czyli plugawe i obraźliwe słowa.
Człowiek odrodzony z Ducha Świętego zostaje oczyszczony i przemieniony od środka. Tak więc jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem, stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe [2Ko 5,17]. Język, czyli mowa prawdziwego chrześcijanina jest wolna od wulgaryzmów, ponieważ – jak objaśnia Pismo – stał się uczestnikiem boskiej natury [2Pt 1,4]. Możesz go obrazić, uderzyć, dotknąć do żywego – a nie syknie na ciebie i z jego ust nie wyleje się lawina przekleństw. Dlaczego? Bo nie ma ich w środku. Dusza odrodzonego człowieka wypełnia się owocem Ducha. Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, wstrzemięźliwość [Ga 5,22-23].
Pismo Święte wskazuje, że oczyszczony od wewnątrz chrześcijanin jest odpowiedzialny za to, żeby nie wpuścić tego plugastwa, które z powrotem próbuje się dostać do uświęconej duszy i ją znowu zanieczyścić. Niegdyś i wy postępowaliście podobnie, kiedy im się oddawaliście; ale teraz odrzućcie i wy to wszystko: gniew, zapalczywość, złość, bluźnierstwo i nieprzyzwoite słowa z ust waszych [Kol 3,7–8].
Jak to możliwe, gdy wszędzie wokoło niemal wszyscy przeklinają, gdy fale obraźliwych, plugawych słów zalewają nasze zmysły na każdym kroku? Tajemnicą tej możliwości jest życie w osobistej więzi z Jezusem. Kto na co dzień jest napełniony Duchem Świętym, wówczas – jak czytamy w Biblii – żadne nieprzyzwoite słowo nie wychodzi z ust waszych, ale tylko dobre, które może budować, gdy zajdzie potrzeba, aby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy go słuchają [Ef 4,29].
Na okoliczność dzisiejszego święta warto posłuchać tego, co się wyrywa z naszych ust w chwilach zdenerwowania. To z pewnością może nam pomóc w ustaleniu, czy jesteśmy prawdziwymi chrześcijanami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz