29 kwietnia, 2010

Bóstwo odwróconego porządku

Dzień 29 kwietnia z inicjatywy Komitetu Tańca Międzynarodowego Instytutu Teatralnego (ITI-UNESCO) został w 1982 roku ustanowiony Międzynarodowym Dniem Tańca. Upamiętnia on dzień tzw. chrzcin Jean-Georges’a Noverre’a (1727-1810), wielkiego reformatora sztuki tańca, twórcy europejskiego teatru baletowego, francuskiego tancerza i choreografa.

 Ideą Międzynarodowego Dnia Tańca jest zwrócenie uwagi na uniwersalny charakter tańca jako języka ciała, wspólnego dla różnych wyznań i kultur. Na tę okoliczność każdego roku inny wybitny artysta związany z tą sztuką przygotowuje orędzie adresowane do tych, którzy uprawiają i kochają taniec.

 Autorem przesłania na rok 2010 jest tancerz argentyński, Julio Bocca, który napisał: Taniec to dyscyplina, praca, nauka, komunikacja. Dzięki niemu oszczędzamy na słowach, których być może inni i tak by nie zrozumieli; zamiast nich tworzymy uniwersalny język, znajomy dla wszystkich. Taniec daje nam przyjemność, sprawia, że czujemy się wolni, daje nam pocieszenie w smutku, jakim napawa nas świadomość, że my - ludzie - nie umiemy latać jak ptaki, zbliża nas do nieba, do świętości, do nieskończoności. To subtelna sztuka, za każdym razem odmienna, podobna do sztuki miłosnej w tym, że po zakończeniu każdego występu nasze serca biją szybko i nie możemy doczekać się kolejnego razu [tłumaczenie: wolna strefa].

 A oto co w podobnym przesłaniu na Dzień Tańca w 2006 roku napisał król Kambodży:  [...] Dla nas, Khmerów, taniec w swojej najbardziej kunsztownej formie to sposób, aby przybliżyć się do bogów. Dzięki temu taniec staje się modlitwą. Staje się niezbędnym rytuałem, który popycha świat do przodu, pozwala nam dotknąć boskości i wznieść się na nadziemskie wyżyny. Niech w Międzynarodowym Dniu Tańca występ zespołu Baletu Królewskiego stanie się modlitwą w imieniu nas wszystkich. Tańcząc umacniajmy na całym świecie szlachetną praktykę tolerancji, tak niezwykle istotnej dla całej ludzkości w roku 2006 [Preah Bat Samdech Preah Boromneath Norodom Sihamoni].

Z powyższych wypowiedzi ideologów tańca można by wywnioskować, że jest on niemal doskonałym sposobem na uwznioślenie życia, że dzięki niemu stajemy się lepsi. Czy to prawda? Czy wobec tego wielka popularność tańca oznacza równoczesną promocję szlachetności i staje się drogą do uzdrowienia społeczeństw?

 Weźmy na chwilę pod lupę kolebkę największej imprezy tanecznej świata, słynące z olbrzymiego posągu Chrystusa Zbawiciela i corocznego karnawału – Rio de Janeiro.  Co roku na pięć dni miasto zmienia się w królestwo samby, którym rządzi król Momo – czyli bóstwo "odwróconego porządku". Każda tzw. szkoła samby ma specjalną, śpiewaną na okrągło piosenkę, w rytm której roztańczone tłumy zmierzają ku kąpieli w oceanie, co nawiązuje do zwyczaju składania ofiary królowej wód Yemanii.

Jeśli to prawda, że taniec jest modlitwą nóg, to w Rio ludzie rzeczywiście bardzo się ‘modlą’. Co z tej modlitwy nóg pod posągiem Chrystusa wynika? Nie miejsce tu na opisy owoców tego „uwznioślania” życia mieszkańców rozległych faweli [dzielnic nędzy] w tanecznym korowodzie seksu, alkoholu itp.

 Mam wrażenie, że duch Antychrysta święci tryumfy już nie tylko wśród notabene bardzo religijnych Brazylijczyków pod największym na świecie posągiem Chrystusa. Zdaje się, że z roku na rok także coraz więcej ewangelicznych chrześcijan zaczyna traktować taniec jako nieodzowny środek komunikacji z Bogiem i między sobą. Niektóre środowiska bez tańca już wręcz nie wyobrażają sobie uwielbiania Boga.

 Tymczasem Biblia, nie przemilczając tańca, jako jednej z form wyrażania radości i przypodobywania się ludziom, nigdzie nie daje nam podstaw do myślenia, że nasz taniec miałby być mile widziany i oczekiwany przez Pana Jezusa Chrystusa. Jeśli przyjąć za prawdę, że taniec to język ciała, to wezwanie apostolskie kieruje naszą uwagę raczej w przeciwną stronę: Postępujmy przystojnie jak za dnia, nie w biesiadach i pijaństwach, nie w rozpustach i rozwiązłości, nie w swarach i zazdrości; ale obleczcie się w Pana Jezusa Chrystusa i nie czyńcie starania o ciało, by zaspokajać pożądliwości [Rz 13,13–14].

 Jedyny przypadek tańca opisany w Nowym Testamencie stał się przyczynkiem do uciszenia na amen największego z proroków Bożych zwiastujących przyjście Chrystusa, czyli Jana Chrzciciela. A Herodiada żywiła do niego urazę i chciała go zabić, ale nie mogła. [...] A gdy weszła córka tej właśnie Herodiady i tańczyła, spodobała się Herodowi i współbiesiadnikom; wtedy król rzekł do dziewczęcia: Proś mię, o co chcesz, a dam ci. [...] A ona wyszedłszy, rzekła matce swojej: O co mam prosić? Ta zaś odrzekła: O głowę Jana Chrzciciela. Zaraz też weszła śpiesznie do króla i prosiła, mówiąc: Chcę, żebyś mi zaraz dał na misie głowę Jana Chrzciciela.[...] Wysłał więc król zaraz kata i rozkazał przynieść głowę jego. Ten zaś poszedł i ściął go w więzieniu [Mk 6,19–27].

 Jeżeli wierzymy, że całe Pismo przez Boga jest natchnione i pożyteczne do nauki, do wykrywania błędów, do poprawy, do wychowywania w sprawiedliwości, aby człowiek Boży był doskonały, do wszelkiego dobrego dzieła przygotowany [2Tm 3,16–17], to zauważmy, że nigdzie nie zachęca ono do tego, byśmy ćwiczyli się w tańcu, byśmy poprzez taniec komunikowali sobie nawzajem ważne treści [raczej trzeba nam to robić jak w Ef 5,19] ani też tańcem oddawali chwałę Bogu.

Pląsająca Miriam, tańczący Dawid, kobiety żydowskie w tanecznym korowodzie – to opisy ludzkiej radości, biorącej się z już okazanego błogosławieństwa Bożego albo z przeświadczenia, że takie dni właśnie nadchodzą. Można oczywiście żyć w przekonaniu, że Bogu się podoba, gdy człowiek tak bardzo się cieszy, że aż tańczy, ale przestrzegałbym przed dogmatyzowaniem tańca, jako pożądanej przez Boga formy oddawania Bogu chwały i sprawiania Mu przyjemności.

Zasadniczo rzecz ujmując, taniec jest domeną świata. Pojawiał się i nadal występuje w obrzędach i rytuałach religijnych, bywa formą spektaklu ale przede wszystkim jest ulubionym sposobem na rozrywkę. To całkowicie normalna rzecz w świecie. Dlaczego jednak powoli staje się równie normalną rzeczą w Kościele?

 Niechby w rocznicę chrzcin francuskiego tancerza przeszedł nam na chwilę taneczny zawrót głowy, tak abyśmy mogli spojrzeć do Biblii i uważniej przejrzeć się w jej świetle...

9 komentarzy:

  1. Jak na mój gust nigdzie nie jest też wyraźnie powiedziane, że Bóg z tańca nie może odebrać chwały.
    Pan zna motywacje, zna serca i sam rozsądza, a przez sumienie i Ducha żyjącego w wierzącym objawia czy mu się to podoba czy nie.
    Nie zgadzam się w pełni z tym, co napisałeś. Szczególnie, że nie ma to poparcia w Słowie.
    Niemniej faktem jest, że każdy aspekt sztuki jako takiej może budować wiarę bądź też prowadzić do czegoś zgoła odmiennego. Wszystko zależy od motywacji. A Pan bada serca :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. To oparcie w Słowie zostało chyba bardzo jasno wyłożone...

    OdpowiedzUsuń
  3. W pełni popieram to ,co napisałes !!!Ta moda na tańce ,nierzadko z migajacymi światłami ,flagowanie a nawet słyszałam o dymach (jak na kocertach )służy tzw atmosferze uwielbienia .Przecież sam Pan Jezus raczej nie tańcował publicznie a odchodził by się modlić ...a to juz intymność i być może ...?Oddał chwałę Bogu przez POSŁUSZEŃSTWO Dzisiaj niestety Kościół upodabna się zewnętrznie do tego świata i już ! Szkoda ...

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja uważam - w oparciu o Słowo Boże - że to jeden z takich tematów, w których ani nie ma co zaczynać tańczyć, jeśli się nie tańczy (w uwielbieniu czy prywatnie), ani nie ma co potępiać tych co tańczą :). Tak że zgoda - nie dogmatyzujmy tańca - w żadną stronę!

    A swoją drogą, w takiej Brazylii są miliony odrodzonych i napełnionych Duchem chrześcijan...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeśli chodzi o nabożeństwo, zarówno w ST i NT, to nigdzie nie widzimy elementu tańca. A że środowiska charyzmatyczne ustanawiają własne tradycje to druga sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio rozmawiałem ze świeżo nawróconym człowiekiem, który opowiadał że gdy podczas nabożeństwa widział wyginające się w tańcu młode siostry, to raczej o Bogu nie myślał w czasie uwielbienia. Tylko proszę kobiety nie piszcie: to jego problem :))

    OdpowiedzUsuń
  7. Zaraz po moim nawróceniu, podczas festiwalu Dotykając Nieba, widziałem ludzi tańczących i skaczących przy dość mocnej muzyce jednego z zespołów. Zaświtała mi wtedy taka myśl: może fajnie by było zrobić takie "uwielbienie" w domu, czy wynajętej sali. Jeszcze wtedy nie znałem pojęcia "chrystoteka", a że przed nawróceniem bardzo lubiłem tańczyć i organizować taneczne imprezy, pomyślałem: super pomysł! Będziemy bez alkoholu wielbić Boga w tańcu przy muzyce chrześcijańskiej!

    Dzięki Bogu, mój starszy brat w Panu zadał mi wówczas jedno pytanie: Rafał, zbadaj swoje serce i zobacz, czy naprawdę w ten sposób byś oddawał chwałę Bogu, czy jednak zaspokajałbyś własne pożądliwości... Od tego czasu już nie myślę o wielbieniu Boga tańcem.

    "Bóg jest duchem, a ci, którzy mu cześć oddają, winni mu ją oddawać w duchu i w prawdzie." Ew. Jana 4:24

    Absolutnie nie potępiam nikogo, kto zbadał swoje serce i uważa, że tańcząc na nabożeństwie czy koncercie oddaje Bogu cześć w duchu i prawdzie. Ja jednak gdy tańczę, to z żoną (rzadko, ale np. na jakimś weselu się to zdarza), to wtedy okazuję miłość mojej żonie, a ona mi. Wierzę, że taniec i bliskość z żoną podobają się Bogu.
    Co do innego tańca, mam pewne wątpliwości.

    Pozdrawiam w Panu

    OdpowiedzUsuń
  8. Czy nie jest gdzieś w biblii napisane jak król Dawid tańczyl przed Bogiem bo tylko w ten sposób mógł wyrazić radość która go ogarnęła?

    OdpowiedzUsuń
  9. Wszystko z czym możemy się obecnie spotkać może być 'domeną świata', ale chrześcijanie nie muszą ulegać złu, o czym czytamy w liście do Tytusa 1;15.

    1 Kor. 10:31
    31. A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą.

    Zacytowane przykazanie mówi, aby chrześcijanie cokolwiek czynią, robili to na chwałę Bożą.
    Jeśli chodzi o nabożeństwa, podczas których w wielu zborach można śpiewać i grać i nikt nie widzi w tym nic niestosownego, można wysnuć wniosek, że 'sposoby' uwielbiania Boga to kwestia tego, co w danej społeczności jest zaakceptowane, jako obecnie 'przyjęte'.
    A jeśli chodzi o sprawy, które które chrześcijanin czyni poza zborem dla przyjemności albo zawodowo, albo łączy jedno z drugim, a więc czy chrześcijanin śpiewa, bo lubi, albo jest zawodowym śpiewakiem, albo jest muzykiem, albo lubi tańczyć, dlatego został tancerzem, albo tańczy dla przyjemności, bo taniec jest dla niego formą relaksu, aktywnego wypoczynku i nikt nie traci z tego powodu głowy, ani nie wielbi tym bożków i nie ma intencji uwiedzenia kogokolwiek, to w czym zgrzeszył?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń