Nadchodzi początek kalendarzowej zimy. Dzisiejsza noc będzie najdłuższą nocą całego rocznego cyklu. W kręgach kultury starosłowiańskiej od pradawnych wieków był to czas tzw. Godów albo inaczej Święta Zimowego Staniasłońca, uznawanego za początek nowego roku słonecznego, liturgicznego i wegetacyjnego. Moment, w którym zaczynało przybywać dnia a ubywać nocy, symbolizował zwycięstwo światła nad ciemnością. Przynosił nadzieję, radość i optymizm. Swaróg - Słońce znów zaczynało odzyskiwać panowanie nad światem. Stary cykl się zamykał. Odchodził stary rok (Stare Słońce umierało), a nowy się rozpoczynał ( rodziło się Nowe Słońce). Ot, interesująca symbolika, bez większego wpływu na codzienne postępowanie.
Dla Izraela początkiem roku miała być pascha i dzień opuszczenia Egiptu. I rzekł Pan do Mojżesza i do Aarona w ziemi egipskiej, mówiąc: Ten miesiąc będzie wam początkiem miesięcy, będzie wam pierwszym miesiącem roku [2Mo 12,1–2]. Oznakowani krwią baranka, przeżyli przejście anioła śmierci i uwolnieni od władzy faraona, mieli rozpocząć nowe życie, osiedlając się w Kanaanie. Jak wiadomo, każdego kolejnego roku urządzali sobie wieczerzę paschalną symbolizującą ten początek, ale prawdziwego odrodzenia do nowego życia nie przeżyli. Pismo wyjaśnia – Lecz większości z nich nie upodobał sobie Bóg; ciała ich bowiem zasłały pustynię [1Ko 10,5].
Jak z tego wynika, same symbole nic nie zmieniają. Świętowanie symbolicznego odrodzenia i nowego początku, wcale automatycznie nie musi oznaczać rzeczywistego odnowienia życia. I pogańscy Słowianie, i wybrany naród żydowski, rok po roku świętują nowy początek, a wszystko jest po staremu; to samo zatwardziałe serce, ten sam sposób myślenia, te same grzechy...
Pismo Święte naucza, że prawdziwym początkiem jest upamiętanie się z grzechów i duchowe odrodzenie do życia w wierze w Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Tak więc, jeśli ktoś jest w Chrystusie, nowym jest stworzeniem; stare przeminęło, oto wszystko stało się nowe [2Ko 5,17]. Niezbitym dowodem nowego początku jest odwrócenie się od grzechu. Kto popełnia grzech, z diabła jest, gdyż diabeł od początku grzeszy. A Syn Boży na to się objawił, aby zniweczyć dzieła diabelskie. Kto z Boga się narodził, grzechu nie popełnia, gdyż posiew Boży jest w nim, i nie może grzeszyć, gdyż z Boga się narodził [1Jn 3,8–9].
Oczywiście, można się corocznie bawić w świętowanie jakiegoś symbolicznego odrodzenia. Lecz co to praktycznie zmienia w życiu? Można przywoływać z przeszłości swój chrzest w wodzie albo jakieś silne przeżycie duchowe i świętować jego kolejne rocznice, lecz jeśli nie prowadzimy naprawdę nowego życia, ta cała symbolika na nic się nam nie zda!
Zamiast więc brnąć w to dalej i z uporem maniaka powtarzać, że jesteśmy nowym stworzeniem – podczas gdy nie tylko wewnętrzne odruchy serca i myśli, ale nawet nasze słowa i czyny wskazują, że tak nie jest – czyż nie lepiej upaść dziś na kolana i prawdziwie pokutować?! Z pewnością lepiej dla nas będzie, gdy się okaże, że dopiero dzisiaj, ale narodziliśmy na nowo, niż gdyby się miało okazać, że od lat świętujemy symboliczne odrodzenie, którego tak naprawdę wcale nie było...
Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego [Jn 3,3].
Amen!
OdpowiedzUsuńDobrze napisane, nic dodać, ani nic ująć.
OdpowiedzUsuńAmen !