Obraz pierwszy: Na początku – trudne dzieciństwo, molestowanie ze strony ojca, bieda, niskie poczucie własnej wartości, ogólne niepowodzenie. Życiowy zwrot – zmiana myślenia, pozytywne nastawienie, wykluwanie dobrej przyszłości poprzez codzienne wielokrotne jej ogłaszanie, wiara, aktywność, wytrwałość. Rezultat – sukces, popularność, życie w luksusie, sedes za trzydzieści tysięcy dolarów, tysiące słuchaczy i nabywców tej budującej historii, oferowanej na wszelkie możliwe sposoby.
Obraz drugi: Na początku – narodziny w stajni, żłób zamiast kołyski, zagrożenie, nocna ucieczka przed zabójcami, tułaczka, ubogie życie i ciężka praca w miasteczku o złej sławie, opinia poczciwego cieśli. Życiowy zwrot – chrzest w wodzie, napełnienie Duchem Świętym, codzienne posłuszeństwo Ojcu, pomaganie ludziom, wzywanie ich do pokuty, nauczanie o Królestwie Bożym. Rezultat – odrzucenie przez bliskich, niechęć ze strony przywódców, wdzięczność nielicznych, oskarżenia o niestworzone rzeczy, zaliczenie do przestępców, potworne cierpienie, haniebna śmierć.
Oto dwa różne obrazy sukcesu. Pierwszy, zaprezentowany w tę sobotę w Sali Kongresowej przykład sukcesu bardzo odpowiada mojemu staremu sposobowi myślenia, bo polega na zmianie życia ze złego na dobre, a przynajmniej na jego radykalnej poprawie. Drugi przykład według tego samego sposobu myślenia trudno w ogóle nazywać jakimkolwiek sukcesem, bo wiąże się z całkowitym zaparciem się samego siebie i oddaniem życia.
A jednak pociąga mnie i przekonuje obraz drugi, nie pierwszy. Dlaczego? Bo narodziłem się na nowo i o tym, co w górze, myślę, nie o tym, co na ziemi. Obowiązuje mnie wzorzec życia nakreślony przez Jezusa, choćby nawet sam anioł z nieba proponował mi jakieś inne podejście do ziemskiej pielgrzymki.
W wyniku życiowego zwrotu dziwnie zmienił się mój pogląd na sukces. Zasadniczo interesuje mnie zmartwychwstanie [... udział w pierwszym zmartwychwstaniu - Obj 20,6], wniebowstąpienie [... porwani będziemy w obłokach, w powietrze, na spotkanie Pana - 1Ts 4,17] i żywot wieczny [... a za cel żywot wieczny - Rz 6,22].
Słyszałem, że tych dwóch rodzajów sukcesu nie da się połączyć. Wzajemnie się wykluczają...
"Wykluwanie dobrej przyszłości poprzez codzienne wielokrotne jej ogłaszanie"- to nic innego jak okultyzm :(
OdpowiedzUsuńZaryzykuję stwierdzenie, że oba przedstawione obrazy są... niepełne. A zatem porównanie jest wypaczone, drogi autorze :)
OdpowiedzUsuńDla mnie pierwszy przypomina bardzo coś a'la New Age. Nie twierdzę bynajmniej że Bóg nie może uleczyć pewnych ran (także tych bardzo głębokich), ale moim skromnym zdaniem jest jednak różnica między "wyznawaniem powodzenia" a modlitwą o uzdrowienie, o pomoc, wstawienniczą... Nie wiem, ale takie jest moje proste podejście. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZim, moim zdaniem jest zasadnicza różnica między "mantrowaniem" i pozytywnym wyznawaniem czegoś co niekoniecznie musi być prawdziwe, a chrześcijańskim rozważaniem (ang. meditation) i wypowiadaniem nad sobą (nawet codziennie) prawd Słowa Bożego. Biblia nazywa to również umacnianiem się w Panu (zauważ jak często stosował to choćby Dawid).
OdpowiedzUsuńUmacnianie się w Panu, to zdaje mi się poznawanie Jego wielkości poprzez Słowo i Jego świadectwo, a nie wypowiadanie nad sobą prawd Słowa Bożego - cokolwiek by to nie znaczyło. Czy każdą prawdę Biblii chcielibyśmy tak naprawdę nad sobą wypowiedzieć? np. los Szczepana i męczenników. To się nie mieści w naukach tej pani i miejmy tego świadomość.
OdpowiedzUsuńHarry, twój nowy awatar jest jeszcze bardziej mądry niż twoje pełne i niewypaczone komentarze...
OdpowiedzUsuń