Dziś Międzynarodowy Dzień Palących Fajkę [ang. International Pipe Smoking Day]. Absolutnie nie pisałbym na ten temat, gdyby nie pewna ciekawostka związana z odkryciem najlepszego materiału do wytwarzania fajek.
Otóż pewnemu francuskiemu producentowi fajek i zarazem namiętnemu ich palaczowi, w czasie wyprawy ma Kostarykę pękła główka fajki. Zwrócił się więc do tamtejszego snycerza z prośbą o wyrzeźbienie drewnianej fajki z jakiegoś odpowiedniego drewna. Rzemieślnik wykorzystał lokalny materiał – klocek z bulwy korzennej wrzośca. Francuz był pod wrażeniem. Fajka była nie tylko bardzo ładna ale przede wszystkim okazała się niezwykle trwała.
Od szeregu lat w Europie wciąż poszukiwano drewna zwartego, twardego i odpornego na działanie żaru, z którego można by produkować fajkowe główki. Wrzosiec okazał się prawdziwym odkryciem. W połowie XIX wieku stał się podstawowym materiałem do produkcji fajek. Opanował cały świat, a i do tej pory nie znalazł godnego siebie konkurenta.
Istota tej popularności wzięła się stąd, że materiał do produkcji fajek musi być wyjątkowo odporny na wysokie temperatury. I tu wspomniana ciekawostka. Niezwykła przydatność wrzośca jako materiału na fajki, tkwi w żywotności tej rośliny i w jej walce o przetrwanie na lichych glebach, na kamienistych, smaganych morskim wiatrem stanowiskach.
Jeżeli wrzosiec drzewiasty rośnie w miejscach osłoniętych przed wiatrem i na żyźniejszej glebie, wówczas jego bulwy są małe, mają o wiele mniejszą gęstość, a w efekcie drewno jest miękkie i nieodporne na żar. Z im trudniejszego do przetrwania stanowiska drewno wrzośca pochodzi, im z bardziej jałowej gleby jego bulwa zostanie pozyskana, tym lepszy będzie to materiał na fajkę.
Warto odnotować, że wszelkie próby przemysłowej hodowli wrzośca na fajki kończą się fiaskiem. Ogromna większość fajek z tak uzyskanego drewna przepala się o wiele szybciej niż te wykonane z naturalnych stanowisk.
Powyższa ciekawostka o pochodzeniu tak niezwykle pożądanych właściwości bulw wrzośca, nasuwa biblijną myśl o warunkach stawania się wartościowym chrześcijaninem, przydatnym dla Pana, nadającym się do wszelkiego dzieła dobrego [2Tm 2,21].
Chrześcijanin wyrastający i żyjący w cieplarnianych warunkach nie nadaje się do żadnego poważniejszego zadania o charakterze duchowym. Apostoł Pawel ostrzegał, że między chrześcijanami pojawią się ludzie przybierający pozór pobożności, nie wytrzymujący próby wiary [2Tm 3,8].
Miarą i normą tej jakościowej próby jest sam Syn Boży, Jezus Chrystus: Wyrósł bowiem przed nim jako latorośl i jako korzeń z suchej ziemi. Nie miał postawy ani urody, które by pociągały nasze oczy i nie był to wygląd, który by nam się mógł podobać. Wzgardzony był i opuszczony przez ludzi, mąż boleści, doświadczony w cierpieniu jak ten, przed którym zakrywa się twarz, wzgardzony tak, że nie zważaliśmy na Niego [Iz 53,2-3].
Nieraz o wiele za wcześnie nadaje się młodym chrześcijanom tytuły i stawia się ich za wzór. Niech oni najpierw odbędą próbę, a potem, jeśli się okaże, że są nienaganni, niech przystąpią do pełnienia służby [1Tm 3,10]. Z Biblii jasno wynika, że wysokiej jakości duchowej nabiera się poprzez znoszenie przeciwności. Dopiero w ogniu się objawi, a jakie jest dzieło każdego, wypróbuje ogień. [1Ko 3,13].
Bóg tak właśnie przygotowuje i kształtuje charaktery swoich sług. Nie dziwcie się, jakby was coś niezwykłego spotkało, gdy was pali ogień, który służy doświadczeniu waszemu ale w tej mierze, jak jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, radujcie się, abyście i podczas objawienia chwały jego radowali się i weselili. [1Pt 4,12–13].
Weselcie się z tego, mimo że teraz na krótko, gdy trzeba, zasmuceni bywacie różnorodnymi doświadczeniami, ażeby wypróbowana wiara wasza okazała się cenniejsza niż znikome złoto, w ogniu wypróbowane, ku chwale i czci, i sławie, gdy się objawi Jezus Chrystus [1Pt 1,6–7].
Abstrahując od produkcji fajek i absolutnie nie popierając palenia tytoniu, w międzynarodowym dniu "braci i sióstr" spod znaku wrzośca, doceńmy wartość życiowych trudności, niedostatków i rozmaitych przeciwności, jako koniecznego warunku nabierania przydatności do służby na rzecz Królestwa Bożego.
Marianie,
OdpowiedzUsuńbardzo podoba mi się ten wpis, i chyba jednak zacznę palic fajkę, aby ciągle pamiętać o "przydatności do służby na rzecz Królestwa Bożego".
Bardzo budujące. Dziękuję i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńA znacie bajkę "Jak to ze lnem było" Marii Konopnickiej?
OdpowiedzUsuńJedna mała uwaga - podróż odbywała się zapewne na Korsykę, nie zaś Kostarykę. ;)
OdpowiedzUsuń@kwiatek: Najwidoczniej masz rację :) Dziękuję za sprostowanie i pozdrawiam
OdpowiedzUsuń