Czytam dziś rankiem o potencjale osobowym służby Bożej w Przybytku, w czasach wędrówki Izraela do Ziemi Obiecanej. Zgodnie z prawem ustanowionym przez Boga, wszystko pierworodne w Izraelu należało do Pana. Jednocześnie Bóg postanowił, że bezpośrednio w służbę Bożą nie będą angażowani wszyscy - jak leci - pierworodni synowie. Wybrał sobie plemię Lewiego, aby jego mężczyźni stanowili niejako ekwiwalent wszystkich pierworodnych Izraelitów. Tylko lewici przeznaczeni zostali do służby Bożej i na pełny etat zajmowali się Przybytkiem.
Interesująco zabrzmiało mi dziś i to, że gdy po przeliczeniu okazało się, że wszystkich spisanych pierworodnych mężczyzn od miesiąca wzwyż, według liczby imion było dwadzieścia dwa tysiące dwieście siedemdziesiąt trzy [4Mo 3,43], wszystkich zaś spisanych Lewitów, [...] wszystkich mężczyzn, od miesiąca wzwyż, było dwadzieścia dwa tysiące [4Mo 3,39] wówczas Bóg polecił Mojżeszowi: A jako okup za owych dwustu siedemdziesięciu trzech pierworodnych spośród synów izraelskich, którzy przewyższają liczbę Lewitów, weź po pięć sykli na głowę, weźmiesz zaś według sykla świątynnego, po dwadzieścia ger za sykl; Pieniądze te dasz Aaronowi i jego synom jako okup za tych, którzy są nadwyżką liczbową [4Mo 3,46-48]. Dzięki temu stojący na czele służby Bożej arcykapłan Aaron miał nie tylko dostateczną liczbę oddanych służbie lewitów ale i także potrzebne do służby środki finansowe. Cały następny, piąty rozdział Księgi Liczb wyraża Bożą troskę o to, aby w Izraelu nigdy nie zabrakło ludzi troszczących się o Jego Przybytek.
W świetle powyższego zamyślam się dziś nieco nad rekrutacją do służby Bożej w naszych czasach i jakością służby pełnionej w zborach Bożych. Serce mi płacze, że wielu młodych "lewitów", którzy wyrośli u boku swych ojców w wierze, którzy od dziecka uczestnicząc w życiu zboru siłą rzeczy znają blaski i cienie pracy Pańskiej, nie otrzymują od nas dostatecznej zachęty do pracy w Kościele. Tymczasem miejsce w służbie zajmują ludzie przypadkowi i z wątpliwą przeszłością, czasem w sposób samozwańczy sięgając po stanowisko i chwytając za stery. Tym bardziej robi się przykro, że słuchając owych "liderów" odnosi się wrażenie, jakoby cała służba Boża w Polsce dopiero od nich się zaczynała i dzięki ich błyskotliwości uzyskiwała wreszcie odpowiedni poziom. Serce mi drży na myśl o przyszłości wielu dzisiejszych zborów, na czele których stanęli ludzie czerpiący bardziej z osiągnięć współczesnej psychologii i socjologii, aniżeli z Pisma Świętego.
Nauka apostolska nakazuje powierzanie pracy Pańskiej ludziom godnym zaufania. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10]. Gwarancją dobrej służby kapłanów i lewitów w Przybytku miało być to, że ich synowie do trzydziestego roku życia obserwowali na co dzień pracę ojców, następnie sami przez dwadzieścia lat stawali się czynnymi kapłanami i lewitami, aby po pięćdziesiątym roku życia przejść do roli życzliwych doradców i nauczycieli. Dzięki temu służba Boża miała szansę zachować ciągłość i należyty poziom. Nie wolno nam odchodzić od tych wzorców. To zbyt wielkie ryzyko, uczyć się od ludzi, którzy już mają tak wiele do powiedzenia, że brak w nich ochoty do wsłuchania się w głos starszych braci. Nie ci, którzy - póki co - zaledwie chcą, lecz tylko ci, którzy dobrze służbę pełnili, zyskują sobie wysokie stanowisko i prawo występowania w sprawie wiary, która jest w Chrystusie Jezusie [1Tm 3,13].
Kapłanem i lewitą w Izraelu nikt nie stawał się tylko dlatego, że chciał nim zostać. A jak jest z rekrutacją do współczesnej służby Bożej?
Pastorze Marianie az dziw, ze nie ma do tej pory ani jednego komentarza. Jak z rekrutacja do wspolczesnej sluzby Bozej jest nie wiem bo takowej nie prowadze oraz az tak sie nie udzielam aby takowe procesy obserwowac.
OdpowiedzUsuńTo co mnie jednak napawa niepokojem to juz od wielu lat skutecznie krzewiony indywidualizm oraz bazujace na nim osobiste objawienia przeroznej masci przedstawiane jako nauka kosciola.