Dziś rocznica przykrej dla naszych rodaków z Zaolzia decyzji międzynarodowego organu wykonawczego Traktatu Wersalskiego sprzed 92 lat. Otóż po zakończeniu I Wojny Światowej, obradująca w Paryżu tzw. Rada Ambasadorów dokonała w dniu 28 lipca 1920 roku podziału Śląska Cieszyńskiego pomiędzy Polskę i Czechosłowację.
Tak oto bez przeprowadzenia jakiegokolwiek plebiscytu, zamieszkiwane głównie przez Polaków tereny Zaolzia zostały przyznane ówczesnej Czechosłowacji (dziś Czechy). Grubo ponad sto tysięcy ludzi narodowości polskiej, z dnia na dzień znalazło się za granicą własnego państwa. Czy łatwo im było pogodzić się z tym faktem?
Częściowa odpowiedź na to pytanie kryje się w decyzji polskich zielonoświątkowców, którzy w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku podjęli trudną decyzję opuszczenia swoich domostw na Zaolziu. Zbiorowo przesiedlili się do Polski, na tereny Beskidu Niskiego, zagospodarowując opustoszałe miejscowości: Puławy, Wisłoczek i Wolę Piotrową. Pomimo upływu ponad czterdziestu lat od wspominanego dziś podziału, wciąż pragnęli żyć i pracować w Polsce. Gdy nadarzyła się sposobność, powierzając się łasce Bożej, skwapliwie z niej skorzystali.
Od razu przychodzi mi na myśl biblijny Mojżesz, który decyzją innej monarchii oddzielony od bliskich i własnego narodu, po czterdziestu latach, skądinąd wygodnego życia, mimo wszystko zapragnął przyłączyć się do swoich. A kiedy skończył czterdzieści lat, stało się potrzebą jego serca odwiedzić braci swoich, synów Izraela [Dz 7,23]. Jego decyzja nie była powodowana wyłącznie zwykłą tęsknotą za rodakami. Przez wiarę Mojżesz, kiedy dorósł, nie zgodził się, by go zwano synem córki faraona, i wolał raczej znosić uciski wespół z ludem Bożym, aniżeli zażywać przemijającej rozkoszy grzechu [Hbr 11,24-25].
Cieszę się z każdego Polaka, który nawet po wielu latach życia w zachodnim dobrobycie postanawia wracać do kraju. Szczególnie zaś bliskie memu sercu są takie decyzje, jeżeli podejmują je ludzie odrodzeni z Ducha Świętego. Potrzebujemy Was w Polsce! Apelowalem o to sześć lat temu. Pomyślmy, o ileż uboższe duchowo byłoby dzisiejsze Podkarpacie, gdyby we wspomnianych miejscowościach nie było braci i sióstr z Ewangelicznej Wspólnoty Zielonoświątkowej?! Ileż zyskać mogą ewangeliczne zbory w polskich miastach i wioskach, jeżeli zechcą tu powrócić ludzie narodzeni na nowo!
Ze zjawiskiem pragnienia powrotu mamy też do czynienia w życiu ludzi, którzy swego czasu zerwali społeczność z Bogiem. Grzech samowoli oddzielił ich od Boga, niczym nowa granica z 1920 roku oddzieliła Polaków z Zaolzia od Ojczyzny. Teraz, nierzadko po wielu latach, znowu zaczyna ich ciągnąć do 'utraconego raju'. Wspomnienie lat życia z pokojem Bożym w sercu i radosnej służby dla Niego, rozbudza tęsknotę za bliskością z Panem Jezusem Chrystusem. Gdy takie uczucie pojawia się w sercu, należy czym prędzej wracać do Boga, aby przypadkiem nie zaprzepaścić dawanej nam szansy powrotu.
Jak ptak, który daleko odleciał od gniazda, tak człowiek, który się tuła z dala od ojczyzny [Prz 27,8]. Polak mieszkający w Czechach, Anglii, czy nawet w USA, wie o czym tu mowa... Nawiasem mówiąc, autor tych słów już po dwóch tygodniach pobytu za granicą nie może dla siebie znaleźć miejsca, aż znowu zobaczy polską ziemię. :)
Owszem, czasem taka tułaczka spowodowana jest decyzjami administracyjnymi rządów i międzynarodowych trybunałów albo jest rezultatem decyzji przodków. O wiele częściej jednak żyjemy z dala od rodaków z powodu decyzji osobistych. Dlatego warto zachować stosowną wrażliwość na głos Boży.
A gdy już na dobre wilka zacznie ciągnąć do lasu - czemuż by po prostu nie podjąć kolejnej decyzji?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz