28 maja, 2009

Nie ze mną te numery Brunne(r)

We wczorajszej prasie można było przeczytać, że wybory na nowego biskupa Sztokholmu szwedzkiego Kościoła Luterańskiego wygrała kobieta żyjąca w zarejestrowanym związku partnerskim, Eva Brunne, pełniąca już od jakiegoś czasu urząd dziekana diecezji sztokholmskiej. Nadmieńmy, że Kościół Ewangelicko-Luterański to największa wspólnota religijna w Szwecji. Należy do niej 73% Szwedów, choć tylko 2% regularnie uczestniczy w nabożeństwach.

Pięćdziesięciopięcioletnia Brunne nie ukrywa swojego homoseksualizmu. Wraz z partnerką wychowuje trzyletniego syna. Uważa, że nieprzyjemności, jakie spotykały ją z powodu orientacji seksualnej pozwolą jej lepiej angażować się w obronę pokrzywdzonych i słabych.

Ta wiadomość sygnalizuje dwa kardynalne uchybienia w stosunku do nauki Pisma Świętego, które w Kościele Zachodnim zdają się już być całkiem normalne: Powoływanie kobiet do posługi nauczania w Kościele oraz zgoda na to, by służbę w Kościele sprawowali ludzie praktykujący homoseksualizm.

Pierwsza kwestia wydaje się być mało istotna. Wystarczy pominąć lub „dojrzalej” zinterpretować naukę apostolską: "Kobieta niech się uczy w cichości i w pełnej uległości; nie pozwalam zaś kobiecie nauczać ani wynosić się nad męża; natomiast powinna zachowywać się spokojnie. Bo najpierw został stworzony Adam, potem Ewa. I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech; lecz dostąpi zbawienia przez macierzyństwo, jeśli trwać będzie w wierze i w miłości, i w świątobliwości, i w skromności" [Tm 2,11–15]. Gdy tak zrobimy, wówczas zdaje się, że droga do ordynowania kobiet stoi otworem!

Jednak Słowo Boże ostrzega przed konsekwencjami naginania Biblii do swoich poglądów i potrzeb. Gdy już raz coś do Biblii dodamy, to wkrótce pojawią się kolejne sprawy. Furtka raz otwarta kusi, by ją ponownie i jeszcze szerzej otworzyć. Wtedy zaczynają się nowe kwestie. Oto Pismo mówi: "Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy, ani złodzieje, ani chciwcy, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy Królestwa Bożego nie odziedziczą. A takimi niektórzy z was byli; aleście obmyci, uświęceni, i usprawiedliwieni w imieniu Pana Jezusa Chrystusa i w Duchu Boga naszego" [1Ko 6,9–11]. Wymieniony na tej liście grzech homoseksualizmu, to już znacznie poważniejsza sprawa, bo przy trwaniu w nim, oznacza brak dostępu do Królestwa Bożego. A czy ktoś, kto sam nie odziedziczy Królestwa Bożego powinien posługiwać w Kościele?

Baczny obserwator bez trudu może zauważyć, że problem oficjalnego udziału homoseksualistów w służbie kościelnej, zasadniczo rzecz biorąc, dotyczy tych środowisk, gdzie wcześniej zrobiono już jakieś ustępstwo w stosunku do nauki biblijnej. Gdzie uprawia się kult świętych albo np. dopuszczono kobiety do nauczania i przywództwa w Kościele. Każde zaniedbanie porządku lub samowola w Domu Bożym musi sprowadzić jakieś konsekwencje. Jedną z nich jest właśnie coraz większe brnięcie w odstępstwo od Słowa Bożego.

Lecz najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że informacje takie, jak wybór lesbijki na biskupa, powoli przestają już nas szokować. Coraz szybciej oswajamy się ze światem na terenie Kościoła. Nic co świeckie, nie jest nam już obce. Nie razi już nas też to, że trwający w grzechu członkowie Kościoła przestają mieć jakiekolwiek skrupuły z tym związane. "Czy się wstydzą, że popełnili obrzydliwość? Oni nie potrafią się wstydzić, nie umieją także się rumienić" [Jr 6,15]. Są zakałą w społeczności świętych, wcale się tym już nie przejmują a i my przyzwyczajamy się do ich obecności.

Ludzie o homoseksualnej orientacji mają oczywiście swoje prawo i miejsce w społeczeństwie. Nikt nie powinien im tego prawa odmawiać. Jednak sfera naśladowania Jezusa domaga się określonej jakości życia i zaniechania grzechu. Gdy trener piłki nożnej nie wpuszcza na boisko siatkarza, to wcale nie oznacza, że go dyskryminuje i odmawia mu prawa do uprawiania sportu. Jak najbardziej niech sobie gra, tyle że nie na tej murawie. Po prostu nie to boisko i nie ta drużyna. Kropka.

Pani Brunne zapytana przed wyborami o hobby, powiedziała że jest nim stolarstwo, któremu poświęca jeden wieczór w tygodniu. – Czego nie robi się, aby upodobnić się do Jezusa? – wyjaśniła. To chyba miał być jakiś żart! Chciałoby się rzec: – Nie ze mną te numery, Brunne(r).

5 komentarzy:

  1. Jest mi bardzo smutno z powodu odstępstwa od Słowa Bożego w Kościele. Niestety- większość znanych mi chrześcijan nie widzi niczego złego w tym, że...kobieta "pastoruje i naucza". Zauważyłam też, że stopniowo zmieniają swoją postawę odnośnie homoseksualistów. Jeszcze nie pozwoliliby im na piastowanie stanowisk w zborze( chodzi mi o urzędy nauczycieli, proroków, pastorów), ale już inaczej się o nich wypowiadają( z większą "tolerancją"). Przeraża mnie to. Niedługo treba będzie zejść do "podziemia"...

    OdpowiedzUsuń
  2. gratuluję tytułu ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowa - szkoda, że jesteśmy tak wybiórczy w podejściu do kwestii "odstępstwa"... Te same kwestie pojawiają się co pewien czas (rola kobiet, rola Kościoła, w niektórych kręgach również pewne tłumaczenia Biblii) i naprawdę NIE SĄ wyznacznikiem niczyjej duchowości, zapewniam Cię.

    Jestem przekonany, że każdy z nas może się wiele nauczyc od Christine Caine, Joyce Meyer, etc.

    A przykład ze stopniowaniem tolerancji: najpierw kobiety w służbie, a później homoseksualiści w służbie, uważam za nietrafny i krzywdzący. Co ciekawe, głównie dla kobiet...

    Pozdrawiam,
    H

    OdpowiedzUsuń
  4. Przykro mi, iz autor tego artykulu niepoprawnie interpretuje fragment z 1 Tym. 2, gdzie Pawel zastosowal minichiazm (strukture A - B - A). Najpierw pisze do kobiet w. 9 i 10 (A), potem do konkretnej kobiety w kosciele (B)w. 11-15a, na co wskazuje l. poj. z przedimkiem okreslonym w jez. gr., i znowu wraca do kobiet (A) w. 15b, gdzie w jez. gr. wystepuje ponownie l. mn.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jasne postawienie sprawy. Dla mnie to wielka ulga kiedy ktoś prezentuje takie poglądy. Wiadomo, że łatwiej iść drogą, którą idzie więcej osób. W innym wypadku można by pomyśleć, że samemu ma się jakieś dziwne poglądy. Dziękuję i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń