Był rok 1980. XIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Lake Placid, w stanie Nowy Jork, weszły w fazę rozstrzygnięć finałowych. 22 lutego przyszła pora na mecz rundy medalowej hokeja na lodzie mężczyzn, pomiędzy drużynami Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego.
Zespół ZSRR od wielu lat był bez wątpienia najlepszy na świecie. Złożona więc z zawodników amatorów drużyna USA, wychodząc naprzeciw tak utytułowanego faworyta, mogła się czuć, jak Dawid stający oko w oko z Goliatem...
Stało się jednak coś niesamowitego, co natychmiast okrzyknięto "Cudem na lodzie" (ang. "Miracle on Ice"). Prowadzony przez trenera Herb'a Brooks'a amerykański zespół pokonał doświadczoną drużynę ZSRR 4:3. Mało tego, zaraz potem Amerykanie zwyciężyli jeszcze w meczu finałowym Finlandię i zdobyli złoty medal!
Zwycięstwo Amerykanów było na tyle niezwykłe, że wiele lat później, w 2008 roku, Międzynarodowa Federacja Hokeja na Lodzie (IIHF) w ramach obchodów 100-lecia swojego istnienia, wybrała "Cud na lodzie" jako wydarzenie stulecia numer 1 w międzynarodowej historii hokeja.
Wspominając dziś "Cud na lodzie" chcę zwrócić uwagę na przygotowania obydwu drużyn do rundy medalowej tych rozgrywek. Trener drużyny radzieckiej, Viktor Tichonov dał swoim najlepszym zawodnikom wolne i zalecił, żeby się skupili raczej na obmyślaniu taktyki gry, niż na samym trenowaniu na lodzie. Trener amerykański natomiast kazał swoim zawodnikom do samego końca ciężko pracować na lodzie, doskonaląc grę i wychwytując ich słabe punkty. Amerykański sposób przygotowania zawodników do meczu najwyraźniej okazał się lepszy.
Każdy prawdziwy chrześcijanin stoi w obliczu finałowych rozstrzygnięć. Dopóki nie przyjdzie Pan i nie zabierze nas do siebie, nie pora na robienie sobie wolnego. Ale ty bądź czujny we wszystkim, cierp, wykonuj pracę ewangelisty, pełnij rzetelnie służbę swoją [2Tm 4,5]. Szczęśliwy ów sługa, którego pan jego, gdy przyjdzie, zastanie tak czyniącego [Mt 24,46]. Duch Święty dziś jeszcze nikomu nie daje komendy – "spocznij!" A kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony [Mt 24,13].
Tuż przed samą grą trener Brooks głośno odczytał swoim zawodnikom trzy stwierdzenia: Urodziłeś się, aby być graczem! Miałeś tu być właśnie dzisiaj! Ta chwila należy do Ciebie!
A co mogę o sobie powiedzieć? Urodziłem się, by służyć Panu Jezusowi Chrystusowi. Znam swoje miejsce i rolę w tej służbie. Niczego więc nie będę odkładał na potem i nie będę sobie robił żadnego wolnego. Okażę się sługą wiernym i roztropnym. Szczególnie dzisiaj - bo ta chwila należy do mnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz