07 grudnia, 2009

Lekcja z Pearl Harbor

Prawie przez dwa i pół roku Stany Zjednoczone Ameryki Północnej przyglądały się biernie poczynaniom Hitlera i eskalacji II Wojny Światowej. Aż doszło do tego, że 7 grudnia 1941 roku Japonia niespodziewanie zaatakowała bazę ich Marynarki Wojennej w Pearl Harbor, wyrządzając Amerykanom straszliwe szkody.

 Pomimo porównywalnych sił militarnych, Japonia straciła zaledwie 29 samolotów, 55 lotników i 10 marynarzy. Natomiast USA straciły w Pearl Harbor ok. 340 samolotów i niemal całą stacjonującą tam flotę. Przede wszystkim jednak ten atak oznaczał dla strony amerykańskiej ponad 2400 zgonów a ponadto, dla blisko 1300 osób, ciężkie rany.

 Sukces Japończyków był dla Amerykanów wielkim szokiem. Stało się dla nich jasne, że nie można już dłużej pozostawać biernym. Stany Zjednoczone natychmiast wypowiedziały wojnę Cesarstwu Japonii, włączając się tym samym w II Wojnę Światową po stronie Aliantów.

Wokół nas toczy się duchowa wojna, a mimo to wielu współczesnych chrześcijan, podobnie jak Amerykanie przed 7 grudnia 1941 roku, chcą mieć tzw. 'święty spokój'. Każdego dnia około 150 tysięcy ludzi odchodzi z tego świata, w większości nie uwierzywszy w Jezusa Chrystusa, a więc na wieczne potępienie, bo kto nie uwierzy, będzie potępiony [Mk 16,16], a tymczasem wielu chrześcijan myśli wyłącznie o swoich sprawach i wygodach życia. Codziennie namierzają nas ogniste pociski złego, a my to bagatelizujemy zajmując się banałami, jakby w ogóle nic nam nie groziło.

 Przeciwnik Boży, diabeł i jego demony – to siły stanowiące realne zagrożenie. Bądźcie trzeźwi, czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, chodzi wokoło jak lew ryczący, szukając kogo by pochłonąć [1Pt 5,8]. Któregoś dnia, wcześniej czy później, każdy chrześcijański konformista nagle się o tym przekona. Czy rozsądne jest czekać na duchowy ‘Pearl Harbor’ w naszym życiu, aby to w końcu pojąć?

 Ja tam wolę już dzisiaj zerwać z postawą „dajcie mi święty spokój”. Chcę konkretnie angażować się w duchowy bój po stronie sił Królestwa Bożego. Chcę być dobrym taktykiem. W porę należycie się uzbroić i zmierzyć z tym, co złe. Tobie też radzę: Do broni!

3 komentarze:

  1. Bardzo potrzebna jest mobilizacja sił do walki z przeciwnikeim Bożego Królestwa. Niestety, spore siły i uzbrojenie zaangażowane sa do walki wewnątrz chrześcijaństwa. Walki między "braćmi" powodują, że zewnątrzny wróg może sobie spokojnie planować nowe ataki na miarę "Pearl Harbor".
    Dopóki nie zakończą się "wyprawy krzyżowe" w obozie chrześcijańskim, nie można będzie walczyć z tym co złe.
    Być może jest to już znak charakteryzujący dni ostateczne - 2 Tym 3:1-9.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co innego diabeł, co innego demony. Diabłem, szatanem może być (i bywa niestety) każdy z nas (por. Mat. 16:23). Demonem zaś nie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Walka ze złem często jest mylona z walką "z nimi" (wg schematu: oni są źli, my jesteśmy dobrzy; oni to świat wg Jana, my jesteśmy ci dobrzy). Tymczasem my jesteśmy powołani do walki ze złem (Rz. 12:21) a nie z nimi. I, warto to podkreślić, zło jest nie tylko "u nich" - zło jest również w nas, we mnie (Rz. 7). Walka ze złem, to walka ze złem "u nich" ale również walka ze złem które jest we mnie.

    OdpowiedzUsuń