Minionej nocy na jednym z popularnych polskich portali internetowych pojawił się tytuł: Skandal trwa. Nadal nie chcą gejów u siebie. Rzecz dotyczy amerykańskich skautów (Boy Scouts of America), którzy ogłosili wczoraj, że w dalszym ciągu będą odmawiać przyjmowania gejów w swe szeregi.
W 2000 roku Sąd Najwyższy USA orzekł, że skauci mają prawo nie przyjmować homoseksualistów do swych szeregów, a nawet ich ze swego grona wykluczać. Gruntownie przedyskutowano tę kwestię, wysłuchano opinii specjalistów i skonsultowano sprawę z rodzicami chłopców należących do organizacji. Ogromna większość rodziców opowiedziała się za tym, by kwestie orientacji homoseksualnej pozostawić rodzinie. Wszystko więc stało się jasne. Organizacja amerykańskich skautów uznała sprawę za zamkniętą.
Skąd więc taki tytuł na portalu internetowym? O jakim skandalu może tu być mowa? Skandalem byłoby raczej to, gdyby zbagatelizowano stanowisko Sądu Najwyższego oraz wolę większości rodziców i wbrew temu wszystkiemu przyjmowano gejów do organizacji skautowskiej. Tak brzmiący tytuł, to jaskrawy przykład wywracania kota ogonem.
Celowość takiego stawiania sprawy wydaje się oczywista. Chodzi o to, aby powoli nas przyzwyczaić do tego, żeby skandaliczną rzeczą było trzymanie się i obstawanie przy normach uznanych od wieków, a właściwe i normalne stało się to, co od zawsze było nienormalne.
Wywracanie kota ogonem bardzo mnie oburza, chociaż coraz mniej dziwi. Gdy po wieloletnim okazywaniu komuś zainteresowania na normalnym poziomie, ktoś zarzuca mi totalny jego brak, albo gdy miłując, słyszę, że brak mi miłości - nie mam innego wyjścia, jak tylko ewentualnie zapytać za apostołem Pawłem: Czy tak ma być, że im więcej ja was miłuję, tym mniej przez was mam być miłowany? [2Ko 12,15].
Boli nas bardzo, gdy ktoś w opaczny sposób przedstawia nasze słowa i czyny, zarzucając nam niestworzone rzeczy. Dobrze jest jednak pamiętać, że zjawisko wywracania kota ogonem rodzi się w źle nastawionym sercu. Gdy ktoś kogoś lub czegoś nie lubi, albo przestał lubić, w chorobliwy wręcz sposób będzie starać się obniżyć wartość nielubianego obiektu.
Jak widać to we wspomnianym tytule, problem nie w tym, że coś zostało źle powiedziane lub zrobione. Problem tkwi w sercu komentatora. Amerykańscy skauci od zawsze stoją na straży tradycyjnych wartości moralno - etycznych. Zwyczajnie nie chcą, żeby w ich własnych szeregach zostały one podważone. Nie ma w tym ani cienia skandalu. Skandalicznym wydaje się raczej stawianie im w związku z tym zarzutów.
Bracie Marianie! Co do poprawności stanowiska organizacji skautowskiej nie mam żadnych wątpliwości. Ale jeżeli chodzi o poziom okazywanego zainteresowania i / lub miłości najlepszym miernikiem jest informacja zwrotna, po nowopolsku "feedback". Jeżeli więc ktoś stwierdza, że Brat nie okazuje mu zainteresowania na oczekiwanym przez niego poziomie, może dobrze byłoby chociaż zastanowić się, skąd wziął się taki zarzut z jego strony. Kochamy nasze dzieci i poświęcamy im czas, ale bywa, że one całkiem jednoznacznie domagają się jeszcze większego dowodu miłości i zainteresowania. I nie mówimy im wtedy "wiesz, że cię kocham, jutro idziemy ma basen, ale teraz daj mi spokój", tylko reagujemy na ich deficyty emocjonalne (prawie) natychmiast. Bywa, że jakiś członek zboru (wynika to z moich, osobistych doświadczeń) naprawdę czasem potrzebuje od swojego pastora braterskiego "bonusu", jakiejś dodatkowej inspiracji i wtedy, niestety, mimo pewnych dodatkowych utrudnień w branży, zalecałoby się nie uchylać się od potraktowania natręta w sposób wyjątkowy. Pozdrawiam serdecznie. nimrod/małpa/interia.pl
OdpowiedzUsuń