16 września, 2011

Poczuć bluesa w poświęceniu się Bogu

Mamy dziś nad Wisłą Polski Dzień Bluesa. Zdaniem niektórych blues – to najpiękniejsza muzyka pod słońcem. Organizują zatem różnego rodzaju koncerty bluesowe i spotkania miłośników tego gatunku muzyki. Jest co świętować.

 Blues (ang. smutek, rozpacz) ma swoje korzenie w piosenkach Afroamerykanów z południowych stanów USA. Ich ulubionymi tematami były relacje damsko – męskie, miłość, zazdrość, wierność, samotność, podróż, praca zarobkowa i wolność. Wplata się w nie akcent krytyczny, podnoszący kwestię nierówności społecznej czy np. mrocznych aspektów polityki.

 Polski Dzień Bluesa przypada w urodziny B.B. Kinga (wł. Riley B. Kinga, ur. 16 września 1925 roku), amerykańskiego gitarzysty i wokalisty bluesowego, obdarzonego nieformalnym tytułem "króla bluesa" i uhonorowanego w 1980 roku miejscem w panteonie sław [Blues Hall of Fame] mających znaczący wkład w rozwój muzyki bluesowej.

Zdaniem znawców tematu, wartość bluesa bierze się z samego faktu jego brzmienia. Lepiej go nie definiować, nie uzasadniać ani tłumaczyć. Poprzez tego rodzaju zabiegi blues traci swój smak. Trzeba go po prostu czuć, cieszyć się jego pięknem i koniec. To wszystko. Stąd znane pytanie: Czujesz bluesa?

Niejeden człowiek pragnąłby tak żyć i funkcjonować, żeby nie podlegać żadnym regułom i ograniczeniom. Nie chciałby wiązać się słowami ani obowiązkami. Każdą próbę włączenia go w jakąkolwiek zorganizowaną działalność traktuje jako zamach na jego wolność.

 Można powiedzieć, że życiorys B.B. Kinga dość trafnie wpisuje się w tematykę bluesa i oddaje jego ducha: Ciągle w trasie. Dwukrotnie żonaty. Pierwsze małżeństwo przetrwało sześć lat, drugie osiem. Obydwa zakończone rozwodem z powodu przekładania przez Kinga życia artystycznego nad życie rodzinne. Mimo tego, ojciec piętnaściorga dzieci. Wolny. Czy aby na pewno?

 Biblia kreśli nam inny obraz wolności. Doświadczają jej ludzie, którzy z całego serca uwierzyli w Jezusa. Chrystus wyzwolił nas, abyśmy w tej wolności żyli. Stójcie więc niezachwianie i nie poddawajcie się znowu pod jarzmo niewoli [Ga 5,1]. Teraz zaś, wyzwoleni od grzechu, a oddani w służbę Bogu, macie pożytek w poświęceniu, a za cel żywot wieczny [Rz 6,22].

 Mało kto czuje bluesa w tych sprawach. Postronni obserwatorzy mogą nawet sobie pomyśleć, że naśladowanie Pana Jezusa dla ludzkiej duszy jest jak uciążliwy gorset dla zbyt obfitego ciała. Jednak prawdziwe chrześcijaństwo i związane z nim poświęcenie życia Bogu, to wielka przyjemność.

 Pojąć to może tylko człowiek, który rozmiłował się w Jezusie Chrystusie. Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe [1Jn 5,3]. Miłość do Boga wszystkiemu nadaje innego kolorytu. Niewolnik zaczyna czuć w płucach wolność, a wyzwoleniec z radością podbija się w posłuszeństwo Chrystusowi.

Każdy prawdziwy chrześcijanin autentycznie cieszy się ze swojej zależności od Boga. Poświęca się Mu i z dumą  może powtórzyć za natchnionym apostołem, że jest niewolnikiem Chrystusa.  Czujesz bluesa, o czym tu mowa?

1 komentarz:

  1. Kiedyś byłem wielkim miłośnikiem bluesa, miałem pokaźną kolekcję płyt, z B.B. Kingiem na czele oczywiście :-) Kiedy narodziłem się na nowo "wszystko to uznałem za śmiecie" i bez najmniejszego żalu wyrzuciłem. Nikt nie musiał mnie o tym przekonywać, nikt nie tłumaczył, że to muzyka nie dla chrześcijanina - po prostu wiedziałem. Chociaż czy naprawdę nikt? Oczywiście, była taka Osoba!

    OdpowiedzUsuń