W tych dniach wchodzimy w kulminacyjną fazę świątecznych promocji. Sporo osób celowo wstrzymywało się z zakupami i czekało na nie, żywiąc przekonanie, że promocje oznaczają dużo korzystniejsze warunki zakupu. Czy na pewno?
Gazeta Wyborcza poinformowała, że Małopolski Inspektorat Inspekcji Handlowej w dwudziestu różnych sklepach przeprowadził ostatnio kontrolę prawidłowości i rzetelności organizowanych promocji. I co się okazało? W jedenastu miejscach wykryto, że cena oferowanych produktów z tzw. gratisem była wyższa niż cena takich samych produktów bez gratisu. W praktyce oznaczało to, że tzw. gratis był jak najbardziej płatny!
Gdy czytałem tę informację, od razu przyszły mi do głowy myśli o głoszeniu ewangelii. Zachęcając ludzi do pójścia drogą zbawienia nieraz mówimy, że zbawienie jest za darmo. Że wystarczy przyjść i wziąć z ręki Bożej dar życia wiecznego, że nie trzeba za to absolutnie nic płacić!
Czy jednak rzeczywiście zbawienie jest za darmo? Po pierwsze, trzeba pamiętać, że dostęp do daru żywota wiecznego ma dla grzeszników bezpłatny charakter tylko dlatego, że znalazł się Ktoś, kto zamiast nas za to zbawienie od wiecznego potępienia zapłacił. Pismo objaśnia przy tym, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego [1Pt 1,18–19]. Tak więc nasze zbawienie nie jest za darmo! Syn Boży, Jezus Chrystus za nie zapłacił!
A człowiek? Czy rzeczywiście człowiek nic nie musi robić, aby być zbawiony? Z Biblii wynika, że wybawienie z niewoli grzechu i nowe życie rzeczywiście otrzymujemy z rąk Chrystusa za darmo. Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, i to nie z was: Boży to dar; nie z uczynków, aby się kto nie chlubił [Ef 2,8–9]. Lecz prowadzenie nowego życia na tym świecie wymaga od nas codziennego płacenia, i to czasem bardzo wysokiej, ceny.
A przywoławszy lud wraz z uczniami swoimi, rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną, niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie. Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją, a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii, zachowa ją. Albowiem cóż pomoże człowiekowi, choćby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za duszę swoją? Kto bowiem wstydzi się mnie i słów moich przed tym cudzołożnym i grzesznym rodem, tego i Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w chwale Ojca swego z aniołami świętymi [Mk 8,34–38].
W świetle tych słów muszę zważać, żeby moje zwiastowanie ewangelii nie miało charakteru wspomnianej, przedświątecznej promocji. Nie mogę wabić ludzi do naśladowania Jezusa, bo jak spojrzę im w oczy, gdy potem zobaczą, że jednak pójście w ślady Chrystusa wiąże się z koniecznością ponoszenia wielu kosztów?
Istotą dobrej nowiny o Jezusie nie jest wcale to, że nic nie trzeba płacić, ale że w Chrystusie dostępne nam są takie wartości, za które warto jest oddać wszystko!
Kiedyś usłyszałem od pewnego starszego (i uważam, ze bardzo mądrego) kaznodziei, że "zbawienie jest z łaski, za darmo ale uczniostwo kosztuje całe życie". A jako, że nie można nie stać się uczniem... :)
OdpowiedzUsuńWziąłem sobie do serca wtedy te słowa. Są one dla mnie ciągle prawdziwe.