23 października, 2010

Nowoczesne bożki

Kilka dni temu przeczytałem w Gazecie interesujący artykuł Janusza Urbanowicza pt. "Jest niedziela, przekażcie sobie markę pokoju". Ponieważ dzień 23 października zbiega się z datą  wejścia w 2001 roku na rynek iPoda, pozwolę sobie przywołać kilka tamtych myśli.

 Wspomniany artykuł porusza kwestię przywiązywania się ludzi do określonej marki z intensywnością i oddaniem, wcześniej właściwym kultowi bóstwa, które czcili. Dziś znaki firm i produktów bardzo ekspansywnie wchodzą w rolę symboli religijnych. Dawniej było przede wszystkim ważne to, jakiego jesteśmy wyznania religijnego, teraz coraz częściej chcemy być rozpoznawani po tym, jakiego używamy laptopa i telefonu.

 Weźmy dla przykładu firmę Apple i jej cudowne produkty. Naukowcy z uniwersytetów Duke i Texas A & M przeprowadzili rozmaite badania społeczne, z których wynikła m.in. matematycznie wykrywalna korelacja, że im więcej w danej aglomeracji Apple Store'ów, tym mniej kościołów.

 Zrobiono na przykład taki eksperyment, że po ustaleniu przekonań religijnych badanych ludzi, wysłano ich na wirtualne zakupy produktów codziennego użytku. Okazało się, że ludzie głębiej wierzący ignorowali markowe akcesoria, natomiast pozostali szukali tego, co podkreślałoby ich wyjątkową osobowość i stanowiło dla nich kolejny element tzw. lansu.

 Z badań wspomnianych naukowców wynikło też, że Apple używa języka religii do opisu swoich produktów, a konferencje prasowe firmy przypominają festyny religijne. Gdy dodać do tego symbol wyraźnie kojarzący się z Biblią oraz zręczne tworzenie w umysłach klientów przekonania, że żyjąc i pracując pod jego znakiem staną się lepszymi ludźmi – to mamy niemal wszystkie cechy nowej religii.

 No, cóż? Nie od dziś dostrzegamy tę smutną tendencję, że galerie handlowe przyciągają w niedzielę tłumy "wiernych", a kościoły zaczynają świecić pustkami.

 Niechże więc znowu przemówi natchniony apostoł: Bądźcie naśladowcami moimi, bracia, i patrzcie na tych, którzy postępują według wzoru, jaki w nas macie. Wielu bowiem z tych, o których często wam mówiłem, a teraz także z płaczem mówię, postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego; końcem ich jest zatracenie, bogiem ich jest brzuch, a chwałą to, co jest ich hańbą, myślą bowiem o rzeczach ziemskich [Flp 3,17–19].

 Prawdziwy chrześcijanin nie ma czasu ani pieniędzy na markowe gadżety i lans. Nie przywiązuje do takich spraw zbytniej uwagi. A ci, którzy kupują, jakby nic nie posiadali; a ci, którzy używają tego świata, jakby go nie używali; przemija bowiem kształt tego świata [1Ko 7,30-31].  Pamięta o wezwaniu: Nie bądźcie wyniośli, lecz się do niskich skłaniajcie; nie uważajcie sami siebie za mądrych [Rz 12,16]. O tym, co w górze, myślcie, nie o tym, co na ziemi [Kol 3,2].

Taki rodzaj myślenia w wolnych chwilach i z nadwyżką w portfelu prowadzi go więc do ludzi w potrzebie, a nie do świątyni współczesnych bożków.

3 komentarze:

  1. Natrętne reklamy próbują nas omamić, zahipnotyzować, wmówić że jeśli nie posiadamy takiego, a nie innego produktu to jesteśmy gorsi od innych. A co na to chrześcijanie? To dobry czas by szkolić się w pobożności, odnawiać się w duchu umysłu naszego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żyjemy w czasach, kiedy najważniejszy jest poziom życia, a nie Bóg... Niestety, taka jest prawda o współczesnym człowieku. Każdy się boi ubóstwa, ale co najśmieszniejsze, najbardziej boją się go ci, którym ono nie grozi. Mam znajomego, który ma aż 5 najnowszych komputerów, kilka posiadłości i Bóg jeden wie, co jeszcze - ale jeszcze bierze od innych pieniądze i do pracy żadnej nigdy nie poszedł. I nie jest to młody człowiek dopiero po studiach, ale raczej bliżej mu do emerytury.
    Z drugiej strony zauważam też, że najwięcej zazdrości i myślenia o pieniądzach zamiast wyższych wartości jest w ludziach biednych. Kiedy człowiek musi walczyć o przeżycie, wtedy nie liczy się dla niego Bóg.
    Najlepiej z tego wynika być pośrodku.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powiedzmy sobie, to, że osoby wierzące nie oglądaj się za drogimi markami, nie znaczy, że robią to pod wpływem Pisma Świętego. Korelacja ta może wynikać z szeregu innych czynników i kiedy spoglądamy na profil osób wierzących, jest tam mnóstwo cech mogących interpolować brak zainteresowania ipodem, od wieku i stopnia zamożności, po kompetencje kulturowe i społeczne skończywszy. Jeśli rzeczywiście istnieje tak jasna zależność pomiędzy gadżetami a zanikiem zainteresowania transcendencją, może warto odświeżyć przekaz, opakować go formę adekwatną do naszych czasów.

    OdpowiedzUsuń