Dziś w naszym kraju Ogólnopolski Dzień Aptekarza. Aptekarze od zawsze cieszyli się dużym zaufaniem i poważaniem wśród społeczeństwa. Głównie dlatego, że dawnymi czasy u nich - często z pominięciem lekarza - można było poradzić się, jakie lekarstwo najlepiej zastosować i od razu je z ich rąk otrzymać.
Bycie aptekarzem było i jest zajęciem bardzo odpowiedzialnym. Ktoś, kto ma nieograniczony dostęp do produktów leczniczych i dysponuje nimi, nie może być człowiekiem chwiejnego charakteru. Jest to jednak zarazem zajęcie ciekawe z racji kontaktu z pacjentami, udzielania im porad i zbierania bezpośrednich opinii, co do skuteczności zaproponowanych lekarstw. Nie ma nic bardziej budującego ponad widok wdzięcznego pacjenta, który po zastosowaniu lekarstwa przychodzi szczęśliwy z powodu wyraźnej poprawy zdrowia.
Niestety, nie zawsze w zawodzie aptekarza wszystko wygląda tak różowo. Wystarczy, że przygotowane przez farmaceutę lekarstwo nie przyniesie pożądanego skutku, a niejeden pacjent powraca z szeregiem pretensji i oskarżeń. Wszystkiemu winny jest aptekarz i koniec.
Biblia mówi: Martwa mucha może zepsuć olejek aptekarza [Kzn 10,1]. Normalnie martwa mucha nikogo nie dziwi i nie smuci. Ba, nawet jest czymś, jeśli nie pożądanym, to przynajmniej normalnym. Jednakże w atmosferze oczekiwania na skuteczność lekarstwa, najdrobniejsza oznaka niepowodzenia może stać się powodem do złości. Martwa mucha znaleziona w lekarstwie, lub choćby w jego pobliżu, nie tylko może je obrzydzić, ale może też zostać uznana za dowód na nieskuteczność medykamentu, czy wręcz jego zabójcze działanie. Malutka mucha staje się powodem do odrzucenia całego dobra.
Kto chce uderzyć, zawsze kij znajdzie - głosi stare przysłowie. Możesz przez kawał życia czynić ludziom wiele dobrego, a wystarczy, że jeden raz coś pójdzie nie tak, i twoje notowania gwałtownie spadają. Wszędzie tam, gdzie mamy do czynienia z ludźmi, koniecznie trzeba się z tym liczyć. Nieważne, że tenże olejek aptekarza tysiącom ludzi przyniósł ulgę i zdrowie. Przecież znaleziono w nim martwą muchę!
Wspaniali słudzy Boży okresu zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu, nieraz popadali w ludzką niełaskę. Mojżeszowi, Dawidowi, Jeremiaszowi, apostołowi Pawłowi i wielu innym, postawiono zarzuty nie z tej ziemi. Pomimo ich wielkiej miłości do ludzi, często spotykali się z ich niechęcią i wrogością. Mojżesz usłyszał: Czy dlatego wyprowadziłeś nas z Egiptu, aby przyprawić nas i dzieci nasze, i dobytek nasz o śmierć z pragnienia? [2Mo 17,3], a zasmucony św. Paweł zapytał Koryntian: Czy tak ma być, że im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowany? [2Ko 12,15].
Jednakże cechą prawdziwych sług Bożych jest to, że tak łatwo nie dają się zbić z tropu. Trwają w służbie. W imię Chrystusa pełnią swe zadania duchowe nawet w bardzo niesprzyjających okolicznościach. Spotwarzają nas, my błogosławimy; prześladują nas, my znosimy, złorzeczą nam, my się modlimy [1Ko 4,12-13] - relacjonował w natchnieniu Ducha apostoł Paweł swą posługę apostolską.
Współcześni aptekarze mało kiedy chcą już doradzać i proponować komukolwiek jakieś lekarstwo. W tych sprawach odsyłają do lekarza. Po co im brać na siebie ten kłopot wysłuchiwania potem ludzkich pretensji? Swą działalność ograniczają do sprzedawania tego, co chorzy mają wypisane na lekarskich receptach.
A współcześni słudzy Boży, duszpasterze? Czy z powodu wysokiego ryzyka spotkania się z ludzkimi pretensjami, nie zaczynają się również asekurować? Słyszę, że tu i ówdzie w miejsce posługi duchowej coraz częściej pada propozycja wizyty u psychologa, terapeuty, egzorcysty czy jakiegoś tam jeszcze innego specjalisty. Nie chcą brać na siebie odpowiedzialności...
A ludzie wciąż chcieliby, jak dawnymi czasy do aptekarza, tak przyjść do swojego duszpasterza, poradzić się, usłyszeć głos Boży i od razu otrzymać lekarstwo na swój problem.
Wspaniały post!
OdpowiedzUsuńCoraz mniej jest niestety autorytetów blisko nas, do których ot tak moglibyśmy się zwrócić osobiście:(
Pozdrawiam serdecznie:)
W dzisiejszych czasach niektóre zawody zmieniają swój charakter. Aptekarz jest de facto sprzedawcą leków, a duszpasterz - no cóż, chyba wymarł zupełnie, podobnie jak np. kreślarz. Ale nie jest tak źle, ich rolę przejmują inne zawody. Jeżeli człowiek chce, żeby go ktoś wysłuchał, proponuję skorzystać z usług taksówkarza. Zamówić długą trasę za miasto i gadać do woli. Może drogo, ale jakość pierwszorzędna. Tańszą alternatywną być może jest fryzjer, kosmetyczka, manikiurzystka itp. Trzeba od czasu do czasu i tak odwiedzić, a przy okazji wyjść lżejszym nie tylko o włosy czy zaskórniaki, lecz także o to, ce już jakiś czas leżało na wątrobie. Twarz czysta i dusza czysta!
OdpowiedzUsuń