Dziś, 5 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. Dzień ten ustanowiono z inicjatywy ONZ w 1986 roku w celu promowania działań i zachowań nakierowanych na dobro i potrzeby bliźnich. W Polsce jest to święto prawie 7 milionów Polaków, którzy w jakimś wymiarze poświęcają swój czas na pracę społeczną. Czyż w czasach kwitnącego egocentryzmu, nie jest to krzepiąca informacja?!
Ludzie po prostu szukają innych źródeł zadowolenia niż tylko powiększająca się liczba zer na koncie i własna wygoda życia. Mało tego, najnowsze badania społeczne wykazały, że zmora wielu osób w średnim wieku, tzw. wypalenie zawodowe, rzadziej dotyka tych, którzy bezinteresownie robią coś dla innych.
Doskonałym wzorem dla każdego wolontariusza może być Syn Boży – Jezus Chrystus, który chociaż był w postaci Bożej, nie upierał się zachłannie przy tym, aby być równym Bogu, lecz wyparł się samego siebie, przyjął postać sługi i stał się podobny ludziom [Flp 2,6–7]. Otoczony chwałą Nieba, całkowicie szczęśliwy, w doskonałej społeczności z Ojcem i Duchem Świętym – przyszedł do ludzi pogrążonych w niewoli grzechu i rozmaitych nieszczęściach, aby ich ratować.
Wiedział, że aby skutecznie nam pomóc, będzie musiał cierpieć i umrzeć. To nie były dwie godziny tygodniowo, poświęcone dla dobra innych ludzi. Jezus, aby zbawić ludzi, do tego stopnia ich umiłował, że zostawił wszystko, wyparł się samego siebie i oddał za nich życie.
Po tym poznaliśmy miłość, że On za nas oddał życie swoje; i my winniśmy życie oddawać za braci. Jeśli zaś ktoś posiada dobra tego świata, a widzi brata w potrzebie i zamyka przed nim serce swoje, jakże w nim może mieszkać miłość Boża? Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą [1Jn 3,16–18].
Jako uczeń Jezusa chylę się przed Nim w podziwie i zastanawiam się w Dniu Wolontariusza, na ile naprawdę naśladuję mojego Mistrza? Czy stać mnie na to, abym codziennie oddawał chociaż kawałek mojego życia za braci? Czy jestem zdolny do bezinteresownego poświęcania czasu, pieniędzy i serdecznej uwagi dla otaczających mnie ludzi? Czy – poproszony o pomoc – robię to z radością, czy z szemraniem? Może warto, abyś i Ty o tym pomyślał?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz