14 kwietnia to Dzień Ludzi Bezdomnych - nieformalne święto zainicjowane w środowiskach Monaru i Ruchu Wychodzenia z Bezdomności. Jest to właściwy czas na rozmaite akcje informacyjne, mające zwrócić uwagę całego społeczeństwa na problemy ludzi bezdomnych.
Wstrząśnięty nagłą śmiercią 96 rodaków chcę dziś spojrzeć w świetle Biblii na to, co dzieje się z ludzką duszą, gdy opuszcza ciało. Dokąd idzie? Pismo Święte dość dużo mówi na ten temat, wyraźnie przy tym rozróżniając przeznaczenie duszy człowieka wierzącego w Pana Jezusa Chrystusa od przeznaczenia człowieka, który żył po swojemu, choćby nie wiem jak był ważny, szlachetny czy religijny.
Uczniowie Jezusa otrzymali od Niego następujące zapewnienie: Niechaj się nie trwoży serce wasze; wierzcie w Boga i we mnie wierzcie! W domu Ojca mego wiele jest mieszkań; gdyby było inaczej, byłbym wam powiedział. Idę przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę znowu i wezmę was do siebie, abyście, gdzie Ja jestem, i wy byli [Jn 14,1–3].
W gronie ludzi duchowo odrodzonych tę pewność podzielamy do dzisiaj. Wiemy bowiem, że jeśli ten namiot, który jest naszym ziemskim mieszkaniem, się rozpadnie, mamy budowlę od Boga, dom w niebie, nie rękoma zbudowany, wieczny. Dlatego też w tym doczesnym wzdychamy, pragnąc przyoblec się w domostwo nasze, które jest z nieba [2Ko 5,1–2].
Każdy, kto szczerze uwierzy w Jezusa Chrystusa i tę wiarę wyzna, staje się dzieckiem Bożym i Jego domownikiem. W chwili śmierci trafia więc do Domu Ojca niezależnie od tego, kim był wcześniej. Złoczyńca, gdy uwierzył w Jezusa rzekł: Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Królestwa swego. I rzekł mu: Zaprawdę, powiadam ci, dziś będziesz ze mną w raju [Łk 23,42–43]. Tak samo wielki apostoł Jezusa był pewny, że od razu trafi do Domu, gdy napisał: pragnę rozstać się z życiem i być z Chrystusem, bo to daleko lepiej [Flp 1,23].
A co z tymi, którzy nie narodzili się na nowo? Co z duszami ludzi, którzy nie przeżyli duchowego odrodzenia poprzez opamiętanie z grzechów i napełnienie Duchem Świętym?
Religijnemu i wysoko postawionemu w swoim narodzie Nikodemowi Jezus powiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się kto nie narodzi na nowo, nie może ujrzeć Królestwa Bożego [Jn 3,3]. Kto wierzy w Syna, ma żywot wieczny, kto zaś nie słucha Syna, nie ujrzy żywota, lecz gniew Boży ciąży na nim [Jn 3,36].
Jedynym sposobem na to, by po śmierci znaleźć się w Domu jest osobisty związek z Jezusem Chrystusem. Albowiem przez niego mamy dostęp do Ojca, jedni i drudzy w jednym Duchu. Tak więc już nie jesteście obcymi i przychodniami, lecz współobywatelami świętych i domownikami Boga [Ef 2,18–19]. Innymi słowy, kto za swego życia przez osobistą wiarę w Syna Bożego nie pojednał się z Bogiem, to choćby nie wiem jak był ważny na tym świecie, jego dusza po śmierci jest bezdomna.
Każdy, kto przejął się nagłą i tragiczną śmiercią naszych rodaków pod Smoleńskiem powinien więc pomyśleć, co stałoby się z jego własną duszą, gdyby był w tym samolocie? W tym kontekście naprawdę warto teraz nawet narazić się ludziom, ale mocno związać swój los z Synem Bożym, Jezusem Chrystusem – gdyż sprawiedliwa to rzecz u Boga odpłacić uciskiem tym, którzy was uciskają, a wam, uciskanym, dać odpocznienie wespół z nami, gdy się objawi Pan Jezus z nieba ze zwiastunami mocy swojej, w ogniu płomienistym, wymierzając karę tym, którzy nie znają Boga, oraz tym, którzy nie są posłuszni ewangelii Pana naszego Jezusa. Poniosą oni karę: zatracenie wieczne, oddalenie od oblicza Pana i od mocy chwały jego [2Ts 1,6–9].
Jak wynika z powyższego fragmentu Pisma, dusze ludzi nieposłusznych Ewangelii będą wiecznie oddalone od oblicza Pana Jezusa. Nieposłuszeństwo Ewangelii owocuje takimi strasznymi konsekwencjami! Czyż wobec tego nie powinniśmy uważniej się w nią wczytać i przejąć jej treścią? Byłem ostatnio w Urzędzie Skarbowym. Uważnie czytałem i pytałem, co mam zrobić. Skwapliwie się do tego zastosowałem. Dlaczego?
Nieraz mówi się, że bezdomność wielu ludzi jest kwestią ich wyboru. Ja nie chcę być bezdomny ani tutaj, ani po śmierci. Dlatego codziennie mocno trzymam się Jezusa. Jestem szczęśliwy, że chociaż na tym świecie niewiele mam i niewiele znaczę, to jednak moje imię jest zapisane w niebie. W chwili śmierci fizycznej - niezależnie od tego, gdzie pochowają moje ciało - od razu znajdę się w Domu! A Ty?
Amen! Jasno, prosto i na temat - nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuń