10 lipca, 2010

Zwykły fart?

Przyzwyczajeni do tego, że o wszystko trzeba walczyć, że niczego nie można przegapić, z niczym się nie spóźnić i o wszystko zadbać – żyjemy w ustawicznym biegu i napięciu. Przekonani o tym, że trzeba brać sprawy w swoje ręce, budujemy misterne plany osiągania celów życiowych lub chociażby rozwiązywania swoich problemów. Nie potrafimy się wyłączyć z tego biegu spraw nawet w wakacje, bowiem wydaje się nam, że groziłoby to utratą, a przynajmniej oddaleniem w czasie tego, o co zabiegamy.

 Jakże tęsknimy za takim czasem, żeby nie trzeba było zapinać wszystkiego na ostatni guzik. Jakże pragniemy takiego błogosławieństwa, które nie musiałoby być okupione wcześniejszym trudem i przebiegłością. Czy jednak na coś takiego można w ogóle liczyć?

 Dla wszystkich, którzy chwytają wątek, mam piękną historię biblijną, a zarazem na jej kanwie wakacyjne przesłanie:

 Pewnego razu Elizeusz powiedział do kobiety, której synowi przywrócił życie, tak: Wstań i odejdź wraz ze swoją rodziną, i zamieszkaj w jakimkolwiek obcym kraju, gdyż Pan postanowił nawiedzić ten kraj głodem przez siedem lat. Wstała więc ta kobieta i postąpiła zgodnie ze słowem męża Bożego, i wyruszyła wraz ze swoją rodziną, i przebywała przez siedem lat w kraju Filistyńczyków.

Po upływie siedmiu lat powróciła ta kobieta z kraju Filistyńczyków i poszła do króla, aby upomnieć się o swój dom i swoje pole. A król rozmawiał wtedy z Gehazim, sługą męża Bożego, i rzekł do niego: Opowiedzże mi o wszystkich tych wielkich sprawach, jakich dokonał Elizeusz: A gdy właśnie opowiadał królowi, jak przywrócił życie zmarłemu, oto nadeszła to kobieta, której synowi przywrócił życie, i wniosła przed króla sprawę swojego domu i swojego pola. Gehazi więc rzekł: Panie mój, królu! To jest ta kobieta i to jej syn, któremu Elizeusz przywrócił życie.

Wtedy król zapytał tę kobietę, a ona przedstawiła mu sprawę. Król przydzielił jej więc jednego urzędnika dworskiego z takim rozkazem: Spraw, aby jej zwrócono wszystko, co do niej należy wraz ze wszystkimi plonami pola od dnia, kiedy opuściła kraj, aż do chwili obecnej [2 Kr 8,1–6].

 Oto emigrantka po siedmiu latach wraca do ojczystej ziemi. Zgodnie z prawem jej mieszkanie i ziemia, z racji jej wyjazdu za granicę, przeszły na własność króla. Formalnie nie ma więc do czego wracać. Życiowe doświadczenie uczy, że stracić łatwo, ale odzyskać to już trudniejsza sprawa. Niemniej jednak nasza bohaterka wybiera się do króla, by poprosić o zwrot jej dawnego siedliska.

 W tym samym czasie król urządził sobie dzień pamięci po proroku Elizeuszu. Zawezwał sługę zmarłego proroka, który niczym bp Dziwisz o papieżu, miał mu opowiadać o dokonaniach Elizeusza. Historii było wiele i jedna była ciekawsza od drugiej, tak że wrażenia wcześniejsze szybko ustępowały miejsca najnowszym.

 Gdy Gehazi przeszedł do opowiadania o przywróceniu życia synowi pewnej kobiety, w tym właśnie momencie pojawiła się nasza interesantka. Cóż za niezwykły zbieg okoliczności!? Gehazi aż podskoczył z wrażenia. Panie mój, królu! To jest ta kobieta i to jej syn, któremu Elizeusz przywrócił życie. Jego opowiadanie nagle stało się takie multimedialne ;). Król miał żywy dowód na to, że niczego nie zmyślał.

 Czymże jednak było to potwierdzenie wiarygodności sługi Elizeusza w porównaniu z możliwością, jaka w ten sposób otworzyła się przed bezdomną emigrantką? W tej jednej chwili stało się jasne, że jej sprawa została załatwiona pozytywnie! Królewska decyzja. Imiennie wyznaczony do tego urzędnik. Ekwiwalent siedmioletnich plonów za ubiegłe lata na dobry początek. Jednym słowem – życie jest piękne!

 Czy coś podobnego może spotkać kogokolwiek z nas? Tajemnicą całej tej sprawy jest to, że ta kobieta miała coś wspólnego z prorokiem Elizeuszem, który w tej historii jest typem Jezusa Chrystusa. Gdyby nie jej wcześniejsze z nim spotkanie – teraz byłaby niczym więcej jak bezimienną interesantką, która zakłóca "memory day" na królewskim dworze.

 Czy masz z Jezusem coś wspólnego? Czy spotkałeś się z Nim? Czy okazałeś Mu posłuszeństwo? Jeżeli tak, to Duch Święty nie raz będzie aranżował takie cudowne zbiegi okoliczności w Twoim życiu! Bez mozołu, bez chorobliwej troski, spotka cię niejedno błogosławieństwo. Ucieszą się z tego twoi przyjaciele, a wrogowie aż poczerwienieją z zazdrości, że masz w życiu tak dobrze.

 Zaczerpnij w swe duchowe płuca trochę więcej optymizmu. Poczuj się jak uczeń w trakcie wakacyjnej beztroski. Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie [1Pt 5,7].

 Sam Bóg zaaranżował te okoliczności, że bezdomna emigrantka odzyskała swój dom i pole. Pan kieruje krokami męża, Wspiera tego, którego droga mu się podoba [Ps 37,23]. Zaufaj kierownictwu Ducha Świętego!

2 komentarze:

  1. Piękny post - serdeczne gratulacje!

    I... niech tak się dzieje w naszym życiu :).

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. W ostatnim czasie doswiadczamy z mezem cudownych "zbiegow okolicznosci".Nie bylabym w stanie sama wymyslic takiego scenariusza zdarzen w naszym zyciu :))) Chwala Bogu .Bog nie zwleka,Bog szykuje :))))

    OdpowiedzUsuń